XIV / Wygląda, jakbyśmy byli w związku

Nishinoya wyłączył maszynkę, a po chwili odstawił ją na miejsce. Następnie ściągnął swoje rękawiczki lateksowe.

— I gotowe, Shouyou! — zawołał, przyglądając się świeżemu tatuażowi. — Już dawno nie robiłem takich małych wzorów. Ostatnio ciągle mam klientów z wielkimi projektami podzielonych na kilka sesji, więc to była miła odskocznia.

Hinata przyjrzał się swojemu lewemu nadgarstku i oglądał dziarę.

— Podoba mi się — odpowiedział. — A gdzie jest reszta twojej ekipy?

Yuu podniósł się z krzesła. Podszedł do szafek w celu potrzebnych rzeczy.

Natomiast Shouyou nadal zachwycał się swoim pierwszym tatuażem. Nie spodziewał się, że to nie będzie wcale boleć. Bardziej mógłby określić to jako delikatne i przyjemne wbijanie igieł.

— Dzisiaj kończyli szybciej. Tanaka coś wspominał, że w pobliskim parku jest pokaz fajerwerków i chciał swoją nową laskę tam zabrać, a resz-

— Pokaz fajerwerków?! — krzyknął zafascynowany Hinata. Brunet spojrzał się na niego i ujrzał migocące się podniecająco czekoladowe oczy. — Też chciałbym je zobaczyć. Już dawno nie byłem na żadnych. O której są?

Niższy chłopak zaśmiał się pod nosem z reakcji przyjaciela. Wrócił do rudowłosego, który siedział na fotelu z leżącą ręką na podparciu.

— A to nie wiem. Chętnie poszedłbym również, ale mamy już plany z Asahi na wieczór — oznajmił. Chwycił nadgarstek Shouyou i z delikatnością zaczął zawijać go folią. — Zdejmij ją gdzieś za trzy godziny i umyj wodą z mydłem. Później posmaruj maścią, co ci zaraz dam. Nie zapomnij o niczym!

Hinata zachichotał. Znał bruneta od liceum i zawsze wydawał się beztroski oraz infantylny. Jednak kiedy podchodzi do swojej pracy, to potrafi zmienić zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni i przyjąć odpowiednią postawę.

— Dobrze, Noya-senpai.

— Już nie jestem twoim senpai'em, ale urocze, że tak mnie nazywasz. Aż przypominają mi się czasy szkolne. Ale nie jestem tym malutkim, denerwującym dzieckiem, co kiedyś...

— Nadal jesteś niższy ode mnie — dodał Hinata.

— Nie musisz się chwalić, że urosłeś do metra siedemdziesiąt od pierwszej klasy.

— Dokładnie, to metr siedemdziesiąt dwa!

— Ja tam lubię mój metr sześćdziesiąt pięć — prychnął obrażalsko, ale z nutą zazdrości. — Ale powiedz szczerze. — Położył rolkę foli na stoliku i złapał kontakt wzrokowy z Shouyou. — Wybrałeś ten wzór jedynie ze względu na Kageyame, prawda?

Na policzkach rudowłosego napłynęła intensywna czerwień. Trochę zniżył głowę, aby schować swoje zawstydzenie.

— Aż tak łatwo się domyślić? — zapytał niezręcznie, zagryzając wargę.

— Znaczy to słodkie, że macie pasujące tatuaże. Sam posiadam wspólny z Asahi. — Noya podniósł nogę i podciągnął kawałek spodni, aby ukazać mały, uproszczony wzór zwierzęcego znaku zodiaku. — Asahi jest koziorożcem, a ja wagą. Wzajemnie sobie je tatuowaliśmy na naszą rocznice związku. Szkoda, że go nie widziałeś wtedy z maszynką. To był niesamowity widok.

Brunet wybuchł głośnym śmiechem, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. Wspominał właśnie, jak jego chłopak siedział tutaj rok temu i wystraszony wykonywał tatuaż na łydce Yuu. Ciągle zadawał pytania, czy wszystko dobrze robi i czy go nie rani.

Noya uwielbiał u Asahi'ego wrażliwość i niewinność. Szkoda tylko, że z powodu jego wzrostu, zarostu i długich włosów każdy uważa go za twardziela i chuligana. Nieraz słyszeli na ulicy, że za pewne jest przestępcą albo sprzedawcą narkotyków.

Rudowłosemu nie było do wesołości, jak aktualnie niższemu chłopakowi. Zaczął właśnie żałować swojej decyzji. Po prostu, kiedy zobaczył, jaki wzór wybrał Kageyama, to od razu wpadł na ten pomysł. Przecież oni nie są razem, więc dlaczego wykonał pasujący tatuaż?

