3."Zaczynam nowy początek"
Nastał wieczór. Słońce zbliża się do linii horyzontu, a na jego miejsce wstępują gwiazdy. Niebo przybiera kolory różu oraz pomarańczy. Leżę wraz z Mią na trawie w ogródku z tyłu jej domu. Patrzymy na chmury, które powoli poruszają się w atmosferze. Z mojego telefonu wydobywa się muzyka. Podśpiewuje tekst piosenki. Mia jedynie się wsłuchuje, ponieważ nie zna tego utworu.
Odprężyłam się. Całkowicie. Pierwszy raz od czterech miesięcy nie czuję presji, ani stresu. Czas powoli mija, a ja zatapiam się w tej przyjemnej atmosferze. Brakowało mi tego powietrza, które wypełni całe moje płuca. W końcu moje serce zaczęło bić w regularnym tempie, a głowy nie zaprzątają niepotrzebne myśli. Odleciałam.
Zapomniałam jak wygląda życie bez trosk. W ostatnim czasie problemy ciągnęły się za mną w dzień i noc. I zamiast się zmniejszać, przybierały na wadzę. Miałam dużo momentów, kiedy nie wytrzymywałam tego ciężaru i po prostu płakałam. Pozwalałam uwolnić gorycz, smutek oraz żal na zewnątrz. Łzy same leciały po moich policzkach, a szloch wydobywał się z gardła. Ból psychiczny doskwierał mi w każdej czynności. Jest on nieprzyjemni i nie życzę go nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Wyniszcza on od środka. Zjada nasz rozum oraz trzeźwe myślenie. Lubi pochłaniać mocny alkohol oraz papierosy. Kusi, aby cierpienie przelać na ciało. Trzeba przemyśleć słowa, które szepcze nam do ucha. Są to niebezpieczne oraz okrutne pomysły, które słabi ludzie wykonają bez zawahania. Trzeba mieć mocny charakter, aby nie dać się zmanipulować. Często stąpałam po granicy zdrowego myślenia, a głupoty. Jednak potrafiłam wyhamować w odpowiedniej chwili i wycofać się z tej cienkiej linii. Odradzam testowania tej granicy, ponieważ jest to cholernie niebezpieczne. Potrafi wpędzić w niemałe kłopoty.
Obracam się na plecy. Spoglądam na niebo, aby móc obejrzeć zachód słońca, którego nie widziałam tak dawno. Nostalgia zawładnęła moim ciałem. Przyglądam się słońcu oraz chmurom, które tworzą niezwykły widok. Brakuje mi w mieście tej ciszy. Momentu, kiedy wszystko się zatrzymuje, aby wziąć głęboki oddech i złapać chwilę. Jest to przyjemne oraz dająca poczucie wolności uczucie. Nagle dostajesz skrzydła, dzięki którym wnosisz się ponad chmury. Szybujesz ponad kilkaset metrów nad Ziemią i zdajesz sobie sprawę jak ty oraz twoje problemy są małe w porównaniu do wszechświata. Są nic nieznaczącym ułamkiem dla ludzkości, ale twoje życie poczuje piętno tej sprawy. Każda, najmniejsza rzecz w naszej egzystencji wpływa na nas samych. Może i nic nie znaczymy dla świata, ale dla siebie i najbliższych jesteśmy tym całym światem. I nie możemy bagatelizować problemów. Musimy wziąć na siebie odpowiedzialność za czyny i zmierzyć się z nimi. Unikając nic nie zdziałamy, ponieważ będzie to za nami ciągnęło się do zasranej śmierci. Oby i nie jeden dzień dłużej.
Dźwięk przychodzącego SMS'a podrażnił moje skupienie na piosence oraz zachodzącym słońcu. Mia wręcz natychmiast chwyciła swój telefon. Zignorowałam to i postanowiłam znowu patrzeć na niebo.
Palcami zaczęłam stukać w udo w rytm kolejnej piosenki.
- Masz ochotę poznać moich znajomych? - wypaliła Mia. Obróciłam twarz w jej stronę. Patrzy na mnie pytającym wzrokiem, trzymając palce nad klawiaturą. Mam chwilę zawahania.
- Jasne - odpowiedziałam z grzeczności, posyłając jej mały uśmiech. Szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty nawiązywać nowych znajomości. Od trzech miesięcy jestem osobą samotną, która lubi jednoosobowe towarzystwo albo jego brak. Nie czuję się swobodnie wśród innych ludzi. Straciłam swoją pewność siebie oraz chęci nawiązywania nowych kontaktów. Stałam się introwertykiem, który nienawidzi siebie samego za błędy z przeszłości. I wiem, nie cofnę tego i powinnam żyć dalej, jednak ciężko zapomnieć, skoro odczuwać tego skutki będę do ostatniego dnia w liceum.
