Rozdział 10
Zgodziłam się. Poszłam razem z Jaiem. Myślałam czy nie miałam jakieś innej opcji i po analizie stwierdziłam, że jednak dobrego rozwiązania nie było. Trzymanie się w tej chwili z nim było odpowiednie co mogłam zrobić dzisiejszczego wieczoru na tej pieprzonej imprezie.
Podziwiałam teraz Jaia za to, że z taką łatwością się przedzierał przez stado nastolatków, gdy ja musiałam dosłownie przepychać ich w inną stronę bym mogła przejść, wiec z trudem przeszłam przez tłum tańczących osób. Wyszliśmy na przód domu. Złapałam gwałtownie zimnie powietrze. Stanęłam tylko na chwilę by móc spojrzeć na gwiazdy. Są śliczne. Pomyślałam. Chłopak przeszedł prze ulice kierując się w stronę jakiegoś samochodu. Nie czekając długo poszłam za nim.
- To twój samochód ? – byłam zdziwiona, zbyt zdziwiona
Jak na przeciętnego, zwykłego chłopaka (hm.. chyba mogę się mylić w tym, że nie jest zwykły ) ma taką wypasioną furę, gdzie pewnie wszystkie laski się na nią rzucają by tylko się nią przejechać nie licząc już przystojnego kierowcy. Nie znałam się na markach samochodów, wiec to też nie mogłam odgadnąć jaka to marka.
- Ej Księżniczko bo ci zaraz jakiś owad wpadnie to tej ślicznej buzi – zdecydowanie zbyt głośno się zaśmiał
- Dlaczego ? – zapytałam
- Dlaczego co ? – odpowiedział pytaniem na pytanie
- Dlaczego tak mnie nazywasz ? Przecież nie jestem żadną Księżniczką nawet taką osobą, która by potrzebowała takiego przydomka. – założyłam ręce na klatkę piersiową. Było zimno.
- A dlaczego nie ? Lubię nadawać nowym obiektom nowe ksywki – otworzył swój samochód ( nie miałam zupełnie pewności czy to jego, ale tak podejrzewałam)
- Czyli jestem jakiś obiektem ? a może teraz chcesz mnie zawieść na jakieś badań ? – zburzyłam się
- Przesadzasz. Naprawdę tak myślisz ? – wsiadł do samochodu – Wsiadaj – rozkazał
- Nie muszę nigdzie z tobą jechać, a co najlepsze słuchać się ciebie też nie muszę !
- Rose zbierz swój seksowny tyłeczek i wsiądź to tego pieprzonego auta – chyba go rozłościłam. Zdecydowanie miał dwie strony, a u niego były widoczne teraz ta zła. Wolałam nie ryzykować i weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Jai włożył kluczyki do stacyjki, a potem je przekręcił uruchamiając tym samym samochód. Wyjechaliśmy na pustą ulice
- Gdzie jedziemy ? – zapytałam
- Zobaczysz – odparł krótko koncentrując się na ulicy – Ładne miejsce
- Okej – zaczęłam bawić się swoimi palcami tym samym patrząc się przez szybę obserwując znikające domy i drzewa – a możesz mnie odwieść do domu ? – spytałam cicho
- Na pewno chcesz teraz wracać do domu ? – zatrzymał auto na skrzyżowaniu gdzie świeciło teraz czerwone światło. Spojrzał na mnie – Boisz się ?
- Ta... nie..tak.. to znaczy nie, ale chce być już w swoim łóżku. Dzisiejsza noc była dość męcząca i brutalna jak dla mnie. Wybacz. – cisza - Może innym razem pokarzesz mi to miejsce – powiedziałam na jednym wdechu
- Naprawdę chcesz zobaczyć to miejsce? – zaświeciło się zielone. Nie ruszył. Dobrze, że nie było tutaj ani jednej żywej duszyczki
- Czemu nie? Jesteś moim kolegą z klasy, no i mamy robić razem projekt na biologię, wiec chyba muszę cię bliżej poznać – uśmiechnęłam się w jego stronię. – Na pewno nie jesteś jakimś tam seryjnym mordercą prawda ? – zaśmiałam się. On też, ale nie tak jak ja.
Jai
Zaparkowałem na pod jeździe swojego domu. Zgasiłem silnik i wyciągnąłem kluczyki z stacyjki i wysiadłem. Może zbyt mocno trzasnąłem drzwiami. Było prawie druga nad ranem. Cóż nie moja sprawa jak kogoś obudzę z sąsiadów. Pomyślałem. Wszedłem do budynku dość cicho by tylko nie obudzić mamy. Nie chciałem jej zadręczać tym, że jej najmłodszy syn slaja się nie wiadomo gdzie i wraca o tak późnej porze. Ściągnąłem buty i po cichutku pomaszerowałem do kuchni. Nie świecąc światła wyciągnąłem z lodówki zimnie mleko. Tego mi było trzeba. Nie przejmując się tym, że pije z gwinta upiłem dość spory łyk. Zamknąłem lodówkę biorąc karton do swojego pokoju. Gdy dotarłem na korytarz zdziwiłem się, że w moim królestwie teraz świeci się światło. Co jest kurwa! Otworzyłem drzwi również cicho i zobaczyłem Luka leżącego na moim łóżko rzucającego o ścianę gumową piłeczkę, która raz po raz trafiała mu do rąk.
- Co jest ? – zapytałem wchodząc i zamykając pokuj by nikt z domowników się nie obudził słysząc naszą rozmowę – nie masz swojego łóżka tylko siedzisz na moim ?
- Gdzie się podziewałeś ? – zbył moje pytanie – Zbyt szybko wyszyłeś z imprezy
- Co cię to kurwa ? – może w tej chwili zachowywałem się jak małolat ?
- Oj Jai ty zawsze wszystko chcesz robić sam, ale zapominasz o jednej ważnej rzeczy. Jesteśmy drużyną, a z tego co mi wiadome drużyna działa razem, a nie osobno – wstał poprawiając bluzę i chwytając z podłogi piłkę
- Byłem z Rose – chyba chciałem go zdenerwować – w piątek przychodzi tutaj
- Posrało cię gnojku?
- Może – uśmiechnąłem się chytrze – mamy robić projekt co bardziej spowoduje, że przybliżymy się do sobie braciszku
- Ten zakład robi się chory i ty dobrze o tym wiesz
- przypominam ci, że to ty go zapoczątkowałeś. Plus chce go wygrać, bo nie chce jechać jak jakiś ostatni kretyn za pasażera, gdy ty będziesz się świetnie bawił za kierownicą – rozłożyłem się wygodnie na swoim posłaniu
- I tak wiesz, że wygram, wiec nie musisz się tak wysilać i urywać się z zajebistej imprezy.
- Luke mój bliźniaku wypieprzaj do swojego pokoju – przekręciłem się na drugą stronę – ona sama zdecyduje z kim pójdzie do łóżka – zamknąłem oczy – zgaś światło!
_________________________________________________
Zdecydowanie podoba mi się ten rozdział, a wam jak ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top