XIII / Nie pośpieszaj, Shouyou

W czekoladowych oczach odbijały się wszelakie kolorowe kredki, które leżały na półkach w sklepie. Dla Hinaty wizyta w sklepie plastycznym była odkrywcza. Ciągle znajdował nowe, dziwne (dla niego) przyrządy, których nie znał zastosowania.

Natomiast Tobio szedł za rudowłosym. Czasami podnosił kąciki ust pod nosem, kiedy Shouyou fascynował się kolejnym gadżetem i pytał się, jak nim się posługiwać.

— Kageyama, to powinieneś sobie kupić!

Wyższy chłopak spojrzał na swojego towarzysza, który wskazywał palcem na szafę ukrytą za rogiem. Czarnowłosy zmarszczył brwi, kiedy zauważył złożone płócienne fartuchy na regale.

— Po co? — warknął pytająco.

— Bo ciągle chodzisz upaprany farbami, Bakageyama! — krzyknął Hinata, biorąc jedno ubranie w dłonie. — Ten będzie pasować.

Rudowłosy stanął lekko na palcach, aby sięgnąć do głowy chłopaka. Przełożył przez nią otwór. Odsunął się delikatnie i poprawił materiał. Na twarzy Shouyou wypłynął przepiękny, radosny uśmiech.

Kageyama akurat czuł się jak idiota. Przez takie zachowania zaczyna być w centrum uwagi, a jemu takie rzeczy całkowicie się nie podobają. Woli zostawać w cieniu, niż się pokazywać.

— Mogę to ściągnąć?

— Poczekaj moment — zawołał rudowłosy.

Hinata obrócił się na pięcie. Poleciał za zakrętem, zostawiając chłopaka w alejce. Jedynie można było usłyszeć pośpieszne kroki.

Po gdzieś minucie wrócił i prawie się wywrócił o swoje nogi. Podszedł do Kageyamy i włożył do kieszeni fartucha coś. Następnie założył jakąś czapkę na głowie chłopaka. Podniósł dłoń, w której trzymał czarny pastel, którą zbliżał do twarzy czarnowłosego.

— Co kombinujesz, idioto?! — podniósł głos Tobio, łapiąc jego rękę w swoją.

Shouyou spiął się na nagły dotyk, ale zostawił to bez komentarza. Zacisnął w cienką linię usta.

— Zaufaj mi. Proooszę — przeciągnął. — Zamknij oczy, Kags.

Wyższy chłopak się na niego popatrzył. Widział cudowne, błagające oczy. Dlaczego on musi być taki uroczy?

Tobio wciągnął powietrze, ale przymknął powieki w celu zgody.

Rudowłosy oblizał podniecony suchą wargę. Z leciutko uniesionymi kącikami ust zaczął rysować pastelem po twarzy Kageyamy.

— Mam przy sobie mokre chusteczki i zmażemy później. Sprawdziłem to już wcześniej, więc się nie martw o to — mruknął Hinata, aby pokazać, że wie, co robi.

Po skończeniu Shouyou dumny ze swojej pracy oderwał rękę. Spojrzał na dzieło i pociągnął za ramię Tobio. Niższy przechadzając się wcześniej po sklepie, widział lustro, więc starał się to teraz znaleźć.

Czarnowłosy zatrzymał się, kiedy spostrzegł, że znaleźli się obok zwierciadła. Zacisnął dłonie w pięści, kiedy zobaczył, co właśnie z nim zrobił Hinata.

— Zabiję ciebie.

Chłopak zachichotał, widząc reakcję Tobio.

— Cudownie wyglądasz — oznajmił pocieszająco rudowłosy. — Powinieneś tak codziennie chodzić.

Kageyama miał na sobie jasnozielony, jednolity fartuch, który sięgał mu do połowy ud. Wyszyte były również kieszonki, do których Shouyou powkładał jakieś pędzle i tubki farb. Jednakże największą uwagę przyciągała jego twarz. Nad ustami namalowane zostały wąsy, a na głowie nosił szary beret.

— Wolisz szybką czy wolną śmierć? — zapytał się wściekle Kageyama.

— Nie musisz aż tak ukazywać swojej niechęci — marudził rudowłosy, zakładając ręce na piersi.

— Zmyj to.

— Nie! — roześmiał się Hinata.

