15."Mogę zdradzić ci sekret?"

Wzdycham, patrząc bez przerwy w sufit. Na ścianie widnieje smuga światła, którą tworzy księżyc. Pochłania mnie ciemność oraz cisza. Towarzyszy mi niecierpliwość. Z tego powodu zaczynam stukać paznokciami o swój telefon, który leży w bezruchu. Ciągle oczekuję na znak od Ashtona, kiedy mam wyjść i gdzie. Mija już dziesiąta minuta po północy, a po chłopaku nie widać śladu. Zaczynam popadać w paranoję, że zapomniał lub chciał się ze mną tylko zabawić, robiąc złudną nadzieję.
Z nerwów podnoszę się z łóżka, aby podejść do okna. Odsuwam żaluzję, wyglądając na zewnątrz. Zerkam na żółtego Volkswagena, którym tutaj przyjechaliśmy. Potem spoglądam w stronę ulicy, a na koniec na horyzont. Łudzę się, że gdzieś tam odnajdę posturę znanego mi chłopaka i będę mogła ruszyć w jego stronę.
Nieciekawe myśli przyćmiewają mój umysł. Niepokój wypełnia mnie po koniuszki palców. Wiem, że nie powinnam się przejmować, ale chyba taka jest moja natura. Nie ukrywam, jednak byłoby mi przykro, gdyby mnie wystawił. W pewnym sensie zależy mi na nim i naszej niespotykanej relacji, która zarazem wyniszcza oraz podbudowuje moją osobę.

Nagle mój telefon wydał z siebie dźwięk, informując o powiadomieniu. Wręcz rzuciłam się na urządzenie, aby odczytać zawartość wiadomości, którą przysłał mi Ashton.

Ashton Irwin: Przyjdź pod pokój 130 xxx

Uśmiechnęłam się pod nosem. Zablokowałam komórkę, okręcając się na pięcie w stronę drzwi. Na paluszkach podeszłam do wyjścia, a następnie najciszej jak umiałam roztworzyłam je. Cichy skrzyp rozbrzmiał w moich uszach, ale na szczęście nie obudził żadnej z dziewczyn. Szybko zasnęły, bo wyjątkowo mocno zmęczyła je podróż oraz pobyt w wesołym miasteczku. Sama ledwo trzymam się na nogach, jednak jakiś czas temu wypiłam dwa napoje energetyzujące i mam nadzieję, że dzięki temu nie zasnę.
Kieruję się w stronę pokoju sto trzydzieści. Towarzyszy mi podekscytowanie, nad którym nie umiem zapanować. Powoduje, że moje serce bije szybciej niż powinno, a na twarz ciśnie się uśmiech. W moim brzuchu rozprzestrzenia się zdziczałe stado motyli, które swoimi skrzydełkami łaskocze mnie od wewnątrz. Przyprawia to o zawroty głowy, ale mimo wszystko lubię te uczucie. Daje poczucie, że powracam do normalnego stanu życia.

Podchodzę do pokoju sto trzydzieści, jednak nie widzę nigdzie chłopaka. Nieśmiało idę dalej, gdzie jest zakręt w prawo. Dostrzegam niewielki balkon, gdzie został rozłożony koc w czerwono-białą kratę. Na środku materiału stoi czerwone wino, dwa kieliszki oraz trzy świeczki. Jedną z nich podpala Ashton. W tle słyszę spokojną muzykę, która wydobywa się z małego głośnika bluetooth.

- Um, hej? - witam się, powoli wsuwając się na teren balkonu. Blondyn unosi głowę. Posyła mi uśmiech, będąc delikatnie zakłopotany.

- Cześć, siadaj. - mówi, chowając zapalniczkę w kieszeń swojej żółtej bluzy z kapturem. Ściągam swoje trampki, aby nie ubrudzić koca i siadam naprzeciwko chłopaka. - Chciałem zrobić jakiś klimat, ale jak zwykle nie wyszło. - stwierdził, przeczesując dłonią swoje włosy, wokół których dalej spoczywa czerwona bandana.

- Jest okej, naprawdę. - przekonuje go, splatając własne dłonie razem. Spoglądam onieśmielona na jego twarz, a on na moją. Chwilę siedzimy w ciszy, patrząc w swoje oczy. Napięcie między nami wzrasta. Tlą się nieme iskry. Czuję ciepło jego ciała, mimo odległości w jakiej siedzimy. Atmosfera między nami się zagęszcza, a mi zaczyna brakować tlenu w płucach, jakbym się topiła. Wszystko zwalnia. Całą uwagę poświęcam jemu i jego oczom. Brąz tych tęczówek pochłania mnie. Szybuję w nieznane.
Zerkam na jego usta, które są subtelnie roztwarte. Odruchowo oblizuję swoje. Nagle wypełnia mnie pragnienie, żeby go pocałować. Zasmakować tych jasnoróżowych warg. One wręcz wołają, abym dotknęła ich swoimi.
To, co występuje między nami jest bardziej złożone niż origami.

