23. "Ty naprawdę tego nie widzisz?!"
Gdy nie potrafi Ci wybaczyć
Gdy obudziłaś się rano, poczułaś, że Twoja głowa znajduje się na czymś twardym. Powoli się uniosłaś i otworzyłaś szeroko oczy, gdy zdałaś sobie sprawę, że leżysz na twardym torsie Kastiela. Zajrzałaś pod kołdrę i zamrugałaś kilkukrotnie. Zdałaś sobie sprawę, że jesteś kompletnie naga. Uśmiechnęłaś się jednak na wspomnienie poprzedniego wieczora. Straciłaś dziewictwo z Kastielem Veilmontem...
Położyłaś się obok niego i pogładziłaś jego tors, przyglądając się jego twarzy. Miał delikatnie zamknięte oczy i nieco rozchylone usta. Jego zmierzwione włosy przysłaniały jego czoło. Wyglądał jak anioł. Zbuntowany anioł.
Uśmiechając się, zsunęłaś niesforne kosmyki z jego twarzy, a następnie ucałowałaś delikatnie jego usta. Usłyszawszy ciche mruknięcie, odsunęłaś się, jednak nie na dużą odległość. Bowiem chłopak, rozbudzając się, przyciągnął Cię za potylicę do siebie i pocałował Cię.
- Taką pobudkę mógłbym mieć codziennie - mruknął z uśmiechem, otwierając oczy i patrząc w Twoje.
- Za dużo ode mnie wymagasz, kochany - zaśmialiście się razem. - Wyspany?
- Przy Tobie? Zawsze - uśmiechnął się. - A Ty? - podniósł się na łokciach. - Mam nadzieję, że nie żałujesz tego, co się wczoraj wydarzyło...
- Oczywiście, że nie - pogładziłaś jego policzek z czułością. - Nie mogłabym. Ogromnie mi się podobało. A Tobie...?
- Mi również - ucałował krótko Twój nos. - Mimo że może Ci się wydawać inaczej, mi też się podobało. Kocham Cię, (T.i.)...
- Ja Ciebie też, Kastiel - złączyłaś Wasze usta w namiętnym pocałunku
Już po chwili wylądowałaś plecami na materacu, a usta chłopaka znalazły Twoją szyję...
***
Minęło parę dni. Okazało się jednak, że Nataniel nie pojawiał się w szkole. Mimo że dobrze spędzałaś czas z przyjaciółmi i ukochanym, zaczynałaś się obawiać, że po tej całej sytuacji Nataniel dostaje jeszcze większe baty. Nie wiedziałaś, ile jest w tym prawdy, ale po nocach nawiedzały Cię koszmary, w których widziałaś, jak Twój, były już, przyjaciel cierpiał jeszcze bardziej niż wcześniej.
Gdy wracałaś do domu, bałaś się, że wpadniesz na niego lub jego ojca, a tym samym dojdzie do kolejnej awantury. Domyślałaś się, że to pewnie najzwyczajniejsze w świecie paranoje, które powodowały, że wariowałaś. Ale byłaś zamieszana w to wszystko bardziej niż ktokolwiek z klasy mógłby podejrzewać...
Zbliżały się święta. Zaczął się grudzień, a pogoda była nieprzyjemna. Było zimno, a mróz zaczynał szczypać w policzki. Siedziałaś na ławce na dziedzińcu, pozwalając, by Twój nos pokrył się czerwienią z powodu chłodu. Ostatnio nie miałaś ochoty na cokolwiek. Odchyliłaś głowę do tyłu i westchnęłaś ciężko...
- Jeśli od początku ma być taki wredny, to niech lepiej zostanie w domu - wymamrotał pod nosem Alexy.
- Co jest? - zapytałaś go, marszcząc brwi. O kim on mówił...?
- To Ty nic nie wiesz? - rzucił, siadając obok Ciebie. - Nataniel wrócił do szkoły! Ale jest strasznym bucem. Nieważne, kto i w jakiej sprawie się do niego odezwał, od razu odpyskował.
