17. "Wiem, co tu się stało..."

Gdy szczerze z Tobą rozmawia

Gdy tylko usłyszałaś "Proszę!" zza drzwi, nacisnęłaś delikatnie klamkę i weszłaś do środka. Zagryzłaś lekko dolną wargę. Pierwszym, co zobaczyłaś, był Nataniel, który stał plecami do Ciebie i odchylał kołdrę. Najwidoczniej miał w planach położyć się spać. Zresztą, tak samo, jak Ty... Nim usłyszałaś, co usłyszałaś...

- (T.i.)? - szepnął, patrząc na Ciebie z zaskoczeniem w oczach. - Co Ty tu robisz? Myślałem, że będziesz już spała...

- Ja tak samo - westchnęłaś i objęłaś się ramionami. - Ale to nie takie proste po tym wszystkim, co się dziś wydarzyło...

- Mówiłem Ci, że mój ojciec jest specyficznym człowiekiem - pokręcił głową. - Wszystko w porządku? - spytał i podszedł do Ciebie, zakładając Ci kosmyk włosów za ucho.

- Nic nie jest w porządku... - powiedziałaś, z całych sił powstrzymując łzy, które zbierały Ci się w oczach. - Musimy porozmawiać. I tym razem nie dam Ci się z tego wykręcić. Zbyt długo milczysz...

- O czym Ty mówisz? - zapytał, marszcząc brwi. Gdybyś nie słyszała, że został uderzony przez ojca, uwierzyłabyś w to, że naprawdę masz zwidy.

- Przestań wreszcie udawać - powiedziałaś, kładąc mu dłonie na ramionach. - Doskonale wiesz. Próbujesz udawać, że wszystko jest w porządku. Ale dobrze wiesz, o czym mówię. Słyszałam, jak się kłóciłeś z ojcem... I że Cię uderzył...

- I tylko po to tu przyszłaś? - zrobił krok do tyłu. Widocznie nie podobało mu się to, że się pojawiłaś w jego rodzinnym domu, a co dopiero pokoju. - Żeby rozwiązać sprawę, która jest już rozwiązana?

- Nie jest rozwiązana! - uniosłaś głos, by następnie przyłożyć dłoń do ust. Francis nie mógł Was usłyszeć. Inaczej nie wiadomo, co by pomyślał, a zauważyłaś już, że jest on człowiekiem skorym do gniewu. - Wiem, co słyszałam, Natanielu - spojrzałaś chłopakowi w oczy. - Wiem, co tu się stało...

Carello westchnął ciężko, by następnie zaczesać włosy do tyłu. Usiadł na łóżku, a następnie gestem ręki zachęcił Cię, byś zrobiła to samo. Zrobiwszy to, mogłaś lepiej przyjrzeć się jego ciału...

(T.i.), opanuj się! To nie jest odpowiedni moment na wyobrażanie sobie, co ten facet ma pod bielizną... Zwłaszcza że już kogoś masz! I ten ktoś też ma piękny kaloryfer!

- To jest znacznie bardziej skomplikowane, niż może Ci się wydawać - westchnął i spojrzał Ci w oczy.

- Więc mi to po prostu wytłumacz - powiedziałaś i złapałaś go delikatnie za rękę.

Widziałaś, jak skrzywiła mu się twarz oraz usłyszałaś ciche syknięcie z jego strony. Niepewnie uniosłaś Wasze splecione dłonie i zobaczyłaś, że na jego nadgarstku znajdował się świeży siniak po mocnym uścisku. Uniosłaś wzrok i spojrzałaś na niego, przerażona...

- Kiedy on Ci go...? - zapytałaś go. 

Jak mogłaś przez tak długi czas nic nie zauważyć? Tych wszystkich siniaków, które z taką misternością ukrywał. Wszystkich ran, które chował w sobie, zarówno mentalnych, jak i fizycznych. Co z Ciebie za przyjaciółka? Jak mogłaś?

- Wczoraj - szepnął. - Zrobił to wczoraj.

Zaczął mówić prawdę. To przynajmniej jakiś plus. Dzięki temu może wreszcie dowiesz się, co się tutaj dzieje i od jak dawna... Spojrzałaś chłopakowi w oczy i westchnęłaś.

- Jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałaś cicho. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. Zawsze mogłeś. Ale skoro teraz już wiem... To proszę. Wyjaśnij mi, jak długo się to dzieje... I dlaczego. Proszę...

Przez parę minut oboje milczeliście. Nie mieliście ochoty się odzywać. Przynajmniej Ty. Bo Nataniel szukał odpowiednich słów, od czego zacząć całą tę opowieść. Całą tę plątaninę kłamstw i tajemnic.

- Zacznijmy od tego... - westchnął ciężko. - Że nie chcę, żeby to wyszło poza ten pokój. Ta sprawa tyczy się mojej rodziny i ma tutaj pozostać. Rozumiesz?

Pokiwałaś głową, choć nie mogłaś obiecać przyjacielowi, że naprawdę zostawisz to wszystko tylko dla siebie. Czułaś, że to będzie ciężka rozmowa. Ale prędzej czy później musieliście ją przejść... Zwłaszcza że oczywistym było, że teraz, gdy usłyszałaś, co się dzieje w domu chłopaka na co dzień, nie byłabyś w stanie normalnie zasnąć, bez przeprowadzenia jej.

- Chodzi o to... Że nie chcę wpędzić mojego ojca w więcej kłopotów - przyznał, ściskając mocniej Twoją dłoń. - Przechodzi teraz przez ciężki okres w życiu, więc najzwyczajniej w świecie nie chcę go pogrążać. To dlatego nikt nie wie o tym... Co mi robi...

- Z całym szacunkiem, ale myślę, że to TY przechodzisz teraz przez cięższy czas - powiedziałaś twardo. - Nie wierzę, że to, co on czuje, jest gorsze od tego, jak bardzo rani Ciebie.

- Wbrew pozorom, nie masz pojęcia, o czym mówisz - westchnął. - Widzisz... Do momentu gdy miałem jedenaście lat, mój ojciec wspinał się wysoko po swojej drabinie kariery zawodowej. Zarabiał naprawdę dużo. W ten sposób dzięki niemu moja mama, siostra, a nawet ja byliśmy szczęśliwi. Problem w tym, że...

- Że co? - dopytałaś, gdy przerwał na chwilę mówić. Czułaś, że dotarł do trudnego momentu.

- Że pewnego dnia okazało się, że mój ojciec miał zostać wiceprezesem firmy, w której pracował - wyrzucił w końcu. - Ale prezes zatrudnił młodego faceta, świeżo po studiach. Dzięki znajomościom udało mu się zdobyć to cholerne stanowisko, o które mój ojciec walczył tak długo.

- Posłuchaj... Rozumiem, że to musiał być trudne - powiedziałaś spokojnie. - Ale rozumiem, że Twój ojciec ciągle pozostał wysoko? Nie wiem, chociażby na stanowisko doradcy albo asystenta?

- Chciałabyś - Twój przyjaciel parsknął śmiechem. - Ten młodziak był nie tylko sprytny. Miał też umiejętność manipulacji i był dość cwany. Udało mu się przekonać prezesa do podjęcia paru decyzji, które wpłynęły źle na obroty firmy, a następnie zwalił to na mojego ojca. Przez to zaczął spadać coraz niżej w hierarchii, aż ostatecznie wylądował na stanowisku początkującym... Oczywiście nie myśl sobie, że mój ojciec to tak zostawił. Próbował walczyć o swoje. Ale tamten zarozumiały buc obrócił wszystko tak, aby tata nie miał racji.

"Tata"... Zawsze uważałaś, że na miano ojca może zasłużyć każdy, ale tylko wybrańcy dostają tytuł "tata". Jak to możliwe, że z ust Nataniela wyszło to tak naturalnie?

- Wciąż jednak nie rozumiem - odezwałaś się. - Okej, Twój ojciec znalazł się w takiej, a nie innej sytuacji. To przykre. Ale w jaki sposób już wtedy łączyło się to z Tobą?

- Nie wiem! Wyglądam na psychologa?! - warknął najpierw, a potem westchnął. Zrozumiał, że posunął się za daleko. - Wybacz... Nie wiem. Ja miałem jedenaście lat, tamten faceta dwadzieścia cztery. Już dawno się zastanawiałem nad odpowiedzią na to pytanie. Ale wydaje mi się, że najzwyczajniej w świecie mój ojciec, rządząc twardą ręką, chce, żebym nigdy w życiu nie dał się tak wygryźć. Żebym nigdy nie utracił tego, co osiągnę.

- Po pierwsze, nikt nie jest nieomylny. Każdy popełnia błędy, więc nawet drobna pomyłka może spowodować, że człowiek spadnie na dno. A po drugie... - pokręciłaś głową. - To nie wyjaśnia jego działań. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Jak to możliwe, że nigdy nikomu o tym nie powiedziałeś przez te całe siedem lat? Nikt się nie zorientował?

- Jeśli komukolwiek to zgłoszę, mojego ojca zwolnią z pracy i aresztują. W ten sposób stracimy nasze jedyne źródło utrzymania, no i dodatkowo rozbije się nasza rodzina. Jesteśmy zadłużeni, może się okazać, że bez pieniędzy wylądujemy na ulicy. Co wtedy zrobiłaby mama i Amber?

- No właśnie, co z nimi? - zapytałaś, trzymając wciąż jego dłoń. Przez cały czas jej nie puścił, więc Twoja bliskość musiała mu pomagać. - Nie wiedzą nic? Albo wiedzą, ale nie reagują?

- Amber nie wie. Zresztą, nawet gdyby chciała się dowiedzieć, nawet ona ma podawane na talerzu te same kłamstwa, co inni. A to że się uderzyłem, a to że ktoś mnie uderzył...

- Czyli to limo pod okiem... To nie wina pobicia, tylko...?

- Zgadza się - wzdycha ciężko. - Ale to nieważne. A co do matki... Myślę, że raczej nie widzi albo nie chce widzieć...

- Cholera, matka jest od tego, żeby chronić swoje dzieci, a nie, żeby ochraniać tyrana!

- Myślę, że w pewnym sensie ma mi za złe to, że przez to, że zaszła w ciążę ze mną i Amber, musiała przerwać karierę modelingową - westchnął. Czyli jego matka była modelką... - Wiesz, Amber interesuje się tym tematem, więc jej jest w stanie to wybaczyć. A dla mnie... Moda nie jest aż tak fascynująca, więc najzwyczajniej w świecie to mi ma za złe to, że musiała rzucić karierą.

- Powinna to mieć za złe samej sobie. Skoro nie chciała dzieci, mogła się zabezpieczać - westchnęłaś ciężko.

- Wiesz, nie powinnaś robić z tego takiej afery. Każde dziecko dostało od rodziców klapsa czy dwa...

- Tak, ale nie w taki sposób, żeby zostawiło to na nich ślady. I mów mi, co chcesz, ale wiem, że to zdarzyło się więcej niż raz czy dwa.

- Mimo wszystko, to nie jest aż tak częste... - zmyślał. Wiedziałaś, że zmyślał. - Poza tym, na pewno nie robi tego jedynie dlatego, że mu się to podoba - w to też nie wierzyłaś.

- Nie obchodzi mnie to - odpowiedziałaś. - Nieważne, ile razy się to stało. Samo to, że był ten pierwszy raz, to za dużo. Skrzywdził Cię fizycznie, Nat. To przemoc domowa, oboje doskonale o tym wiemy.

- Nieważne. Nawet jeśli to przemoc, daj mi samemu sobie z tym poradzić, okej?

- To nie takie proste... - westchnęłaś, po czym pogładziłaś czule jego dłoń kciukiem. - Mówiłeś, że gdy miałeś jedenaście lat, stracił swoje stanowisko... To wtedy zaczął...?

- Nie - pokręcił głową, po czym zamilkł na chwilę.

Ty także milczałaś. Nie chciałaś go pospieszać. I tak powiedział Ci dużo bez przerywania rozmowy. Postanowiłaś dać mu trochę odpocząć od tego wszystkiego.

Nie potrzebował jednak długiej chwili. Tak naprawdę już po parunastu sekundach znów się odezwał.

- Na początku tylko krzyczał. Ale pierwszy raz mnie uderzył w moje dwunaste urodziny...

