36."Zaciąga mnie na dno"

Odrzucam swoje włosy na bok. Moją twarz przyozdabia zalotny uśmiech. Wpatruję się w brązowe oczy Ashtona, w których dostrzegam głód. Jego dłoń sunie po moim boku. Zaczynając od biodra, a kończąc na ramionach. Zagryzam wargę, hamując jęk spomiędzy ust. Zbliżam się do jego twarzy. Aromat perfum uderza w nozdrza. Gorąco uderza w ciała. Wrze wewnątrz. Dłoń zatapiam w jego miękkie, lokowane włosy. Nosem przejeżdżam po policzku chłopaka. Czuję jego ciepły oddech, który odbija się o moją skórę. Nakręcamy siebie nawzajem.
Irwin kładzie swoje dłonie na moich biodrach i mocno zaciska palce. Nie mija moment, a przekręca nas o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz ja znajduję się na pościeli, na której pozostał zapach Ashtona. Po obydwóch stronach mojej głowy są jego ręce. Opiera się na nich. Nie odrywamy od siebie wzroku. Jest w nas żądza, którą podsycamy. Zagęszczamy atmosferę. Ciężko oddychamy, chociaż od ostatniego pocałunku minęło kilkadziesiąt sekund. Przyglądam się jego ustom, które są spuchnięte. Nabrały intensywniejszej barwy. Na jego policzkach dostrzegam ślady mojej różowej pomadki. Cicho chichoczę, wycierając kosmetyk z jego skóry. On nieprzerwanie na mnie patrzy. Pożera mnie wzrokiem. Nic nie mówimy, bo nie musimy. Czytamy pragnienia z naszych oczu oraz twarzy. Znamy siebie na wylot.
Znowu dzielą nas milimetry. Mam przymknięte oczy, oczekując na kolejny pocałunek. Pragnę go całą sobą. Chcę poczuć słodki smak jego języka oraz szorstki dotyk, który rozpala moje zmysły. Muszę wyzwolić się od pożądania, rozsadzającego mnie od kilku, a może kilkunastu minut? Nie mam pojęcia, kiedy rozpoczęliśmy falę pocałunków, gdzie wymieniamy się niemymi słowami.

Mijają kolejne sekundy, aż w końcu Ashton łączy nasze usta. Zaczynamy tworzyć spójną całość. Muskamy swoje wargi. Jesteśmy spragnieni. Potrzebujący bliskości. Gdybym mogła, zrzuciłabym z siebie wszelkie ubrania. Pokazałabym mu najmniejsze zakamarki ciała, aby mógł ich dotknąć, posmakować. Hamuje mnie wiele rzeczy, więc ograniczam się do zachłannych pocałunków oraz dotyku. Czuję, że tonę. Tonę w nim. Zaciąga mnie na dno, skąd wydostajemy się na inną powierzchnie. Wszystko wydaję się wzięte z kosmosu, niemożliwe. Nasze uczucie rośnie z każdym muśnięciem. Rośnie w sile, a ja dalej nie potrafię go zidentyfikować. Napędza chemię, która nieustannie krąży. Czuć ją na duże odległości. Każdy ją dostrzega, jednak wyłącznie my odczuwamy jej przyjemność. Powoduje wibracje w dolnych partiach ciała. Przyspiesza tętno. Plącze myśli oraz język. Pobudza emocje. Tworzy rzeczy, o których śniłam.
Irwin roztwiera swoje wargi. Wykorzystuję chwilę jego nieuwagi, wkradając się językiem do wnętrza jamy ustnej. Odnajduję język, który czeka na mnie. Chciwie się rzuca, zaczynając pojedynek. Pozwalam, żeby mnie zdominował. Daję mu satysfakcje. Palcami przeczesuję jego włosy, ciągnąc delikatnie za końcówki. Wytrąca go to z równowagi, więc przejmuję inicjatywę w walce. Wyczuwam jego niewielki uśmiech przez pocałunek.

