8. "(...) dobrze się bawiłaś z Kastielem"

Gdy jest zazdrosny

Parę pierwszych dni w nowej szkole minęło Ci spokojnie. Zaznajomiłaś się z osobami z klasy i musiałaś przyznać, że było lepiej niż się spodziewałaś, że mogło by być. Tak, jak myślałaś, najlepszy kontakt miałaś z Alexym oraz Rozalią. Od samego początku dużo z Tobą rozmawiali, a Ty musiałaś przyznać, że rozumieli Cię lepiej, niż mogło Ci się wydawać. Od początku jednak wszyscy ostrzegali Cię zarówno przed Amber, jak i Kastielem.

Jeszcze w ciągu wakacji wpadłaś pewnego dnia na Nataniela, który akurat został wyciągnięty na zakupy przez siostrę. Spojrzała na Ciebie od stóp do głów, parsknęła śmiechem i odeszła w inną alejkę. Twój przyjaciel natomiast jedynie uśmiechnął się do Ciebie i poszedł za siostrą. Rozumiałaś to. Od samego początku Amber nie wydawała się sympatyczna...

A co do Kastiela... Cóż, już od momentu, jak usłyszałaś jego rozmowę z Natanielem nie przypadł Ci do gustu. Nie był to typ chłopaka, który Ci się podobał. Farbowane włosy, ciemne ubrania, kolczyki... Zresztą, dodatkowo nie był nawet zbyt przyciągający charakterem. Dziwiłaś się, jak Lysander, tak delikatny i czuły, potrafił dogadać się z tak twardym chłopakiem, jakim był Veilmont. Podziwiałaś Ainswortha za jego cierpliwość do tego upartego osobnika.

W przerwie między zajęciami wyszłaś na dziedziniec, by powdychać trochę świeżego powietrza przed matematyką. A raczej miałaś nadzieję, że będzie świeże. Jednakże głęboko się rozczarowałaś. Gdy tylko opuściłaś budynek, do Twoich nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach świeżo odpalonego papierosa. Westchnęłaś ciężko i spojrzałaś na osobę stojącą obok.

- To Ty... - powiedziałaś do niego, zagryzając dolną wargę. - Mógłbyś się trochę odsunąć? Nie lubię zapachu papierosów.

- A co mi zrobisz? - parsknął śmiechem, patrząc na Ciebie i dmuchając w Twoją twarz dymem.

Zakrztusiłaś się i zamknęłaś mocno powieki, zasłaniając usta i twarz dłonią. Usłyszałaś, jak Kastiel zaczął się śmiał. Uchyliłaś prawe oko, dzięki czemu łatwo zobaczyłaś, że ten opiera dłoń o biodro i patrzy na Ciebie ze złośliwym uśmiechem na ustach.

- Co? Nigdy w życiu nie paliła? - spytał Cię, unosząc brew.

Nie odpowiedziałaś mu. Owszem, miał rację. Nie lubiłaś zapachu papierosów. Twój dziadek palił od dziecka, a Ty nigdy nie przepadałaś za przebywaniem z nim w tym samym pokój, bowiem za każdym razem czułaś zapach nikotyny.

- No chodź no, przecież Cię nie zjem - mruknął, obejmując Cię ramieniem i przyciągając do siebie.

Co tu się właśnie wydarzyło? Zadałaś sobie to pytanie, gdy poczułaś, jak nagle byłaś wtulona w jego bok. Byłaś w stanie wdychać zapach jego pociągającej wody kolońskiej. Och tak, spodobało Ci się.

Uniosłaś głowę i spojrzałaś na chłopaka. Zobaczyłaś, jak ten patrzy na Ciebie. Gdy jednak Wasze spojrzenia się spotkały, od razu odwróciłaś wzrok. Ten się zaśmiał i przytulił. Nie miałaś pojęcia, co właśnie stało się z tymże osobnikiem, jednak nie narzekałaś.

- Kastiel jestem - mruknął, przyglądając się Twojej uroczej buzi.

- (T.i.) - odpowiedziałaś, na co ten dał Ci pstryczka w nos. Zmarszczyłaś go, na co Veilmont się uśmiechnął.

- Wyglądasz uroczo, jak to robisz - powiedział, po czym ponowił gest. Na Twoim nosku znów pojawiły się zmarszczki. - Cholernie uroczo wręcz.

- Ta, dzięki... - mruknęłaś, czując, że na Twoich policzkach wyrasta gorący, czerwony rumieniec.

- A Ty co? - zapytał, unosząc brew na widok Twojej miny. - Czyżby ktoś się zarumienił?

