28. [Adrienette;Lukanette] Śniadanie
Adrien nadgryzł kanapkę i wyszarpał ze środka szynkę, kiedy Marinette uśmiechnęła się słodko do Luki. Zaczepiła go. Palcem dźgnęła w plecy, a potem zaczęli się śmiać na cały korytarz. Adrien zgniótł pustą butelkę i cisnął ją do kosza.
Nino kaszlnął. Spojrzał to na Adriena, to na Marinette, aż w końcu spytał:
— Co robisz?
— Jem... — wziął kolejny kęs jedzenia — kanapkę.
— Widzę, ale... — znów obejrzał się w kierunku Marinette i Luki — ona.
— Dobrze się bawią — wyburczał Adrien.
Luka objął Marinette w pasie. Adrien drgnął, ale nie wstał. Wziął kilka głębokich wdechów, pięść zacisnął, tak samo szczękę — aż zęby zazgrzytały mu ze złości.
— Możesz jej wyznać, co czujesz — zauważył Nino.
— Już wyznałem.
Nino zamrugał ze zdziwienia. Pudełko z jedzeniem wypadło mu na korytarz, rzodkiewki rozsypały się dookoła. Pochwycił szybko Adriena i spytał go najciszej jak tylko potrafił:
— Odrzuciła cię?
— Nie... — odpowiedział spokojnym, lekko podejrzanym tonem. — Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Nino w odruchu odsunął się. Łypnął spod okularów na przyjaciela i kiedy wyraz jego twarzy nie zmienił się, kiedy Adrien nie obrócił swoich słów w słaby żart, walnął się w twarz. Pochylił się nad podłogą i zaczął powtarzać: "On jest idiotą, on jest idiotą".
— Mam na myśli... — zaczął ostrożnie i na tym skończył wypowiedź.
Marinette cmoknęła Lukę w policzek. Adrien podniósł się i walnął w ławkę. Resztę kanapki wyrzucił do kosza, po czym oddalił się w stronę klasy — w milczeniu, w samotności.
Nino pokręcił głową, wzdychając.
— Nieważne... Nieważne...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top