W tle roznosi się odgłos dzwonka telefonu. Ignorujemy go, kontynuując pocałunek. Zmysłowość tej chwili przekracza wszelkie granice. Moje hormony szaleją. Chcą się wydostać z pułapki, którą tworzy moje ciało. Psychika stara się nad tym zapanować, żebym nie popełniła głupiego błędu. Próbuję odciąć wszelkie drogi, abym stłumiła pożądanie w sobie. Nie jestem gotowa na głębsze zbliżenia. Kryję się we mnie niezidentyfikowany strach. Przerasta mnie, więc nie pozwalam na odważniejsze kroki.
Nasze usta stanowią zgraną parę podczas tańca. Tworzą idealny kształt. Uzupełniają się. Nie potrzebujemy słów, żeby wiedzieć, co zrobić. Dzieje się to instynktownie. Jakbyśmy wypełniali przeznaczenie, a miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. Drugim zaś śmierć.*

Komórka rozbrzmiewa drugi raz. Ponownie to ignorujemy. Tym razem rozłączamy nasze usta. Patrzymy na siebie rozpalonym spojrzeniem. W oczach skrywa się ogień, który rozpaliliśmy. Mamy opuchnięte wargi, więc nabrały one intensywnego koloru. Czuję, że moje policzki przybrały szkarłatny rumieniec. Nie powstrzymuje kącików ust, unoszących się ku górze. Ciężko oraz płytko oddychamy. Palą mnie płuca. W miejscach styku naszych ciał tworzy się kolejny żar. Jakbym miała zapłonąć, niczym pochodnia.
Ashton składa suche pocałunki na mojej twarzy. Zaczyna od czoła, przechodząc do nosa. Czuję znajomy skurcz narządów. Emocje we mnie buchają. Serce napełnia się radością. Odczuwam każdy zakamarek organizmu. Nawet najmniejsze muśnięcia. Oddaję się w jego ramionach, wiedząc, że jestem bezpieczna. On jest moją otchłanią harmonii, chociaż jestem przy nim rozchwiana.
Jego muśnięcia przemieszczają się na policzki, które zaczynają mocniej piec. Ja swoimi palcami błądzę po karku oraz ramionach chłopaka. Wyczuwam spięte mięśnie, kiedy zaszczycam go swoim dotykiem. Zdaję sobie sprawę, że obydwoje jesteśmy od siebie zależni. Mamy nad sobą wzajemną władzę.
Ustami całuje moją linię szczęki. Robi to z pasją oraz finezją. Flegmatycznie zmierza ku moim wargom, które są spragnione kolejnej dawki przyjemności. Z emocji jedną nogę zakładam na jego biodro, aby zmniejszyć dystans do minimum. Chcę poczuć temperaturę jego ciała.

Gdy nasze usta dzielą centymetry, telefon dzwoni trzeci raz. Irwin odrywa się ode mnie z ciężkim westchnięciem.

- Zostaw to. - proszę. Chłopak opada obok mnie na plecy. Obejmuje mną dziwny chłód, chociaż dzisiaj temperatura sięga trzydziestu stopni.

- Dzwoni trzeci raz, więc może to coś ważnego. - mruczy, wyjmując telefon z kieszeni spodni. Odbiera przychodzące połączenie. - Halo?... Co?... Już jest dwudziesta?... Um, okej, zaraz będziemy...Na razie.

- Kto dzwonił? - dopytuję, kiedy blondyn kończy połączenie. Przyglądam się jego włosom, które opadają na czoło.

- Calum. - odpowiada. - Pogania nas, żebyśmy w końcu wyszli, bo stoją pod domem i na nas czekają.

- Ugh. - jęczę. Podnoszę się do pozycji siedzącej. Palcami przejeżdżam po kosmykach włosów, które trochę się poplątały. - Muszę się przebrać.

Powoli podnoszę się z łóżka. Schodzą ze mnie emocje. Trzeźwieje, chociaż zapach Ashtona przyległ do mojej skóry. Dalej czuję jego parzący dotyk oraz słodki smak ust. Wszystko się układa w spójną całość. Powoli zbliżamy się do siebie. Małymi kroczkami budujemy naszą znajomość. Od naszego drugiego w życiu pocałunku staramy się spędzać jak najwięcej czasu, ponieważ wiemy, że nie zostało go dużo. Koniec wakacji zbliża się wielkimi krokami, a wiąże się z nim rozstanie. Nie rozmawiamy na ten temat. Nie wiemy, co będzie dalej. Chcemy się nacieszyć tym, co dzieje się teraz. Wykorzystujemy dni w dwustu procentach.
Podchodzę do szafy, gdzie trzymam świeże koszulki oraz spodenki. Wyciągam różowy T-shirt oraz materiałowe spodenki w kolorze bieli.

- Mam odwrócić się, czy coś...? - pyta Ashton, a na jego ustach błąka się łobuzerki uśmiech. W oku widzę charakterystyczny błysk.

