X / Czy tak nie wygląda zakochana osoba?

Kageyama właśnie kończył zmywać naczynia po śniadaniu, kiedy usłyszał sygnał, że otwierają się drzwi wejściowe. Wywrócił oczami, będąc świadomy, kto go teraz odwiedził. Bo kto inny wpadnie jak do siebie z samego ranka bez zapowiedzi? Jest to błędem, że matka zna kod do jego mieszkania. Od razu włączył dla niej ekspres.

— Tobio, nie rób! — zawołała, słysząc dźwięk maszyny. — Zatrzymałam się w pobliskiej kawiarni i kupiłam kawałek ciasta i kawę dla nas, kochanie.

Kobieta weszła do części kuchennej i postawiła kartonowe pudełko. Chłopak spojrzał na blat. Zauważył logo pracy, w której Hinata pracuje. Później podniósł wzrok i zbadał wygląd Noriko.

— Może chociaż raz dasz mi znać, kiedy masz w planach mnie odwiedzić? — warknął, witając rodzicielkę. — Kiedy pofarbowałaś znowu włosy?

Matka Tobio wydała serdeczny chichot. Poprawiła swojego długiego, kruczoczarnego warkocza, odrzucając go w tył.

— Chciałam się do mojego synka upodobnić.

— Przecież wyglądamy prawie tak samo — mruknął Kageyama, wyciągając talerze z szafki.

Jest to prawda, że Tobio odziedziczył całą urodę po swojej mamie. Miał niebieskie oczy po niej, jak i miękkie, a zarazem wyraziste rysy twarzy. Jedyna różnica między nimi to włosy. Noriko jest naturalną blondynką, czego jednak nie widać z powodu częstych zmian kolorów na głowie.

— Szkoda, że charakter masz po ojcu — powiedziała, krzyżując obrażona ręce na piersi i siadając na kanapie w salonie. — A mieszkanie ja tobie kupiłam, więc mam prawo do niego przychodzić.

Chłopak westchnął, kiedy pokroił czekoladowe brownie.

— Nie prosiłem o to. A poza tym, to tato też się przecież dołożył i zawsze zadzwoni przed odwiedzinami.

— Nie przesadzaj — rzekła Noriko, przyglądając się swojemu synowi. — Zacząłeś w końcu obraz?

Tobio zajął miejsce obok swojej matki i wziął łyka kawy. Momentalnie się wykrzywił. Bardzo nie lubił gorzkich rzeczy i preferował inne napoje, niż ta czarna ciecz.

— Skąd wiesz? — zapytał się podejrzliwie, biorąc kęs ciasta. Znowu zmarszczył brwi, czując zbyt słodkawy smak na języku.

— Pod paznokciami masz pomarańczową farbę — poinformowała, przypatrując się dłoniom Tobio. — Czyżby ten kolor będzie dominujący?

Kobieta doskonale wie, kiedy jej dziecko jest zajęty malowaniem. Zwykle wtedy nigdy nie zadba o siebie i cały czas spędza przy sztaludze. A dzisiaj posiada zauważalne cienie pod oczami, a jego ręce są całe upaćkane. Niestety, ale Tobio ma tendencję do niedomywania resztek farb, mówiąc, że i tak zaraz ponownie się ubrudzi nimi.

— Może — burknął zawstydzony, próbując ukryć swoje rumieńce, które wykwitły na jego twarzy.

— Chyba nawet się domyślam, co malujesz. — Zachichotała, wyciągając ze swojej torby tablet. — Ale nie przyszłam dzisiaj w sprawie twojej wystawy. Wyobraź sobie, że twój ojciec obudził mnie rano telefonem i krzyczał, że czemu poszedłeś na wernisaż do Oikawy!?

Czarnowłosy zdziwiony podniósł brew. Był pewny, że jego matka wcześniej, czy później się o tym dowie. Jednakże nie sądził, że na drugi dzień. Aczkolwiek, bardziej powinien martwić się o swojego ojca.

Noriko pod względem byłego syna podchodzi dosyć luźno, mimo, że zna prawdę o nim. Możliwe, że to z tego powodu, że jak Oikawa przychodził do ich domu, to kobieta świetnie dogadywała się z chłopakiem. Często mieli niekończące się tematy rozmów.

Niestety, ale z ojcem jest absolutnie odwrotnie.

Yukihiro nigdy nie był dobry w ukazywaniu swoich uczuć, ale o rodzinę dba jak lwica o swoje dzieci. Od początku uważał, że coś śmierdzi od Tooru. Jednak zawsze jak brał głos w tej sprawie, to Tobio go przekrzykiwał, mówiąc, że nie może nic złego powiedzieć o jego ukochanym. Ale kiedy przyszedł zapłakany do niego po zerwaniu, to powtrzymał się od wytknięcia błędów. Za to skupił się tylko na nienawiści do Oikawy, którą później również przeniósł na swojego syna.

— Nie muszę wam niczego mówić — fuknął czarnowłosy, unikając przeszywającego wzroku bliźniaczych oczu.

— Bardziej to ubolewam nad tym, że ten dupek mnie nie zaprosił. Byłam prawie jego teściową — prychnęła, przeglądając coś na tablecie.

— Mamo... Proszę nie mówmy o nim.

Noriko rozczulająco się zaśmiała. Tobio nie miał ochoty rozmawiać o wernisażu, bo ciągle przywodzi mu na myśl ten moment, kiedy rozpłakał się przed Hinatą. Nie chciał ukazywać swoich słabości

— Ale to jest ważne! — podniosła szczęśliwie głos. — Dostałam zdjęcia z wernisażu i zauważyłam coś ciekawe. — Przeszukiwała galerię na urządzeniu. — O, mam! Czy to on?

Chłopak nieufnie spojrzał się na swoją matkę, ale po chwili przyjął tablet. Poczuł, jak zaczęły mu się pocić ręce, kiedy zobaczył siebie i Shouyou na ekranie.

— J-jak on? — zająknął się, zaciskając zestresowany zęby.

— No, ten chłopak, z którym się spotykasz! — wytłumaczyła, nadal utrzymując szczery uśmiech na twarzy. Noriko bardzo się cieszyła, że w końcu odkryła kochanka swojego syna.

— Nie spotykamy się.

Kobieta wyszczerzyła oczy. Była pewna, że ma rację.

— Niemożliwe, Tobio. Patrz! — Wyrwała z jego dłoni urządzenie, przewijając palcem po urządzeniu. — Trzymacie się za ręce. Mnie nie oszukasz.

Czarnowłosy przypatrzył się zdjęciu i niestety, jest to prawda. To był moment, kiedy wrócił z Hinatą na salę, kiedy uspokoił po swoim wybuchu. Później przez cały wieczór Shouyou nie chciał odstąpić kroku Tobio, czuwając nad nim.

— Jesteśmy jedynie znajomymi — oznajmił smutnawym tonem, co nie uszło uwadze jego matce.

— Kochasz go.

Tobio podniósł wzrok na Noriko. Czasami miał dosyć tego, że rodzicielka perfekcyjnie odczytuje go. Jest to bardzo dziwne, bo mają całkowicie inne charaktery i temperamenty. Ale kto inny znałby swojego syna, jak nie własna matka?

— Tak. — Chłopak wiedział, że bezsensu jest kłamać. — Ale wiem, że z tego nic nie wyjdzie... Boję się ponownie komuś zaufać. A co, jeśli powtórzy się taka sama sytuacją jak z Oikawą? Ja nie chcę drugi raz płakać, mamo.

Kobieta odłożyła tablet na ławę i zbliżyła się do czarnowłosego. Przyciągnęła go do matczynego uścisku, pocieszając go. Niestety, ale liczyła się z tym, że jej syn będzie miał problemy z kolejną miłością, wiedząc, co go spotkało w przyszłości.

— Nie powinieneś się do końca życia zamykać, Tobio.

— Skąd pewność, że nie bawi się ze mną? — wyszeptał, opierając podbródek o ramię swojej mamy. Od dawna brakowało mu zwierzenia się komuś.

Noriko odsunęła się i poprawiła grzywkę chłopaka. Powinien ją przyciąć, bo zaczyna powoli opadać mu na oczu.

— A skąd pewność, że się bawi z tobą? — odbiła piłeczkę.

— Przeczucie... — mruknął. — On chyba jest w związku.

Tobio właśnie wspominał, jak w tamtym miesiącu zobaczył na szyi Hinaty kilka malinek. Przyszedł wtedy tylko, aby sprawdzić, jak sobie radzi rudowłosy w kawiarni, a przywitał go widok aktów miłości na jego skórze. Sam chciałby go oznaczać, a nie jakiś chłopak lub dziewczyna. Zazdrościł tej osobie.

Matka westchnęła i ponownie sięgnęła po tablet.

— Jakby był, to chyba przyszedłby z tą osobą na wernisaż, prawda? — odpowiedziała, przeszukując zdjęć z wczorajszej wystawy. — Jak ma na imię?

— Hinata Shouyou. — Noriko jest niezłym detektywem i to jedynie formalność, kiedy sama by znalazła dane o sympatii swojego syna.

— Pasuje do niego — stwierdziła, przyglądając się fotografiom. — Doskonale wiesz, że w romansowaniu nie jestem dobra, wspominając mój związek z Yuki. — Zaśmiała się. — Ale zobacz na to. Czy tak nie wygląda zakochana osoba? — Ustawiła przed chłopakiem ekran.

Tobio spojrzał się na tablet i zaczął przesuwać zdjęcia zrobione wczoraj. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że tyle było ich zrobionych.

Jednak największe zaskoczenie, że Hinata na prawie każdym ujęciu patrzył się na Kageyame. Wielokrotnie widoczny był jego rumienieć na twarzy i zaświecone, podekscytowane oczy. Nie interesował się wystawą ani obrazami, ale własne skupił całą uwagę na Tobio. Bezdyskusyjnie można odczytać z wyrazu twarzy Shouyou, że zauroczył się w nim. Noriko się nie myli w tej kwestii.

— To... co mam teraz zrobić?

***

Chłopak wszedł do lokalu i od razu się rozejrzał, szukając burzy rudych loków na horyzoncie. Jednak się zawiódł i mógł zobaczyć tylko właściciela kawiarni. Zdecydowanym krokiem podszedł do lady, aby porozmawiać z nim.

Tobio po rannej rozmowie z matką, postanowił, że chce spróbować z Hinatą. Zaplanował, że po zajęciach do niego podejdzie i zaprosi na randkę. Wiedział, że on ma drugą zmianę w pracy. Stresował się tym spotkanie. Nie było co ukrywać, ale mimo tego, przezwyciężył strach i pewny siebie się tutaj zjawił.

— Nie, teraz nie mogę. Ale za dwie godziny, jak zamknę kawiarnię, to do ciebie podejdę — powiedział Sugawara do telefonu, rozmawiając z kimś. — Tak, na pewno. Do zobaczenia później, bo mam klienta.

Kageyama stał przed nim, cierpliwie czekając i nie przeszkadzając w rozmowie.

— Gdzie Hinata? — zapytał od razu, pomijając powitanie. — Myślałem, że teraz jest w pracy.

Szarowłosy się zaśmiał przemile i odstawił komórkę na blat.

— Dzwonił rano, że źle się czuje i ma gorączkę.

Młodszy chłopak się lekko wzdrygnął. Momentalnie w głowie pojawiło mu się milion pytań i zaczął martwić się o Shouyou.

— To coś poważnego? — drążył temat zaniepokojony.

Koushi się uśmiechnął, zauważając, jak Kageyama przejmował się nieobecnością jego pracownika.

— Nie — odpowiedział, ale po chwili wpadł mu pewien podstęp. — Ale biedny Hinata mówił, że nie ma na nic siły i ledwo daje sobie radę sam. Miałem po pracy do niego podejść i przynieść jakieś jedzenie.

Tobio nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Najważniejszy teraz jest właśnie niższy chłopak, który „umiera" w swoim domu.

— Czy mógłbym dostać jego adres?

Plan się powiódł.

***

Shouyou ciężko poderwał się z kanapy, która aktualnie pełniła funkcję łóżka (uroki mieszkania w kawiarence). Skierował się do drzwi, słysząc dzwonek. Z trudnością dotarł do nich, wielokrotnie chwytając się ściany. Wciąż odczuwał zawroty głowy i powstrzymywał odruchy wymiotne.

— Kageyama? — powitał pytaniem czarnowłosego. — C-co ty tu robisz?

Hinata całkowicie oniemiał, widząc obiekt swoich westchnień. Nie spodziewał się takiej wizyty dzisiaj.

— Byłem w kawiarni i Sugawara-san — Zniżył wzrok, starając schować zaróżowione policzki. — wspomniał, że jesteś chory. Zaprosisz mnie do środka, czy mam tutaj stać?

— Tak, tak! — zawołał rudowłosy, wracając do rzeczywistości.

Niższy chłopak otworzył szerzej drzwi, aby Tobio mógł wejść. Kageyama ściągnął swoje buty i ubrał kapcie przygotowane dla gości.

— Trzymaj! — powiedział, podając zawstydzony papierową torbę Shouyou. — Kupiłem tobie owsiankę i mleko...

Oczy się zaświeciły Hinacie. Urocze było, że się o niego zatroszczył. Jednak jest pewien mały problem.

— Dzięki! — krzyknął, przyjmując prezent. — Ale mam nietolerancję laktozy.

Tobio wyszczerzył oczy. Jak można nie pić tego napoju bogów? Przecież mleko jest najlepsze, co istnieje na ziemi. Ale popełnił teraz gafę.

— Niemożliwe. A-ale... Przepraszam — mruknął, wymijając rudowłosego i wchodząc do głównej części domu.

Chłopak pierwsze co, to spojrzał się na całe mieszkanie. Od razu widać, że jest to mieszkanie studenta. Całkowicie inne od jego, które kupili mu rodzice z okazji rozpoczęcia studiów. Salon był bardzo ciasny, ale zarazem przytulny. Trochę bałagan się pojawił, ale stosunkowo mały i który szybko by się posprzątało.

— Owsianka jeszcze ciepła — powiadomił Hinata, wyciągając miseczkę. — Na wodzie?

Kageyama wrócił wzrokiem na mniejszego, przypatrując się chorowitym rumieńcom i zaczerwienionym nosie. Było mu szkoda Shouyou.

— Tak.

Rudowłosy zajął miejsce na swoim łóżku, a Tobio się przysiadł. Czuł się skrępowany sytuacją, że przebywał sam na sam z Hinatą w jego własnym mieszkaniu.

— Możesz podejść do kuchni i wziąć sobie szklankę na mleko, bo ja go i tak nie wypiję — oznajmił Shouyou, kiedy otwierał pojemnik. — Przy okazji przynieść mi łyżeczkę.

Chłopak posłusznie skierował się do drugiego pokoju, a niższy w tym czasie, wziął swojego laptopa ze stolika i go wyłączył. Przez chorobę nie miał siły na naukę, czy czytanie, więc oglądał seriale. Słyszał kilka hałasów z kuchni i podejrzewał, że właśnie Kageyama przeszukuje wszystkie szafki w celu znalezienia przedmiotów.

Po dłuższej chwili, w końcu Tobio wrócił z deka zdenerwowany. Pomieszczenie wydawało się niepozorne, ale miał milion półek albo szuflad. Nie potrafił ogarnąć ułożenia naczyń. Trochę przypominały one Hinatę, który sam jest często nierozgarnięty i zagubiony.

— I jak się czujesz? — zadał pytanie czarnowłosy, podając sztućce.

— Jak rano nie potrafiłem wstać z łózka, to teraz jest o wiele lepiej. — Zaśmiał się. — Gorączka mi trochę zeszła i katar. Do jutra powinno minąć albo za dwa dni.

— Nie potrafię uwierzyć, że w taką pogodę zachorowałeś, idioto — podrażnił. — Przecież jest już czerwiec.

Hinata fuknął obrażony. