30."Będzie walczył do utraty tchu"

Oddycham głęboko i w miarowym tempie. Pozwalam, aby tlen wypełnił moje płuca po brzegi. Powietrze jest ciężkie oraz duszące. Promienie słońca muskają moją odkrytą skórę na ramionach. Rażą mnie w zamknięte oczy. Czuję, że jestem przykryta czymś cienkim oraz lekkim;najprawdopodobniej kocem. W tle słyszę inne, miarowe oddechy. Jeden muska moją skórę. Jest gorący oraz głęboki. Marszczę brwi. Cicho jęczę w poduszkę, kiedy czuję świdrujący ból w głowie. Mój żołądek zaciska się w supeł i burczy, domagając się śniadania. Staram się ignorować swój organizm, nieustannie mając zamknięte oczy, aby zasnąć na kilka minut. Jednak z każdą sekundą się rozbudzam, a chęć snu ucieka, więc zaczynam się wiercić na materacu. Dobija mnie wysoka temperatura oraz słońce, rażące w oczy.
Cicho wzdycham i podnoszę powieki. Mrugam, żeby przyzwyczaić spojrzenie do dużego natężenia światła. Dostrzegam jasnoróżowe ściany mojego pokoju oraz komodę z łóżkiem, gdzie znajdują się ubrania, telefony oraz bielizna. Zagryzam spierzchniętą wargę, aby sobie przypomnieć noc, ale w mojej głowie panuje pustak. Spoglądam na podłogę, gdzie leży materac oraz dwa śpiwory. Na materacu dostrzegam Mię, która leży na lewym boku z nosem w telefonie. W śpiworach leży Calum wraz z Michaelem. Clifford ma położoną głowę na plecach Hooda. Jego włosy są już wyblakłe, ale niewystarczająco, żeby nie wybić się na opalonej cerze Mulata. Calum leży na brzuchu, trzymając ręce pod głową.
Nie mam pojęcia, jakim sposobem wszyscy znaleźliśmy się w moim pokoju. Ostatnia rzecz, jaką pamiętam to leżenie na kanapie z Lauren i objadanie się chipsami. Potem mój film się urywa. Może zasnęłam? Po grze w butelkę nie trąciłam alkoholu, więc to najbardziej prawdopodobna opcja.
Obracam głowę w prawą stronę, aby zidentyfikować osobę, która śpi ze mną na łóżku. Roztwieram szerzej oczy, kiedy widzę blond czuprynę z lokami. Momentalnie rozsadza mnie furia, ponieważ złamał obietnicę. Ashton przytula się do poduszki, leżąc na brzuchu. Jego jasnoróżowe usta są lekko otwarte, a spomiędzy warg wydostaje się ciepłe powietrze. Na białej pościeli odznacza się jego opalona skóra. Śpi bez koszulki, więc doskonale widać mięśnie na jego ramionach oraz plecach.
Uderza we mnie fala podniecenia oraz pożądania. Głośno wzdycham, przypatrując się jego skórze, na której widnieją pieprzyki oraz mało widoczne piegi. Kusi mnie, żeby przesunąć palcami po jego naskórku. Mocno zaciskam zęby na wardze, hamując się od głupstw. Z momentem zobaczenia jego półnagiego, schodzi ze mnie cała złość. Wyparowała w ciągu sekundy.

Podnoszę się do siadu. Cicho ziewam i przecieram oczy dłońmi. Palcami przeczesuje swoje poplątane kudły. Obawiam się, że wyglądam niczym siedem nieszczęść.

- Och, śpiąca księżniczka wstała. - słyszę głos Mii, który przecina ciszę. Cicho syczę, ponieważ ból rozdziera mi głowę. Chwilę później słyszę jej śmiech, a ja przekręcam oczami.

- Hej. - witam się ochrypłym głosem. Czuję w gardle suchość oraz pieczenie. Odkaszluje. - Gdzie jest Lauren?

- W kuchni - odpowiada przyjaciółka - robi śniadanie.

