2.30 "(...) skończyliśmy u niej w mieszkaniu"
Gdy idziecie na spotkanie
- Co tu robisz sama? - zapytał Cię blondwłosy chłopak, siadając obok Ciebie. - Gdzie zgubiłaś Rozę i Alexy'ego?
- To samo mogłabym powiedzieć o Tobie. Gdzie zgubiłeś swoje dwie towarzyszki? - odpowiedziałaś, posyłając mu krzywy uśmiech.
On jednak nie odpowiedział na początku. Westchnął ciężko i patrzył przed siebie, obserwując studentów idących w stronę uczelni. Niektórzy patrzyli na niego z obawą, inni z pogardą, paru chłopaków nawet z podziwem. Nie rozumiałaś, skąd wziął się taki rozstrzał emocji, jednak nie byłaś też pewna, czy chcesz to wiedzieć.
Spojrzałaś na chłopaka, po którym te widoki zdawały się spływać jak po kaczce. Jak on to znosił? Albo raczej co musiało się wydarzyć, że stał się takim twardzielem.
- To nie tak, że bzykam wszystko, co się rusza i ma cycki - rzucił, tym samym odwracając Twoją uwagę od myśli, które zaprzątały Ci głowę. - Znaczy, wiem, że to tak wygląda. I masz prawo tak myśleć. Ale nie robię tego dla fame'u czy żeby dziewczyny mnie uwielbiały.
- Skoro tak, to... Dlaczego? - dopytałaś go delikatnie. - Skoro nie chodzi Ci o bycie popularnym fuck boyem, to dlaczego... To robisz?
- To nie rozmowa na takie miejsce - spojrzał na Ciebie. - Możemy się gdzieś spotkać? Gdziekolwiek, choćby w parku. Ale gdzieś, gdzie nie będzie tyle osób. O dziewiętnastej Ci pasuje?
- Domyślam się, że za bardzo nie mam wyboru - uśmiechnęłaś się delikatnie. - Dobrze, pasuje mi. Przyjdę. Liczę, że nie rzucasz słów na wiatr.
- Masz moje słowo, (T.i.).
***
- Jesteś tego pewna? - spytała Cię Rozalia, gdy siedziałaś z nią na obiedzie. - Nie wiem, czy spotkanie z tym facetem to dobry pomysł...
- Mamy po dwadzieścia trzy lata, Roza - powiedziałaś, dłubiąc widelcem w swojej sałatce. - Nie piętnaście. Skoro ma mi coś do powiedzenia, to spotkam się z nim. A poza tym, w liceum byliśmy przyjaciółmi. Nie skrzywdziłby mnie.
- Wtedy na pewno nie - wymamrotała. - Ale teraz przez jego szemrane towarzystwo nie jestem już pewna niczego - spojrzała na Ciebie. - Jak tylko poczujesz, że coś jest nie tak, zadzwoń do mnie albo napisz. Pomogę Ci, obiecuję Ci, kochana.
- No dobrze, dobrze - pokiwałaś głową. - Ale myślę, że... Że wszystko będzie okej. To Nataniel Carello. Nie mógłby mnie zranić.
Przynajmniej taką miałaś nadzieję.
Gdy skończyłaś jeść swój obiad, wstałaś z miejsca i chciałaś pójść do pokoju, żeby się trochę pouczyć i przygotować na dzisiejsze spotkanie.
Jednak zamyśliłaś się i zderzyłaś się z kimś. Masując czoło, przyjrzałaś się osobie przed Tobą. Była to wysoka, blondwłosa dziewczyna o pięknych, szmaragdowych oczach oraz zgrabnej figurze.
Otworzyłaś szeroko oczy, gdy zdałaś sobie sprawę, kto przed Tobą stał.
Amber Carello.
- (T.i.)? - spojrzała na Ciebie, zaskoczona...
By po chwili przyciągnąć Cię do siebie i czule przytulić. Zamurowało Cię. Czy ta dziewczyna, Twój wróg numer jeden, właśnie Cię przytula? Mimo wszystko nie potrafiłaś tego ot tak zostawić. Odwzajemniłaś uścisk, uśmiechając się delikatnie i gładząc plecy blondynki. Odkryłaś, że faktycznie Rozalia i Alexy mieli rację. Dziewczyna była naprawdę wychudzona...
