32. [Marichat] Nothing's Gonna Stop Me Now
— Nothing gonna stop me now!
Czarny Kot złapał się ogonem za latarnię i zawisnął nad pustą ulica Paryża. Muzyka grała w jego myślach. Cały dzień bez Marinette, cały dzień bez Biedronki... Nie sądził, że kiedyś tak mocno zatęskni za ukochaną. Szczegół że widzieli się jeszcze kilka godzin temu w szkole. Teraz jednak świat wydawał się zupełnie inny po poznaniu prawdy. Wiele rzeczy stało się łatwiejszych, inne zaczęły sprawiać mu trudności.
Tu i teraz. Musiał ją zobaczyć. Wziąć w swoje ramiona i nie puścić aż do samego poranka, trzymając jej głowę na swojej piersi. Marzył, by czule pieścić włosy Marinette. Może nawet zobaczyć ją w limitowanej wersji piżamy Czarny Kot. Ach, cóż to byłby za wspaniały widok.
— Nothing gonna stop me now! — zaśpiewał. Opuścił się w dół ulicy, aż stanął przed kałużą. Jego odbicie było zamazane, ale nadal przystojne. Marinette nie oprze się tej twarzy za żadne skarby.
Przygładził blond włosy i puścił w kierunku swojego odbicia oczko. Skoczył, okręcił się w powietrzu i wylądował na kolanach, wykrzykując:
— If I wanna dance, I will dance.
Podniósł się. Prawy bok, potem lewy, założył rękę za głową i okręcił się, poruszając bioderkami w rytm muzyki, do której próbował śpiewać.
— If you don't like my song I'm gonna sing it anyhow!
Muzyka płynęła wraz z krwią. Brzęczała w uszach. Napełniała go myśl, że za moment spotka się z ukochaną. Nie powinni być tak daleko od siebie. Wcześniej godzina, dwie mijały w nic nieznaczących chwilach, lecz teraz? Wszystko się zmieniło. Brakowało mu drogiej Biedronki. Nie zdążyli porozmawiać szczerze o swoich uczuciach. Przeszkodziło im proste wyznanie: "Kocham cię". Od tego zaczęło i na tym się skończyło.
Zamierzał to zmienić. Wraz z tą piosenką naprawić wcześniejszy błąd i wyruszyć z najdroższą Marinette w niezapomnianą przygodę.
Rozłożył swój koci kij i ruszył ku górze, w stronę budynku, z którego zeskoczy na balkon Marinette. Przedostał się na dach. Podparł prawą nogą, żeby nie zsunąć się po śliskiej powierzchni.
Zanucił pod nosem ostatni fragment piosenki. Był coraz bliżej celu, a wraz z nim miłosna nuta wypełniała jego serce.
Marinette wyszła na balkon. Oparła się o balustradę i spojrzała w stronę księżyca. Była dziś pełnia. W srebrnym blasku wyglądała zabójczo pięknie. Do tego rozpuściła tej nocy włosy. Sięgały jej do ramion okrytych ciepłym szalem.
— Moja pani — wyszeptał i ruszył na spotkanie z drogą Biedronką. — Najdroższa — rzekł, zeskakując na barierkę.
— Kot?! — krzyknęła odruchowo. Cofnęła się i mocniej okryła szalem. — Co tu... Co tu robisz? — spytała ciszej.
Chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. Zamruczał pod nosem — słodko, jak mały kotek.
— Musiałem się z tobą zobaczyć...
— Naprawdę? — Marinette przewróciła oczami. Odsunęła się od Czarnego Kota. — Nie musisz się martwić. Ze mną naprawdę wszystko w porządku. Więc możesz iść... Tak, tak...
Próbowała uciec, więc złapał ją mocniej. Pisnęła z zaskoczenia. O co chodziło? Dlaczego tak niechętnie reagowała na jego zaloty. W oczach miała raczej dziwny strach. Nie rozumiał. Myślał, że między nimi się coś zmieniło, więc skąd to obce zachowanie?
— Czy coś się stało? — zapytał zaniepokojony.
— Nie... — przeciągnęła odpowiedź. Zerknęła na moment za siebie. — Jak mówiłam, noc jest cudowna, więc możesz...
— Jest cudowna, więc pomyślałem, że spędzimy ją razem — próbował dalej.
Marinette przełknęła głośno ślinę.
— Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł. — Kilka razy wskazała za siebie palcem. — Może już pójdziesz?
— Z tobą? — Musnął kciukiem jej policzek. — Nic mnie dzisiaj nie zatrzyma.
— Naprawdę? — zza Marinette zabrzmiał dziwnie znajomy głos.
Czarny Kot zadrżał. Powoli puścił Marinette i wyjrzał za dziewczynę. Alya pomachała w jego stronę, do tego uśmiechała się szeroko, w lewej dłoni trzymając włączony telefon.
Odpowiedział równie szerokich uśmiechem. Zrobił krok w tył. Wyprostował się i rzekł najbardziej poważnym tonem, jaki dał radę z siebie wykrzesać:
— Panno Dupain-Cheng, widzę, że wszystko w porządku. Na mnie pora, więc wracam patrolować Paryż.
Skinął głową na pożegnanie i skończył z budynku, uciekając szybko. Jakby goniła go sama śmierć.
Będą wesołe opowiadania! Szykuję cykl Miraculous, bo chcę na koniec roku zamknąć się w... UWAGA... 50 opowiadankach. Na razie to jest 32, więc jeszcze dużo, ale nie ma rzeczy niemożliwych!
[linki w komentarzu]
Możesz mnie wesprzeć tutaj:
Paypal – https://paypal.me/pools/c/8bkOu9wTfD
Znajdziesz mnie tutaj:
Wattpad – https://aztruyen.top/tac-gia/OlaRi9
https://aztruyen.top/tac-gia/Rolaka1995
Tumblr – https://rolaka.tumblr.com
Facebook – https://www.facebook.com/PisarkaRolaka/
Twitter – https://twitter.com/Rolaka1995
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top