***

- Mówiłeś, że dobrze Ci poszło! - Francis wrzasnął na syna, który od razu się w sobie skulił.

- B-Bo tak myślałem... - szepnął chłopiec, instynktownie zasłaniając głowę rękoma. - Ale miałem wtedy gorszy dzień. Źle się czułem i...

- Nie obchodzą mnie Twoje pierdolone wymówki! Na kolana!

***

Zasłoniłaś usta dłonią, a w oczach stanęły Ci łzy. Nie musiałaś się nawet odzywać, żeby Nataniel wiedział, co sobie pomyślałaś. Objął Cię ramieniem, jakbyś to Ty była ofiarą przemocy. Nie on.

- Spokojnie. To nie było tak, jak myślisz.

- Co za ulga... - pokręciłaś głową. Inaczej już teraz byłabyś w trakcie wzywania policji.

- Daj mi dokończyć...

***

- Ale dlaczego? - zapytał dwunastoletni Nataniel, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Przynajmniej werbalnej.

Bowiem już po chwili czuł mocny uścisk dużej dłoni na włosach oraz pociągnięcie w dół, przez co wylądował na kolanach. Jego oddech przyspieszył, a w oczach stanęły mu łzy. Spojrzał przerażony na ojca, który już wyciągał pasek ze spodni. Chłopak już wiedział, że pierwszy raz w życiu czeka go fizyczna kara.

- Spodnie w dół. Raz dwa - warknął mężczyzna, na co chłopak się skulił.

- Przepraszam, ja... To już ostatni raz, ja się poprawię... Proszę...

- RAZ DWA! - byli w domu tylko we dwóch, więc Francis nie musiał przejmować się, czy żona lub córka go usłyszą.

Nataniel, drżącymi dłońmi, powoli odpiął spodnie i zsunął je w dół. Spojrzał na ojca, w którego oczach widział płonącą wręcz nienawiść. Mężczyzna spojrzał na kruche ciało syna, po czym przejechał paskiem po jego pośladkach.

Blondyn domyślił się, o co chodzi...

Nie minęła chwila, a dwunastolatek, oparty o łóżko, klęczał z wypiętymi, nagimi pośladkami. Nigdy nie dostał cielesnej kary, więc nie wiedział nawet, jak bardzo to boli. Czuł się sam sobie winny. Gdyby się lepiej nauczył...

- Masz liczyć każdy raz - usłyszał warknięcie przy uchu. - Jeśli się pomylisz, liczysz od nowa. Jasne?

- T-Tak... - szepnął, by już po chwili poczuć na pośladkach pierwsze uderzenie.

Wrzasnął z bólu. Był nie do wytrzymania. Rwący, piekący, wszystko na raz. W jego oczach stanęły łzy, a jedna z nich spłynęła mu po policzku. Złapał się mocno pościeli na łóżku rodziców. Zacisnął na niej palce tak ciasno, że jego knykcie stały się blade jak ściana.

- Licz! - usłyszał wrzask nad uchem, na co wziął parę płytkich oddechów.

- J-Jeden... - powiedział cicho, ale wystarczająco głośno, by Francis to usłyszał. Kolejny pas. - Dwa... - I kolejny. - Trzy...

Przy czwartym wybuchnął płaczem. Bolało tak bardzo, że nie potrafił powstrzymać łez, które dosłownie ciekły mu po policzkach.

- Ja pierdolę, wychowałem cipę, nie syna - warknął ojciec chłopca, zadając mu piąty cios. - Mężczyzna ma być twardy, żeby nikt nigdy mu nie zarzucił, że jest mięczakiem i że do niczego się nie nadaje. Tymczasem Nataniel Carello jest pieprzonym nieudacznikiem!

- Nie mów tak do mnie... - szepnął chłopiec, by po chwili poczuć na lewym pośladków jeszcze bardziej bolesne uderzenie, tym razem jednak z dłoni. Zaczęło szczypać jeszcze bardziej niż wcześniej. - To boli!

- I ma boleć! Może to Cię nauczy posłuszeństwa wobec ojca! Liczysz od nowa, do kurwy nędzy!

 I tak też zrobił. Zaczął liczyć od nowa. I gdy przy ostatnim, trzydziestym razie myślał, że to koniec, pomylił się. Musiał cierpieć ponownie. Ostatecznie otrzymał ponad sześćdziesiąt uderzeń pasek zarówno w pośladki, jak i plecy.

Po ostatnim razie, dosłownie opadł na podłogę. Nie miał już nawet czym płakać, bo brakowało mu łez, które obecnie zostały na jego policzkach w postaci zaschniętych śladów. Francis opuścił sypialnię, a chłopiec leżał na podłodze i łkał bez przerwy. Dopiero po paru minutach udało mu się podnieść, założyć ubrania i pójść do pokoju, gdzie położył się na łóżku i w końcu zasnął...

***

Mimo że to nie Ciebie tyczyła się ta historia, sama czułaś, jak zaczynają Cię boleć plecy. Czułaś się okropnie. W Twoich oczach stanęły łzy, a gdy spojrzałaś na przyjaciela, zobaczyłaś, jak na jego policzkach błyszczy parę kropli. Uniosłaś dłoń i starłaś je kciukiem. Chłopak pociągnął nosem i westchnął cicho.

- Położę się już - powiedział cicho. - Dochodzi pierwsza w nocy, chcę być rano wypoczęty...

Rzeczywiście, po chwili wsunął się pod kołdrę i odwrócił się plecami do Ciebie. Nie odezwał się słowem, jedynie wtulił głowę w poduszkę. Nie potrafiłaś go tak po prostu zostawić. Nie po tym wszystkim, co Ci tej nocy powiedział.

To było silniejsze od Ciebie.

Odsłoniłaś materac, położyłaś się za chłopakiem i przykryłaś. Objęłaś go ciasno ramionami, a swoje dłonie splotłaś na jego torsie. Nie miałaś pojęcia, co w tej sekundzie czuł. Nie odepchnął Cię jednak, co uznałaś za dobry znak. Pozostaliście w takiej pozycji w ciszy, w bezruchu, przez parę minut.

- Ja... - przerwał ten moment ciszy, odwracając się twarzą do Ciebie. - Nie chcę Cię wyganiać, ale powinnaś chyba już wrócić do pokoju Amber. Jeżeli zaśniemy, a rano mój ojciec nas tak znajdzie...

- Tak, wiem - westchnęłaś. - Rozumiem to. Ty... Poradzisz sobie?

- Teraz już tak - odpowiedział Ci, a na jego usta wypłynął delikatny uśmiech. Odwzajemniłaś go. - Rozmowa z Tobą... Znacznie mi to pomogło. Ale teraz już wracaj, tak będzie najlepiej - szepnął, po czym złożył czuły pocałunek na Twoim czole. - Sama rozumiesz. Jeśli zostaniesz, naprawdę możemy tak zasnąć, a to zawsze ojciec budzi mnie i Amber rano...

- Jasne - pokiwałaś głową, po czym wstałaś z jego łóżka. - Dobranoc, Nat.

- Dobranoc, (T.i.) - posłał Ci ostatni uśmiech, po czym zamknął oczy, a Ty... Już odwróciłaś się,  by wyjść, gdy po chwili znów usłyszałaś jego głos. - (T.i.)?

 - Tak? - zapytałaś, odwracając się znów do niego.

- Dziękuję - powiedział. - I pamiętaj. To tajemnica między mną i Tobą. Nikt nie ma prawa wiedzieć o tym wszystkim...

- Dobrze, Nat. Obiecuję...

Wróciłaś, zgodnie ze swoimi słowami, do pokoju Amber. Wsunęłaś się w śpiwór, który dała Ci wcześniej Amber, po czym zamknęłaś oczy. Minęła długa chwila, nim wreszcie udało Ci się zasnąć. Jednak jedno było pewne.

- Nie poradzę sobie z tym sama... - szepnęłaś sama do siebie.

**********

Hejka kochani!

Nataniel wreszcie wyznał całą prawdę. Czy (T.i.) naprawdę zachowa tajemnicę? A może pójdzie do kogoś szukać pomocy?

Tego dowiemy się w kolejnym odcinku! Znaczy rozdziale!

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Nickelback - "The Hammer's Coming Down"

("This is the calm before the coming storm. This is the ripped-sky morning. Without warning now")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top