- Cholera... - westchnęłaś. - Muszę się dowiedzieć, o co chodzi. Wiesz, gdzie on teraz jest?
- Nie mam pojęcia. Pewnie w pokoju gospodarzy...
- Dzięki, Alexy! - rzuciłaś, po czym podniosłaś się z ławki i wbiegłaś do szkoły.
Stanęłaś przed pomieszczeniem, po czym westchnęłaś cicho. Nie byłaś pewna, czy to dobry pomysł tam wchodzić... Ale z drugiej strony, co innego mogłaś zrobić? Byłaś w to zamieszana. Musiałaś wiedzieć...
Zapukałaś do drzwi, po czym od razu weszłaś do środka. Spojrzałaś na blondyna, który stał plecami do Ciebie. A gdy się odwrócił i Cię zobaczył, zamrugał.
- No proszę, kogo moje piękne oczy widzą? - uniósł brew i przyjrzał Ci się. - Znając Ciebie, dziwne mi było, że nie przyszłaś wcześniej ze mną pogadać - widać, że nie był w dobrym nastroju. Tak, jak powiedział Alexy...
- Przemyślałeś to trochę...? - zapytałaś delikatnie. - Rozumiesz już, dlaczego to wszystko zrobiłam...?
- Nie masz prawa pytać mnie o to - zmrużył oczy. - Nie po tym wszystkim, co zrobiłaś.
- Ale Nat... Znaczy, Natanielu... - westchnęłaś. - Wiem, że teraz jest to dla Ciebie trudne, ale...
- PRZESTAŃ WRESZCIE - warknął głośno, na co natychmiastowo zamknęłaś usta. - Nie masz pojęcia, przez co przechodzimy teraz w domu! Przyszła do nas policja, rozumiesz?! Aresztowali ojca i przesłuchiwali!
- Czyli że... Powiedziałeś im już wszystko? - zapytałaś.
- Zgłupiałaś do reszty?! - pokręcił głową. - Oczywiście, że nie powiedziałem! Jeśli to zrobię, ojciec pójdzie do więzienia!
- Nataniel, Ty nic nie rozumiesz! - sama także podniosłaś głos. - Jeśli tego nie powiesz, on dalej będzie Ci robił krzywdę! - zobaczyłaś, jak jego ramiona się spięły. Czyżby ta krzywda już się działa...?
- Może ta cała sprawa skłoni go do myślenia - westchnął ciężko.
- W takim razie może jednak wyjdzie z tego wszystkiego coś dobrego... - zaczęłaś się bawić dołem swojego beżowego płaszcza.
- Kurwa mać - przeklął, znowu podnosząc ton. - Ty naprawdę tego nie widzisz?! Moja rodzina płaci cholernie wysoką cenę za to wszystko! Moja matka i siostra są w szoku i dalej nic nie rozumieją. Ojciec o nie dbał, a teraz?! Teraz wychodzi na najgorszego potwora! Dziś wieczorem wraca do domu, więc spróbuję z nim pogadać. Ale masz moje słowo, że nawet jeśli to wszystko się naprostuje, NIGDY PRZENIGDY Ci tego wszystkiego nie wybaczę.
Wyszedł z pokoju gospodarzy. Widziałaś, że był wściekły. Zamknęłaś oczy i zwiesiłaś głowę. Czułaś się naprawdę źle. Opuściłaś pokój, po czym poszłaś w stronę szafek. Otworzyłaś swoją i wrzuciłaś do niej byle jak swój płaszcz. Ruszyłaś pod salę, w której miałaś mieć lekcje i liczyłaś, że wyglądasz na mniej roztrzęsioną niż się czułaś.
Tymczasem Nataniel wszedł do piwnicy i usiadł na kartonie stojącym w kącie. Przyłożył dłonie do twarzy i pociągnął nosem. Wiedział, że rozmowa, która czeka go wieczorem z ojcem, nie skończy się dobrze. Ale z drugiej strony, czuł także, że to jeden z lepszych pomysłów, na jakie wpadł. Może choć trochę pomoże mu to w tej sytuacji...
