XXXI / Nie nienawidzę cię

Powolnie dłoń poruszała się na kartce, zapełniając obrys markerem. Czujne niebieskie spojrzenie patrzyło się z koncentracją na rysunek, żeby nie wyjechać za linie. Po chwili kobieta usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, więc podniosła wzrok, znajdując taki sam żywy kolor w oczach, co w swoich. Uśmiechnęła się na widok chłopca.

— Co się sprowadza o tej porze, Tobio? — odezwała się pierwsza, kiedy zauważyła, że zegar na ścianie wybił godzinę dwudziestą.

Kageyama spojrzał się na staruszkę i prychnął. Podszedł do niej, żeby usiąść przy stoliku. Sięgnął po pustą kartkę oraz ołówek, aby zacząć szkicować.

— Zgadnij, co się mogło stać — warknął.

— Rodzice się kłócą?

— A co innego? — odparł chamsko czarnowłosy.

Babcia Tobio westchnęła. Stała z podłogi, żeby następnie pójść do komody i wziąć telefon komórkowy. Kageyama zauważył, co ona planuje.

— Czemu do niej piszesz?

— Wymknąłeś się znowu z domu bez ich wiedzy, a kiedy skapną się, że ciebie nie ma, zaczną panikować i jeszcze bardziej się pokłócą — wytłumaczyła, wysyłając krótką wiadomość do swojej córki. Później powróciła na miejsce, aby kontynuować pracę.

— Dlaczego brali ślub, skoro się nie kochają — mruknął, a przy tym skupiony był na swoim rysunku.

— Tobio, wiesz dlaczego...

— I co z tego wynikło, babciu? — zapytał się retorycznie. — Po co dalej ciągną te małżeństwo? Powinni już dawno wziąć rozwód, a nie udawać, że jest dobrze. Nawet ja to widzę, że oni do siebie nie pasują. — Kageyama rozejrzał się po pomieszczeniu, a niebieskie oczy odnalazły fotografie w ozdobnej ramce. — Oni nie są, jak ty i dziadek... Chciałbym się kiedyś zakochać, jak wy.

Staruszka zacisnęła usta. Zdarzało się, że również uważała, że popełniła błąd, namawiając córkę do małżeństwa. Noriko od małego nie wykazała zainteresowania rodziną, a raczej wolała pracować. Byłaby szczęśliwsza, jakby nie zaplątała się w ten związek.

— Czasami tęsknie za dziadkiem, mimo że od jego śmierci minęło kilka lat. — Kobieta zaprzestała malowania i rozczulająco popatrzyła się na swój portret ślubny. — Naprawdę go kochałam, ale wiem, że za niedługo się spotkamy.

— Nawet tak nie mów! — zawołał Tobio. — Nie możesz odejść. Zostałaś mi tylko ty... Obiecałaś, że będziesz przy mnie i będziesz oglądać, jak zostaję artystą. Kto będzie mnie dalej uczyć? Kto będzie mnie wspierać? Kto będzie mnie krytykować?

— Twoja ręka jest nieproporcjonalna — powiedziała, zerkając na zaczęty szkic Kageyamy i ignorując jego krzyki.

— O to mi chodzi... — Westchnął. — Nie mogę cię stracić — dodał szeptem. Właśnie przypomniał sobie, jak w tym tygodniu wykryto u babci początkowe stadium ciężko uleczalnej choroby z niskimi rokowaniami.

Chłopak nie spostrzegł, kiedy kobieta przesunęła się do niego i złapała jego dłonie. Podniósł niebieskie oczy, w których tkwiły pierwsze łzy. Staruszka miękko podniosła kąciki ust, kładąc pomarszczoną rękę na policzku czarnowłosego. Starła krople smutku palcem.

— Tobio, jesteś silny. Poradzisz sobie. Nawet po moim odejściu masz dalej malować, bo tobie to pięknie wychodzi i posiadasz talent. Wierzę, że znajdziesz cudownego chłopaka, w którym się zakochasz z wzajemnością.