Głupi Hinata! Głupi!

— Zrobiłem błąd? — szepnął cicho i dotykał opuszkami palców swojego wzoru, który właśnie znajdował się pod folią. — Wiedziałeś o tym, że księżyc odbija światło słoneczne? Chciałbym być dla Kageyamy słońcem. Pragnę oświetlać jego życie, aby nie ukrywał się w ciemnościach. Marzę o jego szczęściu.

— Ale z ciebie, kurwa poeta, Shouyou — odezwał się Noya. — Kompletnie straciłeś głowę dla tego gościa.

Brunet rozciągając się, okręcił się na swoim krześle. Praca siedząca nie sprzyja kręgosłupowi. Spojrzał się na zamknięte drzwi, za którymi znajdował się ukochany Hinaty.

— Wieeeem. Nie musisz mnie uświadamiać — jęknął. — Boję się, że coś zjebię. Wszystkie moje poprzednie związki były katastrofą, a Kageyama jest trudny do rozmów i czasami odczuwam, że ma mnie dosyć, Noya.

— Kageyama cię kocha.

Shouyou gwałtownie podniósł głowę i spojrzał się na swojego przyjaciela.

— Skąd ta pewność? — spytał się martwiąco. — Całkowicie się od siebie różnimy i nie sądzę, że myślałby o mnie w ten sam sposób, co ja.

— Wystarczy zobaczyć, jak się na ciebie patrzy. W jego oczach można ujrzeć takie małe serduszka, kiedy ciebie widzi — zażartował. — A poza tym nie bez przyczyny wytatuował ten wzór. Nieraz przychodzili do mnie klienci, którzy nie mieli pomysłu tatuaż. Zwykle wybierali obojętne co, a po sesji wyjawiali, że to im pierwsze przyszło na myśl. Ty już zostałeś słońcem Kageyamy. — Noya mrugnął porozumiewawczo do Hinaty.

Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Yuu rozpoznał, że to jego, więc odszedł od rudowłosego. Wziął urządzenie do ręki i odebrał połączenie. Przez chwilę rozmawiał przez komórkę, a później zerknął na godzinę na wyświetlaczu i zmarszczył brwi. Mruknął ciche „przepraszam" i się rozłączył.

— Kto to był? — zaczął lekko zaniepokojony Shouyou.

— Asahi dzwonił i pytał się, gdzie jestem. Zawsze, jak się spóźniam już o kilka minut, to wydzwania, bo się boi, ze coś mi się stało.

— To jest uciążliwe — rzekł Hinata.

— To się nazywa miłość.

Rudowłosy ponownie się zarumienił. Zganił się w myślach za swój idiotyzm. Skąd miałby takie rzeczy wiedzieć? O swoją siostrę często się zamartwiał, jak jeszcze mieszkał z rodzicami, ale z osobami, z którymi się spotykał, to nigdy.

Noya uporządkował swoje stanowisko pracy, a potem podszedł do laptopa, aby go wyłączyć i zamknąć. Otworzył jedną szafkę, wyciągając dwa opakowania kremu.

— Skończ myśleć Romeo i chodźmy do twojej Julii — zawołał Yuu przy drzwiach, które miał zaraz otworzyć.

Przez ten czas, który Noya spędził z Hinatą w pracowni, to Kageyama siedział na kanapie w drugim pomieszczeniu. Nie odrywał wzroku od swojego tatuażu na prawym nadgarstku. Nie była to przemyślana decyzja, ale cieszył się z wyboru. Spoglądał na małe kółeczko, które otaczało kilka kresek. Całość układała się w prosty obrazek słońca.

Kageyama już się w nim zakochał, ponieważ przypominało mu Hinatę.

Od razu jak usłyszał dźwięk drzwi, to odciągnął się ze swoich myśli. Ujrzał radosnego Shouyou, a za nim Yuu.

— Chcesz zobaczyć mój tatuaż, Bakageyama? — krzyknął rudowłosy, zakrywając swoją rękę.

Tobio popatrzył się na chłopaka i domyślił się, że wybrał to samo miejsce, co on.

— Oczywiście, że nie, głupku — odparł udawanie i założył nonszalancko ręce na klatce piersiowej.

— Jak nie, to nie — odpyskował.

— Wybaczcie, że wam przerywam, ale się spieszę — przeszkodził Noya, kiedy trzymał pęk kluczy. — Muszę już wracać.

