2.39 "Co Ty na to?"

Gdy Cię przeprasza

Czy czułaś się dziwnie z tym, że zgodziłaś się na to spotkanie? Zdecydowanie. Nigdy byś nie pomyślała, że będziesz miała się zobaczyć z mężczyzną, który wykorzystał Cię w taki, a nie inny sposób. Westchnęłaś ciężko, poprawiając rękawiczki na dłoniach, po czym zadzwoniłaś dzwonkiem do drzwi. Przez chwilę stałaś przed drzwiami w ciszy i czekałaś, co się wydarzy. Nagle usłyszałaś zgrzyt przekręcania klucza w zamku, a następnie naciśnięcie klamki.

Przed Tobą pojawiła się postać wysokiego, blondwłosego chłopaka. Posłał Ci słaby, ledwo widoczny uśmiech, którego Ty jednak nie odwzajemniłaś. Bez słowa wpuścił Cię do środka, a Ty już po chwili znalazłaś się w ciepłym mieszkaniu. Zdjęłaś swoje czarne, wysokie kozaki i ustawiłaś je równo przy szafce na buty. Przy ściąganiu płaszczu pomógł Ci Nataniel. Przypadkiem przesunął palcem po Twojej prawej łopatce, przez co mimowolnie się spięłaś. Nie miałaś na to wpływu. Tak wyszło.

W kompletnej ciszy, przy gęstej niczym mgła atmosferze weszliście do kuchni. Usiadłaś przy stole i zauważyłaś, że coś zmieniło się w wyposażeniu.

Nowy, czarny, błyszczący ekspres do kawy.

Nie skomentowałaś tego jednak. Blondyn otworzył szafkę i wyjął z niej dwa kubki, a następnie z lodówki wyjął syrop karmelowy. Odrobina już po chwili znalazła się na dnie jednego z kubków. Następnie umieścił kubek w ekspresie i nacisnął przycisk, powodując tym samym przygotowanie latte macchiato. Gdyby nie to, jaka była relacja między Tobą a Twoim towarzyszem, uśmiechnęłabyś się. Choć wciąż było to urocze, że pamiętał, jaka jest od liceum Twoja ulubiona kawa.

Minęło parę minut, nim podał Ci do ręki biały kubek w pandy napełniony ciepłym napojem, a następnie usiadł naprzeciwko z białym kubkiem napełnionym czarną kawą. Nie spojrzał na Ciebie ani razu, odkąd weszłaś do mieszkania, a gdy wreszcie zebrał się na odwagę i uniósł wzrok, zobaczył, jak zirytowana byłaś. W końcu nie wytrzymałaś.

- Chciałeś pogadać, a teraz całkowicie milczysz? - mruknęłaś, mrużąc oczy. - Co to ma być? Gdzie zgubiłeś swoje jaja?

- To wszystko poszło całkowicie nie tak, jak miało - rzucił, patrząc w Twoje (k.o.) oczy i trzymając kubek obiema dłońmi. - Wiem, że nie powinienem był tego NIGDY powiedzieć. Tamta noc... To dużo bardziej skomplikowane niż Ci się wydaje. To, co wtedy powiedziałem, nie miało...

- Nataniel, do brzegu - westchnęłaś, patrząc na chłopaka i zaciskając palce na uszku kubka. - O czym chciałeś porozmawiać? Albo wiesz co? Najlepiej opowiedz mi wszystko od początku. Jak to się stało, że... Że zacząłeś być taki, jaki jesteś?

Nie chciałaś na niego naciskać. Mimo że pragnęłaś wreszcie poznać prawdę i dowiedzieć się, co stworzyło bad boya z tego idealnego przewodniczącego, wolałaś poczekać, aż sam Ci wszystko opowie. Patrzyłaś na niego i martwiłaś się, że nie dostaniesz odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie chciałaś skierować w jego kierunku. Już miałaś go ponownie pospieszyć, gdy ten otworzył usta.

- Wszystko zaczęło się, gdy wyjechałaś z miasta z mamą i Carterem - westchnął ciężko, nie patrząc na Ciebie. Jego wzrok był skierowany w ścianę salonu. - Ten czas, gdy mieliśmy jeszcze kontakt, mimo że nie tak samo przyjemny, był trudny. Musieliśmy się przykładać, gdyż w następnym roku miały być egzaminy i trzeba było zacząć się uczyć - przełknął ciężko ślinę, a Ty spięłaś się. Nie wierzyłaś, że chłopak zmienił się tylko i wyłącznie przez naukę. - Po egzaminach, przestało być tak różowo, jak było.

