Rozdział 12
Jai
Jechałem chyba zbyt szybko bo parę kierowców za mną trąbiło, gdy ja ich wyprzedzałem. Co zrobić jak ci palanci nie umieją normalnie (szybko) jeździć. Kiedy odwiązałem Rose pod jej dom i zachęcała mnie do wejścia na górę z wielkim żalem musiałem jej odmówić. Choć wiedziałem, że to pomoże mi bardziej zbliżyć nas do tego, żebym ją przeleciał.
Z piskiem opon wjechałem w nierówną drogę, która składała się tylko z piasku i paru kamyczków wysypanych na znak, którędy jechać. Skręciłem w lewo i już po chwili byłem blisko starego hangaru. Razem z chłopakami przesiadywaliśmy tam większość naszego czasu. Zazwyczaj naprawialiśmy lub ulepszaliśmy nasze wspaniałe samochody, albo omawialiśmy strategie wygrania kolejnego wyścigu.
Zaparkowałem auto z tyłu i wysiadłem kierując się prosto do garażu wiedząc, że teraz tam są wszyscy.
- Cholera ! – wrzasnąłem wchodząc do pomieszczenia tym samym potykając się o rozebrany silnik samochodowy – Kto te cholerstwo postawił na środku wejścia ? – zmierzyłem wzrokiem każdego po kolei. Mój bliźniak i James majsterkowali coś w samochodzinę, a Daniel siedział na starej kanapie pijąc piwo. – Idioci – mruknąłem i podeszłem do skrzynki, z której wyciągnąłem piwo.
- Dlaczego wcześniej nie przyjechałeś Jai ? – James oderwał się od pracy maszerując po piwo tym samym wycierając o jakąś brudną czerwoną szmatkę swoje ręce ze smaru.
- Spotkałem się z Rose – odparłem krótko rozkładając się jak zwykle na kanapie
- Z tą Rose ? Ta nowa tak ? – kiwnąłem głową – Przyjaźni się z Kelys. – otworzył butelkę, z której pociągną spory łyk – Ostatnio mówiła mi, że załatwiła jej darmowe wejścia do Sali tanecznej
- Po co ? – zdziwiłem się
- Nie wiem nie chciała mi za bardzo nic mówić, ale wiem tylko tyle, że chodzi tam zazwyczaj wieczorami – położył napój i pomaszerował do samochodu.
- Nie powiem ciekawe. Odwiedzę ją któregoś dnia – w mojej głowie już knuł się podstępny plan
- Bracie oszalałeś – stwierdził Lukę – myślisz, że w ten sposób szybciej ją przelecisz?
- Zdecydowanie – wyrzuciłem ręce w powietrze tym samym przeciągając się – Z tobą ani razu nie zamieniła słowa, a ze mną ? No cóż byliśmy dziś na mieście i nawet chciała mnie zaprosić do swojego domu – wiem jestem złym młodszym bratem chciałem go rozzłościć.
- Pieprz się – rzucił we mnie czymś metalowym
- o już niedługo, już niedługo – cmoknąłem – W ogóle zapomniałem o najważniejszej rzeczy dlaczego tutaj zawitałem. Chodzi o Taylora.
- Co z nim nie tak? Znowu coś planuje ? Pedał – stwierdził Daniel
- Tak planuje, ale jeszcze nie wiem co. Kręci się koło Rose. Rozmawiali dziś.
- Może się znają ?
