Rozdział 11

Rose

Mrugnęłam, raz, drugi i otworzyłam zaspane oczy. Światło przenikało przez okno – znowu zapomniałam wczoraj zasłonić firanek. Spojrzałam na zegarek, który stał na półce nocnej. Wskazywał dziesiątą trzydzieści trzy. Ziewnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Czułam pulsujący ból po lewej stronie głowy, chwyciłam się mimowolnie i poczułam ból w lewej ręce. Spojrzałam na nią i dostrzegłam jednego wielkiego siniaka.

Postanowiłam zejść z wygodnego łóżka. Dotknęłam zimnej podłogi – wzdrygnęłam się na samą myśl. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej dość długą bluzę, którą od razu włożyłam na siebie i długie czarne rurki. Otworzyłam drzwi i pokierowałam się do kuchni, w której nikogo nie było. Pewnie mama i tata w pracy, a cudowna siostrzyczka jest w przedszkolu, wiec chwila wolności dla Rose.

Wyciągnęłam z lodówki mleko, a z szafki zbożowe płatki oraz miskę. Nasypałam wszystko do niej, a już po chwili zaczęłam konsumować moje cudowne i szybkie śniadanko. Nie przejmowałam się tym, że mleko jest za zimne. Liczył się jedynie dobry smak.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i zobaczyłam pięć nie odebranych wiadomości od Kelys i jedną wiadomość. Odczytałam ją.

„ Gdzie ty się do jasnej cholery podziewasz. Szukam cię po całej imprezie, a ciebie tutaj nie ma. Mam nadzieje, że kochana masz dobre wytłumaczenie „

Ups.. zapomniałam wczoraj powiedzieć dziewczynie, że wychodzę. Tak bardzo się przejęłam Tylerem, że zapomniałam o najważniejszych rzeczach. Od razu przypomniał mi się Jai, który dosłownie uratował mi moje życie nawet o tym nic nie wiedząc. Weszłam w wiadomości i po chwili już wystukałam nową.

„ Hej... a zresztą po co mam się z tobą witać ? Mniejsza... Chce ci jedynie podziękować za wczorajszą podwózkę do domu ; ) „

Ponownie ziewnęłam i wzięłam pustą miskę, która znalazła się zaraz w zmywarce. Wzięłam swoje urządzenie i pokierowałam się do salonu. Runęłam na kanapę włączając przy tym telewizje. W tym samym czasie przyszła mi wiadomość od chłopaka.

„ Drobiask Księżniczko, ale musisz mi jakoś zapłacić to, że mnie obudziłaś"

Spojrzałam na zegarek, który był umieszczony na półce obok telewizora. Wskazywał prawie dwunastą po południu. Zdziwiłam się.

„ Jest południe a ty spisz ? „

Na odpowie nie musiałam czekać nawet minuty przyszła zbyt szybko, niż tego się można było spodziewać.

„ Tak.. Lubię.. wirecz uwielbiam spanie o takich porach... i tak Księżniczko musisz mi zapłacić za zbudzenie. Co powiesz na małe spotkanie w centrum miasta o piętnastej ? „

Chyba nie miałam dużo do stracenia, a na pewno nie zamierzałam całego ślicznego i słonecznego dnia spędzić na siedzeniu i surfowaniu po kanałach w niewiadomym celu. Wybrałam opcje spotkania się z Jaiem

Spotkanie z Jaiem nie było złym pomysłem. Był dla mnie dość miły jak na niego. To dziwne, że w szkole zachowuję się zupełnie inaczej, niż kiedy jest sam na sam ze mną. Zdecydowanie wo;ałam tą drugą wersie. Tylko szkoda, że nie często ją ukazywał.

-Chcesz coś do picia ? – zapytał, gdy przechodziliśmy na przejść dla pieszych.

- Nie dzięki – stwierdziłam

- To pozwolisz, że ja skoczę tak szybko do tego sklepu – wskazał na budynek tuż za rogiem. Kiwnęłam twierdząco głową. – Mam nadzieje, że na mnie poczekasz ? – ponownie kiwnęłam głową.

Gdy przeszliśmy przez ulicę i rozdzieliliśmy się postanowiłam, że usiądę w parku na ławce. Przyglądałam się małym dzieciom, które bawiły się w piaskownicy. Przez chwile pomyślałam o mojej siostrze, że muszę ją tutaj zabrać. Na pewno się ucieszy, że jej starsza siostra wzięła ją na spacer. Pamiętam jak kiedyś jeszcze mieszkaliśmy w Ameryce często i gęsto chodziłyśmy na plac zabaw, który był niedaleko naszego domu. Lubiłam takie dni spędzone z małą siostrzyczką.

Poczułam czyjeś ręce stykające się z moją skórą na ramieniu. Ktoś mnie szturchał. Gdy się obróciłam w tą stronę zobaczyłam jego twarz. Myślałam, że to Jai, a okazało się zupełnie kim innym. Tyler. Usiadł koło mnie jak gdyby nigdy nic. Odsunęłam się instynktownie na bezpieczną odległość.

Przecież nic mi nie może zrobić gdzie jest dużo ludzi. Prawda ?

- Hej mała – wyciągną w moją stronę rękę, gdy ja swojej mu nie podałam schował ją – Chce ci tylko przypomnieć o naszej umowie.

- Wiem nie jestem głupia. Nikomu nie powiedziałam ciesz się, bo za to co mi wczoraj chciałeś zrobić dawno powinieneś siedzieć za kratami

- Ty mała suko – chwycił mój nadgarstek – Jeśli myślisz, że się ciebie boje to się grubo myślisz. Myślisz, że gliny tobie uwierzą. Przykro mi kochana, ale tak się składa, że jeżeli złożysz jakiś donoś to i tak posiedzę tam tylko jeden dzień

- To boli – pisnęłam gdy ścisną jeszcze mocniej

- Pamiętaj obserwuje cię i widzę wszystko to co robisz. Zasłaniaj zasłonki, gdy się przebierasz złotko – na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek, a ja byłam zbyt bardzo wystraszona.

Jai

Wziąłem kubeczek napełniony kawą i wyszedłem na zewnątrz w poszukiwaniu Rose. Stwierdziłem, że towarzystwo z nią nie jest takie złe jak mogłem się spodziewać. Myślałam, ze jest nudną osobą, a tu okazało się, że jest coś w niej zupełnie innego.

Szukałem wzrokiem dziewczyny. Znalazłem ją siedzącą w parku niedaleko piaskownicy, gdzie bawiły się małe szkraby. Była z kimś. Jakiś chłopak coś mówił do niej. Nie widziałem dobrze twarzy, Chciałem wiedzieć kto jest z nią wiec podeszłem do nich.

- Rose – powiedziałem.

Chłopak, który siedział z dziewczyną odwrócił się w moją stronę, a ja ujrzałem mojego wroga numer jeden. Nie powiem zagotowało się we mnie, ale nie mogłem nic po sobie poznać. Przecież Rose siedzi obok. Chłopak wstał i spojrzał się na mnie wzowrogo i odszedł szturchając mnie ramieniem.

- Kto to był ? – zapytałem dla zmyłki

- Jakiś koleś. Nic ważnego – uśmiechnęła się blado, a ja już wiedziałem, że to coś jednak jest ważnego. Uśmiech wszystko zdradził kochana. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top