Kageyama wywrócił oczami. Oparł się czołem na ramieniu kobiety, żeby ukryć zawstydzoną swoją twarz. Poczuł, jak babcia położyła dłoń na jego plecach, zaczynając je uspokajająco masować.

— Chciałbym prawdziwej miłości...

***

Cisza na korytarzu stawała się niecierpliwie denerwują. Można było usłyszeć szepty lub kroki personelu. Hinata przez cały czas miał spuszczoną głowę i patrzył się na wykafelkowaną podłogę, siedząc na krześle, jak na szpilkach. Dłonie zacisnął na krawędzi krzesła, aż knycie zbladły.

— Shou, zrelaksuj się. Nic się nie stało Tobio — powiedział łagodnie Tooru, trwając przy rudowłosym.

— Ostatnio zauważyłem, że jest bardziej zmęczony. Narzekał na bóle głowy, a czasami wydawał się bladszy. Na pewno coś mu się poważnego stało — mówił Hinata, jak w transie.

— Spokojnie. Przestań myśleć i się stresować — oznajmił ściszonym głosem szatyn. Położył dłoń na ramieniu niższego chłopaka.

— A jeśli to śmiertelna choroba? Powinienem go szybciej wysłać do szpitala. Nie mogę go stracić. To moja wina, że teraz tutaj trafił. — Kolejne łzy skapnęły z policzka Shouyou.

Tooru westchnął. Sam się martwił o Tobio, ale wiedział, że nie może w tym momencie się niepokoić. Musiał być podporą dla Hinaty, który całkowicie się rozpadł, odkąd weszli do mieszkania. Widział, jak rudowłosy siedział sparaliżowany w karetce i trzymał dłoń Kageyamy. Zadawał pytania ratownikom, przeszkadzając im w akcji. Zdrowy rozsądek Shouyou znikł, a zastąpiła go panika.

Hinata nadal krążył myślami w swojej głowie. Szukał poszlak na to, że jego chłopak tak naprawdę jest ciężko chory i na próżno go starają się opanować. Żałuje tego, że wyszedł z mieszkania, zostawiając czarnowłosego samego. Gdyby tylko został, mogłoby się to inaczej potoczyć.

— Jest ktoś do Kageyamy Tobio? — Rozległo się pytanie, a Shouyou gwałtownie podniósł mokre oczy. Zauważył kobietę, która właśnie wyszła z pokoju, gdzie znajdował się jego chłopak.

— Tak, my! — zawołał Oikawa z przyjaźnym uśmieszkiem.

Pielęgniarka spojrzała się na dwójkę chłopak i odwzajemniła gest. Podeszła do nich siedzących przy sali, a w rękach trzymała tablice biurową, w której były prawdopodobnie jakieś dokumenty. Jej szmaragdowe, troskliwie oczy sprawiały, że stres z łatwizną ulatywał.

— C-Co z nim? — odezwał się Hinata.

— Kageyama-san już się obudził. Po prostu zasłabł. Pacjent wyznał, że ostatnie dni były dla niego stresujące i aż zapomniał o jedzeniu oraz piciu. W dodatku, mówił, że też się nie wysypiał. Podaliśmy mu kroplówkę i wypisane zostaną leki na poprawę snu oraz obniżenie stresu. Wieczorem będzie mógł wrócić do domu.

Serce Shouyou stało się lżejsze. Tobio jest cały i zdrowy. Jednak po chwili, gdy przeanalizował słowa pielęgniarki, poczuł, jak się denerwuje. Kageyama sam trafił do szpitala, ponieważ nie dbał o siebie.

— Można wejść? — zadał pytanie Oikawa miłym głosem.

— Tak, tylko proszę zachować ciszy, ponieważ pacjent musi odpoczywać — poinformowała. Pielęgniarka ukłoniła się głową, zanim odeszła.