Tobio skierował się do chłopaka. Cały nabuzowany zbliżaj się do Shouyou, który właśnie przełknął ślinę ze strachu. A co, jeśli faktycznie przesadził? Niższy cofał się, kiedy widział niebezpieczny wzrok Kageyamy. Trochę zaczął panikować, jak dotknął plecami ściany. Przesunął dłońmi po niej, szukając ścieżki ucieczki.

Wyższy natomiast położył jedną rękę nad rudą głową, a drugą przegrodził lewą stronę drogi wymknięcia (dop. autorki: KABEDON!!). Hinata nieśmiało spojrzał się w górę, aby zgubić się w ciemnoniebieskich oczach.

— A może ci się podoba mój wygląd? — szepnął uwodzicielsko czarnowłosy.

Kageyama obserwował, jak zmieniała się mimika twarzy Shouyou, a na jego policzkach wyszły różowe rumieńce. Śledził czekoladowe oczy, które po chwili obniżyły się, znajdując drugie usta. Tobio zrozumiał, o czym myśli Hinata, więc powoli się schylał. Zamknął swoje powieki, aby oddać się chwili.

Shouyou poszedł za jego śladem. Kiedy oczekiwał już na spragniony moment, to zaczęło mu się coś kręcić w nosie. Zmarszczył go i gwałtownie przesunął głowę w bok.

Kichnął.

— Przepraszam — wyleciało z ust Kageyamy. Zignorował chłopaka i poszedł dalej.

Hinata nadal stał nieruchomo i uderzył dłonią w ścianę. To wszystko przez ten zapach wanilii. A było tak blisko.

Rudowłosy rozejrzał się w celu znalezienia znanej sylwetki, ale Tobio gdzieś zniknął. Poszedł w lewo, aby poszukać. Wykrył go w dziale z narzędziami do malowania, kiedy odkładał pożyczone pędzle na miejsce. Już nie nosił fartucha ani beretu. A swój „wąs" rozmazał i powstała czarna smuga na jego twarzy.

Z myśli Tobio wytrąciła go chusteczka przed nosem. Spojrzał w bok i zobaczył, jak Shouyou mu ją podaje. Wymruczał ciche „dziękuję" i przyjął podarunek. Przetarł miejsce nad ustami serwetką, kilka razy trzeć po skórze.

— Już starczy — powiedział Hinata, kiedy widział zaczerwienione ślady od nacisku.

Shouyou chwycił dłonią rękę Kageyamy, aby go zatrzymać, a ten natychmiast odtrącił chłopaka i schował chusteczkę. Głośno zakaszlał.

— Chodźmy znaleźć farbę i wychodźmy stąd w końcu.

Chłopak nie czekając na niższego, się oddalił. Akurat dobrze orientował się, gdzie co się znajduje, ale jednak zdecydował się wcześniej na „krótki" i przyjemny spacer z Hinatą.

Znaleźli się w właściwej alejce i Kageyama szybkim krokiem stanął już przed wyborem pigmentów olejnych. Złapał największą puszkę swojej ulubionej firmy, a rudowłosy go uważnie obserwował.

— Na serio potrzebujesz aż pół litra farby pomarańczowej? — spytał się zainteresowany Shouyou.

— Tak — uciął.

— A co takiego malujesz?

— Muszę skończyć obraz na wystawę. — Zniżył głowę, chowając swoje oczy pod czarnowłosą grzywką. — Za kilka dni oddaję go.

Wyższy odszedł, a Hinata za nim podążył. Zbliżali się właśnie do kasy.

— Będę mógł przyjść na wystawę? — zaczął rudowłosy, kiedy znaleźli się już przy taśmie do wykładania produktów.

— Do niczego ciebie nie zmuszam — burknął Kageyama i schował dłonie w kieszenie.

Shouyou widząc, że Tobio nie jest skory do rozmowy, to sam umilkł. Dlaczego nastąpiła ta zmiana zachowania u niego? A może po prostu wstydzi się zaprosić Hinaty na wydarzenie?

Ciszę przerwało silne burczenie brzucha.

Kageyama oprzytomniał i spojrzał się na drugiego chłopaka.

— Jesteś głodny? 

Hinata widząc opiekuńczość czarnowłosego, wyczuł, jak się czerwienił. Zastanowił się, kiedy ostatnio coś jadł.