- Po co? I tak wiem, że będziesz patrzył. - twierdzę, ściągając koszulkę. Odczuwam dyskomfort przez ciekawskie spojrzenie chłopaka. Staram się nie przejmować tym, że zobaczy mnie w bieliźnie. Nie mam idealnego ciała i nigdy go nie będę miała. Akceptuje swoje niedoskonałości, więc niezbyt się nimi przejmuję, jednak ukazanie ich przed innymi sprawia trudności. Nikt nie lubi ukazywać kompleksów. Każdemu przynosi to trud. Boimy się, że inni nas wyśmieją, odrzucą.

- Masz piękne ciało, więc grzechem jest nie patrzeć. - oznajmia blondyn, kiedy ściągam legginsy. Odruchowo staram się zakryć swoje rozstępy, wystający tłuszcz oraz przebarwienia. W jego spojrzeniu kryją się same pozytywne emocje, ale wstydzę się. Wiem, że nie obrzydzam go, jednak jestem tylko siedemnastoletnią dziewczyną, która zbytnio się przejmuję.
Pospiesznie nakładam wyprane spodenki. Odwracam się bokiem, zasłaniając piersi włosami. Przeklinam swoje głupie pomysły, bo równie dobrze mogłam iść się przebrać w łazience, gdzie miałabym spokój.

Nagle Irwin wstaje z łóżka i podchodzi do mnie. Swoją dłoń układa na mojej talii. Wzrok wlepiam w podłogę. Moje policzki mocno się czerwienią. W ręku trzymam różowy materiał, który mam zamiar nałożyć na swoje półnagie ciało. Ashton opóźnia to przez naszą fizyczną bliskość. Rozsadza mnie od środka, kiedy dzielą nas tylko centymetry. Znowu pojawia się we mnie pożądanie i nie przeszkadza mi to, że widzi moje piersi, okryte jedynie biustonoszem. Nasze zbliżenie działa na mnie niekorzystnie.

- Ugh, przestań. - mruczę, wyrywając się delikatnie z objęcia chłopaka. Irwin patrzy na mnie z troską oraz przejęciem. Szybko ubieram się.

- Coś się stało?

- Po prostu znowu jestem niezdecydowana. - tłumaczę. Poprawiam swoje włosy, aby zatuszować swój stres. - Z jednej strony pragnę cię i byłabym gotowa zrzucić wszystko ze swojego ciała, a z drugiej strony coś powstrzymuje mnie od środka. Moja pewność siebie pojawia się i znika, kiedy dzielą nas małe odległości.

- Nie przejmuj się. - oznajmia Ashton, znowu stawiając krok w moją stronę, ale tym razem nie mamy kontaktu fizycznego. Między nami występuje ta dziwna chemia, która miesza mi w głowie. - Nie będę cię zmuszał, jeśli nie chcesz. Zrobimy to, kiedy będziesz gotowa, okej?

- A co jeśli nigdy się nie zdecyduję?

- A czy seks jest w związku najważniejszy?

- Nie wiem. - kręcę głową. Przerasta mnie to. Nie umiem zapanować nad niczym. Kontrolę posiadam wyłącznie chwilowo. Potem znowu pojawiają się błahe problemy, a ja tracę poczucie równowagi. Czuję się słaba. Nic w moim życiu nie jest pewne. Gdy wszystko zaczyna tworzyć spójną całość, pojawia się coś, co niszczy to doszczętnie. Wtedy mogę jedynie się przyglądać, jak całe moje szczęście rozłamuje się na małe kawałki. Męczę się. Obawiam się, że kiedyś nadejdzie najgorsze.

- Chodź do mnie. -prosi blondyn. Czuję się, jakbym była na cienkiej linii, z której w każdej chwili mogę spaść.
Ponownie kładzie swoje dłonie na mojej talii i przyciąga do siebie. Obejmuje silnymi ramionami, jakby chciał odciąć mnie od całego zła. Opieram głowę o jego klatkę piersiową. Staram się skupić na oddechu oraz jego obecności. Nie czuję żadnej namiętności. Potrzebuję wyłącznie wsparcia oraz zapewnienia, że wszystko się ułoży.
Wargi Ashtona zostawiają mokry pocałunek na mojej głowie. Tym gestem oddaje swoją opiekę oraz strapienie.

- Nie przejmuj się tym, okej? - mówi cichym głosem, prawą dłonią gładząc moje plecy. - Zapomnij o wszystkim i daj znać, kiedy będziesz gotowa. Z niczym się nie spieszymy, tak?

Kiwam głową. Na moje usta wpełza mały uśmiech. Wiem, że nie mogłam trafić na lepszego chłopaka. Ashton jest ideałem większości dziewczyn, a wybrał akurat mnie. Pozwolił, aby między nami powstała mocna więź, chociaż pełna znaków zapytania. Nic nie jest pewne, ale walczymy o nas i o naszą przyszłość. Pokonujemy przeciwności losu, które kładzione są nam pod nogi. Może skończyć się to kłótnią stulecia, ale nie wytrzymujemy długo bez siebie. Lubimy zatapiać się w uczuciu, które robi nam wodę z mózgu.

