6."Tęskniłam za nią"
Poranne promienie Słońca uderzają w moją twarz. Cicho stękam, czując ból w kręgosłupie oraz karku. Przepływa przeze mnie chwilowy ziąb, który powoduje dreszcze na plecach. Powoli unoszę powieki. Staram się przyzwyczaić do światła, skierowanego prosto w moje oczy. Mrużę je, a potem kilka razy mrugam. Rozglądam się po salonie. Znajdują się tu puste opakowania po przekąskach oraz butelki. Telewizor jest włączony, ale wyciszony.
Na dywanie obok mnie leży Michael, który ma pod głową poduszkę. Jego klatka piersiowa unosi się w równomiernym tempie. Usta ma delikatnie roztwarte, cichutko chrapie. Na fotelu znajduje się skulona Mia, która owinięta jest w koc. Włosy spadają jej na twarz, a na policzkach widnieją resztki tuszu do rzęs. Pomadka wokół ust jest rozmazana. Calum oraz Lauren śpią na dwóch końcach kanapy, jednak pod wspólnym kocem. Dziewczyna jest odwrócona twarzą w stronę oparcia, a Calum leży w wyjątkowo dziwnej pozycji. Ja natomiast zasnęłam na siedząco, opierając głowę o kanapę.
Zrzucam z siebie koc, którym byłam okryta. Moje kości zaczęły nieprzyjemnie strzelać. Powoli przechodzę do pozycji stojące, rozmasowując mięśnie w karku oraz ramionach. Jestem obolała oraz niewyspana. Czuję się, jakbym została skopana i rzucona w bok. Jest mi naprawdę niedobrze.
Na palcach wychodzę z salonu i kieruję się w stronę kuchni. Wszędzie panuje niepokojąca cisza, która zaczyna mnie przerażać. Zagryzam wnętrze policzka. Przecieram oczy, które są jeszcze zaspane.
Wchodząc do kuchni, zauważam lokowanego blondyna. Siedzi rozluźniony na blacie, jego nogi swobodnie zwisają. W dłoni trzyma telefon. Wystukuje coś na ekranie. Po jego lewej stronie stoi kubek, najprawdopodobniej z kawą. Przyglądam się jego twarzy i widzę, że on również nie jest wyspany. Jego włosy opadają mu na czoło, a z ust wydobywa się ziewnięcie. Wygląda uroczo.
- Cześć - przywitałam się zachrypniętym głosem. Uniósł swoje brązowe tęczówki w górę, odrywając swoją uwagę od komórki. Zlustrował mnie od dołu do góry, zatrzymując się dłużej na moich nogach. Przyprawiło mnie to o zamieszanie. Już dawno nie czułam na sobie męskiego wzroku, który patrzyłby na mnie tym wzrokiem. Jednak nie narzekam, bo to miłe, że zwraca uwagę na moje ciało.
- Cześć - posłał mi mały uśmiech. Odwzajemniłam go. - Chcesz kawy? A może herbaty? - zapytał grzecznie, zeskakując z blatu. Telefon schował do tylnej kieszeni spodni.
- Kawy - odpowiedziałam, zbliżając się do Ashtona. Zajęłam jego miejsce na blacie, na co zareagował przyjaznym uśmiechem. Jednak nie stał długo przy mnie i nie pozwolił mi nacieszyć się zapachem jego perfum. Nie minęły trzy sekundy, a odszedł w stronę ekspresu do kawy, aby przygotować mi pobudzający napój.
Westchnęłam cicho, obserwując tył jego głowy. Podobają mi się jego włosy.
- Myślałem, że się zanudzę na śmierć, czekając aż w końcu ktoś z was ruszy tyłek - stwierdził, a ja cicho zachichotałam.
- Gdyby nie to, że spałam w naprawdę niewygodnej pozycji to zapewne w ogóle byś się nie doczekał - odparłam. Mój punkt zainteresowania zmienił się i są to jego ramiona, które napinają się w momencie, kiedy sięga po kubek, znajdujący się w górnych szafkach. Zagryzam wargę. Mam ochotę dotknąć jego rąk i poczuć ich strukturę.
- Och, tak. Spałaś w zdecydowanie najśmieszniejszej pozycji z nas wszystkich - zaśmiał się, odwracając się w moja stronę. Na jego ustach ciągle błąkał się uśmiech, który sprawiał, że moje nogi stają się jak z waty.
- Która godzina? - wypaliłam, zdając sobie sprawę, że nigdzie w tym pomieszczeniu nie ma zegarka, a mój telefon został w bluzie.
- Kilka minut przed dziesiątą - odpowiedział mi, a ja tylko kiwnęłam głową na znak podziękowania.