- Nie jestem przyzwyczajona do komplementów - wyznałaś, patrząc mu w oczy.

- Ach, czyli Twój chłopak nie mówi Ci ich wystarczająco dużo? - zapytał. Słyszałaś w jego głosie, że wyraźnie jest to złośliwe.

- Nie mam chłopaka - na te słowa czerwonowłosy parsknął śmiechem.

- Tak? A Carello to co? Pies? - dopytał, opierając dłoń o biodro.

- To tylko przyjaciel - powiedziałaś, wzdychając ciężko.

- Nie ma przyjaźni damsko-męskiej. Za chuja w to nie uwierzę. Moja była też miała być tylko przyjaciółką, a dopóki nie kopnęła mnie w dupę, byliśmy razem.

- Zerwała z Tobą? - spytałaś. - Dlaczego? - widząc jego minę i zaciśniętą szczękę, zdałaś sobie sprawę, co powiedziałaś. - Wybacz, nie chciałam...

- Nieważne - wymamrotał. - Nie chcę o tym gadać. Jak kiedyś się zakolegujemy, to może Ci opowiem.

- A to my się jeszcze nie zakolegowaliśmy? - trąciłaś jego ramię ze śmiechem, by trochę rozluźnić atmosferę.

- Chciałabyś, dziewczynko.

Nie zdawałaś sobie sprawy, że niedaleko był Twój przyjaciel, który widocznie wyglądał na... Zazdrosnego?

Przez parę dłuższych chwil Twoja rozmowa z Kastielem przebiegała dość przyjemnie. Nie spodziewałaś się tego, ale musiałaś przyznać, że było naprawdę sympatycznie.

Przy końcu przerwy ruszyłaś do pokoju gospodarzy, by zobaczyć się także z Natanielem. Weszłaś do środka i uśmiechnęłaś się na widok chłopaka.

- Cześć - powiedziałaś radośnie.

- Cześć - jego odpowiedź Cię nie usatysfakcjonowała. Wręcz przeciwnie, czułaś, że coś złego się wydarzyło.

- Co Ci? - zapytałaś, po czym usiadłaś obok niego. - I nie mów, że nic. Przecież widzę.

- Nic się nie stało - powtórzył, wbrew Twojej prośbie. - Nie przejmuj się niczym.

- Nat, proszę - położyłaś dłoń na jego dłoni i westchnęłaś ciężko. - Widzę, że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi, co się stało.

- Widzę, że dobrze się bawiłaś z Kastielem - mruknął, unosząc wzrok znad sterty uzupełnianych papierów.

Wstrzymałaś oddech. Naprawdę? To o to mu chodziło? Tylko tyle? Westchnęłaś ciężko, by następnie spojrzeć na chłopaka.

- Nataniel - powiedziałaś do niego. - O co Ci chodzi? O to, że Ty się z nim nie lubisz, a ja tak po prostu z nim rozmawiam?

Zobaczyłaś, jak jego dłoń mocno zacisnęła się na długopisie. Auć, czyżbyś trafiła w czuły punkt?

Przez chwilę patrzył przed siebie, na ścianę. Widocznie trzeba mu było chwili ciszy, by się uspokoić. Gdy wreszcie na Ciebie spojrzał, westchnął ciężko i popatrzył Ci w oczy.

- Nie mam zbyt dobrych wspomnień z tym gościem - mówi szczerze. - Niezbyt się kolegujemy, wiesz? Za dziecka byliśmy nawet dobrymi kumplami. Ale odkąd zaczął spotykać się z tą suką... - urwał.

- Z kim? - dopytałaś, zmartwiona. Nataniel rzadko przeklinał, więc to z pewnością było coś poważnego.

- Debra - westchnął. - To skomplikowana sprawa. Od początku mi się nie podobała. Była taka pusta i jedyne, o czym myślała, to jego pieniądze. Poza tym, myślał, że mu ją odbiłem i dostałem za to w pysk. Nie chcę, żebyś się z nim przyjaźniła i tyle.

- Nat, ale to, że był taki dla Ciebie, nie znaczy, że także dla mnie taki będzie - spojrzałaś mu w oczy. - Zaufaj mi. Jestem dużą dziewczynką. Poradzę sobie. A teraz powiedz mi, jak to się stało, że przestaliście się przyjaźnić. Bo nie wierzę, że tak po prostu odbiłbyś komuś kobietę.

- Cóż...

**********

Hejka kochani!

I kolejny rozdział za nami! Mam nadzieję, że się Wam podoba i jest wystarczająco dobry ❤️

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Halsey - "Sorry"

("Sorry to my uknown lover. Sorry that I can't believe that anybody ever really starts to fall in love with me")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top