Tooru spojrzał się na Shouyou, który przez dłuższy czas się nie poruszył. Ucieszył się również na wiadomość, że z Tobio nic poważnego się nie stało.

— Na co czekasz? Idź do niego — powiedział szatyn.

Hinata nie odpowiadając, zaczął kierować się w stronę drzwi. Kiedy wszedł do pomieszczenia, szybko odnalazł swojego chłopaka, który leżał na łóżku. Odcień granatowej tęczówki stał się bardziej szarawy, jakby zamglony. Teraz wyszczególniły się ciemne kręgi pod oczami na bladej twarzy. Usta miał odrobinę uchylone oraz spierzchnięte i powolnie oddychał. W zgięciu lewej ręki tkwił wenflon, z której sączyła się  kroplówka.

Kageyama oglądał widok z okna, gdy usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Momentalnie obrócił głowę. a jak zobaczył Shouyou, w jego oczach pojawiły się promyki nadziei, ale w sekundę znikły. Zacisnął usta oraz zniżył wzrok, żeby Hinata się nie patrzył na niego tym wzrokiem.

— Ty idioto. Ty wielki idioto! — krzyknął rudowłosy z łzami i podbiegł niechlujnie do Kageyamy. Niespodziewanie skoczył na łóżku, aby przytulić się do swojego chłopaka oraz schować twarz w jego szyi.

Tobio nie przewidywał, że Shouyou to zrobi, ale przyjął uścisk. Delikatnie położył ręce na plecach rudowłosego, ciesząc się bliskością ukochanego, a uczucie chłodu osiadło na skórze. Zrozumiał, że to jego chłopak płakał

— Hina- Shou? — powiedział słabo.

— Ty nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłeś. — Oderwał się od Kageyamy zaszlochany. — Dlaczego musisz mnie martwić? Jak mogłeś coś takiego zrobić? Wyobraź sobie, co czułem, gdy znalazłem ciebie nieprzytomnego na podłodze. Jesteś taki głupi. Taki głupi.

— Ja... Przepraszam — szepnął czarnowłosy, ocierając łzy niższego chłopaka. — Byłem zły na siebie, że pozwoliłem ci odejść, więc poszedłem do pracowni malować, aby zignorować myśli i po prostu w pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i...

— Ale wróciłem do ciebie, Tobio. — Uśmiechnął się smutno Shouyou.

Kageyama krążył dłońmi po talii Hinaty. Natomiast drugi nadal trzymał ręce na szyi ukochanego i radował się, że jest przy swoim chłopaku. Utrzymywał kontakt wzrokowy z błękitnymi tęczówkami, za którymi tak tęsknił.

— Chciałem z tobą porozmawiać o ranku, kiedy się pokłóciliśmy o Oikawe. Ja i Oikawa to-

— Nic nie mów — przerwał rudowłosy. Zerknął kątek oka na drzwi, odnajdując ukryty brązowy kosmyk. — Jeśli chcesz, abym tobie wybaczył, musisz posłuchać pewnej osoby.

— Co? — Tobio podniósł podejrzliwy brwi.

— Oikawa, chodź.

Kiedy wszedł bezszelestnie szatyn do pokoju, atmosfera się diametralnie zmieniła. Kageyama wstrzymał oddech, a jego ciało się spięło. Tooru natomiast unikał wzroku czarnowłosego, rozglądając się po pomieszczeniu, aby tylko nie natrafić na te spojrzenie. Hinata akurat był spokojny, bo wierzył, że wszystko wyjdzie na dobre.

— Jak się czujesz, Tobio-chan? — Pomachał dłonią na powitanie.

— Co on tu robi? — zapytał się zły Kageyama.

— Spotkałem się z Oikawą-san i mi wytłumaczył... wasz związek. To nie jest do końca tak, jak przedstawił tobie Oikawa-san. Chciałbym, abyście się pogodzili i abyś ty, Tobio, nie żył nadal z myślą o Oikawie. Proszę, posłuchaj go — powiedział Shouyou, martwiąc się decyzją czarnowłosego. Złapał w swoje ręce dłoń Kageyamy, żeby zacząć tworzyć na niej szlaczki.

— Nie chcę.

— Wiem, że wciąż jesteś na mnie zły, ale zrób to chociaż dla Shou-chan. To on namówił mnie na przyjście, bo sam nie chciałem...

— A o czym mamy rozmawiać? — warknął, wywracając oczami. — Myślałem, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy.

— Tobio... — Westchnął Hinata.

Kageyamie nie podobał się smutny wyraz twarzy niższego chłopaka. Na pierwszy rzut oka było widać, że Shouyou zależy na tym spotkaniu. Czarnowłosy bezdźwięcznie jęknął. wiedząc, że nie potrafi odmówić ukochanemu.

— Tylko szybko.

— Świetnie! Ja zostawię was samych i może się ogarnę. — Zachichotał Hinata, zanim powycierał zaschnięte łzy. Później pocałował policzek swojego chłopaka, aby się do niego uśmiechnąć z czułością. — Dasz radę — rzekł, kiedy schodził z łóżka. Pokazał kciuki do góry do Oikawy, a następnie zniknął z pomieszczenie.

Tooru, który nadal stał przy drzwiach, przełknął ślinę. Tobio założył ręce na klatce piersiowej, sprawiając, jakby go nie obchodziła obecność byłego chłopaka. Szatyn usiadł nieswojo na pustym krześle obok, kładąc ręce na swoich kolanach. Drugi raz ta historia będzie jeszcze bardziej bolesna. Wypuścił powietrze z płuc, zanim zaczął rozmowę.

***

Hinata przechadzał się radosnym i skocznym krokiem po korytarzu, zbliżając się do pokoju Kageyamy. Przyłożył ucho do drzwi, ale nie usłyszał żadnych dźwięków. Już zdążyli się pozabijać? Shouyou chwycił klamkę, żeby ją nacisnąć.

— ...mimo że dałeś mi inny podgląd na tę sytuację, nadal ci nie wybaczę. Jedynie ze względu na Shouyou cię wysłuchałem, Oikawa-san. Opowiadałem ci, jak moi rodzice się kłócili? — Pojawił się niewyraźny pomruk. — Zawsze marzyłem, żeby mieć prawdziwą miłość, a nie, jak mama i tata. Myślałem, że z tobą mogę to mieć, ale ty mnie wykorzystałeś do swoich celów. Sam zrozumiałeś swój błąd, więc i ja mogę go zrozumieć. — Kageyama wydał chrapliwy śmiech. — Nie nienawidzę cię. Nie musisz do końca życia cierpieć z mojego powodu. Ja jestem teraz szczęśliwy z Shouyou, a ty z Iwaizumi i to nam starczy.

— Myślałem, że mnie wygonisz po pięciu minutach — zażartował Tooru, ale rudowłosy zauważył chrypę w w jego głosie. — Ale dziękuję i... przepraszam za moją głupotę.

— Możesz iść. Porozmawiaj z Iwaizumi o tym, bo również zasługuje na prawdę — odpowiedział Tobio.

— Tak, już idę. Zadbaj o siebie, aby ponownie Shou-chan nie zamartwiał się o ciebie. — Nastała krótka przerwa. — To on jest twoją prawdziwą miłością, Tobio-chan.

— Wiem. — Usłyszał Hinata, a jego serce się ociepliło i poczuł, jak policzki stały się gorętsze.

Rudowłosy wiedząc, że zbliża się Oikawa, szybko odsunął się, żeby udawać, że się nie skradał. Po chwili otworzyły się szerzej drzwi, a Shouyou zauważył zaczerwienione oczy Tooru. Ewidentnie płakał.

