15. "Umowa stoi"

Gdy zawierasz umowę z jego siostrą

Jedno było w tej sytuacji pewne. Byłaś w niemałym szoku, gdy Kastiel powiedział Ci, że ani trochę nie żałował tego, co wydarzyło się u niego ostatniego wieczoru. Owszem, Ty też nie, ale to co innego. Nie miałaś pojęcia, że gdy będzie w pełni trzeźwy, wciąż będzie myślał o Waszym pocałunku.

- Naprawdę...? - zapytałaś go, wyraźnie zaskoczona.

- A czemu miałbym kłamać? Tylko żeby się Tobą zabawić? - wywrócił oczami. - Podziękuję, nie jestem taki. Mówię serio. Naprawdę nie żałuję. Podobało mi się. A jak obudziłem się rano i przypomniałem sobie, że musiałaś wieczorem wracać do domu... Kurwa, nie chciało mi się nawet z łóżka wstawać, wiesz? Za chuja. Ale wiesz, czego teraz chcę?

- Myślę, że się domyślam, Kastiel - uśmiechnęłaś się do niego, by po chwili objąć go za szyję ramionami.

Odwzajemnił swój uśmiech. Objął Twoją twarz dłońmi najczulej, jak tylko potrafił, przymknąć oczy i westchnąć przeciągle, po czym musnął Twoje usta swoimi. Odwzajemniłaś pocałunek, smyrając go paznokciami po karku. Wiedziałaś, że ciągle te pieszczoty pewnie nie sprawiają mu takiej przyjemności, jaką sprawiałyby, gdybyś była bardziej doświadczona... Ale to, że z jego gardła wydobywały się kolejne mruknięcia, jedynie przekonywało Cię, że musi nie być aż tak źle.

Przycisnął Cię nieco bardziej do ściany budynku, aż nieoczekiwanie poczułaś jego dłonie pod udami. Nim zdążyłaś się odezwać, jego palce otuliły Twoje nogi i uniosły. Pisnęłaś mu w usta i mocniej go objęłaś, bojąc się, że Cię opuści. Odsunął swoją twarz i zaśmiał się.

- Co? - spytał Cię. - Boisz się, że spadniesz? No to chodź - objął się w pasie Twoimi nogami, przez co miałaś już pewność, że nie wylądujesz pośladkami na ziemi.

- Już się nie boję - uśmiechnęłaś się, po czym wtuliłaś się w jego męskie ciało. 

Pachniał papierosami, ale nagle przestało Ci to przeszkadzać. Był tak blisko Ciebie. Przytulał Cię, co parę chwil muskając Twoje usta i skórę na policzkach swoimi wargami. Czułaś przyjemność, jaka płynęła z tych delikatnych, ale też ciepłych pieszczot.

I pewnie byście dalej się tak przytulali, gdyby...

- Kassi, widziałam, że... - usłyszeliście głos Amber.

Natychmiast Cię zmroziło. Odwróciłaś głowę i zobaczyłaś bliźniaczkę swego przyjaciela, która patrzyła na Was w szoku, a potem na Ciebie ze wściekłością. Czułaś, że tak łatwo to się nie rozwiąże. Nie było nawet takiej możliwości.

- Ty suko! - warknęła, po czym odwróciła się na pięcie i pobiegła z powrotem do szkoły.

Westchnęłaś ciężko, po czym spojrzałaś ukochanemu w oczy.

- Myślisz, że ta sprawa obejdzie się bez echa? - zapytałaś, choć doskonale znałaś na to pytanie odpowiedź.

- Zdecydowanie nie - zaśmiał się Kastiel. - Pewnie niedługo okaże się, że wpadnie na nas męski Carello i mnie opieprzy, że stoczę Cię na złą drogę czy coś...

Uśmiechnęłaś się delikatnie na te słowa. Mogłaś w tej sekundzie obiecać każdemu, że masz jeszcze na tyle rozumu w głowie, żeby wiedzieć, co jest dla Ciebie dobre, a co nie.

- Liczę, że zrozumie - powiedziałaś mu. - To mój przyjaciel. Wiele razy mówił, że chce mojego szczęścia. Tak, jak ja jego. Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie taką dziewczynę, która go pokocha.