- Pięknie wyglądasz bez makijażu. - komplementuje mnie cicho Ashton. Unoszę kąciki ust. Policzki zaczynają mnie piec, więc zasłaniam się włosami.

- Dziękuje. - odpowiadam niepewnie.
Miałam wiele wątpliwości, żeby pokazać się mu całkowicie naturalna, ponieważ posiadam blizny po trądziku. Mam również wiele niedoskonałości, które odbierają mi pewność siebie. Zaufałam mu, dlatego tez odważyłam się zmyć wszelki make-up. Było to ciężkie, ale przełamałam się. I nie żałuję.

- Mam nadzieję, że lubisz czerwone wino. - odparł Ashton, otwierając butelkę z alkoholem.

- Moje ulubione. - stwierdzam, przyglądając się jego dokonaniom. Intensywnie czerwony napój zaczyna wypełniać szkło. Przypatruję się skupionej twarzy Irwina, który w subtelnym świetle wygląda pociągająco. I mimo, że posiada dziecięce rysy twarzy, zdecydowanie przeważają cechy, ukazujące dojrzałego mężczyznę.
Ponownie zagryzam wargę, hamując swoje pragnienia. Obawiam się, że pewnego razu wybuchnę i nie będę mogła kontrolować chęci pocałowania go. Zdecydowanie nie chcę puścić swoich emocji wolno, ponieważ zwiastuje to wyłącznie kłopoty, a ja miałam ich już zbyt dużo.

- Proszę. - podał mi lampkę z winem, a ja w podzięce posłałam mu uśmiech. Chwilę później wziął swoje naczynie.

- Za co pijemy? - zapytałam, mocniej zaciskając palce na szkle.

- Za nas. - odpowiedział krótko, stukając kieliszkami o siebie. Moje kąciki ust uniosły się wyżej do góry. Upiłam wina, ciągle spoglądając na chłopaka. On nie był mi dłużny i również obserwował.

~*~

Czuję, że trunek uderzył mi do głowy i płynie w moich żyłach. Mam otępiałą świadomość, a w moim wnętrzu rozlewa się gorąc, który rozpala policzki. Czuję się senna, pozbawiona energii. Prawie puste szkło w mojej dłoni wydaje się ciężkie. Z trudnością trzymam wino między palcami. Głowę opieram o ramię Ashtona, gdzie doskonale czuję jego zapach oraz ciepło. Trzymamy się za małe palce. Nie pamiętam momentu, kiedy złączyliśmy je razem. Na zewnątrz udaję, że tego nie widzę i wcale mnie to nie rusza, ale wewnętrznie zdzieram sobie gardło z powodu tego małego gestu. Dzięki temu nie odczuwam samotności ani obłąkania. Prowadzi mnie do wyjścia z piekła, w którym tkwiłam. Odnoszę wrażenie, że jest on moim aniołem stróżem.
Obserwujemy gwiazdy na niebie, słuchając The Neighbourhood. Pomrukuje tekst piosenki Prey. Ashton cierpliwie słucha mojego śpiewu, który w porównaniu do niego jest tragiczny. Na dodatek jestem wstawiona, więc przypomina to niezrozumiały bełkot. Siedzimy w tej rozkosznej atmosferze, czerpiąc ekstazę z tej intymnej chwili.

- Mogę zdradzić ci sekret? - przerywam nasz niemy dialog drżącym głosem.
Obudziła się we mnie chęć podzielenia się moimi problemami. Nie mam pojęcia, co to powoduje. Moje zaufanie do niego? Czy chęć nie bycia samemu w tym bagnie? Coś w środku nakazuje mi, żebym opowiedziała swoją przeszłość. I nie przypadkowej osobie, a własnie Ashtonowi.

- Jaki sekret? - zapytał ochrypniętym głosem. Spojrzeliśmy w swoje oczy. Obserwuję jego tęczówki, które patrzą na mnie z nutką ciekawości, ale zarazem i niepokoju.

- Przyjechałam do babci, ponieważ moi rodzice wyjechali, a mnie zawiesili w prawach ucznia. - zaczęłam. Słowa z trudem przechodzą mi przez gardło, a nerwy zaczynają atakować mój brzuch.

- Co?

