2. "Znowu się spotykamy"

Gdy na siebie wpadacie

Następnego dnia książka, którą wypożyczyłaś, była już przez Ciebie przeczytana. Postanowiłaś zatem ją oddać i spędzić dzisiejszy wieczór z bratem w szpitalu.

Podeszłaś do drzwi biblioteki i nim zdążyłaś je otworzyć, wręcz nim zdążyłaś złapać za klamkę, poczułaś, jak te się uchylają. Sama natomiast upadłaś, uderzając pośladkami o ziemię i przeklinając cicho z bólu. Uniosłaś głowę i zobaczyłaś nad sobą znajomą twarz. Uśmiechnęłaś się delikatnie.

- Znowu się spotykamy - usłyszałaś z ust Carello, który wyciągnął rękę w Twoją stronę, by pomóc Ci wstać.

Ujęłaś jego dłoń i podniosłaś się na nogi z jego pomocą.

- Czyżby to było jakieś przeznaczenie? - zaśmiałaś się i spojrzałaś mu w oczy.

- Hmm, kto wie, kto wie - Nataniel także się zaśmiał. Zobaczył książkę leżącą na ziemi obok Ciebie. Schylił się i podniósł ją, po czym podał Ci do ręki. - No proszę. Tak szybko ją przeczytałaś? Spodobała Ci się?

- Bardzo - odpowiedziałaś z entuzjazmem. - Muszę pewnego dnia wypożyczyć coś innego. Przyznaję, że ta książka była bardzo interesująca.

- Może dzisiaj jest na to idealny dzień? - zaproponował...

Jednak jego mina zrzedła, kiedy zobaczył, że z Twoich ust znika uśmiech. Chciał zapytać, co się stało, ale uprzedziłaś go.

- Chodzi o mojego brata - westchnęłaś. - Jest w szpitalu, poważnie chory. Ale nie chcę o tym rozmawiać... - powiedziałaś, a on przyciągnął Cię do piersi.

- Wybacz - mruknął pod nosem, zamykając oczy i opierając podbródek o Twoją głowę. - Nie powinienem był pytać. To niegrzeczne z mojej strony - westchnął.

- Skąd miałeś wiedzieć? Nie Twoja wina - westchnęłaś, wtulając się w jego ciało. Uśmiechnęłaś się lekko, gdy poczułaś mocny zapach jego męskich perfum. Jedno jest pewne. Już je lubisz... - Wyszedłeś z biblioteki... A gdzie idziesz teraz? - zapytałaś go zaciekawiona. Zobaczyłaś, jak przez jego usta i twarz przebiegł cień... Strachu?

- Muszę wracać do domu - przyznał. - Żałuję, bo bardzo chciałbym spędzić z Tobą więcej czasu... Chyba że...

Sięgnął po telefon, po czym wybrał numer swojej matki i przyłożył komórkę do ucha. Zagryzł dolną wargę, gdy po trzecim sygnale kobieta nie odebrała. Już miał się rozłączyć, gdy usłyszał głos mamy.

- Cześć, mamo... - powiedział spokojnie. - Wrócę później do domu, idę jeszcze spotkać się z koleżanką... Nie, nie znasz jej... Nie wiem, może kiedyś... Ugh, nie wiem, jakoś za dwie godziny... Przepraszam... - szepnął skruszony. - Jasne, do później...

Schował telefon, po czym oznajmił Ci z uśmiechem, że najbliższe dwie godziny są dla Was. Natychmiast zaproponowałaś mu pójście do pobliskiej kawiarni, w której uwielbiałaś przesiadywać. Kociej kawiarni.

Gdy tylko tam weszliście, zobaczyłaś, jak oczy chłopaka się rozszerzają oraz wypełniają iskierkami szczęścia. Zwłaszcza gdy podeszła do niego ruda kotka, otarła się o jego łydkę i miauknęła radośnie.

- Jest piękna! - uśmiechnął się szeroko, po czym wziął kotkę na ręce i przytulił do siebie. Wyglądało to na tyle uroczo, że nie mogłaś się powstrzymać od zrobienia chłopakowi zdjęcia z rudym kociakiem na rękach.

Podeszliście do jednego ze stolików. Nataniel odsunął Ci krzesło, po czym zajął miejsce obok Ciebie. Gdy tylko podeszła do Was jedna z kelnerek i podała Wam menu, od razu otworzyłaś je i zaczęłaś je przeglądać. Już po chwili wiedziałaś, na co miałaś ochotę. Latte o smaku orzechów laskowych oraz tartę z kajmakiem i borówkami.

(dop. aut.: osobiście niedawno jadłam, jest pyszna. A to latte jest moje ulubione ^^)

Tego dnia dowiedziałaś się, że Nataniel nie lubi słodyczy ani nic, co jest słodkie w smaku. Zamówił bowiem czarną kawę bez cukru. Było Ci na początku głupio, że jesteś taka łasa na cukier, ale gdy on zapewnił Cię, że nie ma nic przeciwko temu, uśmiechnęłaś się szeroko.