- Chyba nie rozumiem - powiedziałaś i upiłaś łyka swojej kawy. - Zerwałeś ze mną kontakt, bo musiałeś się uczyć?

- To nie tak - rzucił i zamilkł na chwilę.

Patrzył w parujący w kubku napój i wdychał jego zapach, podczas gdy Ty poczułaś, jak do Twoich nóg łasiła się Śnieżka. Odstawiłaś swój kubek na bok i wzięłaś kotkę na ręce, po czym wycałowałaś jej główkę. Spojrzałaś na chłopaka, który przyglądał Ci się i uśmiechał się smutno.

Po chwili jednak z jego ust zniknęła radość, a zastąpił ją smutek i niepokój. Spojrzał na ścianę w salonie i nie odwracał od niej wzroku.

- Wiem, że już Ci opowiadałem tę historię, ale zacznę raz jeszcze. Poszliśmy na studia - powiedział. - Ja i Amber. Rzecz w tym, że wybraliśmy inne kierunki niż chcieli rodzice. Oni liczyli, że ja wybiorę medycynę, a moja siostra prawo czy biznes, ale to nie było coś, co nas kręciło. Wybrałem dzienną literaturę przez moje zamiłowanie do książek, a Amber zaocznie filologię angielską, ale to już wiesz. W każdym razie, wiedziałem, że Amber chce pracować jako modelka. Wspierałem ją w tym, a nawet pomagałem płacić za akademik, gdy zostawało mi trochę pieniędzy z tego, co wysyłała mi matka. Ale sprawy się posypały. Okazało się, że mama w żaden sposób nie popierała chęci Amber ani też, że jej pomagam. Co gorsza, uznała, że skoro jestem w stanie dawać siostrze gotówkę, to będę umiał także sam się utrzymać. Pokłóciliśmy się, a od następnego miesiąca nie otrzymywałem od niej ani grosza - wyjaśnił, ani na chwilę nie zerkając na Ciebie.

Cała sytuacja była dla Ciebie niesamowicie trudna do zrozumienia. Wiedziałaś, że rodzice Nataniela byli i są trudni, ale nigdy nie spodziewałaś się, że chłopak będzie musiał radzić sobie sam. Domyślałaś się, jaka będzie dalsza część tej historii, ale nie przerwałaś chłopakowi. Nie chciałaś, by czuł się zmuszony do mówienia, mimo że wciąż pamiętałaś to, jak Cię potraktował tamtego dnia, po pamiętnej, namiętnej nocy w jego sypialni.

- Po tym wszystkim sprawy się skomplikowały - kontynuował, by następnie spojrzeć Ci w oczy pierwszy raz, odkąd zaczął tłumaczyć Ci całą historię. - Zaczęło mi brakować pieniędzy, a musiałem opłacić czynsz, jedzenie, nowe ubrania... Musiałem sobie jakoś radzić. Potrzebowałem tego - odstawił kubek na blat, a następnie objął się ramionami. Jego policzki pokryły się czerwienią. - Pewnego dnia, gdy myślałem, że wyląduję na ulicy, natrafiłem na tych ludzi, którzy zaczepili Cię, gdy wracałaś z klubu. Zaczęli ze mną rozmawiać i spytali, czy nie potrzebuję odrobiny gotówki. Oczywiście, że potrzebowałem. Zatem powiedzieli, że mogą mi pomóc, o ile pójdę z nimi. A zatem... Zrobiłem to. Zaprowadzili mnie do jakiejś kryjówki, a tam dowiedziałem się, kim tak naprawdę są i co robią. Handlują narkotykami.

Trudno Ci było uwierzyć w całą tę historię. Twój Nataniel Carello był dealerem? To tak bardzo odstawało od jego obrazu idealnego przewodniczącego w białej, zawsze uprasowanej koszuli.

- Nat, ale dlaczego? - spytałaś, aż głos Ci zadrżał. - Przecież mogłeś po prostu pójść do pracy. Wtedy nie miałbyś tych wszystkich problemów, jakie masz teraz...