- Amber? - powiedziałaś cicho, a gdy ta się odsunęła, spojrzała Ci w oczy.
- Tak dawno się nie widziałyśmy! - powiedziała z uśmiechem na ustach. - Co u Ciebie? Jak Ci się wiedzie? Nawet nie wiem, dlaczego wyjechałaś, Nat nie chciał mi nic powiedzieć...
Trajkotała jak katarynka, ale to nie to Cię najbardziej zszokowało. Raczej to, że mówiła w Twoją stronę i nie obrażała Cię. To było coś nowego, do czego chyba musiałaś się przyzwyczaić.
- U mnie... Wszystko dobrze - powiedziałaś z delikatnym uśmiechem. - Dobrze mi się wiedzie, nie narzekam. A co do wyjazdu... Chodzi o mojego brata - westchnęłaś. - Potrzebował pilnego leczenia - nie wiedziałaś, czy Nataniel jej powiedział, co się działo z Carterem, ale jeśli nie, to sama nie chciałaś poruszać tego tematu... - A co u Ciebie?
- Rozumiem - westchnęła. - U mnie... Całkiem nieźle. Studiuję tutaj zaocznie anglistykę... No i pracuję jako modelka - dodała, jednak wyczułaś w jej głosie, że coś jest nie tak. - Czekam na Nataniela, mam się z nim spotkać, gdy skończą się jego zajęcia. A to już za chwilę. Może miałabyś ochotę się ze mną dzisiaj zobaczyć?
- Bardzo bym chciała... - uśmiechnęłaś się szczerze. Widziałaś, że się zmieniła. - Ale jestem dzisiaj wieczorem umówiona z Twoim bratem.
- Z Natanielem? - spojrzała na Ciebie zaskoczona. - Powiedział mi, że wczoraj się z Tobą zobaczył, ale... Ale nie wspominał, że się umówiliście.
- Bo to wyszło spontanicznie. Dogadaliśmy się dzisiaj - powiedziałaś, uśmiechając się lekko.
- Rozumiem... - mruknęła dziewczyna. Gdy w końcu zobaczyła brata, uśmiechnęła się lekko do Ciebie. - Muszę iść. Spotkamy się jeszcze, prawda?
- Na pewno - powiedziałaś i obserwowałaś, jak dziewczyna podchodzi do brata.
Ich wyrazy twarzy zmieniły z zadowolonych na zirytowane. Patrzyli na siebie ze złością, gdy szli w stronę tyłu uniwersytetu. Patrzyłaś na nich, jednak czułaś, że nie skończy się to wszystko dobrze.
Ale to nie Twoja sprawa. Nie miałaś ochoty się wtrącać. Może to po prostu kolejna kłótnia między bratem i siostrą? Nic poważnego?
Szczerze na to liczyłaś.
***
Zaczął wiać delikatny wiatr, gdy siedziałaś na jednej z ławek w parku, czekając na Nataniela. Objęłaś się mocniej płaszczem, który miałaś na sobie. Wzdychając co parę chwil, patrzyłaś na zegarek. Spóźniał się już piętnaście minut. Może mu coś wypadło, prawda?
Prawda...?
Wreszcie zobaczyłaś biegnącą w Twoim kierunku postać. Gdy wreszcie do Ciebie dotarła, mogłaś się jej lepiej przyjrzeć. Blond włosy chłopaka były rozmierzwione na wszystkie strony. Oddychał nieco szybciej, co Cię nie dziwiło, skoro biegł. Był ubrany w czarną koszulkę, swoją ciemnozieloną kurtkę oraz jasne, podziurawione dżinsy.
- Już jestem - wydyszał ciężko, próbując złapać oddech. - Wybacz, ale miałem opóźnienie i tak się spieszyłem, że zapomniałem o jakimkolwiek prezencie dla Ciebie.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłaś się do niego z czułością. - Nie wymagam od Ciebie czegokolwiek. Wystarczy, że tu jesteśmy razem.
- Chodźmy gdzieś, gdzie na pewno będziemy sami - powiedział, po czym złapał Cię za rękę i pociągnął głębiej do parku. Zagryzłaś wargę, gdy zdałaś sobie sprawy, że jego szorstka dłoń dotykała Twojej.
Gdy wreszcie usiedliście na jednej z ławek, westchnął ciężko. Siedzieliście tak w ciszy przez parę dobrych minut i żadne z Was nie miało odwagi przerwać tego milczenia.