Na twarzy Mii pojawił się duży uśmiech, a ona w zawrotnym tempie napisała oraz wysłała wiadomość. W środku przeklinam swoją grzeczność, przez którą często prowadzi mnie do nieprzyjemnych warunków. Nie lubię udawać śmiechu ani uprzejmości. Czuję się wtedy nieszczera wobec siebie i innych. Nie chcę być sztuczna. Lubię być naturalna, bez żadnego udawania. Ale powiedziałam już "A", więc wypada powiedzieć "B".
- Okej, to chodźmy - odparła, chowając swoją komórkę w kieszeń. Szybko wstała z trawnika, podnosząc swoją bluzę, na której spoczywała jej głowa. Ja natomiast powoli podniosłam się z ziemi, będąc naprawdę zniesmaczona wizją najprawdopodobniej kilku kolejnych godzin. Nie spieszyło mi się, aby z nią iść. Właściwie to nawet nie wiem, czego mam oczekiwać. Grupki miłych oraz zabawnych ludzi, czy kompletnych gburów, których nie bawi nic? Poza tym - kim do cholery są jej znajomi? Nie widziałam tu żadnego nastolatka, a co dopiero grupy młodych ludzi.
Wyłączyłam muzykę, która wydobywała się z mojej komórki, a urządzenie schowałam do kieszeni w szortach. Cicho westchnęłam, ostatni raz spoglądając na różnokolorowe niebo. Obróciłam się na pięcie, idąc w stronę Mii, która zdążyła już przejść dobre kilka metrów.
Na jej twarzy widnieje podekscytowanie. Mam nadzieję, że się nie zawiodę i będą to naprawdę fantastyczni ludzie, z którymi spędzę wakacje. Mimo wszystko nie chcę, żeby te dwa miesiące były dzień w dzień takie same. Wyniszczą mnie psychicznie swoją monotonią. Byłoby miło, gdyby w ciągu dnia wkradła się odskocznia. Na przykład spacer po okolicy, czy wspólne ognisko w lesie. Małe rzeczy, a jednak mogłyby stworzyć te wakacje lepszymi.
Szybko przeszłyśmy do frontu domu, gdzie stały zraszacze i podlewały trawę. Kilka kropelek spadło na moją twarz, nogi oraz bluzę. Mia mówiła o tym, żebym się nie stresowała i nastawiła pozytywnie. Przytakiwałam głową, podążając za nią. Starałam się udawać zainteresowaną tym, co mówi i chyba dobrze mi to szło.
Za żywopłotem można było usłyszeć salwę śmiechu. Śmiech kilku osób. Naprawdę młodych osób. Zagryzłam wargę, dalej idąc za przyjaciółką, jeśli mogę tak nazwać Mię. Schowałam dłonie w kieszeniach, aby wytrzeć pot, który się na nich znalazł. Mimo tego, że jestem osobą towarzyską, boję się nawiązywać nowe znajomości. Każdy mówi, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Zawsze boję się tego, jak wypadnę. Nie chcę wyjść ani na idiotkę, ani na całkowitego sztywniaka. Ciężko znaleźć mi ten złoty środek, który pozwoli na swobodne wypadnięcie przez nieznajomymi ludźmi.
Dziewczyna otworzyła mi furtkę, a ja cicho podziękowałam pod nosem. Nie zdążyłyśmy wyjść, a do moich uszu dobiegł już okrzyk powitalny:
- Dobry wieczór, dziewczynki! - chłopak z różowymi włosami machał dłonią w naszą stronę. Nie jest on wysoki, jednak nie należy on do najniższych. Jego szczupłe nogi opinają czarne spodnie, a tors okrywa koszulka bez rękawów z logiem zespołu All Time Low. Za nim idzie jeszcze dwójka, nieznanych mi osób.
- Cześć! - przywitała się Mia, podbiegając do grupki. Wszyscy zaczęli się przytulać i witać.
Westchnęłam cicho podchodząc do nich wszystkich. Nie spieszyłam się. Właściwie nie wiedziałam, co mam zrobić. Podejść i przywitać się samemu, czy poczekać na Mię, aby ona mnie przedstawiła?
