Rozdział 14
Skończyło się to tak, że Malia wyszła ode mnie pół godziny przed rozpoczęciem imprezy.
Najpierw zaczęłyśmy szukać jakiegoś ubrania i w końcu padło na bardzo ładną, krótką, białą, skromną, letnią sukienkę. Potem zrobiłam dziewczynie delikatny makijaż, który swoją drogą później trzba było poprawiać, ponieważ zjadłyśmy pizzę.
I tak właśnie w piątkowy wieczór siedziałam sama w moim pokoju i oglądałam "How i met your mother", zajadając się ciasteczkami znalezionymi w kuchennej szafce.
Byłam właśnie w środku już trzciego odcinka tego wieczora, kiedy do pomieszczenia wparowała Phoebe.
- A ty co tu robisz? Nie poszłaś gdzieś z Malią? - Zapytała, podchodząc do mojego łóżka. Na jej pytanie pokręciłam jedynie głową. - A gdzie ona się tak wystroiła? Na randkę?
- Na imprezę. - Mruknęłam, przełykając jedzenie.
- A ty nie poszłaś? To żart? Lydio Martin, rusz tyłek i idź się trochę zabawić póki możesz. Uwierz mi, liceum to najlepszy czas w twoim życiu. - Powiedziała ciotka, ale ja tylko spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami. Nagle mój telefon zawibrował. Sięgnęłam po niego i zobaczyłam wiadomość.
Stiles: nie będzie cie?
Ja: nie
Odpisałam krótko, po czym odrzuciłam telefon.
- Kto tam? - Zapytała Phoebe, wskazując głową na komórkę.
- Hipopotam. - Widząc jak blondynka mruży oczy, dodałam: - Kolega.
- Czy kolega ma na imię Stiles?
- Może. - Wzruszyłam ramionami.
- Czyżby pytał dlaczego cię jeszcze nie ma pod domem, w którym odbędzie się ta niesamowita zabawa?
- Może. - Odparłam i zaczęłam się wgapiać w ekran laptopa.
- No to świetnie, idź.
- Matko, co wy mnie wszyscy wypychacie z tego domu?! - Nagle uniosłam głos i wzniosłam ręce ku górze, tym samym rozsypując okruszki.
- Bo nie możesz cały czas siedzieć w swoim pokoju! Nie mogę patrzeć jak tak często spędzasz czas sama. Idź na tą imprezę, możesz nawet wrócić pijana, tylko wyjdź gdzieś. - Jej ton głosu złagodniał.
W końcu westchnęłam i wykopałam się spod kołdry i ruszyłam w stronę szafy.
- Mądra Lydia. - Skomentowała ciocia, a ja wywróciłam oczami. - A co do tego, że możesz wrócić pijana, to raczej nie bierz tego za bardzo do siebie. Nie wiem, czy Natalie byłaby zadowolona jakbyś wróciła do domu w takim stanie.
- Jakoś wcześniej nie zwracała na to uwagi. A właśnie, gdzie ona tak właściwie jest? - Zapytałam, wyciągając czarne dżinsy i biały sweterek.
- Mówiła, że wróci jutro. Pojechała gdzieś za miasto coś załatwić. - Odpowiedziała blondynka stojąc w drzwiach.
- Delegacja? - Mruknęłam z przekąsem.
- Pamiętaj, że ci coś obiecała.
- Pamiętam, pamiętam. - Westchnęłam i zaczęłam się przebierać. Phoebe po chwili poszła do salonu, a ja w tym czasie rozczesałam włosy, zaplotłam sobie z przodu dwa warkoczyki, które następnie upięłam wsuwkami z tyłu głowy.
Wzięłam z łóżka telefon i włożyłam go do tylnej kieszeni, a następnie zbiegłam po schoda na dół i mijając się z ciotką, zabrałam kluczyki, założyłam buty i wyszłam na zewnątrz.
Wieczor był dosyć ciepły, co mnie zadowoliło. Gdy wsiadłam do auta pomyślałam, że w sumie ta impreza to nie jest taki zły pomysł. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam.
Na miejsce dojechałam po około dziesięciu minutach. Trochę trudno było mi znaleźć miejsce do zaparkowania, ale w końcu udało mi się gdzieś wcisnąć i ruszyłam w stronę dosyć sporego domu.
