34."Nie płacz, proszę"
Mia naciska palcem dzwonek do drzwi. Obydwie pod pachami ściskamy koce oraz poduszki. Jesteśmy przebrane w nasze piżamy, a na stopach mamy klapki. Na moich plecach znajduje się plecak wypełniony najpotrzebniejszymi rzeczami do nocowania u Michaela. Czarnowłosa wzięła sportową torbę z Nike'a w kolorze intensywnego różu. Jej włosy są spięte w wysokiego koka, z którego wystają pojedyncze kosmyki włosów. Ja swoje związałam w luźną kitkę, ponieważ nie miałam ochoty na wymyślne fryzury.
Nasze nocowanie wynikło z tego, że Mike jest świeżo po spotkaniu z Luke'iem, a ja po niesamowitym wieczorze z Ashtonem. Czuję intensywną chęć, aby podzielić się tym wydarzeniem z przyjaciółmi. Wypełnia mnie nieograniczona euforia, dzięki której bezustannie się uśmiecham. Spodziewamy się, że jeden wieczór nie wystarczy, żeby omówić dwa romanse, więc zdecydowaliśmy się na nocowanie.
- W końcu! - krzyczy Clifford, otwierając nam wejście do swojego domu. Wchodzimy do środka, witając chłopaka, który promienieje. W jego zielonych oczach migocze radość, która jest wspaniała. W głosie słychać nutkę entuzjazmu. Kąciki ust są wysoko uniesione. Wygląda, jakby szybował między chmurami. Witamy się mocnym objęciem, podczas którego niebieskowłosy wręcz mnie przydusza. Cicho się śmieję z jego zachowania, ale wiem, że wyglądam podobnie. W międzyczasie mówię "dobry wieczór" jego rodzicom, którzy patrzą na nas z rozbawieniem z salonu.
- Mam wam tyle do powiedzenia! - ekscytuje się Michael, wręcz piszcząc nam do uszu.
- To na co czekamy?! - mówi Mia, a potem zrywa się do biegu w stronę pokoju chłopaka. Bez większego zastanowienia zaczynam podążać za nią. Szybko pokonujemy kilka stopni, żeby wbiec do pomieszczenia, w którym graliśmy w Just Dance kilka dni temu. Przechodzą mnie ciarki na wspomnienia, jednak wiem, że wyszło to na dobre. Przełamałam lody, całując swojego anioła na tle zachodzącego słońca, siedząc na czerwonym Chevrolecie i słuchając miłosnej składanki. Randka wyjęta z najskrytszych marzeń.
Wskakuję na łóżko, które jest zaścielone. Zaraz obok mnie kładzie się Mia, a między nami Michael. Niebieskowłosy wręcz bucha. Widzę, że ekscytacja rozrywa go od środka, a on powstrzymuje się od wybuchu emocji. Nie przestaje wierzgać nogami. Strzela z kostek palców, aby się pohamować.
- Opowiadaj! - pogania go Mia, która również czeka na wyjaśnienia.
- Okej, więc zacznę od początku. - piszczy Michael. Chwyta poduszkę z Pokemonów, którą mocno zaciska i kładzie pod głowę. - Odebrałem Luke'a z przystanku i od razu się przytuliliśmy. Boże, on ma takie przepiękne perfumy! Myślałem, że zemdleję! - mówi Clifford. Dostrzegam, że hamuje się przed napadem entuzjazmu. - Przyszliśmy do mojego domu, ponieważ rodzice byli w pracy. Na początku było trochę niezręcznie, ale szybko się rozluźniliśmy. Rozmawialiśmy i nieprzerwanie się uśmiechaliśmy. Jego uśmiech jest wspaniały! Zdecydowanie piękniejszy niż na zdjęciach. On cały jest cudowny, a ja bałem się go dotykać, żeby nie zniszczyć jego nieskazitelności. - stwierdza chłopak, bawiąc się poduszką, którą trzyma w dłoniach. - I potem, o cholera, na samą myśl mi gorąco... - zaczynamy chichotać z Mią, ponieważ zauroczony Michael to najsłodszy Michael. Jego policzki przybierają intensywny odcień różu, a w oczach migoczą iskierki. Nieustannie ma uniesione kąciki ust. Głos przepełnia nieograniczona radość, którą zaraża. - Na początku przytulaliśmy się, trzymaliśmy się za dłonie, aż w końcu zaczęliśmy się całować. Przysięgam, że smakował on owocami, a ja chyba przeżyłem zawał. - mruczy, chowając twarz w poduszkę z powodu zawstydzenia. Uśmiecham się, bo zaczynam się rozpuszczać z powodu słodkości, wypływającej ze słów chłopaka. Mia wzdycha krótkim "aww". - Całowaliśmy się nieprzerwanie, aż musiał iść na autobus. I słuchajcie! Zaprosił was wszystkich do siebie, ponieważ chce was poznać! Myślałem, że oszaleję ze szczęścia, kiedy to powiedział.