- Miałam wyśmienite życie. Od czternastego roku życia wyjeżdżałam na różne obozy, gdzie mogłam z moimi znajomymi imprezować. Piliśmy, paliliśmy, ćpaliśmy, całowaliśmy się. Wykorzystywałam starszych chłopców, aby załatwiali mi używki, a potem zostawiałam z pustą nadzieją na kolejne spotkanie. Na dodatek dzięki mojej przyjaciółce oraz chłopakowi należałam do szkolnej śmietanki. Rządziliśmy szkołą. Miałam wszystko, wystarczyło kiwnąć palcem. Byłam królową swojego życia. - kontynuowałam, cofając się w przeszłość. Odstawiłam alkohol, nie mogąc na niego patrzeć pod wpływem wspomnień. - Na początku tego roku wszystko zaczęło się powoli psuć. Często się kłóciłam z chłopakiem i przyjaciółką, a na dodatek groziła mi niezaliczenie z kilku przedmiotów. Mój tata stracił pracę, musiał wyjechać do San Diego. - westchnęłam, czując pieczenie powiek. Pociągnęłam nosem, powstrzymując łzy. - W kwietniu usłyszałam plotki, że mój chłopak mnie zdradza. Nie chciałam w to uwierzyć, ponieważ codziennie mówił mi piękne rzeczy. Ale zauważyłam, że z dnia na dzień spędzamy coraz mniej czasu. W końcu pewnego razu pękłam i ruszyłam niezapowiedzianie do jego domu. Czułam silną potrzebę, żeby z nim porozmawiać i zobaczyć, czy ten związek ma jakąkolwiek przyszłość. Wchodząc do jego pokoju przyłapałam go na seksie z moja najlepszą przyjaciółką. Nie tłumaczył się, nie przeprosił, nic. Na drugi dzień ze mną zerwał i związał się z nią. - Mocno zacisnęłam oczy, biorąc głęboki oddech. - I tutaj zaczęły się problemy. Ze smutku poszłam do klubu. Ukradłam mamie kartę kredytową, aby najzwyczajniej w świecie się upić. Z zazdrości, złości, żalu. Wypiłam naprawdę dużo, więc kompletnie nie pamiętałam niczego z poprzedniego dnia. Będąc w szkole wszystko się wyjaśniło. Okazało się, że ktoś ukradł mi telefon, więc wszystkie moje roznegliżowane zdjęcia, które zrobił mój były wyciekły, a wraz z nimi wszelkie upokarzające wiadomości. Na dodatek kilka osób dopowiedziało historię tych fotografii, dlatego nie wystarczyło dużo czasu, abym została zmieszana z błotem. Boże, byłam taka głupia, pozwalając mu na takie rzeczy. - mruknęłam. - Oczywiście, przyjaciółka oraz chłopak dorzucili swoje trzy grosze, a że należeli do elity, każdy im uwierzył. Dowiedział się o tym dyrektor, dlatego w trybie natychmiastowym wezwał mnie do swojego gabinetu. Tam dowiedziałam się jeszcze, że wydrapałam obrażające słowa na samochodzie byłej przyjaciółki. Moje życie zmieniło się w kompletne bagno. Straciłam wszystko, co miałam. Upadłam na dno, wyśmiana, obnażona, opluta. Wiem, że inni mają gorsze problemy, jednak moja psychika została doszczętnie zniszczona. Bywały tygodnie, gdzie nie ruszałam się z łóżka, tylko wypłakiwałam się w poduszkę i nic więcej nie robiłam. To okropne uczucie, kiedy wiesz, że jesteś bezradny, a problemy tylko się zwiększają. - dokończyłam, czując, jak oblewają mnie niezidentyfikowane emocje.
Rozebrałam się przed z nim z lęków, ale wcale nie czuję się lepiej. Odczuwam upokorzenie, wstyd oraz żałość. Brzydzę się siebie, tego co zrobiłam i jakie są tego skutki. Niepotrzebnie to mówiłam. Zapewne wyśmieje mnie jak inni, wyzwie oraz porzuci, wbijając nóż w moje czarne serce*.

- Przepraszam. - szepczę, rozdzielając nasze palce. Powoli wstaję z koca, szukając wzrokiem swoich butów. Muszę stąd wyjść jak najszybciej. Kumuluje się we mnie dużo rzeczy, przez które mogę wybuchnąć. Nie chcę, żeby widział mnie w rozsypce po raz drugi.

- Nie przepraszaj. - odzywa się Ashton, który mocno łapie mój nadgarstek i przyciąga do siebie. Uderzam w jego klatkę piersiową. Powstrzymuję łzy, cisnące się do oczu. Idiotka. Idiotka. Idiotka.