Kilka osób stało na zewnątrz z czerwonymi kubkami. Niektórzy rozmawiali ze sobą, a inni szli zygzakiem gdzieś do ogrodu.
Ja jednak nie widząc nigdzie moich przyjaciół, weszłam do środka i rozejrzałam się. Dawno nie byłam na takiej zabawie, przez co charakterystyczny zapach nieco mnie uderzył. Jednak zignorowałam to i wzięłam się za szukanie.
Zadowoleni nastolatkowie bawili się w najlepsze, jedna dziewczyna z tego co widziałam nawet tańczyła na stole, podpierając się kijem od szczotki.
Przeciskałam się przez tłum przez kilka minut, dopóki nie zachciało mi się pić. Niestety nie widziałam tam nigdzie wody, a nie chciałam pić alkoholu, skoro miałam wrócić autem.
Po chwili jednak jak na zbawienie pojawił się Scott. Był nieco wstawiony, ale za to w ręce trzymał nie otwartą jeszcze puszkę pepsi.
- Hej, Lydia! - Krzyknął, a ja ledwo usłyszałam go przez muzykę. - Czemu nic nie bierzesz? - Wskazał na różnego rodzaju napoje.
- Nie chcę się upić. - Odparłam, na co chłopak podał mi puszkę. - Dzięki. - Uśmiechnęłam się, co chłopak odwzajemnił. - Nie widziałeś może Malii? Albo Stilesa? - Zapytałam, otwierając napój.
- Chyba są gdzieś - tutaj zrobił pauzę, żeby się rozejrzeć - tam. - Wskazał na kuchnię, a ja pokiwałam głową.
- Dzięki. - Powtórzyłam, jednak brunet mnie już nie słyszał, ponieważ oddalił się gdzieś, krzycząc "świecie, oto ja! Nadchodzę".
Według wskazówki McCalla skierowałam się w stronę kuchni wciąż mając uśmiech na ustach. Wzięłam łyk napoju i po chwili stanęłam jak wryta w progu pomieszczenia. Z wrażenia puszka wypadła mi z rąk, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Nikt tego nawet nie usłyszał przez ten hałas.
Z moich ust powoli schodził uśmiech, a na twarzy malowało się mnostwo emocji. Szok? Złość? Rozpacz? Zawód? Chyba wszystko na raz.
Dopiero kiedy po moim policzku spłynęła łza zorientowałam się, co tak naprawdę widzę.
W momencie, w którym pojawiłam się w kuchni, Stiles i Malia zaczęli się całować.
Cała ta sytuacja trwała może pięć sekund, ale mi wydawała się wiecznością.
Zaczęłam się wycofywać, aż w końcu odwróciłam się i płacząc, zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi, nie zwracając uwagi na to, czy komuś nadepnęłam na stopę czy uderzyłam łokciem.
Gdy wychodziłam na zewnątrz dostrzegłam jeszcze kątem oka jak Scott mi się przygląda, ale nie zwróciłam na to uwagi. Pośpiesznie dobiegłam do mojego samochodu i niemal z piskiem opon odjechałam. Moim ciałem targał okropny szloch, przez co po jakimś kilometrze zatrzymałam się na poboczu bojąc się, że spowoduję wypadek.
Nie mam pojęcia ile tak siedziałam na fotelu i po prostu wyłam. Dosłownie. Nie moglam uwierzyć w to co zobaczyłam. Jak ona mogła mi to zrobić? Przecież dobrze wiedziała. To pewnie dlatego radziła mi, żebym odpuściła sobie w końcu Stilesa. Chciała go mieć dla siebie.
Allison miała rację. Każdy chce czegoś dla własnych korzyści i mało kto nie jest fałszywy.
Pod wpływem emocji wyciągnęłam komórkę i wybrałam jej numer.
***
A to się odwaliło.
I co Wy na to? Tylko mi nie mówcie, że się tego spodziewaliście, proszę, bo się załamę ;-; xd
Chciałam Wam jeszcz podziękować za ponad 400 wyświetleń i 100 gwiazdek! Nie spodziewałam się, że ktoś to będzie chciał czytać. :')
MClarissaM
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top