- Nie mogłem - rzucił ostro, jednak chyba się zorientował, co zrobił. Westchnął i pokręcił głową. - Nie mogłem - powtórzył, tym razem delikatnie. - Nikt nie przyjąłby studenta, który musi się uczyć oraz dbać o swoje stopnie na uczelni. Poza tym, owszem, widziałem kilka ogłoszeń, ale czułem, że na żadną z tych funkcji bym się nie nadawał. Kelner? Barista? Barman? Mechanik? Gdzie mi do tego, (T.i.)? Nie odnalazłbym się tam - wyjaśnił. - Na początku próbowałem odmówić tamtej szajce, ale obiecali mi dużą gotówkę. Rozważyłem na miejscu wszystkie za i przeciw... I w końcu uznałem, że gorzej już nie będzie. Podpisałem pakt z diabłem i nie mogłem już nic zrobić. Z tego bagna nie da się wyciągnąć...

Byłaś przerażona, mimo że tamtej pamiętnej nocy już poznałaś tę historię. Twój przyjaciel z liceum, przez to, że nie zyskał pomocy od strony matki, musiał zmienić cały swój styl życia. Został handlarzem narkotyków i nie mógł z tego wyjść. Wiedziałaś, jak takie siatki działają. Jeśli w nią wejdziesz, nie ma możliwości opuszczenia jej. Twoje dłonie zaczęły się trząść. Zagryzłaś dolną wargę, gdy zdałaś sobie sprawę, z kim tak naprawdę masz do czynienia.

- Nat, musisz iść na policję - powiedziałaś, nie zdając sobie sprawy, że zdrobnienie jego imienia uciekło z Twoich ust. - Musisz to wszystko zgłosić. Może nawet nie dostaniesz wyroku, a jeśli tak, to będzie łagodniejszy.

- Chyba nie rozumiesz - westchnął. - Mówiłem Ci już, że nie mogę nigdzie iść, (T.i.). Oni mają dostęp do lokalizacji mojego telefonu, żebym na pewno ich nie wsypał. Nie mogę pójść na policję. Obserwują mnie, może nawet teraz. Wielokrotnie grozili, że jeśli zrobię coś nie tak, jak powinienem, skrzywdzą bliskie mi osoby. Najbliższa jest mi Amber, ostatnimi czasy także Ty. Na pewno już o tym wiedzą - położył Ci dłonie na ramionach. - Proszę. Wiem, że chciałabyś mnie z tego wyciągnąć, ale nie wtrącaj się tym razem. To nie to samo, co liceum - powiedział, wyraźnie zaznaczając, że jest to sprawa poważniejsza niż to, że zgłosiłaś przemoc w jego domu na policję. - To nie to samo. Mój ojciec Cię nie zabije, oni mogą to zrobić. Nie wtrącaj się. Błagam Cię, nie tym razem.

- Dobrze, dobrze - powiedziałaś, patrząc chłopakowi w oczy. - Już wszystko rozumiem, w porządku - dodałaś...

By po chwili podejść do chłopaka i przytulić go do mocno do siebie. Gładziłaś jego plecy czule, podczas gdy on położył jedną dłoń na Twoich lędźwiach, a jedną na głowie. Tak bardzo chciał Cię objąć od dawna, że teraz, gdy mógł to zrobić, wydawał się niechętny, żeby Cię wypuścić ze swoich ramion.

- Przepraszam, że Cię wciągnąłem w to bagno - powiedział cicho. - Nie powinienem był tego robić. Po prostu tak bardzo za Tobą tęskniłem.

- Wiem - szepnęłaś. - Ja za Tobą też tęskniłam. Ale mamy jeszcze jedną rzecz do omówienia, wiesz? Chciałam porozmawiać o tamtej nocy... Naszej wspólnej nocy - zarumieniłaś się.

- Ja też chciałem o tym porozmawiać - pokiwał głową, po czym pogładził Twoje włosy. - Wiem, że powiedziałem wtedy coś paskudnego. Ale nie chciałem być dla Ciebie taki. Po prostu... - zawiesił głos.

- "Po prostu" co? - zapytałaś go z wyrzutem w głosie. - Wiesz, jak się wtedy poczułam? Jakbym była lalką, którą wykorzystałeś dla zaspokojenia Twojego podniecenia, a potem wyrzuciłeś do kosza.

- Tak, wiem. Domyślam się tego - wyznał, po czym objął Twoją twarz dłońmi, gładząc policzki kciukami. - Ale to nie tak. Było mi z Tobą niesamowicie dobrze. Do teraz pamiętam, jak przyjemna jesteś w środku - uśmiechnął się cwaniacko, na co Ty się zarumieniłaś. - Rzecz w tym, że... Po pobudce zdałem sobie sprawę, że zapraszając Cię do mojego łóżka, wpędziłem Cię w kłopoty. Nie chciałem, żebyś była w niebezpieczeństwie, a jednocześnie wiedziała o wszystkim, więc musiałem coś wymyślić.