Ostatecznie zrobił to Nataniel.
- Obiecałem Ci coś dzisiaj - mruknął, odchylając głowę do tyłu, a Ty skupiłaś wzrok na jego wystającym jabłku Adama. - Powinienem Ci wyjaśnić, czemu chodzę do łóżka... Z różnymi dziewczynami...
- Chyba musimy sobie wytłumaczyć dużo więcej rzeczy - wymamrotałaś. - Ale dobrze. Zacznijmy od tego. Więc dlaczego sypiasz co noc z inną dziewczyną? I, o ile dobrze zrozumiałam, seks grupowy też Cię kręci...
- To nie całkiem tak - rzucił cicho, po czym opadł przedramiona na nieco rozszerzonych udach, by następnie zwiesić głowę. - Zacznijmy od początku. Widzisz, ja... W liceum byłem w Tobie cholernie zakochany.
Nie wiedziałaś, czy powinno Cię to dziwić, czy nie. Kastiel wielokrotnie wspominał Ci, że Nataniel patrzył na Ciebie tym wzrokiem, na który nie patrzył na inne dziewczyny, ale...
- Na tyle zakochany, że... - ciągnął dalej. - Że gdy wyjechałaś, myślałem, że się załamię. Owszem, na początku kontakt był. Ale nie miałem Cię obok. Nie mogliśmy wyjść na kawę, spotkać się... Nic. Z czasem zaczęło mi Cię brakować na tyle, że miałem wrażenie, że widzę Cię w niektórych dziewczynach na ulicy - zaczesał swoje gęste włosy do tyłu i westchnął ciężko. - A więc... Żeby się rozerwać, poszedłem do klubu. Trochę wypiłem, jakaś dziewczyna do mnie zagadała... I skończyliśmy u niej w mieszkaniu. Odebrała mi "dziewictwo", gdy byłem pijany...
Widziałaś, że nie do końca jest z tego dumny. Jego mina ewidentnie pokazywała, że wolałby, by to wydarzenie miało miejsce, gdy był trzeźwy. Ale przecież nie zmieni tego...
- Potem zacząłem to robić coraz częściej... I ostatecznie doszło do tego, że co noc mam inną dziewczynę jako towarzyszkę. Ale nie u mnie w mieszkaniu - zaznaczył. - Moje łóżko i pościel czekają na tę jedyną dziewczynę. Zawsze to ja goszczę w pokojach moich... Nazwijmy to "kochanek".
- Rozumiem... - pokiwałaś głową, wzdychając ciężko. - Ale wciąż nie rozumiem... Dlaczego? Dlaczego to robisz?
Przez chwilę milczał. Patrzył przed siebie, a chłodny wiatr rozwiewał jego włosy. Westchnął i przemówił ponownego, jednak nie śmiał spojrzeć Ci w oczy.
- To mój sposób na odreagowanie - odpowiedział Ci, bawiąc się palcami. - Niektórzy topią smutki w alkoholu, inni zaczynają ćpać... A ja uprawiam seks - spojrzał wreszcie na Ciebie. - Wiem, jak to pewnie dla Ciebie wygląda. Tak, jakbym był męską dziwką, która zwyczajnie nie bierze pieniędzy za "usługi". I może coś w tym jest. Ale robię to dla relaksu. Nie dlatego, że tego potrzebuję czy daje mi to zysk.
- Nie, spokojnie - spojrzałaś mu w oczy i pogładziłaś czule jego bark. - Nie oceniam Cię. Owszem, nie pomyślałabym, że... Że Ty będziesz odreagowywać w ten sposób, ale rozumiem Cię. Serio - nachyliłaś się i ucałowałaś mu policzek. Uśmiechnęłaś się, co on odwzajemnił. - Mówiłeś, że masz problemy...
- Bo mam - przyznał, wzdychając. - Ale to dość prywatna sprawa. Nie mogę się tym chwalić.
- Nie możesz czy nie chcesz? - dopytałaś, jednak gdy odpowiedział ponownie "Nie mogę", zwątpiłaś. - Ale dlaczego? Coś Ci grozi?
- Mała, proszę. Zostawmy ten temat - "mała"? Nataniel z liceum by tego nie powiedział.