Kiwam głową i wydostaję się spod koca, którym byłam okryta całą noc z Ashtonem. Odkładam stopy na chłodna podłogę. Powoli wstaję na równe nogi, aby nie zakręciło mi się w głowie.
Przechodzę między przyjaciółmi, uważając, żeby nikomu nie zrobić krzywdy. Ignoruje pulsujący ból w głowie.
Otwieram drzwi i uderza we mnie chłodne powietrze. Domyślam się, że ktoś musiał włączyć klimatyzator, jednak działa on poza moim pokojem.
Wchodzę do łazienki, gdzie załatwiam swoje potrzeby fizjologiczne i rozczesuje włosy, które splatały się w wielkiego kołtuna. Na koniec myję swoją twarz oraz używam dezodorantu, żeby chwilowo nie śmierdzieć. Na prysznic przyjdzie pora po śniadaniu, kiedy odejdzie ode mnie ból głowy oraz przeminie kac.
Po wyjściu z łazienki, kieruję się do schodów. Na ostatnim stopniu słyszę muzykę, która wręcz rozsadza moje bębenki uszne. Krzywię się, ale zaczynam schodzić po schodach.
W kuchni dostrzegam Lauren, która nuci utwór z radia i rozbija jajko na patelni. Sprawnie dodaje w międzyczasie przyprawy oraz przygotowuje talerze. Dziewczyna jest ubrana we wczorajsze ubrania, czyli materiałowe shorty oraz bawełnianą koszulkę w kolorze szarości. Jej włosy są niedbale spięte, więc wiele kosmyków okala jej twarz albo spada wzdłuż ramion. Wkrada mi się myśl, że dziewczyna jest naprawdę piękna kobietą; na zewnątrz i wewnątrz. Przeszła wiele, ale mimo tego stoi przede mną, śpiewając radosne piosenki oraz przygotowując śniadanie dla wszystkich.

- Hej. - rzucam, przekraczając próg. Zmierzam w stronę szafki kuchennej, w której babcia trzyma leki.

- Hej, jak się spało? - pyta, a na jej twarzy gości ciepły oraz przyjazny uśmiech.

- Całkiem nieźle, a ty się wyspałaś? - odpowiadam. Otwieram drzwiczki, żeby wyciągnąć plastikowy koszyczek, w którym znajdują się opakowania z lekami.

- Nie było źle. - chichocze. Łopatką miesza jajka na patelni, a drugą dłonią dosypuje kilka przypraw. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że rozgościłam się w kuchni bez pytania...

- Jest okej. - gwarantuje. Wyciągam kartonik, w którym znajduje się paracetamol. Wyciągam ze środka tabletki i wyciągam dwie. Połykam je bez popijania.

- Reszta wstała? Nie wiem, czy szykować więcej, czy na razie poprzestać na tych trzech porcjach.

- Wszyscy śpią jak zabici. - stwierdzam, odkładając tabletki na bok, ponieważ zapewne nie tylko mi się przydadzą.

- Nie zdziwi mnie to. - mruczy blondynka, lecz na jej wargach nieustannie formuje się uśmiech.

Pomagam dziewczynie dokończyć śniadanie. Ból głowy doskwiera coraz mniej, więc z przyjemnością słucham muzyki oraz rozmawiam z blondynką na przyziemne tematy. Często się śmiejemy, wymieniamy poglądami i słuchamy siebie nawzajem.
Lauren jest naprawdę przyjazną dziewczyną, której nie da się nie lubić. Ona wręcz tryska pozytywną energią. Każdy jej uśmiech jest przepełniony ciepłem, a słowa szczerością. Wypełniona optymizmem, chociaż los skrzywdził ją w młodym wieku. Mądra, inteligenta oraz piękna;chodzący ideał. Wcale nie dziwne, że Calum chciałby ją wyłącznie dla siebie. Łatwo można się zakochać w jej głosie, wypowiedziach, uśmiechach oraz chichocie. Czuję się przy niej spokojna. Wypełnia mnie harmonia, a mięśnie się rozluźniają.
Myślę, że każdy z rodziny Irwin ma właśnie to coś, co przyciąga. Posiadają magnes, któremu nie można się oprzeć. Rozprzestrzeniają magię wokół własnego otoczenia, a tym zbliżają do siebie innych. Z tymi ludźmi chcesz mieć kontakt bez konkretnego powodu. Widząc ich na horyzoncie rozpiera cię radość, unosisz kąciku ku górze i nogi gną w ich stronę. Gdy w ich życiu zachodzą przykre rzeczy, emocje przenoszą się i na ciebie. Odczuwasz smutek, złość, gorycz, żal oraz chcesz wypruć żyły. Jakbyś była złączona z nimi umysłem. Przerażające, jednak możliwe oraz rzeczywiste.