— I jak poszło? — zapytał się Hinata podenerwowany.

— Jest... stabilnie — oznajmnił szatyn. — Wracam do domu, więc żegnaj, Shou-chan.

— Też miło było ciebie spotkać.

Oikawa uśmiechnął się na odchodne, zanim skierował się w stronę wyjścia. Hinata natomiast wszedł do pokoju Kageyamy, napotykając czarnowłosego. W jego oczach nadal tkwiły łzy, lecz kiedy pojawił się Shouyou, podniósł kąciki ust do góry. Niższy chłopak zrobił kilka niemrawych kroków do łóżka, żeby się przed nim zatrzymać.

— Czy mogę położyć się z tobą? — zaproponował nieśmiało Hinata.

Kageyama podniósł z zaskoczenia brwi. Nie spodziewał się tego pytania.

— Tak, jasne — powiedział, zanim przesunął się, aby zrobić miejsce dla rudowłosego.

Shouyou ściągnął swoje buty, a następnie znalazł się na materacu blisko Tobio. Popatrzył się prosto w oczy swojego chłopaka i w jego brzuchu ponownie pojawiły się motylki. Dał ręce na ramiona Kageyamy.

— Przepraszam, że rano tak na ciebie nakrzyczałem. Nie wiedziałem, że Oikawa jest takim drażliwym tematem — zaczął Hinata.

— To ja powinienem przeprosić, że ci o nim nie powiedziałem. Minęły trzy lata, a ja nawet nie potrafiłem pogodzić się z Oikawą.

— Powinieneś przeprosić za to, że trafiłeś do szpitala i mnie zestresowałeś — sapnął. — Wystarczyło zjeść zupę, a byśmy się nie znaleźli w szpitalu. Już nigdy tego nie rób.

Kageyama zaśmiał się, co całkowicie rozpaliło serce Hinaty. Zbliżył się do rudowłosego, stykając się czołami. Niższego przeszedł dreszcz, kiedy poczuł oddech na swojej skórze. Tobio ma nazbyt intensywny wzrok.

— Pod warunkiem, że zostaniesz ze mną — szepnął.

— Nigdzie się nie wybieram bez ciebie — odpowiedział Shouyou i zapieczętował obietnicę pocałunkiem.

Artysta chętnie pogłębił pieszczotę, sprawiając, że z ust Hinaty uciekł cichy jęk. Położył dłonie na policzkach rudowłosego, kiedy drugi objął go, żeby ścieśnić ich bliskość. Kageyama przebiegł językiem po wardze swojego chłopaka, ale niższy zacisnął usta. Tobio cicho mruknął z niezadowolenia, zanim ponownie posmakował ukochanego. Po tym nastąpiła zmiana tempa i zaczęli wolno się całować, ale z nutą namiętności oraz finezyjności.

Hinata pragnął się uśmiechnąć, ale przerwałby tę chwilę. Natomiast nadal oczarowywał się tym, że teraz jest przy Kageyamie i to nie sen. Przed jego oczami przebiegły początku, gdy spotkał pierwszy raz Tobio w kawiarni, czy kiedy spędzali wspólnie czas. Nie wierzył, że skończył w związku z znaczącą dla niego osobą.

Kageyama się zatrzymał, a Hinata za nim. Później odsunął się od Shouyou, żeby znaleźć czekoladowe oczy rudowłosego. Poprawił miedziany lok, a następnie zaczął krążyć dłonią po zarumienionym policzku. Ponownie musnął usta niższego chłopaka, ciesząc się, że są razem i odnalazł swoje natchnienie.

— Kocham cię, Shouyou — wyznał, przerywając ciszę między nimi.

— Też cię kocham, Tobio.

***

niestety, ale jednak kags żyje

mam nadzieje, że nie zjebałam ostatniego rozdziału i końcówki, bo wydaje mi się to takie zwyczajne oraz nudne hahah

epilog się pojawi pod koniec tygodnia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top