XVI / Nie obraź się, ale to bezczelne

Hinata siedział na ławce w cieniu drzewa, a wiatr muskał z delikatnością jego skórę. Głowę miał skierowaną w dół i patrzył się na swoje palce. Pod niektórymi paznokciami odnalazł okruszki zmielonej kawy, ale miewał problemy z jej usunięciem. 

Dzisiejsza pogoda oczywiście była gorąca, jak zdarzało się zawsze pod koniec czerwca. Może dzięki temu, że Shouyou się w tym miesiącu urodził, to zwykle nie narzekał na wysoką temperaturę i marzł, kiedy obniżała się ona nawet lekko. 

Rudowłose, latające kosmyki włosów unosiły się tanecznie w powietrzu. Chłopak podniósł czekoladowe oczy i prześledził otoczenie wokół siebie. Studentów aktualnie nie było dużo na dworze. Jedynie jakaś garstka, która chowała się w cieniach stworzonych przez drzewa lub inne obiekty. Większość osób znikło, szukając chłodniejszych miejsc w uczelni albo przesiadywała w okolicznych lodziarniach bądź kawiarniach. Przypatrzył się wygrawerowanemu napisowi Wydział Administracji i Prawa na tabliczce metalowej obok potężnego wejścia do danego budynku. 

Minęło kilka minut, zanim grupka studentów wyszła zza otwartych drzwi, którzy prawdopodobnie skończyli wykłady czy zajęcia. Wśród nich Shouyou zauważył pewną osobę. Wstał z ławki i patrzy się na brunetkę, która od razu pomachała do niego energicznie i zaczęła iść. 

— Cześć, Hinata! — krzyknęła głośno.

Kobayashi zbliżyła się do swojego chłopaka i objęła go drobnymi ramionami. Rudowłosy wzdrygnął się na tą bliskość. Od kilku dni się już nie widzieli i odzwyczaił się od małej sylwetki dziewczyny. Shouyou położył dłonie na szczupłych plecach Akane, a po chwili przesunął je do góry i ręce spoczęły na jej barkach. 

Przez głowę Hinaty przeszła myśl, że całkowicie inaczej się przytula Kobayashi od Kageyamy. Tobio jest o wiele wyższy oraz potężniejszy. Aż zaczął tęsknić za tym umięśnionym ciałem, kiedy trzymał go w swoich ramionach albo za tymi głębokimi jak morze oczami, kiedy skupione były tylko na nim lub tymi soczystymi ustami, kiedy finezyjnie muskały jego własne.

Zanim Shouyou przestał marzyć, to brunetka się od niego odkleiła. Poczuł ciepły dotyk na policzku, który oznaczał, że dziewczyna go pocałowała w dane miejsce. Ale Hinata nie dostał żadnych motylków w brzuchu, jak na początku ich związku. On już niczego nie żywił do Kobayashi. 

— Aka-chan, może się przejdziemy? — zaproponował podenerwowany rudowłosy. 

— Nieee... Za gorąco na spacery — odpowiedziała. — Usiądźmy. 

Hinata przystał na tę ofertę. Podeszli do ławki i zajęli miejsca. Chłopak spiął się, obawiając się rozmowy, która się zbliżała wielkimi krokami. Brunetka nadal utrzymywała szeroki uśmiech. Obserwowała swojego chłopaka i poprawiała lekko kawowe kosmyki włosów, które wyszły z dzisiejszego koka. 

— Tooo... Akane, ja... Bo pomyślałem... Znaczy, że... — Shouyou zamilkł, kiedy dziewczyna chwyciła jego drżące i subtelnie spocone dłonie.

— Nie musisz się tłumaczyć, Hinata. To koniec, prawda? — zasugerowała spokojnym głosem.

Czekoladowe oczy się wyszczerzyły, wpatrując się w szmaragdowe odpowiedniki. Odczytała wszelkie jego zamiary? 

— Ale...

— Cicho. — Zachichotała. — Już od dawna między nami niczego nie ma. A poza tym... — Zagryzła wargę Akane, zastanawiając się nad czymś. — Nie przyszedłeś na umówione spotkanie w dniu twoich urodzinach. 

Shouyou uświadomił sobie dopiero teraz, że trzy dni temu wystawił dziewczynę, idąc z kimś innym i zostawiając ją samą. 

