5."Nie mam nikogo takiego"

Gdy malujesz mu paznokcie

Spędziliście większość czasu na rozmawianiu i śmianiu się ze sobą. Leżeliście na brzuchach, patrząc na siebie i dyskutując na różne tematy. W pewnym momencie spojrzałaś na jego smukłe, zadbane, nieco większe od Twoich dłonie i zagryzłaś dolną wargę. A co, gdyby... Nie, to niemożliwe. Przecież on się na to nie zgodzi...

- Czemu się tak przyglądasz? - usłyszałaś pytanie z ust chłopaka.

Uniosłaś nagle wzrok i poczułaś, jak się mocno rumienisz. Przygryzłaś wargi ze wstydu.

- Widzisz... Tak sobie pomyślałam, że może... - mruknęłaś pod nosem.

- Tak? Że może co? - dopytywał wyraźnie ciekawiony tym, co właśnie chodziło Ci po głowie.

- Nie, to głupie. Daj spokój - odwróciłaś głowę. Nie byłaś pewna, czy to był dobry pomysł.

- Przestań. Powiedz, o czym myślisz - uśmiechnął się i dotknął Twojego policzka opuszkami palców prawej dłoni.

Uśmiechnęłaś się mimowolnie, by następnie skierować swój wzrok na niego i westchnąć cicho.

- Pomyślałam, że może... Ale tylko może... - dotknęłaś jego dłoni. - Dałbyś sobie pomalować paznokcie...?

Nataniel popatrzył na Ciebie, zszokowany. Przez długą chwilę milczał, aż ostatecznie otworzył usta.

- Jesteś poważna? - spytał Cię. - W sensie, mówisz poważnie? Chcesz, żebym dał Ci swoje paznokcie do pomalowania?

- Nooo... Tak? - uśmiechnęłaś się uroczo do swojego przyjaciela, który westchnął ciężko.

Widziałaś w jego oczach, jak niechętny był do tego. Jednak gdy bez słowa pokiwał głową, uśmiechnęłaś się szerzej. Od razu podeszłaś do jednej ze swoich szafek i wyjęłaś z niej pudełko pełne lakierów do paznokci. Wyjmowałaś kolejne buteleczki i stawiałaś na biurku, podczas gdy Nataniel zszedł z łóżka i usiadł przy krześle. Zamrugał.

- Żartujesz? Wszystkie te kolory dasz mi na paznokcie? - zapytał Cię, zszokowany.

- Głuptasie, nie zmieściłyby się - zaśmiałaś się do niego. - Tylko kilka. Trzy, może cztery. Chyba że robimy wzór, to się okaże - uśmiechnęłaś się słodko.

- Na co ja się w ogóle zdecydowałem... - westchnął ciężko, po czym po prostu położył dłonie na biurku i oddał się całkowicie w Twoje ręce.

Twoje oczy błyszczały ze szczęścia. Uśmiechnęłaś się i przeglądałaś kolejne kolory. Szukałaś idealnego koloru do spodu. Wiedziałaś już, co chcesz, jednak brakowało Ci tej barwy, którą nałożyłabyś jako pierwszą.

- Nie może być po prostu błękitny? - spytał Cię Nataniel, gdy widział, że nie potrafisz się zdecydować!

- NIE - powiedziałaś od razu, mrużąc oczy. - Nie ma opcji. Błękitny nie będzie pasował - powiedziałaś...

Aż w końcu wzięłaś do ręki idealny kolor. Ładny, pudrowy róż, który jest na tyle kryjący, że wystarczy jedna warstwa.

Odkręciłaś buteleczkę i wyjęłaś pędzelek. Już miałaś złapać dłoń Carello, gdy ten ją zabrał.

- Nie, nie - powiedział od razu. - Co jak co, ale różowy odpada. Na to się nie zgodzę.

- No prooooszę... - spojrzałaś na niego uroczo. Wydęłaś dolną wargę do przodu, a Twoje oczy wyglądały jak u małego szczeniaczka.

Nataniel westchnął ciężko. W końcu to tylko paznokcie, które zmyje, nim wróci do domu. To nic takiego...

- Pod warunkiem, że nie będę musiał wracać do siebie z różowymi paznokciami - uśmiechnął się do Ciebie słabo, a smutek w Twoich oczach ustąpił miejsca ogromnej radości.

W sekundę usiadłaś mu bokiem na kolanach. Przyciągnęłaś jedną z jego dłoni bliżej krawędzi biurka i przesunęłaś pędzelkiem po paznokciu w jego najmniejszym palcu. Wysunęłaś nieco końcówkę języka i starałaś się pomalować przypadkiem skórek, przez co wyglądałaś niezmiernie uroczo.

- (T.i.)? - usłyszałaś z jego ust, na co uniosłaś nieco wzrok, przerywając malowanie.

- Tak? - zapytałaś i spojrzałaś na swojego przyjaciela z lekkim uśmiechem na ustach.

- Powiedz... Nigdy nie mówiłaś, że wyszłaś gdzieś z kimś innym niż ja... Nie zrozum mnie źle, lubię się z Tobą spotykać - podkreślił, byś nie myślała, że nie ma ochoty na kolejne wyjścia. - Po prostu... Masz w swojej szkole osobę, która jest Ci bliska? Nie wiem, innego przyjaciela?

Westchnęłaś ciężko. Nie mogłaś powiedzieć, że był to temat bolesny, ale na pewno jeden z bardziej niewygodnych.

- Szczerze mówiąc... Nie mam nikogo takiego - westchnęłaś ciężko. - Jesteś jedyną osobą, z którą kiedykolwiek byłam tak blisko, wiesz? W mojej szkole nie ma takich ludzi, którzy by chcieli się ze mną przyjaźnić...

- Czemu? - zmarszczył brwi, zaskoczony. - Jesteś cudowną dziewczyną. Dlaczego ktoś miałby nie chcieć się z Tobą przyjaźnić?

- Pewnie dlatego, że jestem tym typem uczniów, którzy są zaangażowani i mimo wszystko im zależy - westchnęłaś. - Wiesz, nim się przeprowadziliśmy, miałam dwie bliskie koleżanki. Ale nie mogłabym ich nazwać przyjaciółkami. Ostatecznie okazało się, że cały czas obgadywały mnie za moimi plecami, a "przyjaźń" ze mną była tylko głupim zakładem...

Carello jedynie westchnął ciężko, a ramieniem wolnej ręki objął Cię i przyciągnął do siebie, byś mogła wtulić się w jego szeroki tors. Pogładził Ci włosy z czułością.

- Wiesz, myślę, że relacja z kimś dla zakładu, to jedno z największych świństw, jakie można komuś zrobić - przyznał, uśmiechając się lekko. - Dlatego ja nie mam zamiaru Ci czegoś takiego zrobić. Masz moje słowo, że ja Cię tak nie skrzywdzę...

***

- I co? - zapytałaś, gdy skończyłaś malować paznokcie przyjaciela i zeszłaś mu z kolan, by obejrzał Twoje dzieło.

Przyjrzał się paznokciom, które mu zrobiłaś i pokręcił głową... A następnie zaczął się śmiać.

No cóż, ostatecznie na różowej bazie znalazły się drobne stokrotki, które wyglądały niezwykle uroczo. Uśmiechnęłaś się zarówno do niego, jak i sama do siebie. Śmieje się! To świetnie! Bałaś się, że będzie na Ciebie zły.

- Okej - odezwał się. - Przyznaję, że wyszły ładnie. Ale nie wyobrażam sobie, żebym miał w nich chodzić na co dzień.

- Kurcze, a już miałam nadzieję, że się zgodzisz - zaśmiałaś się i puściłaś mu oczko, dzięki czemu wiedział, że żartujesz.

Oboje na raz zaczęliście się śmiać. Gdy wreszcie się opanowaliście, sięgnęłaś po zmywacz do paznokci i, z bólem serca, starłaś swoje dzieło sztuki, które znajdowało się na dłoniach Twojego przyjaciela.

Przez jakiś już czas zastanawiałaś się nad pewną rzeczą z nim związaną. Jednakże nie byłaś do końca przekonana w jaki sposób o nią zapytać, by chłopak nie pomyślał sobie o Tobie czegoś złego. Bo w końcu jak miałaś spytać, czy chciałby, byś przepisała się ze swojego liceum do jego?

Na dodatek Twoja mama... W końcu był już maj. Zbliżały się wakacje i nie byłaś pewna, jaka byłaby jej reakcja. Zgodziłaby się, byś końcówkę tego roku szkolnego spędziła w innej szkole niż dotychczas?

- Co się dzieje? - zapytał Cię Nataniel, wyrywając Cię z Twojego chodzenia z głową w chmurach.

- Widzisz...

**********

Hejka kochani!

Mamy to! Piąty rozdział za mną. Mam nadzieję, że Wam się podobał. Za parę rozdziałów akcja zacznie się rozkręcać. Mam już mniej więcej pomysł na to, więc liczę, że się na mnie nie zawiedziecie!

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Amanda Lopiccolo - "Dark Enough"

("There is a girl in a front of my class who I've never seen do anything but laugh...")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top