- Rzecz w tym, że on chce Ciebie - wyjaśnił Ci, wzdychając. - Wiesz... Zanim do Ciebie dzisiaj zagadałem, zastanawiałem się, czy w ogóle to robić. Myślałem, że może dla Ciebie to była tylko jednorazowa przygoda i teraz, na trzeźwo, nie będziesz mnie chciała...

- Jesteś głupi, Veilmont - zaśmialiście się i oparliście swoje czoła o siebie. Czułaś się bezpiecznie...

***

- Wrócę dzisiaj później do domu... - usłyszałaś, jak mówił Nataniel w pokoju gospodarzy.

Widziałaś, jak tam wchodził, więc postanowiłaś także pójść do tego konkretnego miejsca i powiedzieć mu, że Kastiel czuje to samo, jednak...

- Tak, wiem, że miałem być wcześnie, ale... Tato, proszę, ja nie... Tak, ale naprawdę muszę to załatwić, to dla mnie ważne. (T.i.) ma niedługo urodziny i chcę coś jej kupić... Ale ja nie miałem nic złego na myśli... Przepraszam...

Musiałaś to przerwać. Czułaś, że coś złego się działo. Otworzyłaś szerzej drzwi i posłałaś Natanielowi uśmiech. Ten go odwzajemnił, po czym westchnął.

- Dobrze, dobrze. Wrócę na czas, nigdzie nie pójdę... Do zobaczenia...

Schował telefon i uśmiechnął się do Ciebie ponownie.

- Wszystko w porządku? - zapytał Cię. - Przyszłaś tak nagle. Coś się wydarzyło?

- Potem o tym pogadamy - powiedziałaś od razu. - Na razie... Słyszałam, że rozmawiasz z ojcem. Coś nie tak? Jest na Ciebie zły?

- (T.i.), proszę - westchnął. - To sprawdza między mną a nim. Miałem wrócić do domu wcześniej. Ostatecznie chciałem zmienić plany, ale się nie udało. To wszystko.

- Jesteś pewien? - zapytałaś go. - Wiesz, że jeśli trzeba, to możesz porozmawiać ze mną o wszystkim, co Cię trapi, prawda? - pogładziłaś mu policzek.

- Tak, wiem - uśmiechnął się i wtulił policzek w Twoją dłoń. - Apropos rozmowy. Po co tu przyszłaś? - zapytał. - Ostatecznie mi nie odpowiedziałaś.

- Widzisz... Porozmawiałam z Kastielem - rzekłaś, choć wciąż nie byłaś pewna, czy był to dobry pomysł, aby przerywać rozmowę o ojcu Nata w takim miejscu. - Okazało się, że on nie żałuje tego, co się stało. Oficjalnie... Jesteśmy parą - uśmiechnęłaś się.

Nie powiedział tego, ale widziałaś po jego oczach, że czuł się nieco zawiedziony. Tylko dlaczego...?

- Rozumiem. Cóż... Cieszę się, że jesteś szczęśliwa... - powiedział, gładząc Twój policzek. - To dla mnie ogromnie ważne. Mam też nadzieję, że ten dupek nie zrobi Ci krzywdy ani Cię nie zrani. I pamiętaj. Jeśli kiedykolwiek to zrobi, przyjdź do mnie. Skopię mu dupę - zaśmialiście się oboje.

***

- Coś jest nie tak - powiedziałaś Kastielowi, gdy na długiej przerwie wyszliście na zewnątrz. Usiedliście na ławce. A raczej on na ławce, Ty, zarumieniona, na jego udach. - Wiem to. Coś się dzieje.

- Skąd ta pewność, co? - zapytał. - Ja domyślam się, że chodzi Ci o Roszpunkę, ale dlaczego?

- Rozmawiał z ojcem. Miał swoje plany, ale on kazał mu wrócić do domu. Głos Nata był taki... Potulny. I trochę przestraszony. Nie wiem, może mam tylko zwidy. Chciałabym je mieć.

- No dobra, i co z tego? - zmarszczył brwi. - Wszyscy w szkole wiedzą, że jego stary jest pojebany i ma swoje twarde zasady. Więc serio myślisz, że coś jest nie tak?