***
Następnego dnia, wszyscy dookoła dyskutowali o Natanielu. "To niemożliwe". "Kto mu to zrobił?". "Czy to wina jego ojca?". Zaczęłaś się martwić. Co się tam stało? Dlaczego? Jak to?
Póki co jednak nie miałaś ochoty na spotkanie z chłopakiem. Żeby znów na Ciebie krzyczał? Nie, zdecydowanie nie. Zatem jedynie schowałaś rzeczy do szafki i ruszyłaś w stronę piwnicy. Tam bowiem był Twój ukochany, a przynajmniej taką poinformował Cię wcześniej w wiadomości. To, co zobaczyłaś przy schodach, zszokowało Cię...
Stał tam Nataniel, trzymając się poręczy i opierając czoło o dłonie. Zmartwiłaś się mocno i podeszłaś do niego. Gdy usłyszał kroki, uniósł głowę, a Ty się zatrzymałaś. Zobaczyłaś, że miał ogromną śliwę pod okiem. Co gorsza, była ona dość mocno widoczna i przybrała już ciemnofioletowy kolor. Wyglądała paskudnie...
- Boże, Nat... - szepnęłaś. Wyciągnęłaś delikatnie dłoń w jego stronę, jednak zaraz ją cofnęłaś. - Czy... Czy to on Ci to zrobił...?
- Próbowałem z nim porozmawiać... - powiedział cicho, dotykając opuszkami palców sinego śladu, który znajdował się pod jego okiem.
Nim zdążył powiedzieć coś więcej, drzwi do piwnicy otworzyły się, a zza nich wyłonił się Kastiel. Między palcem wskazującym a środkowym prawej dłoni trzymał zapalonego papierosa, a z ust wypuszczał właśnie dym. Zauważywszy Nataniela, uśmiechnął się złośliwie.
- A to ciekawe - mruknął. - Nie przypomina mi się, żebym ostatnio Ci wpieprzył.
- KASTIEL! - krzyknęłaś na niego. - Błagam Cię, przestań... - trudno Ci było uwierzyć, że on ciągle żartuje sobie z powagi sytuacji.
Nataniel odszedł, a Ty poczułaś, po raz kolejny w ciągu tych dwóch tygodni, łzy w oczach. Czułaś się okropnie, ale nie mogłaś tego tak zostawić. Odwróciłaś się od partnera, który jedynie ciężko westchnął, po czym pobiegłaś za blondynem do pokoju gospodarzy.
- Nat, proszę... Porozmawiaj ze mną... - poprosiłaś go. Przecierałaś oczy, by pozbyć się łez, których chłopak miał nie zobaczyć, ale chyba niewiele to dało.
- Nie ma co mówić, (T.i.) - odpowiedział, siadając przy stoliku. - Powiedziałem mu, że... Że posunął się za daleko. Ale wściekł się. Uznał, że jestem niewdzięcznym bachorem, skoro mam dach nad głową, jedzenie i ubrania, a jeszcze mam czelność narzekać i... I tak się to skończyło...
Do głowy przyszło mu wspomnienie z poprzedniego wieczora. Ale nie śmiał Ci go opowiedzieć...
***
- Przepraszam... - szepnął, pociągając nosem i dotykając bolącego oka oraz skóry pod nim.
- W dupie mam Twoje przepraszam, niewdzięczniku! - warknął na niego Francis, po czym złapał go za włosy i pociągnął mocno do tyłu. Chłopak jęknął z bólu. - Tak bardzo Ci źle? Masz wszystko, o czym dzieciaki w Twoim wieku mogą zamarzyć. Jesteś gospodarzem szkoły. I co? Postanowiłeś wypłakać się koleżance, że masz źle w domu?!