- To wspaniale! - wrzeszczy Mia, która jest kompletnie oczarowana Luke'iem. Cóż, ja też pokochałam tego chłopaka. Daje bardzo dużo szczęścia Michaelowi, a to jest najważniejsze. Stał się dla Clifforda całym światem. Nie widzi poza nim nic. Zakochał się, co widać z daleka. Nie trzeba być specjalistą, aby dostrzec tę chemię między nimi. Ona wręcz od nich bucha, niczym ciepło od ogniska.
- Kiedy mamy przyjechać? - dopytuję, obserwując niebieskowłosego z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Cieszę się jego radością, bo zdecydowanie zasługuje na miłość. Jest jedną z najcudowniejszych osób, które poznałam w swoim życiu. Ja sama mogłabym mu podarować gwiazdkę z nieba, jeśli by tylko poprosił. Zajmuje wysokie miejsce na moim podium, więc traktuję go jak brata, którego nigdy nie miałam i nie doczekam się.
- Jak najszybciej! - odpowiada. - Chcę, żeby cię poznał, zanim...zanim wrócisz do Nowego Jorku. - szepcze, a cała wesoła atmosfera odchodzi z jego słowami. Cicho wzdycham. Zostały mi trzy tygodnie, czyli naprawdę krótki odcinek czasu.
Łapię mnie nostalgia. Serce nieprzyjemnie się ściska, a żółć podchodzi do gardła. Żołądek się skręca, powodując trudności z oddychaniem. Oczy zachodzą mi łzami, więc cicho pociągam nosem i zaczynam trzeć dłońmi twarz. Dwadzieścia jeden dni. Niby długo, ale zbyt krótko, żeby wrócić do rzeczywistości. Nie chcę tam wracać. Chcę zostać, zatrzymując czas. Owszem, tęsknie za rodzicami, ale tylko ich mam w Nowym Jorku. Mama z tatą nie zorganizują ogniska nad jeziorem, gdzie nielegalnie będziemy spożywać piwo, całować się i bawić się w zimnej wodzie. Nie dadzą mi uczucia beztroski, wolności ani niezapomnianej zabawy. Nie zastąpią przyjaciół, którzy stali się dla mnie całym światem.
Słona łza spływa po moim policzku. Mocno zaciskam powieki, żeby nie ukazać swojej słabości. Hamuję szloch, który jest w moim gardle. Próbuje odgonić czarne myśli, atakujące mój umysł. To wszystko boli. Wpija szpilki w klatkę piersiową. Niewidzialna dłoń łapie moje gardło i przyciska do ściany, odcinając dopływ powietrza do moich płuc. Pozbawia mnie radości, którą odczuwałam jeszcze dziesięć sekund temu.
Przytłacza mnie powrót. Przytłaczają mnie problemy. Przytłacza mnie szkoła, rówieśnicy. Jestem silna, ale dla nich jestem na dnie. Byłam w elicie, z której mnie wyrzucono. W liceum to najgorsze upokorzenie, jakiego można zaznać. Stajesz się niewidoczny dla innych. Błądzisz po korytarzach jak duch. Słyszysz szepty, czujesz krzywe spojrzenia, jakbyś był dziwadłem. Same nieprzyjemności, ale na szczęście to mój ostatni rok, jednak to dalej jest dziesięć miesięcy. Prawie trzysta dni, gdzie jesteś nikim. Wpadasz w rutynę, egzystujesz, czas przelatuje przez palce. Mijasz.
- Deborah, nie płacz, proszę... - miękki głos Mii dociera do moich bębenków w uszach. Czarnowłosa kładzie się na Michaelu, który jęczy, ale przestaje, kiedy widzi morderczy wzrok dziewczyny. Kładzie ona dłoń na moich plecach i delikatnie pociera. Łzy spływają po moich policzkach, a ja nie mam siły, żeby je wytrzeć. Pozwalam, żeby skapywały na pościel chłopaka, zostawiając plamy. - Dalej będziemy mieć kontakt, obiecuję. W dzisiejszych czasach mamy rozmowy video, zwykle rozmowy, wiadomości oraz wiele środków transportu. Damy radę, nie odpuszczę ci łatwo. - zapewnia Mia. Niezauważanie kiwam głową, ponieważ moje serce zaczyna rozrywać się na pół.