- Wiesz, chciałam ci podziękować, że dałaś szansę Ashtonowi. - zaczyna blondynka, odkładając widelec na pusty talerz. Ja jeszcze jem, więc jedynie przyglądam się jej z uniesionymi brwiami. - Nie chciał, aby jego emocje przechodziły na przyjaciół, dlatego chwilowo zaprzestał kontaktu. Przeżywał to sam, więc często palił papierosy albo wychodził w środku nocy. On wiedział, że się martwiłaś i codziennie siedział z telefonem w dłoni, chcąc do ciebie zadzwonić, jednak nie potrafił. Nie chciał przekazywać złych wiadomości, ani przenosić swój ciężar na ciebie. On lubi tłumić w sobie emocje oraz problemy. Zresztą, myślę, że się z nim utożsamiasz. - posyła w moją stronę nieśmiały uśmiech, a ja domyślam się, że zna moją historię. - W ciągu dnia robił dużo rzeczy. Chodził do mamy oraz urzędów, zajmował się mną i mieszkaniem, robił zakupy i próbował wszystko kontrolować.

- Nie musisz go tłumaczyć...

- Chodzi o to, że mu zależy. Zauważyłam to, kiedy chociaż raz dziennie o tobie wspominał. Wyrywał sobie włosy z głowy, bo wiedział, że cierpisz. Stale siebie obwiniał. Każdej nocy oglądał wasze wspólne zdjęcia i nawet się tego nie wypierał. Każdego poranka pytał siebie o ciebie;co aktualnie robisz, jak się czujesz albo jak wyglądasz. Słuchał piosenek, które przy nim śpiewałaś lub pokazywałaś. Ma specjalną playlistę z nimi! - opowiada, a w jej oczach dostrzegam iskierki entuzjazmu oraz nadziei. - Rozumiem, że cię zranił i utrzymujesz was na dystansie, ale pamiętaj o jednym - on nie odpuści. Będzie walczył do utraty tchu. Nie skreślaj go, daj szansę. Zależy mi na jego szczęściu, a ty właśnie je dajesz.

Jej słowa powodują, że w mojej klatce piersiowej rozlewa się żar. Serce przyspieszyło rytm. Policzki płoną żywym rumieńcem, a ja nawet nie staram się powstrzymać uśmiechu, który ciśnie się na moją twarz. Mój brzuch atakuje przyjemne łaskotanie. Czuję się, jakbym mogła szybować między chmurami.
Być czyimś szczęściem - czy to nie brzmi niesamowicie? Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę wywoływała u kogoś uśmiech oraz euforię. To brzmi nierealnie. Jakby było wyssane z palca, ale obawiam się, że właśnie to najszczersza prawda. Lauren nie potrafiłaby skłamać. Jest zbyt dobrą osobą, aby szerzyć fałszerstwo. Nie chciałaby budować szczęścia na kłamstwie.

- Już dawno dałam mu szansę. - twierdzę, patrząc prosto w jej oczy. - Tylko pytanie, czy dobrze ją wykorzysta.

Młodsza Irwin unosi kąciki ust do góry, a w jej oczach zapalają się płomyczki.

- Jesteś wielka. - rzuca. Cicho się śmieję, odkładając sztućce na talerz. Wstaję od stołu i zabieram naczynia Lauren, a potem wrzucam je do zlewu, żeby później wszystko wyczyścić. - Wcale nie dziwne, że oszalał na twoim punkcie.

- Zawstydzasz mnie. - komentuje, mimo piekących rumieńców oraz uśmiechu ciągnącego się na twarz.

Oszalał na twoim punkcie.

Czy to dzieje się naprawdę?











Jestem po Orange Warsaw Festival, dlatego taka pora, a nie inna XDDD (btw bylo zajebiscie, polecam każdemu serio) czekam, więc mam chwile, żeby wam wstawić rozdział
Ogółem to jakoś koniec sierpnia/początek września najprawdopodobniej zakończymy te historie i zaczniemy nowa 🙈

Komentujcie i zostawcie votes! <3

FajnaSosna xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top