24. "(...) staram się zrozumieć..."
Gdy Ci wybacza
Mijały kolejne dni, a Nataniel znów nie pojawiał się w szkole. Nie miałaś z nim żadnego kontaktu, zresztą tak samo jak pozostała część klasy. Słyszałaś jedynie, jak Amber powiedziała swoim dwóm koleżankom, że jej brat miał "niedługo" znów wrócić do szkoły. Tylko że "niedługo" to pojęcie względne...
Patrzyłaś na spadające z nieba płatki śniegu, stojąc przed wejściem do szkoły, schowana pod zadaszeniem. Trawa oraz beton pokrywały się cienką warstwą białego puchu, co uważałaś za coś niesamowitego. Nie przepadałaś za zimą z powodu jej pogody, ale aura, jaką roztaczała i to, że była niesamowicie piękna, powodowały, że nie nienawidziłaś jej.
- (T.i.)...? - usłyszałaś znajomy głos, który oderwał Cię od Twoich myśli.
Byłaś zszokowana, bowiem nie spodziewałaś się już dzisiaj zobaczyć się z Tobą osobą. Nataniel stał przed Tobą, ubrany w błękitną puchową kurtkę. Wokół szyi miał owinięty biały szalik, na jego głowie znajdowały się chroniące uszy nauszniki. Jego dłonie zdobiły ciemne rękawiczki, na nogach miał czarne spodnie oraz tego samego koloru trapery.
- Nataniel...? - powiedziałaś.
Przyjrzałaś się jego twarzy i nie wiedziałaś, co masz z niej wyczytać. W kącikach ust krył się uśmiech, ale jego jasne, złote oczy były wyjątkowo ciemne. Cieszył się na to spotkanie czy wręcz przeciwnie...?
- Masz dla mnie chwilę? - zapytał, a Ty westchnęłaś ciężko.
- Powinnam mieć. Dlaczego?
- Czułem, że musiałem do Ciebie przyjść. Wydaje mi się, że jestem Ci winien... Przeprosiny...
Serce wręcz Ci się zatrzymało. Czy on naprawdę to powiedział? Przyszedł do Ciebie, żeby Cię przeprosić po tym wszystkim, co Ci powiedział? Jedna część Ciebie była zła... Ale za to druga skakała po sufit, bo była szansa, że odzyskasz swojego przyjaciela. Czy mu wybaczysz...? To się okaże.
- Nie uwierzę, jeśli mi powiesz, że to wszystko było dla Ciebie łatwe. Domyślam się, że wymagało to od Ciebie dużo odwagi i... - westchnął. - I mnóstwo przyjaźni. A ja... Nie potrafiłem tego zaakceptować. Dla mnie w tamtej chwili byłaś osobą, przez którą posypała mi się rodzina. Nie zdałem sobie sprawy, że dzięki Twoim działaniom nie będę musiał znów tego wszystkiego znosić. Tak bardzo mi przykro...
Słuchałaś jego słów uważnie. Owszem, zdawałaś sobie sprawę, że musiało to być dla niego trudne. Ale przynajmniej zrozumiał, że Ty też miałaś z tym wszystkim problem. Ale Ty z akceptacją tego, jak cała ta sytuacja wpłynęła na Ciebie i Twoją relację z Natanielem...
- Zrozumiem, jeśli... - ciągnął dalej. - Jeśli nie chcesz albo nie potrafisz jeszcze mi wybaczyć. Zdaję sobie sprawę, że te wszystkie okropności, które Ci powiedziałem, musiały cholernie zaboleć. Ale byłem wtedy wściekły. Nie zdawałem sobie sprawy, co mówię... - spojrzał Ci w oczy. - Bardzo Cię proszę, przemyśl to wszystko...
- Jesteś idiotą, Nat - pokręciłaś głową, patrząc na przyjaciela.
- To już wiem - westchnął ciężko, patrząc na Ciebie.