— Odrobinkę — szepnął onieśmielony.

— Niedaleko jest park, gdzie powinno być stoisko z bułeczkami na parze.

Niższemu zaświeciły się oczy, kiedy już na języku pojawił mu się smak pysznego i ulubionego jedzenia.

— Tak! Chodźmy, Kageyama! — krzyknął energicznie.

— Poczekaj, aż zapłacę, idioto.

Czekali na swoją kolej, kiedy kasjerka obsługiwała dwóch innych klientów. Tobio zaobserwował, jak Shouyou niecierpliwie kołysze się na stopach od pięt do palców, nie mogąc się doczekać. W końcu nadeszła ich chwila, a Hinata dyskretnie poskakując na nogach, patrzył się uważnie, jak Kageyama kupuje swoją farbę.

— Jesteś jak dziecko. Nawet nie potrafisz spokojnie poczekać — powiedział czarnowłosy, kiedy wychodzili ze sklepu. (dop. autorki: kto zgadnie gdzie i kiedy Kageyama powiedział te same słowa?)

Rudowłosy obrażony utworzył usta w podkowę, udając smutek.

— Przypomniało mi się, że ostatnio jadłem na przerwie popołudniu.

— Trzeba zacząć używać mózgu — rzekł Tobio.

— Byłem zapracowany! Duży ruch dzisiaj był!

— Tak, tak... — wymówił pod nosem.

Oboje w czasie drogi do parku spierali się i delikatnie się kłócili o głupoty. Wyszło na to, że żaden z nich nie wygrał dyskusji i pochmurnie podeszli do stoika.

— Poproszę dwie wieprzowe — zawołał Hinata, kiedy jego niewidzialna ślinka ściekała z ust na widok ślicznych, okrąglutkich bułeczek wypełnionych przepysznym nadzieniem.

Shouyou już wyciągał swój portfel z plecaka, ale Tobio podał sprzedawcy banknot. Mężczyzna szybko oddał resztę, a później dał im gotowe i gorące jedzenie.

Odeszli kilka metrów, a Hinata się nadąsał. Dlaczego nigdy Kageyama mu nie pozwala zapłacić? Przecież pracuje w kawiarni, więc coś zarabia.

— Jesteś wredny — mruknął zirytowany rudowłosy.

— Co znowu, idioto?

— Ja miałem zapłacić, Bakageyama! — krzyknął, zatrzymując się, aby stanąć przez wyższym.

Tobio zmarszczył brwi, kiedy popatrzył się na oburzoną twarz Shouyou.

— Kiedyś zapłacisz. — Westchnął i obszedł chłopaka, aby pójść na przód.

Szli przez park, jedząc swoje bułeczki. Naprzeciwko właśnie spacerowała kobieta z czteroletnim dzieckiem. Matka rozmawiała przez telefon i trzymała za dłoń synka. Chłopczyk zajadał się lodem w rożku. Zauważył, jak idą nieznajomi i podniósł z zaciekawienia główkę.

Jak dziecko zobaczyło wyraz twarzy Kageyamy, a dokładniej twardy wzrok, groźne brwi i wykrzywione usta, to się przeraził. Wyglądało, jakby czarnowłosy miał niecne plany wobec niego. Chłopczyk bojąc się, opuścił swojego lód, a ten spadł na ziemię. Zatrzymał się i zaczął płakać.

Kobieta również stanęła i oceniła sytuację.

— Haru! Widzisz, co narobiłeś? — zawołała lekko ze złością, ale starając się opanować. Schowała swój telefon do torebki i podniosła synka. — Powinieneś mocniej trzymać lodzika. Kupimy ci kolejnego.

Czarnowłosy obrócił się zagubiony, kiedy to Hinata starał się powtrzymać śmiech.

— Czy on to zrobił przeze mnie? — zadał Kageyama puste zaskoczone pytanie.

— Tak. — Powoli wypuszczał chichot z buzi. — Wystraszył się twojej twarzy! — Shouyou zaczął się głośno śmiać.

— Urodziłem się z taką twarzą — warknął, klepiąc rudowłosego w plecy. Niższy z ledwością utrzymał równowagę.

— Prawie przez ciebie wypadła mi bułeczka! — wrzasnął. — Powinieneś spróbować się rozluźnić i być mniej poważny.