Próbuję zatrzymać lament, ale przychodzi mi to z trudem. Napływają do mnie niemiłe myśli, które powodują większe cierpienie. Wżerają się w moje ciało, zatruwając każdy narząd. Atakują cząsteczki ciała, chcąc zapełnić je bólem. Mocno zaciskam zęby, żeby to zatrzymać. Płytko oddycham, skupiając się na swoich dolegliwościach.
Moi przyjaciele obejmują mnie z obydwóch stron. Mówią pocieszające słowa, które motywują mnie do odcięcia się od złych myśli. Jestem cholerną realistką, jednak chcę się nacieszyć ostatnimi dniami wakacji. Muszę się odprężyć, odpocząć oraz wykorzystać ten czas w stu dwudziestu procentach.
Mija kilka minut, zanim łzy z policzków wysychają. Ciężko oddycham, chcąc dostarczyć płucom potrzebny tlen. Patrzę na ścianę przed sobą. Skupiam się na uspokajającym dotyku przyjaciół oraz ich spokojnych głosach, które pieszczą moje uszy. Moje poszarpane nerwy dają upust, więc mogę odetchnąć całą piersią. Gorycz sunie po przełyku, więc ignoruję ją. Ignoruje każde uczucie, które powoduje beznadziejne samopoczucie.
- Już wszystko w porządku? - pyta Michael. Jego ton jest cichy oraz melodyjny. Zupełnie się różni od tego codziennego.
- Tak. - odchrząkam, wierzchem dłoni wycierając twarz.
- Kupiłam maseczki z brokatem. - odpiera Mia, przybierając nieśmiały uśmiech. - Różową, niebieską, fioletową...
- Jesteś wspaniała. - cicho chichoczę, pociągając ostatni raz nosem. - Idziemy je zrobić? - dodaję, podnosząc się z pozycji leżącej. Poprawiam swoją koszulkę, która służy za piżamę.
- Jasne. - odpowiada Michael, a chwilę później siedzimy roześmiani w małej łazience Clifforda, nakładając na twarz maseczki z brokatem w różnych kolorach tęczy.
~*~
Opowiadam przyjaciołom mój pocałunek z Ashtonem, który nastąpił kilkadziesiąt godzin temu. Moje policzki oblewają się rumieńcem. Nie powstrzymuje uśmiechu, cisnącego się na usta. W moim żołądku buszuje stado motyli. Serce zaciska się, powodując delikatne pieczenie. Odtwarzam w głowie scenę naszego zbliżenia i nie mogę uwierzyć, że się przełamałam. Otworzyłam się na nieznane. Uczucie między nami jest niespotykane. Nigdy wcześniej nie miałam z nim doczynienia. Sprawia, że nieustannie chłopak krąży w moich myślach. Na samo wspomnienie jego imienia wypełnia mnie szczęście. Czas, który spędzamy razem jest wyjątkowy. Przepełniony chemią, emocjami oraz doznaniami. Wszystko jest dla mnie nowe, więc chłonę to. Zgarniam każda drobnostkę, która pojawia się w zasięgu wzroku. Przygladam się i rozkładam na części pierwsze. Odkrywam, żeby zrozumieć to, co rozsadza moje ciało od środka. Zamiast odpowiedzi, dostaję kolejne znaki zapytania. Zaczynam się irytować, ale potem przypominam sobie Ashtona i wszystko mija. Znowu nabieram chęci, żeby poznać wiązania, które nas łącza.
- ...znowu się pocałowaliśmy i wróciłam do domu. - kończę opowieść, bawiąc się palcami skrawkiem mojej koszulki. Zaciskam zęby na dolnej wardze.
- Nieźle. - komentuje Mike. - Czekam, aż w końcu będziecie razem.
- Czas pokaże. - wzruszam ramionami.
Mój telefon wydaje z siebie krótki dźwięk powiadomienia. Sięgam po urządzenie, słuchając rozmowy Mii i Michaela o moim zbliżeniu z Ashtonem. Moi przyjaciele przeżywają naszą znajomość, jakby sami w niej uczestniczyli. To urocze, ale czasami doprowadza do szału, jednak doceniam, że nam kibicują. Nie oceniają, zwyczajnie wspierają.
Ashton Irwin: Zapytaj Michaela, o której wyjeżdżamy do Luke'a i kiedy, ponieważ muszę z Lauren pogadać o tym z wujkiem
- Ashton napisał. - powiadamiam przyjaciół, trzymając smartphone'a w dłoniach.
- CO NAPISAŁ?! - Michael wyrwał mi komórkę z dłoni, żeby przeczytać wiadomość. Jego oczy szybko przeanalizowały tekst SMS'a, a potem cicho jęknął z zawiedzenia. - Myślałem, że coś ciekawszego. - wzdycha, krzywiąc twarz. - Na przykład propozycja seksu. - dodaje. Moja twarz przybiera maskę zdziwienia oraz skrępowania. Bez zastanowienia moja pięść uderza o ramię Clifforda, co powoduje u niego salwę śmiechu. Przekręcam oczami, udając, że niczego wcześniej nie słyszałam.