Popchnął chłopaka na ścianę. Ten odbił się od niej i wylądował na podłodze, uderzając o nią boleśnie głową. Sycząc cicho, powoli się podniósł, jednak nie zdążył nawet stanąć na nogi. Ojciec ponownie chwycił jego gęste włosy i rzucił go na łóżko.
- Spodnie w dół i na kolana - warknął Francis.
Chłopak przeraził się. Że co...? Co ten facet chciał zrobić? Chciał go...?
- Głuchy jesteś?!
Chłodny ton głosu ponaglił chłopaka. Drżącymi dłońmi odpiął pasek, guzik i zamek spodni. Bał się tego, co za chwilę miało by się wydarzyć. Wciąż jednak miał nadzieję, że ojciec nie zrobi mu krzywdy w ten sposób, jakiego się bał...
Zsunął spodnie w dół. Francis podszedł do niego i wskazał miejsce przed sobą, tuż przy łóżku. Blondyn stanął tam. Już po chwili poczuł, jak jest odwracany siłą plecami do mężczyzny, a potem znów ciągnięty w dół. Jednak tym razem za ramiona. Chłopak ułożył ręce na pościeli i zacisnął na niej palce. Spiął się, gdy jego bokserki także zostały z niego zdjęte. Usłyszał odpinający się pasek spodni. Bał się zajrzeć przez ramię, gdyż nie wiedział, czego miałby się spodziewać i co by zobaczył.
Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz, a jego oddech się zatrzymał, gdy chłodny pasek ze skóry przesunął się po jego nagich pośladkach. Chłopak, przestraszony, zasłonił usta dłonią. Bał się...
Pierwszy cios.
Krzyknął prosto w swoją dłoń, próbując zagłuszyć dźwięk wydobywający się z jego gardła.
Drugi cios. Kolejny krzyk.
Trzeci cios. Wrzask.
- Przestań wrzeszczeć - warknął mu do ucha ojciec, wbijając palce w jego prawą łopatkę. - Zamknij się, rozumiesz?
Chłopak pokiwał powoli głową, a jego policzki pokryły się łzami płynącymi w dół, do szyi.
Na swoich pośladkach czuł kolejne uderzenia grubym, twardym pasem. Bolało jak diabli, z czasem zaczęło też szczypać. Wgryzł się w swoją dłoń, by uciszyć swoje wrzaski, które z całej siły starał się powstrzymywać...
***
- Kastiel? - powiedziałaś, otwierając szeroko oczy, gdy zza drzwi do pokoju gospodarzy wyłonił się Twój ukochany.
- Co Ty tu robisz? - zmrużył oczy Nataniel, kręcąc wcześniej szybko głową. Chyba się zamyślił...
- Patrząc na to, co masz na mordzie... - Veilmont spojrzał na blondyna. - I to, że nie jest to moja sprawka, muszę jakoś zainterweniować. I za chuja nie dam Ci teraz uciec, jasne? Musimy pogadać, Roszpunko.
- Kto powiedział, że w ogóle będę chciał z Tobą gadać? - zmrużył oczy Nataniel. - Nie masz o niczym pojęcia!
- Kurwa mać, sam się z tego nie wykaraskasz! - Kastiel warknął na niego. - Obaj wiemy, że tak to dłużej nie może wyglądać. I wiemy, że dopóki ktoś Cię nie popchnie w dobrym kierunku, sam tego nie zaczniesz. Wychodzimy!
Nataniel chyba się poddał. Jedynie westchnął ciężko, po czym opuścił pokój gospodarzy wraz z Twoim partnerem. Miałaś nadzieję, że wszystko się ułoży...
**********
Hejka kochani!
Sprawa zaczyna się rozwijać. Mam nadzieję, że spodobało się Wam tak samo, jak i mnie ^^
Myślałam też o założeniu dla Was serwera na discordzie. Byłyby tam informacje dotyczące rozdziałów, wszelkie opóźnienia czy daty publikacji. No i kanał do typowych rozmów ^^ co Wy na to?
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Panic! At The Disco - "House of Memories"
("Baby, we built this house on memories. Take my picture now, shake it 'till you see it")
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top