Dwójka się na siebie popatrzyła. Kageyama zniżył wzrok, aby sprawdzić Hinatę, ale na nadgarstku ujrzał tylko folie. Nie chciał się przyznać, ale był bardzo ciekawy, co wytatuował sobie chłopak.

Yuu zamykał swój salon, kiedy Tobio i Shouyou na niego czekali.

— A gdzie mieszkasz, Noya? Ostatnio się chyba przeprowadziłeś — zadał pytanie rudowłosy.

— Miesiąc temu zmieniliśmy mieszkanie. Poprzednie było już za małe dla nas. A znaleźliśmy świetną ofertę w dobrej lokalizacji, które jest blisko mojego salonu i kliniki weterynaryjnej, gdzie pracuje Asahi. Mam tylko gdzieś trzy minuty drogi.

Brunet sprawdził, czy drzwi są zablokowane i po chwili schował klucze do kieszenie. Obrócił się w stronę chłopaków.

— W którą stronę idziesz? — wtrącił się Kageyama.

— W prawo, a wy? — poinformował Noya, zwracając się do Hinaty

— Ja... nie wiem — odpowiedział niepewnie Shouyou.

Rudowłosy był zdezorientowany sytuacją. Tobio zaprosił go jedynie na spacer do sklepu plastycznego, a skończyli na wspólnym tatuowaniu. Powinien teraz zakończyć spotkanie i wrócić do domu? A może Kageyama coś zaplanował?

W głębi serca Hinata liczył na kolejne atrakcje.

— W lewo — obwieścił czarnowłosy.

— To czas się pożegnać.

Yuu zbliżył się najpierw do Shouyou i przyciągnął go do silnego uścisku. Potem podszedł do Kageyamy, który chciał już mu podać rękę, ale Noya go ubiegł i stanął na palcach, aby też go objąć. Przeszło mu przez chwilę na myśl, że jest prawdopodobnie wzrostu Asahi'ego lub nawet wyższy.

— Miło było poznać — rzekł Tobio do bruneta, kiedy przestali się przytulać.

— Ciebie również! Pamiętajcie, aby smarować kremem tatuaże i w razi potrzeby dzwonić do mnie. Do zobaczenia, Shouyou.

— Cześć, Noya! — wykrzyknął radośnie rudowłosy. — Dzięki za tatuaż!

Niższy zaczął powoli odchodzić. Jednak po chwili się obrócił i z zadziornym uśmieszkiem zawołał:

— Miłej randki!

Kageyama, jak i Hinata zniżyli swoje głowy, aby ukryć zaczerwienione twarze. Usłyszeli jedynie głośny chichot Noyi. Kiedy brunet skręcił w jedną uliczkę, to Tobio zakaszlał, aby powiadomić Shouyou, że muszą też się zbierać.

Rudowłosy nadal zażenowany podążył za wyższym chłopakiem. Ale utrzymywał bezpieczną odległość, żeby nie iść obok. Na dworze już był zmierzch, więc kiedy przechodzili obok jednej zaświeconej lampy, to zwrócił uwagę na nadgarstek Kageyamy i jego tatuaż słońca.

Hinata się rozpogodził i dogonił chłopaka.

— Gdzie mnie teraz prowadzisz? — zaczął rozmowę.

— Tutaj — powiedział czarnowłosy i się zatrzymał.

Shouyou skonfundowany rozejrzał się po okolicy. Wcześniej nawet nie patrzył się, gdzie szli, więc dopiero teraz zrozumiał, że znajdują się w parku. A dokładniej to są na moście, a pod nimi przepływa rzeka.

Tobio przyglądał się emocji niższemu. Zrobiło mu się delikatnie przykro, że chłopak się nie cieszył, ale opanowywał się, wiedząc, że trzeba jeszcze chwilę poczekać. Po chwili dostrzegł, że rudowłosego przeszedł dreszcz i opatulił się ramionami, aby się ogrzać.

— Zimno? — zapytał się Kageyama prawdziwie zmartwiony.

— To nic takiego. Po prostu znajdujemy się przy wodzie, więc jest dosyć chłodno. A ja jestem ciepłolubny, więc łatwiej odczuwam spadki temperatury.

— Ohhh... — mruknął.

Czarnowłosy zagryzł wargę podenerwowany. Powinien przewidzieć, że mogło być tutaj zimno. Nie chciał narazić na chorobę Hinaty. Skarcił siebie w myślach. Shouyou miał tylko na sobie T-shirt oliwkowy i beżowe bermudy. A on sam nosił dzisiaj cienką koszulę i lekkie dżinsy, więc nie mógł niczym okryć chłopaka.

Tobio spojrzał się na zegarek, kiedy nagle rozległ się głośny wybuchł.

