Rozdział 19
- Hej, będziesz jutro w szkole? - Zapytałam Malię przez telefon.
Wracałam właśnie od Stilesa. Była godzina dwudziesta, a ja jeszcze nie miałam odrobionych lekcji.
- Nie wiem, zobaczę jak będę czuła się rano. - Odparła dziewczyna trochę osłabionym głosem.
- Okej. Jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać.
Pożegnałyśmy się, a ja akurat doszłam do domu. Już w samym progu przywitało mnie radosne szczekanie.
- Też za tobą tęskniłam, tak. - Powiedziałam, gdy zdejmowałam buty, a następnie wzięłam moją małą kuleczkę na ręce.
- A gdzie to się tak długo było? - Zapytała mama, ale nie była zła.
Siedziała przy kuchennym stole, na którym było rozłożone mnóstwo papierów i teczek.
- U Stilesa. - Odparłam. - Jest Phoebe? Zauważyłam, że nie ma jej butów w przedpokoju. - Powiedziałam, biorąc jedną ręką jabłko. Drugą wciąż trzymałam Pradę.
- Musiała jechać do schroniska. Mówiła, że wróci jutro albo pojutrze. Nie umyłaś rąk. - Kobieta zwróciła mi uwagę widząc, jak wgryzam się w owoc.
- Ups - mruknęłam i ruszyłam w stronę schodów. - Idę się uczyć.
- Nie siedź do późna. - Usłyszałam jeszcze, ale nie mogłam odpowiedzieć, ponieważ prawdopodobnie udławiłabym się jedzeniem.
Weszłam do sypialni i położyłam suczkę na łóżku, a torbę tuż obok. Następnie wyjęłam z niej potrzebne książki. Sięgnęłam też po wielki notes, w którym znajdowała się większość notatek. Nagle jakaś mała karteczka wyleciała z niego, więc czym prędzej ją podniosłam. Zaśmiałam się pod nosem widząc jej treść.
stiles tu był :))
Musiał to zrobić zaraz po tym, jak pokazałam mu to, co znalazłam na ścianie.
Wzięłam świstek papieru i podeszłam do tablicy, po czym przyczepiłam ją koło naszego wspólnego zdjęcia.
***
- Lydia, wstawaj. - Poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Zdeozrientowana uniosłam powieki i zrozumiałam, że nade mną stoi mama, a ja leżę na łóżku między notatkami i zaślinioną książką do geografii. - Muszę już jechać do pracy, a ty ogarnij się i jedź do szkoły. - Powiedziała, po czym pożegnała się i wyszła z pokoju.
Leżałam jeszcze przez chwilę, nie mogąc ruszyć się z miejsca, ale w końcu zaczęłam od małych kroczków. Najpierw podniosłam głowę i wierzchem dłoni wytarłam slinę z policzka, a potem poszło w miarę sprawnie.
Wzięłam prysznic, ubrałam się, ratowałam podręcznik i spakowałam się. Nie mając już czasu na śniadanie po prostu wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Poprzedniego dnia dałam znać mamie o tym, że opona zamieniła się w kapcia, więc ta załatwiła sprawę.
W szkole znalazłam się po kilku minutach. Jak to miałam w zwyczaju od razu podeszłam do mojej szafki. Zanim ją otowrzyłam, dostrzegłam niedaleko, razem stojących Kirę i Scotta. Chłopak podłapał moje spojrzenie i posłał mi uśmiech, co odwzajemniłam. Nagle coś zasłoniło mi widok. A raczej ktoś.
- Hej, Lyds. - Przywitał się Stiles, oparty o szafki.
- Hej. Czemu najpierw nie przywitasz się ze swoim kumplem? - Kiwnęłam głową w stronę McCalla.
- Ponieważ wygląda na to, że mój kumpel jest teraz zajęty. A poza tym dlaczego nie? Albo lepiej nie odpowiedaj. Czasami zastanawiam się skąd ty bierzesz takie dziwne pytania.
- Z księżyca. - Mruknęłam i zatrzasnęłam drzwiczki. - Mam nadzieję, że nauczyłeś się na dzisiejszą kartkówkę z chemii. - Powiedziałam patrząc na niego kątem oka.
- Tak. - Odpowiedział, dumnie wypinając pierś.
- To dobrze, bo ja nie umiem nic. - Klasnęłam radośnie w dłonie, a Stiles wytrzeczył oczy.
- Jak to? Lydia Martin czegoś nie umie? Co się z tobą stało?! - Chłopak udawał przerażenie. Ja natomiast wywróciłam oczami i walnęłam go w ramię notatkami.
***
- Hej, Malia. - Przywitałam się z przyjaciółką, gdy wyszłam z klasy po drugiej lekcji. - Czemu przyszłaś dopiero teraz?
- Jakby to powiedzieć... Mój budzik chce mnie uchronić przed lekcjami matematyki. - Odparła dziewczyna, poprawiając torbę na ramieniu.
- Ale wiesz, że dzisiaj matematyka jest na trzeciej godzinie, czyli teraz? - Uświadomiłam ją, a ta wytrzeczyła oczy.
- Ojej, chyba czegoś zapomniałam z domu. Tak, będzie lepiej jak po to pójdę. - Tate zaczęła się wycofywać w stronę wyjścia, jednak ja od razu ją zatrzymałam.
- Malia, nie możesz wiecznie uciekać. Musisz stawiać czoła rzeczom, których się boisz. - Powiedziałam, łapiąc ją za ramiona. Dziewczyna najpierw patrzyła na mnie wzrokiem mówiącym "co ty właśnie powiedziałaś?", a potem się odezwała.
- Po pierwsze, nie boję się matematyki. Po prostu moim zdaniem to dno - w tym momencie szybko zatkała mi usta, żebym jej nie przerwała, wpychając się ze swoim wykładem jaki to ten przedmiot jest świetny - a po drugie, moje czoło nie jest gotowe na to spotkanie.
- To je przygotuj! - Walnęłam przyjaciółkę notatkami w głowę. Zauważyłam, że ostatnio mają one nowe zastosowanie.
- Lydia, ja tam umrę. - Jęknęła przeciągle Tate, gdy wciągałam ją do sali, jednak nie dawałam za wygraną.
W końcu udało mi się ją posadzić akurat przed Kirą, z którą wcześniej się przywitałam, a ja sama zajęłam miejsce obok przyjaciółki.
- Może zacznę od testów, które pisaliście w tamtym tygodniu. - Powiedziała nauczycielka, gdy było już po dzwonku. - Lydio, bardzo ładnie, piątka z pulsem. - Kobieta podeszła do mnie i oddała mi mój test, a ja uśmiechnęłam się zadowolona.
- Lydia, patrz! - Usłyszałam niezbyt cichy szept mojej przyjaciółki. Odwróciłam głowę i zobaczyłam centralnie przed swoją twarzą kartkę. Wzięłam ją i obejrzałam.
- Trzy minus? - Zapytałam, zerkając na uszczęśliwioną Malię.
- Ekstra, prawda? - W sumie dla niej ekstra.
- Idzie ci coraz lepiej. - Pochwaliłam dziewczynę. - Widzisz, matematyka nie jest taka straszna. - I w tym momencie koło nas znów pojawiła się nauczycielka, kładąc na stoliku Tate poprawę poprzedniego testu. Zerknęłam na nią i dostrzegłam ogromną jedynkę. Dziewczynę momentalnie opuściła wcześniejsza radość.
- Dam ci moje notatki. - Szepnęłam, a Malia zdemotywowana schowała głowę w ramionach i położyła się na ławce.
***
I kolejny!
Bardzo się cieszę, że ta historia tak się Wam spodobała.
A ja mam nadzieję, że cieszycie się z tego iż codziennie wstawiam rozdział (aż sama z siebie jestem dumna).
Miłego dnia!
MClarissaM
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top