- Nie sądzę. Zdecydowanie dziewczyna była przerażona i widziałem w jej oczach ulgę kiedy odszedł od nas. Ten chuj coś knuje i to będzie naprawdę gówniana sprawa jak nic z nim nie zrobimy. – wstałem
- Tak wiemy Jai, ale wiesz co powiedział Beau nic nie zrobimy bez niego. Wyjechał z miasta załatwić parę spraw wiec jesteśmy uziemieni w tej sprawie. Basta. – stwierdził Luke
Rose
Wyszłam z Sali baletowej kierując się prosto do szatni po swoje rzeczy. Stwierdziłam, że zdecydowanie takiej chwili od stresowania się od codzienności było mi potrzebne już od dłuższego czasu. Musiałam jakoś podziękować za to Kelys, ale wiedziałam ze nic ode mnie nie przyjmie. Za bardzo ta dziewczyna chciała mi pomóc. Byłam jej naprawdę wdzięczna za wszystkie dobre rzeczy z jej strony. Naprawdę strasznie ją polubiłam, choć może to się wydawać dziwne. W końcu miałam, kogoś takiego jak dobrego przyjaciela, na którego dość długo czekałam.
Mijając recepcie i żegnając się z miłą brunetką wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Kelys. Odebrała po czterech sygnałach.
- Hej Rose. Jak tam udał się trenik ?
- Oczywiście naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować za to – wyszłam z budynku
- Już ci mówiłam, że nie musisz nic robić wystarczy mi tylko tyle, że skopiesz tym wszystkim dupsko na eliminacjach kochana – uśmiechnęłam się na samo zdarzenie
- Dzieki Kelys naprawdę, ale daj się chociaż skusić na jakąś kawę na mój koszt
- Zgadzam się, wieczorem ?
- Tak wieczorem się widzimy pa
Rozłączyłam się i schowałam urządzenie do tylnej kieszeni w torebce tym samym, ktoś staną mi na chodniku blokując mój ruch. Wystraszona spojrzałam do góry i ujrzałam czekoladowe oczy Jaia.
- Hej Księżniczko – uśmiechną się szerokim uśmiechem – wiesz jeśli chcesz mnie pocałować to śmiało jeszcze mi nie cuchnie z buzi czy coś – mrugną do mnie lewym okiem
- um.. – zmniejszana zrobiłam dwa kroki do tyłu – Sorry Jai, ale to ty weszłeś mi w drogę
- Nie Księżniczko ja tylko szedłem po swojej stronie jak przystało na porządnego obywatela. Tak w ogóle co robiłaś ? – spojrzał na budynek za mną
- Nic specjalnego. Wracam już do domu – odparłam i zaczęłam iść
- Tak ? a ja myślę ze tańczyłaś.. co tańczysz ?
- Nie ważne Jai.. i tak wiem, że to cię szczególnie nie interesuje – poprawiłam torbę treningową, która zdecydowanie nie była przystosowana do mojego ramienia i niskiego wzrostu.
- Czekaj Mała odprowadzę cię do domu – przyspieszył kroku by móc mnie dogonić kiedy to zrobił zdecydowanie zwolnił
- Nie trzeba, jestem dużą dziewczynką, która zdecydowanie umie o siebie zadbać – uśmiechnęłam się
- Nie wątpię w to, ale jakoś ostatnio zauważyłem, że za szczególnie nie radzisz sobie w jednym nachalnym typkiem – rozpakował paczkę chipsów, które trzymał wcześniej w rękach i wrzucił jednego chrupka do swoich ust
Kogo mam na myśli ? Tylko nie mów imienia Tyler. Proszę !
Jeśli ten gość się dowie, że powiedziałam komuś ze Tyler mnie prześladuje będę zdecydowanie skończona. Będę naprawdę skończona... broń mnie!
- co ? – zaczęłam nerwowo bawić się swoimi palcami – nikt mnie nie prześladuje, zdaje ci się Jai nic szczególnego się nie dzieje.
- Mała- przystaną odwrócił się w moją stronę i spojrzał się na mnie – Wiesz ze możesz mi powiedzieć
Mogłam ?
- pff.. spoko Jai. Nic mi nie będzie – uśmiechnęłam się nerwowo – naprawdę !
_______________________________________________________
Co sądzicie o tym rozdziale ?
Zdecydowanie jedynie podoba mi się moment gdy chłopaki są w garażu :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top