Mój organizm przeszedł chwilowy stres. Żołądek nieprzyjemnie się skręcił, a serce chwilowo przyspieszyło tempo. Wzięłam większy wdech, aby uspokoić nerwy.
Ustałam pół metra od nastolatków, przyglądając się ich przywitaniu. Wszyscy byli weseli oraz rozradowani. Od każdego biła pozytywna energia, która wręcz wysadzała ich wnętrza. Myślę, że infantylność leży w ich naturze. Szczególnie u chłopaka z długimi, różowymi włosami, którego imienia jeszcze nie znam.
- Okej, więc zapoznam was z Deborah - zaczęła Mia, łapiąc moją dłoń i przyciągając bliżej swoich przyjaciół. Uśmiechnęłam się przyjaźnie w ich stronę. - To jest Calum - wskazała na wysokiego chłopaka, który ma rysy twarzy Azjaty. Ciemne włosy są delikatnie postawione do góry, a dłonie spoczywają w kieszeniach czarnych spodni. - Michael - pokazała różowowłosego, który uśmiecha się w moją stronę. Bez bicia przyznaję, że ma przepiękny uśmiech oraz przypomina dziecko, uwięzione w ciele dorosłego faceta. - I Lauren - dziewczyna jest szczupłą blondynką, która umie naprawdę dobrze posługiwać się makijażem. W moim wnętrzu zapala się iskierka zazdrości, ponieważ moje umiejętności make-upu ograniczają się do samych podstaw, a ona wręcz błyszczy jak milion dolarów.
- Hej - powiedziałam cicho, czując pieczenie na policzkach. Staram się wydobyć szczery uśmiech, jednak wiem, że ocieka on sztucznością. Ciężko przyzwyczaić się do faktu, że oni mnie nie znają i nie wiedzą, co tak naprawdę wydarzyło się w moim życiu. Nie będą (chyba) oceniać każdego mojego kroku, ani odwracać wzrok, kiedy zacznę patrzeć w ich stronę.
Czuję się, jakbym dostała od życia drugą szansę. Mam okazję, żeby pokazać się jak najlepiej, zapominając o przeszłości. Nie muszą wiedzieć, czemu tu wylądowałam na dwa miesiące, ani czemu moi rodzice musieli wyjechać na drugi koniec Stanów, żeby zarobić stracone pieniądze. Dostałam czystą kartę, którą uzupełniam od nowa. Muszę dać z siebie wszystko, aby pozostała ona schludna oraz uporządkowana. Bez zbędnych plam oraz pomyłek. Zaczynam nowy początek. Teraz.
- Posiadasz ładne imię - stwierdziła Lauren, posyłając w moją stronę ciepły uśmiech. Odwzajemniłam go, czując swobodę, będąc w tym towarzystwie.
- Dziękuje - chrząknęłam, wyciągając dłonie z kieszeni. Przejeżdżam wzrokiem po każdej twarzy. Wszyscy są uśmiechnięci, a w ich oczach skrywają się iskierki. Nie widziałam, aby jacykolwiek ludzie byli przepełnieni tak pozytywną energią, która od nich bije.
- Idziemy tam, gdzie zawsze? - zapytał Calum, przeczesując palcami swoje włosy.
- Tak - odpowiedziała Mia. Całą piątką ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
Idziemy powoli, bez zbędnego pośpiechu. Stopy lekko odbijają się od ziemi, a włosy tańczą mi na wietrze. Delikatnie unoszę kąciki ust. Czuję się wolna.
- Hej, Deborah, właściwie skąd przyjechałaś? - zabrał głos Michael. Odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie pytającym spojrzeniem. Dłonie spoczywają mu w kieszeniach.
- Nowy Jork - mruknęłam, patrząc w jego intensywnie zielone tęczówki. Cholera, ma naprawdę ładne oczy.
- Okej - wzruszył ramionami, powracając do rozmowy z Calumem.
W duchu odetchnęłam, że nie zalewa mnie fala pytań o moje życie. Nie miałabym ochoty na nie odpowiadać, więc zapewne kłamałabym jak z nut, a w tym jestem kiepska. Nie chcę, żeby od razu się do mnie zrazili. Zależy mi, aby kolejne sześćdziesiąt dni nie przypominało mi o problemach, liceum ani rodzicach. Chcę zapomnieć o wszystkim, co mnie przytłacza i pragnę spędzić najlepsze wakacje w życiu. Mam nadzieję, że z pomocą tej czwórki uda mi się.
Uśmiecham się bez powodu. Pierwszy raz od kilku miesięcy.
Zostawcie gwiazdki i votes!
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top