Rozdział 8
Nie wiem dlaczego tego wieczoru czułam w środku taki pęd do ryzyka, ale podobało mi się to. Dało mi zupełnie nowe odczucie życia.
Weszłam do łazienki, szybko się rozebrałam, odkręcając ciepłą wodę przed wejściem do środka i pozwalając kroplom na mnie spłynąć.
Gdy z tym skończyłam, owinęłam ręcznik wokół ciała. Przeszłam przez hol do swojego pokoju i prostą podszedłem do szafy. Wyrzucając wszystko ze środka nie mogłam uwierzyć, że nie mam przynajmniej czegoś co wyglądałby się przynajmniej trochę odpowiednio na imprezę. W końcu po dłuższej chwili znalazłam fioletową zwiewną koszulkę bez rękawów i parę wąskich jeansów. Zupełnie nie wiem skąd to się wzięło w mojej szafie, całe szczęście jednak ze się znalazło, bo inaczej była bym zmuszona do wytopienia na imprezie w jednej z moich zwykłych szarych bluzek.
Prędko założyłam cały zestaw na siebie i już po chwili zerknęłam na lustro, które stało tuż obok mnie, sprawdzając czy wystarczająco dobrze wyglądam. Czułam się inna niż do tej. Może przez to, że pierwszy raz idę na imprezę ? Wiem to dziwne, ale prawdziwe.
Chwytając swój telefon włożyłam go do czarnej trepki po czym wzięłam z wieszaka czarną skórzaną kurtkę przerzuciłam ją przez siebie i krzyknęłam, że wychodzę.
Rodzice gdy usłyszeli, że chce wyjść na imprezę byli tym zaskoczeni, ale pozwolili mi mając Kelys przy swoim boku i , że tam mogę poznać nowych znajomych. Zgadzam się z tym, ale nie gdy nie chce nowych znajomości.
Czując nocne powietrze muskające moje policzki, poczułam coś dziwnego. Nie mogłam uwierzyć, że opuszczałam teren domu, żeby pójść na jakąś imprezę.
Kierując się w wyznaczone miejsce, gdzie miałam spotkać się z Kelys nerwowo potrzymał w zegarek w telefonie czy na pewno zdarzę.
Gdy dotarłam miałam sześć minut spóźnienia, a dziewczyna czekała na mnie siedząc na przystanku autobusowym.
- Część – zaczęłam pierwsza – sorry za spóźnienie
- Spoko – uśmiechnęła się – bar znajduje się dwa przystanki z stąd wiec całkiem blisko.
- Ale ja nie mam zielonego pojęcia, gdzie to jest wiec musisz prowadzić
- Jasne chodź za mną – zachichotała
***
W barze było głośno o wiele za głośno. W pierwszej chwili, gdy weszłyśmy w tłum tańczących ludzi, myślałam ze oszaleje. Stopniowo jednak moje uszy zaczęły się przyzwyczajać do hałasu, ale wciąż nie mogę sobie wyobrazić jak wytrzymam tutaj, aż cztery godziny, nie doznawszy na uszczerbku zdrowiu.
- I co, prawda, ze dobrze się bawisz ? – krzyknęła do mnie Kelys przy tym nie szturchając w ramię.
- Nie – odparłam krótko.
- no to szkoda – ze zdumieniem stwierdziła, ze brak zachwytu z mojej strony nie za bardzo ją przejmuje. – Choć na parkiet – uśmiechnęła się, chwytając moją prawą rękę i ciągnąć w kierunku tańczących ludzi.
***
Od czasu kiedy weszłam na parkiet czułam się okropnie, głupio i nie na miejscu. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapia choć dobrze wiedziałam ze to nie prawda. Niepewnie kołysałam biodrami balansując na ugiętych nogach i w myślach zaklinając wskazówki zegara by przesuwały się szybciej. Dla nie mojej korzyści to jednak nie pomagało.
- Rosę to jest Daniel – koleżanka wskazała na mnie a potem na chłopaka
Podałam mu rękę i uśmiechnęłam się.
- Po raz setny dzięki za bilety - odezwała się Kelys – Rose po raz pierwszy jest na takiej imprezie
Serio czy ona musiała to wspomnieć ? A zresztą niech mówi co chce i tak on mnie nie zna, a ja jego.
-Serio ? – Daniel wytrzeszczył na mnie oczy – No to gratuluje
- Nigdy mnie za bardzo nie ciągnęło – wyznałam z prawdą
- No to laski bawcie się dobrze, a ja zmykam do reszty chłopaków– odezwał się znów a ja modliłam się żeby z ust blondynki nie padły słowa, które za chwile wypowiedziała
- A może Rose ich by też poznała ?
Posłałam Kelys mordercze spojrzenie, ale ta udała ze nic nie zobaczyła.
- Jasne chodzie ze mną
Przeciskaliśmy się przez sam środek tłumu tańczących ludzi, aż po dłuższej chwili doszliśmy do stolików, gdzie siedziała cała reszta.
- Cześć Kelys – jak na zawołanie grupka chłopaków przywitała blondynkę
- Hej – zaśmiała się – Rose to jest James, ale go już poznałaś na stołówce. Idąc po koleji to bliźniacy Jai i Luke
- Wiem – wtrąciłam – chodzę z jednym na chemie, a z drugim na biologię
- A to najstarszy Beau
- Miło cię poznać – wyciągnęłam rękę w geście przywitania
Kelys dobrze dogadywała się z chłopakami. Rozmawiała z nimi swobodnie i co jakiś czas zerkając na mnie i marszcząc brwi dawając mi do zrozumienia za wypadałoby cos powiedzieć. Tak wiedziałam, że by wypadało, ale co ja mogłam ? Wolałam jednak siedzieć na uboczu i myśląc o tym jak wyjść wcześniej stąd. Po upływie długich dwudziestu minut oznajmiłam, że idę się przewietrzyć.
Na dworze było zimno, oplotłam się swoimi racami w około swojej tali i ruszyłam w stronę ulicy by tam zaczerpnąć swobodną ciszę gdyż nawęd na zewnątrz ludzie dość głośno hałasowali.
- Cześć śliczna – usłyszałam znajomy brutalny głos – Znowu się spotykamy Księżniczko – zaśmiał się – Czemu się nie przywitasz ? – okręcił mnie wokół właśnie osi, żebym stała przodem do niego. Przestraszyłam się. – Skorą już tu jesteś to może pójdziesz ze mną się zabawić – po raz drugi się zaśmiał, a po moim ciele przeszły ciarki
- Ale ja nie chce – odpowiedziałam stanowczo do Taylera
_____________
wiem dość nudny ten rozdział następny będzie o wiele fajniejszy obiecuję ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top