— Co takiego robię źle?

— Zawsze działaś zgodnie z planem. Mogę się założyć, że nigdy niczego nie zrobiłeś spontanicznie.

Kageyama umilkł, zdając sprawę, że ma chłopak rację.

— Nieprawda! — Jego głos subtelnie się podniósł.

— To udowodnij — powiedział rudowłosy, stając przed wyższym.

— Powiedz, co mam zrobić, a to zrobię.

Hinata popatrzył się w granatowe tęczówki, zastanawiając się nad odpowiedzią. Teraz nad jego głową zaświeciła się niewidzialna żarówka.

Są w okolicach pewnego salonu.

Shouyou wziął ostatni gryz swojej bułki i przełknął ją. Uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, czy to dobra decyzja, ale można spróbować.

— Chodź za mną — oznajmił promiennie.

Kageyame ciągnął Hinata przez dwie ulice, zanim dotarli do celu. Tak pędzili, że nawet czarnowłosy nie mógł skupić się na okolicy, która ich otaczała. Nie znał tych rejonów.

— To tutaj! — obwieścił Shouyou.

Kiedy znaleźli się przed budynkiem, to Tobio zobaczył napis na szyldzie lokalu. Już przestał być pewny, że podjął dobrą decyzję.

— Salon tatuaży? — wykrzyczał dostrzegalnie wystraszony, ale również spanikowany.

— Nie dyskutuj, tylko chodź.

Po wejściu chłopcy wyczuli delikatny zapach metalu pomieszanego z liliowym odświeżaczem powietrza. Pomieszczenie zdawało się być małe. Znajdowało się jedynie biurko oraz narożnik. Jednak ściany zapełnione zostały wieloma projektami lub rysunkami.

Kageyama tak fascynował się pracami, że nie zauważył otwartych drzwi, przez które właśnie ktoś przeszedł.

— Shouyou!

Tobio skierował wzrok do nieznanego głosu i nieco się zdziwił. Przed nimi stał niski chłopak (niższy od Hinaty), który nosił czarne bojówki i podkoszulek w tym samym kolorze. Brązowo-kawowe włosy najeżone, ale z blond kosmykiem na przodzie. W nosie oraz na dolnej wardze miał kolczyki.

Jednak największą uwagę przyciągała jego ciało. Całe ręce, klatka piersiowa i szyja zapełniona była tatuażami bez żadnego pustego miejsca na skórze.

— Noya! — przywitał się rudowłosy. Podszedł do swojego znajomego i się przytulili bratersko. — Ile już minęło od ostatniego spotkania?

— Na pewno długo. — Zaśmiał się. — Ale co tu ciebie sprowadziło? Zdecydowałeś się w końcu na tatuaż?

— Powiedzmy... Ale na początku muszę ci kogoś przedstawić. — Hinata pociągnął za koszulę wyższego chłopaka, który wciąż obserwował dziary na ciele bruneta. — To jest Kageyama. Studiujemy razem na uczelni, ale on również jest artystą. Możecie sobie później porozmawiać na swoje tematy.

Najniższy z trójki podszedł do Tobio. Odważnie chwycił jego rękę swoją dłonią i mocno potrząsał.

— Nishinoya Yuu, ale wołaj Noya. Co konkretnie robisz?

Kageyama dopiero teraz dostrzegł, że brunet posiada kolejnego kolczyka, ale w języku. Czarnowłosy podniósł drugą rękę i podrapał podenerwowany kark. Nie lubił nawiązywać nowych znajomości.

— Maluję obrazy i takie tam... — mruknął wstydliwe.

Brunetowi podekscytowanie zalśniły się oczy.

— Ale zajebiście! Też byłem na studiach artystycznych, ale zrzuciłem je.

Kageyama zmrużył oczy. Zlustrował wzrokiem niższego chłopaka. W sumie to wygląda, jakby kiedyś znajdował się na jego wydziale. Dużo tam ludzi jest dosyć specyficznych i widocznych w tłumie.

— Był jakiś powód? — zapytał się czarnowłosy. Sam wielokrotnie myślał nad wypisaniem się, aby poświęcić się sztuce w stu procentach.