Bez słowa zbliżyłaś się do niego i mocno przytuliłaś się do jego ciała. Było ciepłe... Ale nie to Cię teraz obchodziło, a to, że teraz wszystko miało się ułożyć. Przynajmniej na to liczyłaś.
- Oczywiście, że Ci wybaczam - powiedziałaś, uśmiechając się. - Wciąż boli mnie to, co powiedziałeś... Ale staram się zrozumieć...
- Dziękuję - przerwał Ci, gładząc Twoje włosy. - Nim tu przyszedłem, zdawałem sobie sprawę, że jest ogromna szansa, że po tym wszystkim, co się stało, odwrócisz się do mnie plecami. Zresztą, nie byłbym ani trochę tym zaskoczony. Miałabyś do tego pełne prawo i ucałował Twoją głowę. - (T.i.)... Ja tak nie myślę. To, co Ci wykrzyczałem, to nieprawda. Nie mógłbym prosić o lepszą przyjaciółkę. Nie wiem, czy ktokolwiek inny przejąłby się tym wszystkim do tego stopnia, aby spróbować mi w taki sposób pomóc. Wciąż chcę Cię mieć za przyjaciółkę, a spotkanie Ciebie nie było żadnym błędem. Przepraszam...
- Już dobrze - uśmiechnęłaś się słabo do niego. - Rozumiem Cię. Już w porządku... Chyba. No bo, co teraz zrobisz? Jak to się dalej potoczyło...?
- Cóż...
***
- Nat, ale dlaczego? - zapytała Amber, gdy siedzieli całą czwórką przy stole w jadalni.
- Domyśl się, Amber - westchnął, trzymając złączone dłonie na stole. Spojrzał na całą pozostałą trójkę. - Przykro mi, ale to jest moje ostatnie słowo. Nie mam zamiaru żyć dłużej w miejscu, w którym nie czuję się bezpiecznie. A wiem, że Ty... - popatrzył na ojca. - Ty się nie zmienisz. Więc taka jest moja umowa. Wyprowadzam się, a Wy płacicie za mój czynsz i rachunki, ale za to w zamian nikomu nie powiem o tym, co się tutaj działo. Żadne służby się nie dowiedzą.
Zwrócił uwagę na to, jak jego rodzice na siebie spojrzeli. Adelaide miała w swoich oczach błaganie, natomiast Francis - złość.
- A jeśli nie? - spytała delikatnie Amber, patrząc na brata i łapiąc jego dłoń.
- Wtedy... - wzdycha ciężko. - Wtedy pójdę na policję. Zrobię obdukcję i opowiem od samego początku, co się tutaj działo. A wtedy na pewno nie skończy się to dobrze - patrzy na rodziców. - Więc? Umowa stoi?
***
- Nie mów, że się zgodzili - spojrzałaś na niego, szczerze zaskoczona. Po tym wszystkim naprawdę tak łatwo ulegli? Zwłaszcza Francis?
- Jak widzisz, nie dałem im za dużego wyboru - uśmiechnął się do Ciebie. - Powiedziałem też ojcu, żeby nawet nie próbował wyładowywać złości na Amber - westchnął. - Nie zniósłbym tego i z pewnością bym to zgłosił. Jest, jaka jest, ale to wciąż moja siostra, prawda?
- Prawda - przyznałaś. - Sama bym nie wytrzymała, gdyby potencjalny ojciec robił krzywdę Carterowi...
- No właśnie - westchnął ciężko. - Nie pomyślałbym nigdy, że zaszantażuję własnych rodziców. Ale teraz mieszkam sam. Znalazłem całkiem miłe mieszkanie w centrum miasta. Jest małe, ale podoba mi się. Idealne dla jednej osoby. Mała kawalerka.
- Cieszę się, że znalazłeś miejsce dla siebie. Oby wszystko się ułożyło...