- Jak można nie lubić słodyczy? - zapytałaś go, kręcąc głową. - Poważnie nic słodkiego Ci nie smakuje? Całkowicie nic?

- No, ewentualnie ujdzie sernik albo gorzka czekolada. Nic innego - uśmiechnął się do Ciebie, a po chwili zaśmiał się, gdy zobaczył Twoją minę. - Czemu tak na mnie patrzysz?

- Ja nie mogłabym żyć bez słodyczy - skwitowałaś krótko. - Czekolada, cukierki, ciasta... - Toż to raj na ziemi! Jak może Ci to nie smakować?

- Tak po prostu. Dla mnie prawie wszystkie słodycze są... Zbyt słodkie - wzruszył ramionami.

- Z kim ja zaczęłam się kolegować... - pokręciłaś głową, po czym zaśmiałaś się wraz z chłopakiem. - Żartuję. Nie bierz tego do siebie. Nie chciałam zabrzmieć złośliwie.

- Spokojnie, nie martw się - puścił Ci oczko, po czym westchnął cicho. - Wiesz, jesteś pierwszą osobą, która w miarę dobrze przyjęła tę informację. Większość reaguje bardziej... Nie agresywnie, ale naskakująco. Coś w rodzaju "Jak to możliwe? Co Ty, jesteś z innej planety czy co?". Nie zawsze tak dosłownie, ale często chodzi o to samo.

- Nie przejmuj się, Nat - uśmiechnęłaś się do niego. - Przynajmniej będę wiedziała, czego pod żadnym pozorem Ci nie kupować - zaśmiałaś się ponownie.

- Wiesz, nie odrzuciłbym tego prezentu, gdybyś mi go dała. Nie jestem taki - uśmiechnął się do Ciebie.

Po chwili podeszła do Was blondwłosa kelnerka, której składaliście zamówienie, po czym postawiła na stoliku dwie kawy i kawałek ciasta. Uśmiechnęła się do Was promiennie, zwłaszcza do przystojnego Carello, siedzącego naprzeciwko Ciebie. Ten odwzajemnił uśmiech, jednak jedynie dość delikatnie.

Dziewczyna odeszła, a chłopak upił łyka swojej wciąż gorącej kawy. Po chwili poczułaś, jak coś opiera się o Twoje udo. Spojrzałaś w dół i ujrzałaś puchatego kociaka, który pragnął wskoczyć na Twoje nogi. Uśmiechnęłaś się i wzięłaś na ręce zwierzaka, który natychmiast ułożył Ci się udach, zwinął się w kulkę i zasnął. Uniosłaś głowę, gdy Nataniel zaśmiał się.

- No proszę. Widzę, że kociak znalazł sobie ulubieńca - uśmiechnął się i upił łyka kawy.

- To prawda - zaśmiałaś się wraz z nim i ukroiłaś kawałek ciasta.

Wręcz rozpływał Ci się w ustach. Zwłaszcza ten pyszny, słodki kajmak, który łączył się smakowo z lekko kwaśnymi borówkami oraz kruchą tartą.

Było idealne.

- Jesteś pewien, że nie chcesz spróbować? - zapytałaś Nataniela, a on westchnął z lekkim uśmiechem na ustach.

- Widzę, że nie dasz mi spokoju - pokręcił głową. - Dobrze, daj...

Podsunęłaś talerzyk i widelczyk w jego stronę i patrzyłaś, jak kroi kawałek ciasta i wsuwa go sobie do ust. Przełknął go, jednakże mogłaś zobaczyć na jego twarzy delikatny grymas. Przysunął ciasto w Twoją stronę, a słodki smak, który pozostał mu w ustach, zapił zamówionym napojem.

- Chyba podziękuję - pokręcił głową. - Jest zbyt słodkie jak dla mnie. Przykro mi...

- Niepotrzebnie. Przynajmniej więcej dla mnie - zaśmiałaś się, a on wraz z Tobą.

Spędziliście resztę spotkania na rozmowach i poznawaniu się. Jednak nie wchodziliście w głębokie strefy prywatne, rodzinne, intymne. To nie był odpowiedni temat jak na drugie spotkanie.

Gdy się rozchodziliście, pożegnaliście się czułym uściskiem. On rzeczywiście wrócił do domu, a Ty do szpitala, do brata...

**********

Hejka kochani!

Drugi rozdział za nami. Wiem, że nie dzieje się póki co nic ciekawego, ale każda książka musi się nieciekawie zacząć, by potem wejść głęboko w akcję ^^

Mam nadzieję, że Wam się podobało i będziecie czekać na kolejny rozdział.

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Theory of a Deadman - "Bad girlfriend"

("She likes to shake her ass. She grinds it to the beat. She likes to pull my hair when I make her grind her teeth")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top