Rozdział 13

Przez resztę dnia raczej starałam się unikać moich przyjaciół, zazwyczaj na przerwach siedząc w bibliotece z słuchawkami i w ramionach muzyki. To mnie relaksowało i na spokojnie mogłam pomyśleć.

Nie chodzi o to, że miałam Malii za złe to, co mi powiedziała. Po prostu chciałam się nad tym wszystkim zastanowić w spokoju.

Byłam właśnie w przerwie na lunch w bibliotece siedząc na podłodze oparta to jeden z regałów i z muzyką puszczoną dosyć głośno. Na moich kolanach leżał podręcznik do chemii, pomimo tego, że w ogóle nie zwracałam na niego uwagi. Patrzyłam przed siebie niewidzącym wzrokiem i myślałam.

Może moja przyjaciółka rzeczywiście miała rację? Przecież nie powiedziała by tego, gdyby po prostu nie chciała mi pomóc. Robiła to z troską o mnie. Powinnam się z nią zgodzić? Ale czy tego chciałam? Przecież nie da się tak z dnia na dzień przestać coś do kogoś czuć. Szczególnie, jeśli ta osoba jest dla nas bardzo ważna, a my darzymy ją bardzo silnym uczuciem.

Szkoda, że często bez wzajemności.

***

Kolejny ranek. Kolejny beznadziejny dzień. Sięgnęłam po telefon i wyłączyłam budzik. Mam to gdzieś, dzisiaj nie idę, pomyślałam i zakryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy i już powoli zasypiałam z powrotem, kiedy ktoś wszedł do pokoju.

- Wstawaj, truskaweczko. - Zawołała Phoebe, na co tylko poruszyłam się niespokojnie i nic nie odpowiedziałam. - Halo, spóźnisz się do szkoły.

- Nie idę. - Mruknęłam cicho.

- O nie, moja droga, tak łatwo to nie ma. Zbieraj swój tyłek i w podskokach biegnij na lekcje. - Ciotka nie dawała za wygraną, ale ja tylko odwróciłam się na drugi bok. - Lydia, co jest? - Zapytała i podeszła do łóżka, po czym na nim usiadła i odgarnęła mi włosy z twarzy.

- Chcę spać. Jeden dzień nic nie zmieni. - Stwierdziłam, delikatnie otwierając oczy.

- Jak chcesz - westchnęła i wstała. - Tylko ty będziesz się później tłumaczyć Natalie, nie ja. - Powiedziała na odchodnym, a ja tylko mruknęłam coś niezrozumiałego.

***

Stiles: hej, czemu cię nie ma w szkole?

Stiles: jak to w ogóle możliwe

Stiles: Lyds, a tak na poważnie to gdzie cię wcięło?

Stiles: ekhem, może odpiszesz?

Stiles: zaraz wyjdę z matematyki i pójdę do ciebie do domu

Budząc się koło dziesiątej rano, właśnie takie wiadomości zobaczyłam. Ostatnia była wysłana dosłownie minuty temu, więc szybko odpisałam.

Ja: nie przychodź, nic mi nie jest, rano po prostu źle się czułam ;)

Położyłam komórkę z powrotem na szafce nocnej, po czym wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni.

- W końcu. - Skomentowała Phoebe moje pojawienie się, a ja usiadłam na krześle.

- Zrobisz mi jajecznicę? - Poprosiłam błagalnym tonem, na co kobieta wywróciła oczami, ale widziałam, że uśmiechnęła się pod nosem. - Tata nie dzwonił? - Zapytałam niby to od niechcenia, ale w tym samym czasie zaczęłam bawić się palcami.

- Nie. - Odpowiedziała po chwili blondynka, wyjmując jajka. - Mój brat to kretyn, ale w końcu się opamiętą. Nie zawracaj sobie nim teraz głowy. - Poradziła, na co uśmiechnęłam się smutno.

Mimo tego, że w ostatnim czasie mieliśmy naprawdę zły kontakt, to było mi przykro, że nie napisze nawet głupiego sms'a.

Gdy Phoebe podała mi śniadanie, zjadłam je szybko w ciszy. Kobieta w końcu stwierdziła, że pojedzie po zakupy, więc zostałam sama.

Właśnie wchodziłam po schodach, kiedy usłyszałam pukanie. Zdziwiona zawróciłam i poszłam otworzyć drzwi. W progu stała Malia.

- Co ty tu robisz? - Zmarszczyłam brwi, ale wpuściłam dziewczynę do środka.

- Okazało się, że będziemy mieli dzisiaj trzy godziny matematyki, więc dyskretnie ulotniłam się z budynku szkoły. - Odparła, a ja posłałam jej karcące spojrzenie.

- Przecież wiesz, że nie możesz cały czas unikać tego przedmiotu. Skończy się to tak, że będziesz miała dwóję. - Mówiłam, gdy szłyśmy w stronę mojej sypialni.

- To nie moja wina, że tego nie rozumiem. - Jęknęła Tate, opadając na łóżko.

- W takim razie możemy się teraz pouczyć. - Stwierdziłam, a na twarzy Malii pojawił się grymas.

- Chyba żartujesz. Nie przyszłam tu, żeby marnować czas na tą głupią matematykę - w tym momencie zrobiłam urażoną minę, na co kompletnie nie zwróciła uwagi i kontynuowała - tylko po to, żeby wyciągnąć na zakupy! - Zawołała radośnie, a ja uniosłam brew.

- Dlaczego na zakupy? - Zapytałam, siadając obok niej w mojej błękitnej piżamce.

- Halo, przecież dziś jest impreza! Musimy sobie kupić coś ładnego. - Stwierdziła, a ja położyłam się na placach.

- Po pierwsze: czy na każdą imprezę kupujesz inne ubrania? Po drugie: nie idę.

- Po prostu nie mam nic ład... Chwila, co? Jak to nie idziesz? Czemu? - Moja przyjaciółka zrobiła zawiedzioną minę.

- Nie mam ochoty. - Mruknęłam.

- Proszę. To będzie moje pierwsze takie wyjście od przyjazdu do Beacon Hills. Chciałabym być z tobą. - Mówiła, ale ja pokręciłam głową.

- Przykro mi, Malia. - Odparłam.

- W takim razie... Może zrobimy sobie babski wieczór? Nie pójdę tam, tyko przyjdę do ciebie wieczorem. Albo ty do mnie. Włączymy sobie jakiś film...

- Malia, naprawdę, idź. Chcę trochę odpocząć. Samotny wieczór dobrze mi zrobi. - Uśmiechnęłam się delikatnie dając jej do zrozumienia, że rzeczywiście właśnie tego potrzebuję.

- No dobrze. - Westchnęła Tate. Ale co z zakupami? - Zapytała po chwili, a ja jęknęłam.

- Na pewno znajdziemy coś dla ciebie w mojej szafie.

***
Okej, wiem że rozdział nudny jak flaki z olejem, dlatego jeszcze dziś albo jutro postaram się dodać kolejny. Przygotujcie się na coś, hehe.

MClarissaM

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top