Zaryzykowałam i spojrzałam w jego oczy. Nasze spojrzenia złączyły się na moment. Przeszedł mnie nieznany prąd, który spowodował dreszcze na plecach. Mam ochotę ponownie zagryźć wargę, jednak powstrzymuję się w ostatniej chwili. Cholera, co się ze mną dzieje?
Ciszę między nami przerwał ekspres, który zawiadomił o przygotowaniu kawy. Ashton leniwie odwrócił swoje spojrzenie w kierunku napoju. Wyjął biały kubek, z którego wylatuje para. Wziął naczynie i podszedł w moją stronę, aby podać mi napój. Uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę. Ustał niedaleko mnie, zaciskając palce na krawędzi blatu. Z tej odległości odczuwam zapach, który wczoraj wieczorem mącił mi w głowie. Nie mogłam przez niego skupić się na filmie. Myślami wracałam do Ashtona, który siedział po mojej prawej stronie i dotykaliśmy się ramionami. Ciepło rozlało się po moim ciele na wspomnienia.
- Długo znasz Mię? - zapytał chłopak, wlepiając swój wzrok we mnie. Udaję, że tego nie czuję, chociaż w moim wnętrzu wręcz się palę.
- Hm, właściwie od kołyski - wzruszyłam ramionami, upijając mały łyk kawy. Mocniej zaciskam palce na kubku, żeby nie wypadł z mojej dłoni. Mam nadzieję, że nie zauważył drgania mojej ręki. - Gdzieś w albumie rodzinnym znalazłoby się zdjęcie, gdzie mamy po trzy latka i jemy piasek z piaskownicy - zaśmiałam się, chcąc rozluźnić samą siebie. Czuję, że moje mięśnie się spinają naprawdę mocno. Wręcz bolą od tego napięcia.
- Długo cię tu nie było? - zadał kolejne pytanie. Jest całkowicie rozluźniony. Nie widzę, aby odczuwał jakiekolwiek zdenerwowanie, czy zawstydzenie. Swobodnie rzuca pytania i prowadzi rozmowę. Musi lubić towarzystwo.
Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego o sobie samej. Stałam się cholernie nieśmiała i każdy dłuższy kontakt z nieznaną mi osobą jest trudny. Szczególnie jeśli jest nią przystojny chłopak.
- Długo - mruknęłam, wpatrując się w kubek z kawą. Czuję ciepło napoju w koniuszkach palców. Nogi delikatnie huśtają się w powietrzu. - Cztery lata - dodałam po chwili, cichszym głosem. Napadły mnie wyrzuty sumienia. Kurwa, cztery lata. Wolałam imprezy, przyjaciółki oraz niegrzecznych chłopców, którzy zniknęli za pstryknięciem palca. Szkoda, że dopiero teraz to do mnie dociera.
- Rzeczywiście spory czas - odparł chłopak. Ciągle czuję na sobie jego ciekawski wzrok. Rozprasza mnie to, jednak nie okazuję żadnych znaków. Muszę udawać, że czuję się dobrze i że jego palący wzrok mnie nie rusza. Jest to trudne, ponieważ czuję pieprzoną satysfakcję. Pożera moje ciało wzrokiem, a to automatycznie podnosi moją samoocenę. - Mia jest szczęśliwa, że wróciłaś, wiesz? - wypalił. Spojrzałam na niego zdezorientowana. On jedynie uśmiecha się i przenosi swój wzrok na blat. Mimowolnie sama się uśmiechnęłam, a moje serce zabiło szybciej.
Zdałam sobie sprawę, że tęskniłam za nią. Za jej plotkarstwem, słabymi żartami oraz głupimi pomysłami.
Tęsknota uderzyła we mnie. Przed oczami zaczęły przewijać mi się momenty z dzieciństwa. Nasze wspólne zabawy, wygłupy oraz przygody. Wszystkie wspomnienia jakby powróciły. Każde odtwarzałam z najmniejszymi szczegółami. Z sekundy na sekundę przypominałam sobie więcej. Jakbym oglądała film ze swojego życia.
I nagle wszystko się zmieniło. Zaczęły ukazywać się moje wakacje z późniejszych lat życia. Zakrapiane alkoholem, w towarzystwie złych chłopców i wiecznego stanu spokoju. Myślałam, że to życie z marzeń. Myliłam się. Bardzo się myliłam.
Przyjaciele, znajomi, związki - jeśli są to fałszywe osoby, kontakt nie wytrzyma długo. Relacja się zaciera oraz zaczyna łączyć nas coraz mniej, aż w końcu zostają tylko wspomnienia. To nieuniknione w życiu. Tylko przyjaciele z serca i rodzina przeżyją wszystko. Byli, są i będą w naszej egzystencji, aby razem przeżywać smutne oraz radosne dni. Wspierają, pomagają i dają poczucie miłości, której pragnie każdy człowiek.
- Tęskniłam za nią - wyznałam szczerze. Upiłam kolejny łyk kawy, czując, jak rozpala moje zaschnięte gardło. - Jest wyjątkowa.
- Prawda - przytaknął Ashton. - Większej plotkary w życiu nie spotkałem - wybuchnęłam śmiechem, a chłopak wraz ze mną. O mały włos nie wylałam kawy, jednak w ostatniej chwili przechyliłam kubek w drugą stronę. Wytarłam łzę, która wypłynęła spod mojej powieki. Usta mam wykrzywione w uśmiechu.
- Co tam macie, że wam tak wesoło? Podzielcie się - głos zaspanego Michaela przerwał naszą wesołą atmosferę. Spojrzałam na Clifforda, którego włosy są w kompletnym nieładzie. Jego usta otwierają się, a chwilę później ziewa. Przeciąga się, a jego kości strzelają.
- Mnie - powiedział Ashton, wskazując palcem na swoją osobę. Na jego twarzy ukazała się maska dumy oraz pewności siebie. - Jestem najzabawniejszym człowiekiem w Stanach - dodał. Wraz z różowowłosym zaczęliśmy chichotać. Mamy naprawdę słabe poczucie humoru.
- Pierdol, pierdol, posłuchamy - zaśmiał się ponownie Mike. Podszedł do mnie i zabrał kawę z moich dłoni. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on jedynie upił duży łyk napoju. Chamski uśmieszek wpłynął na jego usta, kiedy podał mi do połowy puste naczynie. Rozszerzyłam oczy, będąc pod wrażeniem jego bezwstydności. W życiu bym się nie odważyła wziąć kawę od osoby, którą ledwo znam. Cóż, chyba pozostało mi jedynie podziwiać jego otwartość i duże zaufanie do ludzi. - Coś jemy? - zapytał, okręcając się na pięcie. Skierował się w stronę lodówki, którą chwilę później roztworzył.
- Ja się zmywam - oznajmił Ashton, odbijając się od blatu. Jedną dłoń włożył do kieszeni spodni, a drugą przeczesał swoje oklapnięte włosy. - Obowiązki wzywają - wytłumaczył. Kiwnęłam głową na znak zrozumienia, jednak w środku pragnę, aby poświecił mi jeszcze trochę swojej uwagi. Chwilę dłużej patrzył na moje nogi i krzyżował nasz wzrok, powodując motyle w moim brzuchu.
- Idziesz wieczorem do Caluma? - kolejne pytanie opuściło usta zielonookiego. Z lodówki zaczął wyciągać jajka, boczek oraz szczypior. Domyślam się, że będzie jadł nasze narodowe śniadanie, czyli jajko sadzone z podsmażonym boczkiem.
- Nie wiem, dam znać - odpowiedział blondyn. Zerknął na wyświetlacz swojego telefonu, który przed chwilą wyciągnął z kieszeni. Westchnął, a później ruszył w stronę wyjścia z domu. Podążam za nim wzrokiem, powstrzymując się od zawołania jego imienia i poproszenia, żeby został na jeszcze kilka minut. Chciałabym jeszcze trochę nacieszyć się jego melodyjnym głosem, kiedy rozmawialibyśmy na głupie tematy. I zaciągać się tymi nieziemskimi perfumami, które sprawiają, że nie myślę o niczym innym, tylko o ich głębokiej woni. - Na razie! - krzyknął, a chwilę później zatrzasnął drzwiami. Chciałam odpowiedzieć, jednak było już za późno. Spuściłam wzrok na kawę, którą ciągle trzymam w palcach. Nie przeszkadza mi już jej temperatura. W porównaniu z moim rozgrzanym wnętrzem jest zimna.
Musisz się uspokoić, Deborah.
- Pomóc ci? - palnęłam, zdając sobie sprawę, że nie jestem sama w kuchni. Odstawiłam brązowy napój i podeszłam do chłopaka, który szuka czegoś w szafkach. Muszę zająć myśli czymś innym, co nie nazywa się Ashton Irwin.
- Zdecydowanie tak - odpowiedział Michael. - Jestem słabym kucharzem, więc każda pomoc jest wybawieniem - zaśmiałam się na jego słowa, biorąc nóż i deskę do krojenia z jego dłoni. Zajęłam się boczkiem oraz szczypiorem.
Ciekawe, czy Ashtona bolą nogi od ciągłego chodzenia mi po głowie.
____________
Nie jest wspaniale, wiem, ale kolejny rozdział będzie zdecydowanie lepszy i mam nadzieję, że spodoba wam się równie mocno, co mi.
Zostawcie komentarze i votes! <3
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top