- I naprawdę to było pierwsze, co wymyśliłeś? - wywróciłaś oczami, krzyżując ręce na piersiach i tym samym wypychając je do przodu. - Nie mogłeś powiedzieć czegoś innego, na przykład od razu wyznać mi prawdę?

- Już i tak wystarczająco Cię wtedy wciągnąłem Cię we własne gówno. Nie mogłem pozwolić, by było jeszcze gorzej - wyjaśnił, a Ty westchnęłaś ciężko. - Uwierz mi, że nie żałuję tego, co pomiędzy nami zaszło, śliczna - założył Ci kosmyk włosów za ucho. - Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej tego pragnę. Ale jednocześnie nie chciałbym, żebyś wpadła w kłopoty przez to, że jestem taki, jaki jestem. Więc mam dla Ciebie propozycję, na którą nie musisz się zgadzać, jeżeli nie chcesz.

Jego słowa sprawiły, że się spięłaś. Co on chce Ci zaproponować? Dołączenie do szajki?

Uspokój się, (T.i.), on nie jest taki głupi... Chyba...

- Co masz na myśli? - zapytałaś go niepewnie.

- Co Ty na to, by przenieść naszą relację na wyższy poziom? - zapytał, a Tobie szybciej zabiło serce. - Co prawda nie możemy tego zrobić za bardzo, bo nie chcę narażać Cię na niebezpieczeństwo... - uśmiechnął się lekko. - Ale myślę, że relacja przyjacielska z drobnymi przyjemnościami będzie odpowiednia.

- Nat, czy... - zamrugałaś, nie wiedząc, czy się przesłyszałaś, czy nie. - Czy Ty mi właśnie proponujesz zostanie friends with benefits?

- Bardzo dobra dedukcja. Czytanie kryminałów nie poszło Ci na marne, (T.i.) - powiedział to tak lekko, jakby właśnie komplementował kolor Twoich włosów. - Więc? Nie mówię, że musisz się na to zgadzać, ale myślę, że jest dobra umowa. Nam obojgu było razem tamtej nocy, zatem będziemy czerpać z tego korzyści fizyczne, a jednocześnie dalej będziemy mogli być przyjaciółmi i rozmawiać na każdy możliwy temat. Więc? - wyciągnął dłoń w Twoją stronę. - Co Ty na to?

Przytulając do siebie Śnieżkę, rozważałaś wszystkie za i przeciw. Owszem, jego propozycja była niesamowicie kusząca i niewiele argumentów Cię odciągało od zgody. Problemem było nie tylko to, że był uznawany za fuckboya, gdyż prawdopodobnie połowa żeńskiej populacji akademików widziała już jego genitalia.

Dużo poważniejsze było dla Ciebie to, jaką skrywa tajemnicę. To, że jest handlarzem narkotyków i w każdej chwili, gdy coś pójdzie nie tak, krzywda może stać się nie tylko jemu, ale także Tobie. Bałaś się konsekwencji przyjęcia jego sugestii, przez co nie mogłaś od razu odpowiedzieć.

- Nie wiem - przyznałaś szczerze. - Nie potrafię odpowiedzieć już teraz. Daj mi parę dni na przemyślenie tego, dobrze? - poprosiłaś go. - To, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie znaczy, że teraz zatańczę, jak mi zagrasz, Nat.

- Nie ma problemu, rozumiem Cię - pokiwał głową i uśmiechnął się, a Śnieżka wyskoczyła z Twoich objęć i podeszła do swojego posłania. Zdrajczyni. - Dostaniesz tyle czasu, ile będziesz potrzebowała. Po prostu nie chcę, byś czuła się do czegokolwiek przymuszona, bo to całkowicie nie o to chodzi.

Pokiwałaś głową, po czym znów sięgnęłaś po kubek i wypiłaś połowę znajdującej się w nim kawy. Wdychałaś zapach karmelu, a jednocześnie ciągle myślałaś, czy zgoda na propozycję Nataniela będzie aż taka zła, jak Ci się wydawało...

**********

Hejka kochani!

Kolejny rozdział za nami. Wbrew pozorom, jest to jeden z tych, które łatwiej mi się pisało, pomimo niewielkiej ilości posiadanego czasu. Mam nadzieję, że czytało się Wam ten rozdział tak samo dobrze.

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Katy Perry - "The One That Got Away")

("In another life I'd be your girl. We'd keep all our promises, be us against the world")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top