- Pokaż. - prosi Mia, biorąc telefon od chłopaka. Spokojnie patrzy na ekran komórki. - Rzeczywiście nic ciekawego, ale chyba trzeba odpisać. - stwierdza, oddając mi telefon.
- Co mam odpisać? - pytam, włączając klawiaturę. Zerkam na Clifforda, który zarządza naszym wyjazdem do Luke'a.
- Napisz, że dam mu jutro znać.
Kiwam głową i odpisuję. Kątem oka zauważam, że Ashton posiada nowe zdjęcie profilowe. Zaintrygowana przyglądam się mu, ponieważ skądś je kojarzę. Po wysłaniu wiadomości zaglądam na jego profil. Mój internet jest na wyczerpaniu, więc strona długo się wczytuje, co wzmacnia moją ciekawość oraz irytację. Czekam kilkanaście sekund, aż wszystko się załaduje. Gdy do tego dochodzi, klikam zniecierpliwiona w zdjęcie. Rozszerzam oczy oraz usta, widząc obraz.
Jest to nasze zdjęcia sprzed kilku dni. Ashton siedzi na masce czerwonego Chevroleta, a ja stoję między jego nogami. Rękami oplata mnie wokół szyi, szeroko się uśmiechając. Moja twarz tryska radością. Jesteśmy oświetleni zachodzącym słońcem, które daje złote światło. W naszych oczach tryska dziecięca radość.
- O kurwa. - wyrywa się z moich ust. Nie odrywam wzroku od zdjęcia. Nie wierzę, że ustawił naszą fotografię na swoje zdjęcie profilowe, które może zobaczyć każdy. Zerkam na godzinę, kiedy opublikował obraz. Wskazuje ona, że minęły ponad trzy godziny. Liczba polubień powoduje zawroty głowy, a ciągle wzrasta. - Patrzcie. - pokazuję ekran komórki swoim przyjaciołom. Oni również nie dowierzają, o czym świadczą ich zdziwione miny, które chwilę później przyozdabiają uśmiechy.
- Ale słodziaki! - komentuje czarnowłosa, używając piskliwego tonu. Moje policzki zaczynają piec. Ashton zaskakuje mnie każdego dnia. Niby to mała rzecz, jednak o czymś świadczy. Myślę, że okazuje naszą bliską relację. Ewentualnie spodobało mu się to, jak wyszedł na zdjęciu i nie chciał robić mi przykrości, wycinając moją osobę, ale bardziej prawdopodobną opcją wydaje się ta pierwsza.
Irwin lubi dyskretne gesty, które pokazują jego wnętrze. Nie jest wylewny. Od początku znajomości dawał mi znaki, że coś czuje. Dostrzegałam je wyłącznie ja. Nasi przyjaciele niczego nie podejrzewali. To dzieje się wyłącznie między nami. Ukazujemy słabości w swoim towarzystwie, bez zbędnych świadków. Stworzyliśmy własny świat, gdzie zatracamy się w chemii. Nie wpuszczamy nikogo. Doświadczamy w swojej obecności. Nie potrzebne nam rady, ciekawskie spojrzenia. Chcemy, żeby emocje kręciły się wokół nas. Naszą więź budujemy na podstawie prób i błędów, ponieważ to daje mocny fundament.
Obydwoje pragniemy siebie - fizycznie oraz emocjonalnie. Chcemy być blisko na każdej płaszczyźnie. Ciągniemy siebie, niczym magnesy. Tworzymy wspólne momenty, które nas budują. Łakniemy obecności drugiej osoby, bo uzależniliśmy się. Ashton stał się dla mną działką heroiny, której spragniona potrzebuję do funkcjonowania. Stałam się ćpunką, zatraconą w swój narkotyk. Nie dostrzegam świata poza nim. On dodaje kolorów. Daje uśmiech, szczęście, a czasami ból i łzy, jednak nie przeszkadza mi to. Chcę, żeby był tylko obok mnie. Nic więcej nie potrzebuję.
Odkryłam swój nowy tlen.
God, sory, że musieliście czytać ten shit. Kompletnie ten rozdział nie wyszedł, więc nawet nie proszę o komentarze. Na pocieszenie powiem wam, że kolejny będzie najdłuższym jaki napisałam w całym swoim życiu i mam nadzieję, że przypadnie wam do gusty.
Jeszcze raz życzę wam fajnych wakacji i żebyście odpoczęli przed szkołą.
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top