- Nie, Ashton...

- Kurwa, naprawdę ci współczuję i podziwiam, ponieważ nosisz na barkach ciężki ciężar, a mimo wszystko stoisz przede mną cała oraz zdrowa. Nie sądzisz, że to jest osiągniecie? - pyta mnie. Patrzę na jego bluzę, bo nie mam odwagi, żeby patrzeć w jego oczy. Ciężko przełykam ślinę, słuchając jego melodyjnego głosu. - Fakt, ludzie miewają gorsze problemy. Nie mają dachu nad głową, głodują, czy umierają. Jednak masz pieprzone siedemnaście lat i takie rzeczy w twoim wieku są normalne. Twój własny świat runął w gruzach, ale ty i twoja psychika to wytrzymały. Najważniejsza jest twoja siła, której masz w sobie dużo. - Złapał w palce mój podbródek, unosząc go ku górze. Nasze spojrzenia się złączyły. Dostrzegam w jego oczętach troskę oraz wyrozumiałość. Nie uśmiecha się, ale i tak jest piękny. W każdym calu.

Oblizuję spierzchnięte wargi, analizując twarz chłopaka. Stoimy w ciszy, patrząc na siebie. Będąc tak blisko niego odczuwam spokój. Mój wewnętrzny harmider opada. Nerwy schodzą z mojego ciała, a łzy znikają. Serce wraca do odpowiedniego rytmu, a krew w żyłach zwalnia. Schodzi ze mnie alkohol, który uderzył mi do głowy. Zaczynam trzeźwieć, więc powoli wracam do rzeczywistości. Dostrzegam, że nie ma między nami wolnej przestrzeni. Wręcz wymieniamy się powietrzem, którym oddychamy. Dokładnie odczuwam ciepło jego ciała oraz oddech na swojej twarzy. Uderza we mnie zapach wina, wymieszany z tymi tanimi perfumami.

Wzdycham ciężko, biorąc w dłoń jego palce, które przetrzymywały mój podbródek. Ignoruje iskry, przechodzące na moją skórę. Mocno łącze nasze dłonie ze strachem, że zaraz mnie opuści. Nieśmiało kładę głowę na jego klatce piersiowej, wtulają się. Bije od niego bezpieczeństwo, więc nie mam żadnych oporów, aby tkwić w jego ramionach wieczność. Wolną dłonią łapie mnie w talii, mocniej przyciągając do siebie. Głowę kładzie na moim ramieniu. Nic nie mówi, po prostu wspiera. Brakowało mi takich prostych czynności. Pokrzepiających słów, czułych objęć. Każdy jedynie mnie obwiniał, wyśmiewał, porzucał, a on stanął po mojej stronie. Podał pomocną dłoń, żebym mogła wyjść z dołka. Stał się kimś ważnym, kto namieszał w moim życiu oraz sercu. Obudził we mnie nowe rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Odkrywam siebie na nowo. Swoje uczucia oraz pragnienia. Otwieram się na nieznane doświadczenia. Wiem, że dopóki jestem z nim, nic mi nie grozi. I może to naiwne z mojej strony, ale tak mówi mi moja podświadomość, którą kieruję się przez całe życie. Może sprowadziła mnie kilka razy na złe tory, ale myślę, że ten przypadek jest szczególny, więc nie zrobi mi żadnej przykrej niespodzianki.

- Dziękuję. - powiedziałam ochrypniętym głosem, puszczając jego dłoń, abym mogła objąć go wokół talii. Mocno zacisnęłam palce na jego bluzie.

- Nie masz za co. - odpowiedział, przyciągając mnie jeszcze mocniej. Tkwimy w swoich ramionach, pogrążeni w ciszy oraz chaosie naszych głów. Nie chcę tego przerywać, ponieważ cholera, poczułam się doceniona. Ktoś w końcu zauważył, że cierpiałam i byłam zagubiona. Pełna wewnętrznych ran, wypełniona wyrzutami sumienia oraz pogrążona w samotności. Naprawdę brakowało mi kogoś, kto wysłuchałby tego, nie oceniając.

Nagle poczułam jego usta, które subtelnie ucałowały mnie w czubek głowy. Żar rozlał się w moim sercu, a ciśnienie krwi zwiększyło. Uśmiechnęłam się, wypełniona szczęściem.

Jest wszystkim, czego potrzebowałam.






*Chyba nie muszę mówić, do czego to nawiązanie haha 🙈

Zostawcie komentarze i votes! <3














ps. Dashton coming soon 😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top