— Fajerwerki! — krzyknął zaskoczony Hinata.

Niższy momentalnie podbiegł do barierki, aby się lepiej przyjrzeć. Niesamowicie dobry widok mieli na seans. Niebo przepełnione było sztucznymi ogniami. Horyzont został ozdobiony różnymi kolorami, a iskry płynnie opadały, aby po chwili całkowicie zniknąć.

Kageyama radował się reakcją rudowłosego. Jednak znowu zobaczył, że Shouyou się trzęsie. Zdecydował, że musi temu zaradzić. Stanął przed Hinatą i go objął od tyłu ciasno ramionami. Teraz rudowłosy wzdrygnął się, ale z powodu tej bliskości, niż z zimna.

— Nic nie mów — uciszył go Tobio, wiedząc, że niższy chciał się już odezwać. — Staram się ciebie ogrzać.

— Ummm... Okay.

Hinata przymknął oczy i bardziej oparł się o klatkę piersiową Kageyamy. Podobał mu się ten kontakt. Podniósł powieki, zwracając wzrok ku górze. Oglądał z zachwytem mieniące się niebo. W jego oczach błyskały się wszystkie barwy fajerwerków. Uwielbiał takie niespodzianki.

Czarnowłosy nie zwracał uwagi na sztuczne ognie. Położył podbródek na czubku głowy Hinaty. To genialna decyzja. Zacieśnił swój uchwyt i schował nos w rudych lokach, napawając się zapachem.

Po kilku minutach odgłosy ustały i ponownie zaczął ich jedynie oświetlać księżyc.

— Już się skończyło — zawiadomił smutno Shouyou. — A takie były ładne.

—Yhym... — wymruczał cicho Tobio.

Hinata poczuł, że jego głowa jest cięższa i domyślił się, że to przez Kageyame.

— Śpisz?

— Nieee...

Niższy zachichotał z odpowiedzi. Złapał swoją lewą ręką prawą dłoń czarnowłosego, która nadal spoczywała na jego brzuchu. Mocno chwycił ją i wyciągnął przed siebie.

— Pokazać ci tatuaż? — zapytał się Hinata.

Kageyama od razu otworzył oczy i przywitał go widok połączonych ich palców. Zauważył na nadgarstku Shouyou wybrany przez niego wzór.

— Księżyc? — szepnął zaskoczony.

— Pomyślałem, że skoro ty masz słońce, to zrobię księżyc. Idealnie do siebie teraz pasujemy.

Tobio wyplątał dłoń z uchwytu rudowłosego, a po chwili złapał jego przedramię swoimi rękami. Przesunął palcem prawej ręki po zakrytym folią wytatuowanym malutkim półksiężycu.

— Wygląda, jakbyśmy byli w związku — oznajmił bezmyślnie Kageyama, nadal utrzymując wzrok na wzorze księżyca i słońca.

— A chciałbyś?

Czarnowłosy całkowicie się spiął. Hinata nie czekał na odpowiedź. Kageyama nie jest osobą, która prosto mówi o swoich emocjach. Tak jak się spodziewał, nie usłyszał żadnych słów. Natomiast poczuł, jak Tobio złączył ich dłonie, a tatuaże się stykały.

Wyższy przestał obejmować chłopaka i zaczął ciągnąć Shouyou za rękę.

— Wracajmy już do domu.

Po krótkim spacerze, znaleźli się na przystanku autobusowym. Podeszli do rozkładu jazd, szukając swojego kierunku.

— Ja jadę dwudziestką jedynką — stwierdził Hinata. Wyciągnął telefon, aby sprawdzić godzinę. — Będzie za pół godziny.

— A ja dwudziestką, czyli czekam piętnaście minut.

Kageyama trzymając nadal za dłoń Hinatę, zaprowadził go na ławkę. Usiedli i nastąpiła cisza. Czarnowłosy położył ich zaplątane ręce na swoim udzie, wciąż przypatrując się tatuażom. Shouyou oparł głowę na ramieniu wyższego.

Żaden z nich nie zaczął rozmowy. Po prostu spędzali wspólnie czas w swoim towarzystwie. Nie rozmyślali, co teraz będzie. Nie pytali się również. Nie potrzebowali tego. Najważniejsze, że właśnie są ze sobą.

Hinata wdychał zapach wanilii, który wciąż był na Kageyamie. Ale już nie miał ochoty kichać. Może powoli się przyzwyczajał?