- Um, chyba powinniśmy już iść. - zauważam, kiedy mój telefon zaczyna dzwonić. Odrywam się od chłopaka, aby zobaczyć adresata połączenia. Nie zadziwia mnie widok napisu Calum oraz zdjęcie chłopaka. Odrzucam połączenie, chowając urządzenie w kieszonkę spodenek. Zmierzamy w stronę wyjścia z pokoju, a potem schodów. Tym razem nie musimy zachowywać bezwzględnej ciszy, ponieważ babcia ogląda telewizję i gasi pragnienie zimnymi napojami. Na jej twarzy dostrzegam maseczkę, co już mnie nie dziwi. Kobieta wyjątkowo dba o swoją skórę. Codziennie wieczorem stosuje różne balsamy, peelingi oraz maseczki, czym zdecydowanie odejmuje sobie lat. Podziwiam ją za cierpliwość oraz chęci.
Żegnamy się z Anną, kiedy zakładamy buty. Babcia jeszcze wspomina o bezpieczeństwie oraz życzy miłej zabawy, a my w międzyczasie wychodzimy z domu.

Przed bramką dostrzegam naszych przyjaciół. Stoją w grupce, rozmawiając między sobą. Każdego z nich przyozdabia uśmiech oraz radość w oczach. Przypomina to kadr wyciągnięty z filmu.
Spędziliśmy ze sobą prawie dwa miesiące. Sześćdziesiąt dni dobrej zabawy oraz wylanych łez. Zaciśnięcie więzi oraz stworzenie rodziny. Wydaję się to niemożliwe, a jednak w tym uczestniczę. Zażywam szczęście, które dajemy sobie nawzajem.
Każda para oczu kieruję się na nas, kiedy otwieram wyjście z podwórka.

- Boże, uwielbiam was razem, ale czasami zachowujecie się, jak wiecznie napalone króliki. - komentuje Mia. Podchodzę do niej i zamykam w mocnym uścisku na powitanie. Chowam zawstydzoną twarz w jej długich włosach, które pachną owocowym szamponem.

- Przesadzasz. - odpowiada Ashton, witający się z Michaelem męskim uściskiem.

- Czy ty widzisz jej usta? Są napuchnięte, jakby przeszła wstrzykiwanie kwasu! - śmieje się dziewczyna, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemie.

- Mam przypomnieć twój romans z poprzedniego roku? Z niejakim Williamem? - przerywa Lauren, przybierając chytry uśmiech. W duchu dziękuję jej za ratunek z niezręcznej sytuacji, w której znalazłam się z jej bratem. Dobrze mieć kogoś, kto rozumie naszą sytuacje i szczerze wspiera.

- Jakim Williamem? - dopytuję, chcąc dopiec swojej przyjaciółce.

- Oh, nieważne. - mruczy czarnowłosa. Jest wyraźnie zniesmaczona oraz zażenowana. Chichoczę z jej zachowania. W środku przybijam sobie mentalną piątkę.
Witam się jeszcze z Lauren, Calumem oraz Michaelem. Odbywamy krótką rozmowę i idziemy w stronę jeziora, gdzie planujemy posiedzieć i zwyczajnie pogadać o wszystkim. Każdy z nas potrzebuje być wysłuchanym oraz słuchać innych. Nie robimy tego często, jednak są to niesamowite wieczory, pełne szczerości. Wszyscy pozbywają się ciężarów z swoich serc, aby mieć czyste sumienie. Nie mówimy o poważnych rzeczach, ale o takich, które są kulą u nogi. Często są to zabawne rzeczy, jednak czasami nawet takie rzeczy nas trapią.

Jesteśmy tylko nastolatkami, którzy rozpoczynają szalony rollercoaster zwany życiem.


*Andrzej Sapkowki - Wiedźmin: Miecz przeznaczenia

















Dzisiejszy początek będzie dokończony niebawem. Naprawdę niebawem.

Tak poza tym, myślę, że do końca wakacji skończymy In The Summer, więc jakoś pod koniec lipca/początek sierpnia opublikuję prolog nowego ff. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, chociaż będzie to boyxboy (jeśli trochę się przyjrzycie mojemu profilowi to myślę, że łatwo zgadnąć o kim xd)

Komentujcie i zostawcie votes! <3

FajnaSosna xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top