14. "Jest ktoś, kogo lubię tak bardziej..."

Kiedy zdajesz sobie sprawę, co czujesz

... Aż w końcu poczułaś, jak jego usta zetknęły się z Twoimi. Otworzyłaś szeroko oczy. Zawsze chciałaś zachować swój pierwszy pocałunek dla chłopaka, z którym byłabyś w związku. Jednak teraz, przez to, że wypiłaś parę kieliszków wina, jakby całkowicie o tym zapomniałaś. Odwzajemniłaś jego pocałunek, jednak było to na tyle nieporadne, że ostatecznie poczułaś, jak Kastiel odsuwa swoją twarz od Twojej.

- Wiesz... Czuć, że tego nigdy nie robiłaś - mruknął, po czym złapał Cię za biodra i posadził na sobie okrakiem. - Ale zanim uciekniesz, dodam, że to serio urocze. Cieszę się, że mogę być Twoim pierwszym. Zajebiście się cieszę.

Uśmiechnęłaś się do niego słabo, wzdychając ciężko. Wiedziałaś, że Twój pierwszy pocałunek nie będzie najlepszym. Od początku się tego spodziewałaś. Ale nie byłaś też przygotowana na to, że odbierze Ci go Kastiel Veilmont, o którego jest zazdrosna każda dziewczyna w szkole. Mimo wszystko jednak to, że Cię nie wyśmiał, tylko wręcz przygarnął do siebie, nieco Cię podbudowało.

Niepewnie objęłaś go ramionami za szyję i posmyrałaś jego kark paznokciami. Patrzyliście sobie w oczy w milczeniu, a na ustach mieliście ciepłe uśmiechy. Czy to alkohol? A może podświadomie czuliście, że oboje tego chcecie? Nie mieliście pojęcia. Ale jedno było pewne.

Zaczynałaś się zakochiwać w tym cholernym buntowniku...

***

- Nat? - powiedziałaś, wchodząc następnego dnia do pokoju gospodarzy.

Chłopak przestał już Cię tak unikać, a Wasza relacja wróciła do takiej, jaka była wcześniej.

Odwrócił się do Ciebie, po czym uśmiechnął się. Przytuliliście się na powitanie, po czym usiedliście przy biurku. Westchnęłaś. Nie wiedziałaś, kogo innego w tej chwili mogłabyś poprosić o radę.

- (T.i.), co jest? - zapytał Cię, gładząc Twój policzek. - Wszystko w porządku? I nie mów, że nie, bo wiesz, że ja Ci w to za nic nie uwierzę.

- Nat, ja... - westchnęłaś, obejmując się ramionami. - Ale nie będziesz się ze mnie śmiać?

- Przecież wiesz, że wszystkie Twoje problemy biorę na poważnie - cóż, musiałaś mu przyznać rację. - Więc? Co jest nie tak, hm?

- No bo... - zagryzłaś wargę. - Jest ktoś, kogo lubię tak bardziej... Tylko że nie wiem, jak miałabym mu to powiedzieć. Nie znamy się długo, ale prawdopodobnie coś do niego czuję...

- Och... - był widocznie zaskoczony, jednak nie miał zamiaru się śmiać. - Prawdopodobnie? Czyli nie jesteś jeszcze w stu procentach pewna?

- Nie, nie jestem - przyznała. - Nie wiem, czy to zauroczenie, czy miłość. Możesz... No wiesz... Jakoś mi pomóc?

- Wiesz, nie jestem ekspertem od związków, bo sam w żadnym nie byłem - przyznał od razu, uśmiechając się lekko. - Ale za to byłem kiedyś zakochany, więc mogę spróbować Ci pomóc. Zacznijmy od tego... Jak się czujesz, gdy przy nim jesteś?

- Naprawdę dobrze - przyznałaś z lekkim uśmiechem. - Wiem, że mogę powiedzieć mu wszystko i nie będzie mnie oceniał. Może czasem rzuci jakąś kąśliwą uwagą, ale poza tym mam w nim wsparcie.

Chłopak nie okazał tego po sobie, ale w duszy skrzywił się nieco. Chyba już wiedział, o kim dziewczyna mówiła... I musiał przyznać, że mu się to nie podobało. Czemu? Cóż... On już miał swój własny powód...

- Rozumiem... Czyli najwidoczniej dobrze się dogadujecie? - dopytał, choć doskonale znał odpowiedź na to pytanie.

- Tak. Myślę, że mogę to tak nazwać. A na dodatek... - przełknęłaś ślinę. - Pocałował mnie...

Widziałaś, jak z twarzy chłopaka odpłynęła krew i jak blady się stał. Doskonale wiedział, że mówiłaś o Kastielu. Ale wciąż nie potrafił pojąć jednej rzeczy. Jak Ty, taka delikatna, mogłaś zakochać się w takim facecie jak Veilmont?

- Jak to: pocałował? - zapytał Cię. - Zmusił Cię? - usłyszałaś w jego głosie troskę o Ciebie.

- Och, nie - pokręciłaś głową. - Byłam u niego wczoraj. Nie było Cię w szkole, więc zaproponował, bym pojechała z nim do jego domu po lekcjach. Spędziliśmy miło czas, wypiliśmy trochę wina... I wtedy to się stało.