***
Został tydzień do świąt Bożego Narodzenia. Śnieg padał coraz mocniej, w wystawach sklepowych roiło się od pięknych, kolorowych dekoracji. Na lampach ulicznych wisiały świecące anioły, gwiazdy i śnieżynki, a z głośników w sklepach i samochodach leciały świąteczne piosenki pokroju "Last Christmas" czy "Santa Tell Me".
Uczniom Amorisa trafiła się niesamowita umowa - nie muszą iść na lekcje, jeżeli zgodzą się na pomoc w dekorowaniu szkoły. Większość uczniów zatem zgodziła się na to i teraz kręciła się między piwnicą a korytarzami, aby udekorować każdą wolną przestrzeń. W salach stały niskie, acz uroczo ozdobione świąteczne drzewka. Na korytarzach wisiały girlandy, lampki oraz piękne wieńce adwentowe. Na biurkach nauczycieli, a także w pokoju gospodarzy stały białe świeczki z motywami płatków śniegu czy pokrytych białym puchem choinek.
Akurat niosłaś do pokoju gospodarzy skrzynkę z lampkami o zimnym świetle, gdy drogę zagrodziła Ci Amber. Ciągle była na Ciebie zła o to, że "rozbiłaś jej rodzinę".
- Myślisz, że nie widzę, jak kręcisz się wokół mojego brata? - warknęła, na co westchnęłaś. - Po tym wszystkim, co nam wszystkim zrobiłaś, masz czelność wciąż z nim rozmawiać.
- Amber, wiem, że jesteś ciągle na mnie zła, ale...
- Zamknij się, nie pozwoliłam Ci mówić - zmrużyła oczy na Ciebie. - Wszystko było znacznie lepiej, zanim się przeniosłaś tutaj do szkoły. Lepiej miej się na baczności, obserwuję Cię.
Odeszła, zostawiając Cię samą na środku korytarza. Westchnęłaś. Trudno Ci było dziwić się jej nienawiści względem Ciebie. Wcześniej chodziło tylko o Twój związek z Kastielem. Teraz także o to, że znów przyjaźnisz się z jej bratem.
- Co jest, (T.i.)? - usłyszałaś za sobą głos Nataniela. Odwróciłaś się, a on od razu odebrał od Ciebie karton. - Wszystko w porządku?
- Tak, tak... - westchnęłaś ciężko. - Tylko Twoja siostra wciąż ma mi to wszystko za złe. Rozumiem ją, ale... Chyba wciąż nie dotarło do niej, że tylko dla niej cała ta historia była usłana różami, a dla Ciebie raczej cierniami.
- Próbowałem jej wyjaśnić, że gdyby było tak, jak dawniej, dalej byłbym maltretowany - posłał Ci smutny uśmiech. - Liczyłem, że zrozumie, ale prawdą jest, że przy mnie także Cię obwiniała. Nie dała sobie nic wytłumaczyć.
- Mam nadzieję, że prędzej czy później zrozumie, że nie chciałam zrobić nic złego. Chciałam dobrze...
- Wiem. I zrobiłaś dobrze - ucałował automatycznie Twój policzek.
Oboje mocno się zarumieniliście, jednak na Waszych twarzach gościły też uśmiechy. Chłopak poszedł do pokoju gospodarzy, aby rozwiesić ozdoby, a Ty wróciłaś do piwnicy, aby dalej pomagać w dekorowaniu...
**********
Hejka kochani!
Kolejny rozdział za nami. Wszystko już się ułożyło, T.i. i Nataniel znów są przyjaciółmi ^^ wiem, że mamy lato, a u nich już są święta, ale nie umiałam się powstrzymać. Uwielbiam Boże Narodzenie.
Niedługo na moim profilu pojawi się link do serwera na Discordzie. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić.
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: CDM - "All Of Me" (cover po hiszpańsku)
("Todo de mi te ama a ti. Amo tus imperfecciones. Cada artista y temores")
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top