- Dobrze, dobrze. Tylko... Mogę spytać o coś jeszcze? - spytałaś go, patrząc mu w oczy.
- Możesz - pokiwał głową. - O co?
- Dowiedziałam się, że krąży taka jedna plotka... - zagryzłaś dolną wargę. - Że oprócz przygodnego seksu uwielbiasz pić nałogowo...
Chłopak zaśmiał się cicho. Widocznie to, co powiedziałaś, znacznie poprawiło mi nastrój?
- To jest właśnie to. Plotka - uśmiechnął się do Ciebie. - Nie mówię, że nie lubię pójść na piwo. Ale to nie tak, że nagle upijam się w umór. Chodzi o to, że kiedyś, gdy była organizowana impreza u jednego ze znajomych, faktycznie się upiłem - przyznał, a kącik jego ust. Jeszcze bardziej się uniósł. - Wypiłem całą butelkę szampana. Chwilę później wylądowałem z basenie. Dobrze, że organizator imprezy umiał pływać i mnie wyciągnął. Sam też wiem, jak się pływa, ale pod wpływem nie jest to takie proste. Od tamtego dnia mam przylepioną łatkę nie tylko fuck boya, ale też alkoholika.
- Rozumiem - uśmiechnęłaś się delikatnie do niego, po czym oparłaś głowę o jego ramię. - To takie skomplikowane... Życie studenckie, życie dorosłego...
- Wiem, (T.i.) - mruknął i objął Cię ramieniem, przyciągając Cię do siebie. - Ale nikt nigdy nie powiedział, że nasze życie będzie usłane różami. Mówili, że czas studiów będzie najlepszym czasem w naszym życiu... Gówno prawda - dodał twardo na końcu, przez co od razu skierowała na niego swój wzrok.
- Dlaczego? - zapytałaś z ciekawości, jednak ten pokręcił głową. Czyżby znów chodziło o jego problemy? - Nieważne. Rozumiem już. Nie chcesz o tym rozmawiać i masz do tego prawo.
- Dzięki, że to rozumiesz, wiesz? - posłał Ci ciepły uśmiech. - Odkąd poszedłem na studia, wszyscy się ode mnie odwrócili. Przez to, że stałem się inny niż w liceum, nasi przyjaciele zerwali ze mną kontakt... A na uniwersytet i tak przychodzę rzadko. Głównie jedynie na zaliczenia i egzaminy, ale gdy mam bardziej, że tak powiem, luźny grafik, też zdarza mi się przyjść.
- Wróciłam i mam zamiar tu zostać - posłałaś mu ciepły uśmiech i pogładziłaś jego policzki dłońmi. - Jeśli będziesz potrzebował o czymś pogadać, obiecuję, że Cię wysłucham, Nat.
- Dziękuję. To wiele dla mnie...
Przerwał, bo z jego telefonu wydobył się dźwięk przychodzącego połączenia. Przeprosił Cię, wstał z ławki i odebrał, odchodząc parę kroków dalej.
- Tak? - zaczął, a jego głos był nerwowy. - Nie mogę teraz, jestem zajęty... Jak to? Gdzie jesteście? ... To naprawdę konieczne? ... - jego głos stał się bardziej wystraszony. - Jasne, ja... Ja zaraz będę.
Rozłączył się i podszedł do Ciebie szybko.
- Muszę iść, (T.i.) - powiedział i ucałował Twoje czoło. - Przepraszam. Spotkamy się innym razem.
- Chodzi o Twoją rodzinę? - zawołałaś do niego nerwowo. - O Amber?
- Nie! - krzyknął, biegnąc już w stronę wyjścia z parku.
Patrzyłaś, jak jego wysportowana sylwetka zlewa się z ciemnością otoczenia. Zaczęłaś się martwić o przyjaciela. Co jest? Dlaczego tak nagle zniknął? Skoro nie chodzi o Amber, to o kogo? Jego głos był taki nerwowy. Co się dzieje?
Czy on na pewno jest...
Bezpieczny...?
**********
Hejka kochani!
Kolejny rozdział za nami. Wiem, że wciąż nie ma zbyt wielu emocji, ale zapewniam Was, że jeszcze będzie ciekawie. A emocji będzie jeszcze więcej ^^
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Ed Sheeran - "Perfect"
("Baby, I'm dancing in the dark with you between my arms. Barefoot on the grass, listening to our favourite song")
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top