- Tak, tak właśnie myślę - odpowiedziałaś mu twardo. - Boję się, że u Nata w domu coś się dzieje. Coś gorszego niż tylko surowy ojciec. Martwię się... I dlatego pójdę do niego. Do mieszkania.

- Pojebało Cię? - Kastiel otworzył szeroko oczy. - Nie ma opcji, że Cię tam puszczę.

- Ale to nie od Ciebie zależy. To mój przyjaciel i załatwię to wszystko. Tylko najpierw muszę iść pogadać z Amber...

Kastiel zmrużył oczy. Zastanawiało go, dlaczego akurat ona? Po co? Naprawdę musiałaś rozmawiać akurat z nią?

- Wiem, co myślisz - powiedziałaś, nie pozwalając chłopakowi się nawet odezwać. - Ale jak powiem Natowi, że chcę do niego pójść, znajdzie jakąś wymówkę. A trochę go znam.

- A Amber powie Ci, że masz się jebać. Zwłaszcza po tym, jak podwędziłaś jej faceta, w którym kocha się, odkąd była gówniakiem - odpowiedział Ci.

- W takim razie będzie musiała to wytrzymać. Idę do niej, i to w tej chwili.

Jak powiedziałaś, tak zrobiłaś. Weszłaś do szkoły, a widząc Amber na korytarzu, przełknęłaś ślinę. Sama się bałaś do niej podejść. Ale nie było innej możliwości. Musiałaś z nią porozmawiać. Zrobiłaś parę kroków w jej stronę.

- Amber? - powiedziałaś. Gdy dziewczyna na Ciebie spojrzała, parsknęła śmiechem.

- No proszę, proszę. Któż to się do mnie odezwał? Złodziejka facetów - warknęła to ostatnie. - Najpierw próbujesz sobie omotać Nataniela wokół palca, a teraz zabierasz mi Kastiela?

- Chyba źle się zrozumiałyśmy - pokręciłaś głową. - Po pierwsze, Nat to mój przyjaciel i nikogo sobie nie omotuję. Po prostu z nimi rozmawiam. A po drugie, nie przypominam sobie, żeby Kastiel był Twój. Więc tak czysto praktycznie nikogo nie ukradłam.

- Zdzira - wymamrotała blondynka. - Tak czy siak. Czego chcesz?

- Pogodzić się - powiedziałaś. - Wiem, jak to wszystko wygląda. Dlatego chcę się z Tobą pogodzić. Jesteśmy w jednej klasie, to nie ma sensu, żebyśmy się musiały kłócić. Zwłaszcza że Twój brat jest moim dobrym przyjacielem... Więc chciałabym do Was wpaść na noc. No wiesz, mieć więcej czasu, by pogadać...

- Co Cię nagle wzięło? - dziewczyna zmrużyła oczy. - Nagle postanowiłaś się pogodzić? Czy Ty jesteś pewna tego, o co prosisz? Okej. Mogę Cię do siebie zabrać. Ale pod jednym warunkiem.

- Jakim? - zapytałaś, czując już zapach zwycięstwa.

- Przez najbliższy tydzień będziesz robić wszystko, co Ci każę - uśmiechnęła się złośliwie. - Albo to, albo nici z nocowania, moja droga - oparła dłoń o zaokrąglone biodro.

Westchnęłaś. Tak naprawdę nie miałaś nic do stracenia. Najwyżej stracisz parę stówek ze swoich oszczędności. Ale przynajmniej dzięki temu upewnisz się, że Nataniel jest bezpieczny...

- Dobrze. Ty mnie zaprosisz. Ja Ci usługuję - podałaś jej dłoń.

- Umowa stoi - uśmiechnęła się złośliwie, ściskając Ci rękę. - Niech tak zatem będzie. Pasuje Ci z dzisiaj na jutro?

- Tak, jasne. Pasuje...

Czułaś, że to będzie długi dzień i jeszcze dłuższa noc...

**********

Hejka kochani!

Ja: nie chcę rozwijać wątku z ojcem Nata za szybko
Też ja: rozwijam akcję w 15 części 🥲

W każdym razie mam nadzieję, że wyjdzie dobrze, bo serio mi zależy, żeby tego nie schrzanić.

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Maneskin - "Gossip"

("So sip the gossip. Drink till you choke. Sip the gossip, burn down your throat")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top