Ujrzeli z oddali światło, a po chwili dołączył do tego odgłos silnika. Mimo, że Shouyou nie chciał, to wstał z ławki. Jednak Tobio nadal siedział na swoim miejscu. Rudowłosy obrócił się w stronę wyższego z pytającym wzrokiem, pociągając jego rękę.

— Za dwadzieścia minut będzie następny — oświadczył Kageyama. — Poczekam z tobą.

Niższy zmarszczył brwi, ale przytaknął głową. Zajął ponownie swoje miejsce, kiedy nadjechał pojazd. Od razu autobus zniknął, jak okazało się, że nie ma żadnego nowego pasażera.

Shouyou podniósł prawą dłoń i zaczął palcami robić kółeczka na połączonych rękach z nudów. Czasami zerkał na Tobio, który śledził ruchy rudowłosego. Hinata skromnie się uśmiechał pod nosem.

Nawet nie zauważyli, kiedy minął ich wspólny czas.

— Za niedługo będzie twój autobus — powiedział Kageyama, głośno wzdychając.

Czarnowłosy szybko wstał, a za nim od razu Shouyou.

— Musimy się rozstawać? — mruknął nieśmiało Hinata i popatrzył się w ukochane granatowe tęczówki.

Tobio wyciągnął swoją rękę z uścisku i podniósł dłonie do góry. Poprawił rudowłose kosmyki włosów, które opadły na czoło niższego. Popatrzył się na twarz Shouyou. Ubóstwiał jego subtelne rysy twarzy, wielkie i dziecięce oczy oraz ten niesamowity, szczęśliwy uśmiech. W tej chwili pragnął tylko jednej rzeczy.

Kageyama położył swoje dłonie na obu policzkach chłopaka. Po chwili się zniżył i delikatnie przechylając głowę, złączył ich ust. Hinata poczuł, jakby jego ciało spięło i odprężyło się jednocześnie. To wszystko czego dzisiaj chciał. Wargi Tobio ciepłe i miękkie, ale trochę szorstkie, tak jak wyobrażał już sobie wcześniej. Cała sytuacja sprawiała, że serce chłopaka stawało się lekkie.

Shouyou pragnął tego pocałunku od dnia, kiedy się spotkali. Powoli i z wyczuciem poruszali ustami, aby kontynuować tę pieszczotę. Było można się domyślić, że to nie jest pierwszy raz żadnego z nich, ale pierwszy prawdziwej miłości.

Czarnowłosy zaczął się odsuwać, ale nieświadomie Hinata wyciągnął ręce, aby objąć twarz Kageyamy i ją przytrzymać. Shouyou chciał więcej. Tobio bardziej wbił się w jego usta i chwycił dłońmi talię mniejszego chłopaka, przyciągając go bliżej. Leniwie a zarazem żarliwie dotykali swoich warg i starali się chwytać całość z tej impresjonistycznej chwili.

Pierwszy przerwał pocałunek Kageyama. Ich twarze dzieliły tylko milimetry, a oddechy drażniły z wzajemnością skórę. Wpatrzeni w swoje oczy, nie potrafili oderwać się od siebie. Nie chcieli kończyć tego.

— Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin — szepnął Tobio. Musnął ostatni raz usta rudowłosego, a po chwili rozgrzany policzek. — Autobus nie będzie wiecznie czekać, głupku.

Kageyama odsunął się całkowicie, a niższy zamrugał dwukrotnie. Hinata, jakby wyburzając się ze snu, zdał sobie sprawę, że powinien się posłuchać. Nawet nie zauważył, kiedy transport przyjechał. Shouyou chwycił swój plecak i skierował się do pojazdu. Odbił kartę elektroniczną przy wejściu, a po chwili szukał zza szyby Tobio. Czarnowłosy nadal stał na przystanku i obserwował Shouyou.

Kiedy już autobus zaczął odjeżdżać, to Hinata szybko szedł przez niego, aby nie zgubić kontaktu wzrokowego z granatowymi oczami, które tak bardzo kochał. Chciał w nich pływać. Chciał w nich utonąć. Chciał zanurzyć głowę w tej wodzie i nigdy nie wypłynąć, bo po co żyć bez tych niebieskawych tęczówek?

Tobio widział, jak Shouyou dotarł na sam koniec i skoczył na fotele, aby ujrzeć czarnowłosego zza tylnej szyby. Kageyama również nie opuszczał wzroku od czekoladowo-miodowych oczu, aż autobus nie zniknął mu całkowicie z horyzontu.

***

Nikt nie odgadł tatuażu Kagsa :(((

Wiecie, jak bardzo czekałam, aby napisać ten rozdział? Od początku Impresji, serio. Mam nadzieję, że wyszło i nie zawiodłam D:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top