- Spaliście ze sobą? - zadał Ci kolejne pytanie szybciej niż w ogóle je przemyślał. Westchnął. - Wybacz... Nie powinienem był. To nie moja sprawa.

- Wiem, o co Ci chodzi - pokręciłaś głową. - Ale on mnie do niczego nie zmuszał. I nie, nie spaliśmy ze sobą. Jedynie się całowaliśmy, nic więcej. I muszę przyznać... Było przyjemnie - nie wiedziałaś wtedy, jak wielką krzywdę mu robiłaś.

- Rozumiem - pokiwał głową. - Cóż... Najwidoczniej naprawdę jesteś zakochana - przyznał, uśmiechając się do Ciebie delikatnie. - Masz zamiar mu powiedzieć?

- Zgłupiałeś? - otworzyłaś szeroko oczy. - Nie ma nawet takiej możliwości. Przecież jak mu powiem, to nie skończy się to dobrze. Zwłaszcza że trudno czasem przewidzieć jego odpowiedzi. Nie wiem, jak zareaguje...

- Jeśli nie spróbujesz, nie dowiesz się nigdy - powiedział, posyłając Ci uśmiech i zakładając Ci kosmyk włosów za ucho. Odwzajemniłaś jego uśmiech promiennie.

- Wiem. Ale póki co wolę jeszcze zaczekać. Zobaczymy.

- A nuż się okaże, że Kastiel czuje do Ciebie do samo - powiedział, uśmiechając się do Ciebie.

Zamrugałaś. Skąd on wiedział? Przecież nawet nie wymieniłaś imienia chłopaka, w którym się zakochałaś. Więc co teraz? Będzie zły...?

- Domyśliłeś się, prawda...? - zapytałaś, patrząc mu w oczy i wzdychając.

- Oczywiście, że tak. Dość szybko - zaśmiał się. Nieźle maskował swoją zazdrość. Był urodzonym aktorem. - Ale to nie moja sprawa. Cieszę się, że jest ktoś, do kogo coś czujesz. I... Mimo że nienawidzę tego człowieka, naprawdę życzę Ci szczęścia z nim, wiesz? - uśmiechnął się delikatnie, po czym przyciągnął Cię do swojej piersi.

Objęłaś go za szyję i wtuliłaś się w jego ciało z uśmiechem. Pachniał tymi boskimi perfumami, które uwielbiałaś. Poczułaś jego dłoń na swoich włosach i jak zaczął Cię po nich głaskać. Uśmiechnęłaś się delikatnie i wtuliłaś się mocniej w jego ciało. Wiedziałaś, że mogłaś z nim porozmawiać o wszystkim. Bliskość tego chłopaka zawsze sprawiała, że czułaś się bezpieczna. Odkąd tylko się poznaliście, stał się dla Ciebie kimś pokroju brata, który obroni Cię przed każdym złem, które czyhało na Ciebie na świecie od urodzenia.

- Dziękuję, że jesteś, Nat - szepnęłaś, a jego serce zabiło szybciej.

Dopiero dzwonek na lekcję uświadomił Was, że jest już późno i najwyższa pora się zbierać. Uśmiechnęliście się do siebie, po czym ruszyliście na biologię. Usiedliście obok siebie w ławce chwilę przed tym, jak do sali weszła nauczycielka. Zaczęła prowadzić lekcję, a Ty rozejrzałaś się po klasie. Nie było wśród Was Kastiela. Nie zmartwiłaś się jednak, bowiem wiedziałaś, że ten chłopak chodził w kratkę na zajęcia.

Lekcja minęła w miarę spokojnie. Wyszłaś z klasy i już miałaś pójść pod kolejną, gdy poczułaś, jak ktoś łapie Cię za ramię. Odwróciłaś się, a na widok czerwonowłosego uśmiechnęłaś się delikatnie.

- No proszę. Jednak wpadłeś do szkoły - zaśmialiście się oboje. Zarumieniłaś się lekko na wspomnienie tego, co wydarzyło się poprzedniego dnia.

- Tylko na chwilę. Musimy pogadać - powiedział, po czym złapał Cię za rękę, pociągnął na zewnątrz i zabrał za budynek. Tam przyparł Cię delikatnie do ściany i westchnął. - Mała, słuchaj... Apropos tego, co się wydarzyło wczoraj...

- Ćśś - uśmiechnęłaś się i położyłaś mu palec na ustach. - Ja wiem, Kastiel. Byliśmy podpici, nie do końca myśleliśmy, co robimy. Nie jestem zła...

- Wiem. I ja też nie, dlatego że... - wziął głęboki wdech, po czym westchnął ciężko. - Ja nie żałuję tego, co się stało. Nie żałuję tego, że Cię całowałem...

**********

Hejka kochani!

Kolejny rozdział za nami. Robi się coraz bardziej namiętnie. Mam nadzieję, że akcja nie idzie zbyt szybko i że taki rozwój sytuacji Wam nie przeszkadza.

Kolejny rozdział zacznie nam wprowadzać trochę światła na sprawę Nataniela...

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Hozier - "Take Me To Church"

("Take me to church, I'll worship like a dog at the shrine of your lies. I'll tell you my sins so you can sharpen your knife")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top