— Z-Zapomniałem! — zawołał roztrzęsiony. — Przepraszam, ale wte-

— Hinata — przerwała nadal miło Kobayashi. — Odkąd się spotykamy, to nigdy nie zapomniałeś o spotkaniu, a jeśli coś tobie wypadło, to dałbyś mi znać — wytłumaczyła. — Byłeś z kimś innym, tak?

Brunetka odciągnęła własne dłonie i położyła je na swoich kolanach. Zachowywała się normalnie przez cały czas. Jakby przewidziała cały bieg rozmowy. 

— Akane, masz rację. — Zaśmiał się beznadziejnie Shouyou. — Jak ja nie lubię zerwań... 

Rudowłosy odszedł oczami, obserwując zielony skwer. Licząc jego przeszłość, to właśnie jest to siódme rozstanie.

— Jest ładniejsza ode mnie?

— Co? Jaka ona? — Hinata wrócił wzrokiem do Kobayashi, która oczekiwała odpowiedzi. 

— Czyli to on — stwierdziła. — Mam nadzieję, że będzie ciebie dobrze traktować. A przystojny? Co takiego robi? Jeśli złamie ci serce, to przyjdź do mnie i go załatwię! Przypominam, że w liceum byłam w klubie karate. — Akane po raz kolejny raz się odezwała się szczerym śmiechem. Shouyou podniósł kąciki ust. Nie jest (na razie) tak źle. 

— Jest bardzo przystojny. — Czekoladowe oczy rozbłysły się złotym blaskiem na wspomnienie jego ukochanego — Czasami zachowuje się gburowato, ale ma dobrą stronę i zdarza mu się być uroczy. Studiuje na wydziale sztuki. 

— To ten z kawiarni? Kageyama? — zadała zainteresowana pytanie Kobayashi.

Shouyou zaskoczył się, że dziewczyna od razu skojarzyła fakty. Ale przecież studiuje prawo, więc jest to logiczne i nie powinien się tym dziwić.

— Widzieliście się tylko raz, a już pamiętasz, jak ma na imię? 

— Trudno go wymarzać z pamięci. Szczególnie jego oczy, kiedy patrzył się na ciebie. Domyśliłam się, że cię lubi. Na jakim etapie teraz jesteście?

Rudowłosy przełknął ślinę. Nie planował zwierzać się świeżej byłej ze swoich problemów z nowym „związkiem".

— Na urodzinach zabrał mnie na randkę. — Hinata czuł, jak policzki się rozgrzewają na wspomnienie tego dnia. — Nawet zrobiliśmy tatuaż. — Onieśmielony podał nadgarstek, ukazując swój wzór. Akane chwyciła jego rękę i przyjrzała się skórze z zafascynowaniem, — Ja mam księżyc, a on słońce. Ale to nie było zamierzone! Tak wyszło... — Wydobył się stresujący chichot z gardła Shouyou. — Poszliśmy do parku na fajerwerki, a zanim rozstaliśmy się, to mnie pocałował. — Chłopak wiedział, że teraz jest cały czerwony na twarzy. Nie powinien podawać aż tyle szczegółów. 

— To cudownie! — krzyknęła szczęśliwie Kobayashi. — Życzę wam dużo miłości, Hinata — oświadczyła i dodała: — Poproszę w przyszłości zaproszenie na ślub. 

— My nie jesteśmy razem... jeszcze — mruknął, chcąc ukryć swoje rumieńce. — N-Nie złościsz się na mnie? Zdradziłem ciebie, Akane. 

Shouyou wziął się na odwagę i podniósł wzrok na brunetkę. Dziewczyna milczała z zaciśniętymi ustami. Dłonie ułożyła w pięść, a sama unikała spojrzenia chłopaka. 

— Może nie pamiętasz, jak opowiadałam ci o Takahashi-kun, ale trochę się zbliżyliśmy do siebie. Kiedy wystawiłeś mnie, to przyszłam do niego i spędziliśmy razem cały wieczór. — Nałożony róż na policzkach Kobayashi uwypuklał powstałe wypieki na twarzy. — Nie powinieneś się martwić o mnie, bo sama nie jestem święta.

Hinata przetwarzał słowa wypowiedziane przez Akane. W przeszłości raz zdarzyło mu się być niewiernym, jak i sam zostać zdradzonym, ale pierwszy raz nie odczuwał emocji związanych z oszustem. 

Zabrzmiał dzwonek telefonu. Brunetka wyciągnęła komórkę z torebki. Szybko odczytała wiadomość i schowała urządzenie. 

— To Kiyoko. Napisała, że czeka już na mnie na sali. Mam ekonomię, więc muszę iść — oznajmiła niezręcznie Kobayashi. — To teraz...

— To teraz powinniśmy się rozstać — rzekł Shouyou, wstając z ławki. — Będę dobrze wspominać nas, Aka-chan. 

— Tak, ja też, Hinata. — Brunetka podążyła za rudowłosym. 

— Chcesz, abym ciebie odprowadził? — zapytał. 

Kobayashi roześmiała się przyjaźnie na tę propozycję. Podeszła do chłopaka i musnęła ostatni raz jego policzek, zostawiając klejący błyszczyk na skórze. 

— Idź już. Powodzenia z Kageyamą — odezwała się i nie czekając na odpowiedź, odeszła. Weszła do środka budynku. 

Shouyou obserwował nadal znikającą sylwetkę byłej dziewczyny. Kiedy już nie mógł jej znaleźć, to głęboko westchnął z ulgą. Obrócił się w stronę dziedzińca, idąc w swoim kierunku. W tym czasie wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer do przyjaciela. 

Zerwałem z Akane!!!! Myślałem, że będzie gorzej, ale wszystko wyszło dobrze!! <3

Nie musiał czekać długo na SMS-a. 

Kenma: Rozmawiałem z Kuroo.

I???

Hinata z podekscytowaniem patrzył się w ekran komórki, oczekując na zwrotną wiadomość. Niestety, nie nadchodziła ona przez pięć minut, a Shouyou dotarł już na miejsce. Zaczął się martwić, że ich dyskusja nie przebiegła pomyślnie. 

Ucieszył się, gdy dostał sygnał z urządzenia. 

Kenma: Adoptujemy psa.

Ale super, Kenma!!!!

Płeć????

Imię???

Rasa????

Kenma: Dopiero ustalamy. Jak skończymy, to cię poinformuję.

Kenma: Idziesz teraz do Kageyamy, Shouyou?

TAAAAK

DAM CI PÓŹNIEJ ZNAĆ, JAK POSZŁO!

Rudowłosy schował komórkę i przemierzał przez wydział sztuki. Przyglądał się ludziom, którzy stali na korytarzu, szukając znanej twarzy, ale nie mógł jej znaleźć. Za to stwierdził, że wiele osób uczęszczających tutaj wygląda specyficznie. Nieraz spotykał szalone kolory na głowach albo oryginalnie ubranych studentów. Sam wpasowywał się w otoczenie przez swoje mocno rude włosy. 

Jednak pomyślał, że akurat Kageyama tutaj odstaje od innych. Tobio zawsze nosi jakieś koszule w ciemnych barwach i eleganckie spodnie. Jedynie co go wyróżniało tłumie, to plamy farb, którymi bardzo często się brudził, a nie chciało mu się przebierać. 

Hinata nie musiał długo chodzić, zanim ujrzał intensywny niebieskie spojrzenie na sobie. Rozpoznał te kruczowłosy oraz charakterystyczny wzrost. Od razu zauważył, jak Kageyama miał pomarańczową farbę na policzku. Wyższy chłopak zaciskał mocno w dłoniach płótno zawinięte ochronnym papierem, a na jego twarzy wymalował się strach. Chaotycznym wzrokiem szukał drogi ucieczki. 

Shouyou zbliżał się do Tobio i zaczynał mu machać z uśmiechem. Całkowicie nie spodziewał się, że czarnowłosy obróci się i szybkim tempem zmierzy w przeciwnym kierunku. Hinata starał się go złapać, ale akurat metr przed nim otworzyły się drzwi, skąd wyszedł tłum nowych studentów. Próbował przeciskać się, ale to niczego nie dało. Kiedy wydostał się, to chłopak znikł mu z horyzontu . 

Zgubił Kageyame.

— Hinata?

Rudowłosy na dźwięk swojego nazwiska obrócił się w daną stronę. Ujrzał badające, oliwkowo-brązowo oczy, które go obserwowały. 

— Iwaizumi-san? Co ty tutaj robisz? — zapytał się zaskoczony chłopak. 

— Czekam na Oikawe, bo umówiliśmy się na lunch, a ty?

— Eeee... Zwiedzam uczelnie. — Shouyou podrapał się poddenerwowany po karku. 

Hajime zaśmiał się na te kłamstwo. Wyprostował się i założył ręce na piersi. 

— To cię witamy na wydziale sztuki. Przyszedłeś do Kageyamy? 

Niższy zaczerwienił się na te słowa. Tamta wymówka nie jest dobra. Ale aż tak łatwo wywnioskować, dlaczego się tu znalazł? 

— Taaak... Powi-

— Chodzicie ze sobą? — wtrącił się Iwaizumi, a Hinatę oblała kolejna fala rumieńców.

— Skąd ten p-pomysł?! — Zachichotał zestresowany, uciekając wzrokiem. 

Czarnowłosy podniósł zaciekawiony brew. Zabawne są reakcję młodszego. 

— Oikawa ostatnio latał w skowronkach i śpiewał pod nosem, że Tobio-chan i Sho-chan coś tam, dlatego tak pomyślałem. Przepraszam, jeśli to było niegrzecznie. 

Iwaizumi właśnie miał przed oczami widok, kiedy jego chłopak dwa dni temu sprzątał ich mieszkanie. Jest to niecodziennie, ponieważ Tooru nienawidzi pracować, a w dodatku zdawał się być za szczęśliwy. Tanecznie ścierał kurze oraz odkurzał, pośpiewując pod nosem. 

Oczywiście, że szatyn miewał dobre humory, ale wtedy to było nazbyt podejrzane. 

— Nic się nie stało. Między mną a Kageyamą, to aktualnie jest lekko skomplikowane, ale nie chciałbym za bardzo tłumaczyć. Czy mogę się ciebie o coś spytać? — Hinata wiedział, że teraz ma okazje się dowiedzieć kilku rzeczy, które niemiłosiernie go dręczyły. Może to niekulturalne, ale potrzebował odpowiedzi. 

— Jasne — oznajmił spokojnie Hajime. 

— Czy między Oikawą a Kageyamą coś było w liceum? 

— Co to ma znaczyć? — Iwaizumi zmarszczył brwi.

— Zauważyłem, że Kageyama coś skrywa i to ma związek z Oikawą — szepnął zawstydzony, chcąc gdzieś się teraz ukryć.

Hajime przypatrywał się rudowłosemu. Zauważył, jak mniejszy chłopak unika jego spojrzenia oraz zaczął odczuwać, że żałuje już tego pytania. 

— Kageyamy nie znam i widziałem go tylko kilka razy. Chyba nawet nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą. — Westchnął. — Wydaje mi się, że nawet Oikawa go nie lubił. Często, jak wracaliśmy ze szkoły, to narzekał na Kageyame i klub. Oikawa nigdy się nie przyzna, ale był po prostu zazdrosny o umiejętności Kageyamy i wydaje mi się, że przez to nie darzył go sympatią. Pasuje ta odpowiedź?

Shouyou zagryzł wargę. W pamięci nadal tkwiły słowa Tobio, kiedy mówił, że kiedyś kochał Tooru. 

— A czy przypadkiem nie chodzili ze sobą? — zadał niemądre pytanie rudowłosy.

Iwaizumi aż przestał oddychać. Sama myśl o tym, że jego chłopak mógł być z kimś innym, przyprawiała go o złość. Hajime na zewnątrz tego nie okazuje, ale wewnątrz zależy mu na szatynie.

— Hinata... Nie obraź się, ale to bezczelne — rzekł twardym głosem. — Tooru kocha i od zawsze kochał tylko mnie. Znamy się od dziecka i wiem o nim wszystko. Nigdy, ale to nigdy Tooru nie był z kimś innym. 

Młodszy najchętniej dałby sobie teraz w twarz. Dlaczego zaczął ich temat? Nie powinien tego robić. 

— J-Ja przepra-

— Iwa-chan! — przerwał głos przy uchu starszego.

Tooru skoczył na plecy swojego chłopaka, aby go przytulić od tyłu. Nachylił się subtelnie do przodu i cmoknął Hajime w policzek. 

— Gównokawa, niepublicznie! — warknął czarnowłosy, spychając szatyna z siebie. — Ile ja mam ciebie prosić? 

— Dlaczego jesteś taki nieczuły? — jęknął smutnawo. Dopiero po chwili zauważył trzecią osobę. — Sho-chan! Przyszedłeś do Tobio-chan, prawda? — Oikawa położył zuchwale dłoń na ramieniu Iwaizumi'ego i przypatrywał się rudowłosego. 

Hinata wolał teraz udawać, że poprzedniej rozmowy nie było. Dobrze, że akurat przyszedł Tooru. Shouyou wymusił na sobie sztuczny uśmiech, który skierował do starszego. 

— Też ciebie miło widzieć, Oikawa-san — przywitał się udawanie radośnie. — Tak, szukałem Kageyamy, ale on mnie chyba unika... 

Brązowowłosy chłopak ignorując aktualnie Iwaizumi'ego, zwrócił się do młodszego. 

— Tobio-chan ciebie unika? — powtórzył. — A jak twoje urodziny? 

Shouyou jak i Hajime zaskoczyli się wiedzą Tooru.

— Przepraszam? — zapytał się zszokowany Hinata. 

— A ty myślisz, że dlaczego Kageyama cię zaprosił? Jakby nie ja, to wciąż byście tkwili w miejscu — zacmokał. — Czy coś się stało tam? 

— Można tak powiedzieć...  

— Gównokawa, chodźmy już — przeszkodził w dyskusji Iwaizumi. Nadal był zły na Hinate przez poprzednią sytuację. — Za dwadzieścia minut mam zajęcia. 

— Nie przeszkadzaj, Iwa-chan! — Machnął ręką Tooru. — Teraz rozmawiam z Sho-chan.

— Spóźniłeś się piętnaście minut, a ja głodny jestem. Mieliśmy pójść coś zjeść, a zaraz już nie zdążę. 

— Iwa-chan, jesteś genialny! — zawołał Oikawa. 

Szatyn chwycił za prawy nadgarstek Hinate, ciągnąc go pod jedną z tablic ogłoszeń i zostawiając swojego chłopaka w tyle.  

Shouyou przypatrywał się wielokolorowemu afiszowi, który zajmował całą powierzchnię gabloty. Ozdabiały go różne barwne rysunki oraz esy-floresy, ale najważniejszy był ogromny napis Nowe Pokolenie

— Słuchaj uważnie — zaczął Tooru. — Co dwa lata organizowana jest na uczelni wystawa, na której...

— ...występują pracę najwybitniejszych studentów, a jednym z nich jest Kageyama — dokończył Hinata. 

— Świetnie, ale słuchaj tego! Ja również uczestniczę w tej wystawie, ale jako organizator. Spóźniłem się, ponieważ przyjmowałem ostatnie prace, a zgadnij, kto też dzisiaj oddawał?

Oikawa zdziwił się, kiedy kilka minut temu Kageyama przekazał mu swój obraz. Oczywiście, nie obyło się bez denerwujących komentarzy w trakcie wymiany, ale Tooru nie uwierzył w to, co namalował Tobio. Czarnowłosy wspominał wcześniej, że nie ma zamysłu, ale to, co stworzył jest dziełem sztuki (bez sarkazmu – dopisek Oikawy).

— Kage-

— Tak, Kageyama! — wtrącił, nie dając dojść do słowa chłopakowi. — Premiera będzie za cztery dni, a Tobio-chan też tam będzie obecny, złapiesz go wtedy i porozmawiacie. Wystawa jest publiczna jedynie dla studentów sztuki, ale nie przejmuj się tym, bo zaraz wypiszę tobie przepustkę. Wchodzisz w to, Sho-chan? 

Rudowłosy niezdecydowanie krążył wzrokiem po plakacie, a później po Oikawe. Czy by nie zirytował Kageyamy? To prawdopodobnie jego wielki dzień i Hinata nie chciałby tego zniszczyć. Jednak sam był ciekawy, co namalował Tobio, wiedząc co na niego stać. Mimo wszystko, to nadal chłopak nie pokazał mu (za pozwoleniem) żadnej swojej pracy. 

— Co sądzisz o jego obrazie? — spytał się młodszy. 

— Wolałbym się nie przyznawać na głos, ale jest przepiękny i musisz go zobaczyć. Bardzo proszę, zgódź się... — mruknął Oikawa głosem biednego szczeniaczka i udająco, łzawiącymi oczami. 

— Czemu tak ci zależy, abym przyszedł? — Zachichotał Shouyou, kiedy zauważył starania Tooru. 

Szatyn jęknął i przetarł twarz dłonią. Już raz tłumaczył i nie planował po raz drugi mówić o swoim planie. Za wstydliwy jest ten powód. 

— Chcę, aby Tobio-chan był szczęśliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top