— Uznałem, że wolę otworzyć własny salon — wytłumaczył Yuu. — A co konkretnie malujesz? Masz jakąś swoją technikę? Twój ulubiony malarz? — Tobio aż zakręciło się w głowie od tych pytań.

Nishinoya od zawsze na lekcjach w szkole bazgrał po marginesach w zeszytach. Nauczyciele ciągle na niego z tego powodu krzyczeli, mówiąc, że niczego tym nie osiągnie. Yuu od dziecka wiedział, że chciał działać profesjonalnie pod względem rysowania i na szczęście jego rodzice go wspierali. Jednak miał taki problem, że ciągle czegoś mu brakowało. Tak, sztuka sprawiało mu przyjemność, ale czuł pustkę w trakcie jej tworzenia.

Wszystko zmieniło się w wieku trzynastu lat, kiedy starszy brat zabrał go na wydarzenie związane z tatuażami i piercingiem. Zrozumiał, co chce w końcu w życiu robić. Jego mamie to nie podobało i ciągle powtarzała, że nie powinien brać się za tatuowanie. Jednak znaleźni kompromis i Noya obiecał, że po skończeniu szkoły pójdzie na studia. Dzięki tej umowie. w wieku siedemnastu lat dostał już swoją pierwszą maszynkę. Od tego momentu cały swój wolny czas spędzał na tatuowaniu na bananie lub skórze świni.

Pierwsze kroki w tym świecie były ciężkie. Nieraz Yuu denerwował się i wkurzał, że mu nie wychodzi. Jednak miał przy sobie swojego kochającego chłopaka, który go pocieszał, dopingując, aby kontynuował i się nie poddawał.

Asahi na początku, jak dowiedział się o zainteresowaniu Noyi, to był tym zaniepokojony. Uważał, że tatuaże mają przestępcy i źli ludzie. Ale zakochał się w tym szalonym głupku i udało mu się pogodzić z planami Yuu. A co więcej, jako pierwszy oddał swoje ciało w jego ręce (pomińmy szczegół, że to był kwiatuszek na łydce). Później powolutku przekonywał się do igieł i aktualnie posiada kilka dziar, jednak nie są tak potężne jak Noyi.

Yuu się nie podobały studia i siedząc na wykładach, wyobrażał sobie, że mógł właśnie teraz tatuować niż tracić czas na nauce. Wiedząc, że nadal go rodzice utrzymują, to odważył się do nich zadzwonić i wszystko wyjaśnić. Ponownie matka kręciła nosem, ale widząc już jego wcześniejsze zaangażowanie w tatuaże, zrozumiała, że musi zaakceptować swojego syna i jedynie życzyć przyszłościowych sukcesów.

— Głównie skupiam się na krajobrazach. Większość moich prac są w stylu impresjonistycznym, ale nie mo-

— Też tak zaczynałem! — przerwał Kageyamie Noya. — Najbardziej lubiłem malować w puentylizmie. Nawet teraz tatuuję w dotwork.

— Co to znaczy puentylizm? — wtrącił się Hinata. 

Dwójka artystów spojrzała na rudowłosego, którego od dłuższego czasu ignorowali.

— W skrócie to technika, gdzie nakładasz farby kropkami lub kreskami. Van Gogh tak malował, a jego to już powinieneś chyba znać — wyjaśnił Kageyama.

Shouyou zrobił grymas.

— Oczywiście, że go znam! W dodatku wiem, że on jest autorem Gwiaździstej nocy. Nie traktuj mnie jak debila! — krzyknął, podnosząc głowę, aby spojrzeć w oczy przeciwnika.

— Jesteś nim.

Noya obserwował małą awanturę, którą mógłby ocenić jako kłótnia kochanków. Ta dwójka zachowywała się zabawnie, ale jednak wyczuwało się między nimi nitkę chemii.

— Oj... Koniec. — przerwał Yuu. — Wróćmy do głównego tematu, więc po co tutaj przyszliście?

Hinata nadal mierzył wzrokiem Kageyamy i się dąsał. Jednak zwrócił się do swojego przyjaciela.

— Pamiętasz, jak rok temu na urodziny dałeś mi kupon na tatuaż? — Niższy przytaknął. — Chcę go dzisiaj wykorzystać, ale na dwa małe.

Najniższy z trójki popatrzył się na dwójkę, zastanawiając się nad jedną kwestią.

— Wy jesteście razem? I chcecie wspólny tatuaż? — spytał.

Kageyama spiął się na te słowa. Czy oni wyglądają jak para?

— Nie, nie jesteśmy — zaprzeczył. — I nie godziłem się na żaden tatuaż, Hinata!

— Zgodziłeś się. — Zachichotał.

Tobio obrócił się w stronę rudowłosego i chwycił go za ramiona. Złapał kontakt wzrokowy z czekoladowymi oczami, a Shouyou przełknął ślinę.

— Powiedziałeś, że zrobisz wszystko, co ci będę kazać — wydusił rudowłosy.

Wyższy puścił chłopaka. Skierował się w stronę ściany, gdzie są zawieszone różnorakie szkice czy rysunki prezentowane jako tatuaże. Niestety, ale obiecał, że to zrobi.

— Nie mam pomysłu na żaden wzór — rzekł.

— SPONTANICZNOŚĆ! — Hinata podniósł ręce do góry i się zaśmiał, zachowując się jak dziecko.

— Jeśli chcecie tatuaż, to akurat mam półtora godziny przerwy — wtrącił się Noya, którego wcześniej lekceważyła dwójka. — Rok temu dałem ci kupon na tatuaż za pięć tysięcy jenów (ok. 200zł), więc możecie go rozłożyć na dwa malutkie tatuaże. To gdzieś tyle. — Yuu wyciągnął swój nadgarstek i pokazał miejsce 2x2 centymetry. — Jak nie macie pomysłu, to zajrzyjcie do gotowców. Możliwe, że się zainspirujecie. 

Nishinoya podszedł do biurka i wyciągnął wielki, czarny segregator. Położył go na blacie i otworzył na pierwszej stronie, a po chwili poprzewracał kartki, aż znalazły się minimalistyczne i małe wzory. Były one przeróżne, ale zwykle jakieś drobne serca czy ptaki w różnych stylach.

Kageyama pierwszy zajrzał do teczki. W skupieniu oglądał każdy szablon, przemyślając swój wybór.

— Wspominałeś, że tatuujesz w dotwork, tak? — zaczął czarnowłosy.

— Ah, tak. To podobne do puentylizmu, czyli nakładam tusz kropkami. Ułatwia to tworzenie cieni i konturów, a przy tym świetnie prezentuje głębie i przestrzenność — objaśnił profesjonalnie Yuu. Widać, że ma doświadczenie w swoim zawodzie.

Shouyou tylko z boku zerkał na wzory, chociaż bardziej zwracał uwagę na Tobio. Widział w granatowych tęczówkach lekki niepokój, ale również determinacje. Przecież nie mógłby teraz odmówić. Hinata nie interesował się, jaki tatuaż sobie wybrać i za pewne nieprzemyślanie weźmie pierwszy lepszy.

— A może się boisz igieł? — dopytał się rudowłosy, przypatrując się twarzy wyższego chłopaka.

— Niczego się nie boję — prychnął. — Ale jaki jest ból? — Skierował pytanie do tatuażysty. — Jak wygląda gojenie? A może są jakieś przeciwskazania?

Hinata wywrócił oczami. To miała być nieplanowana decyzja, a Kageyama zaczął się dokładnie dopytywać.

Nuuuuuda.

— Przestań, tylko chodźmy już robić — marudził mu nad uchem rudowłosy.

— Nie pośpieszaj, Shouyou. — Zaśmiał się Noya. — Zależy w jakim miejscu robisz tatuaż i od twojego progu bólu. Na przykład na żebrach będzie bardziej bolało niż na ramieniu. Małe wzory goją się gdzieś trzy tygodnie. Jeśli nie masz żadnej choroby przewlekłej, to bez problemu możesz robić tatuaż. Wszystko ci na spokojnie wytłumaczę, więc o to się nie martw. Od tego jestem, prawda?

Kageyama westchnął. Nigdy nie zamierzał dekorować własnego ciała. Popatrzył się kolejny raz na otwartą stronę przed sobą. Przejechał opuszkami palców na pewnym, jednym wzorze. Spojrzał się ponownie na Hinate, który w podnieceniu oczekiwał na niego.

Raz się żyje.

— Wybrałem.

***

Vincent van Gogh Gwiaździsta noc

Myślicie, że jaki będzie tatuaż Kagsa?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top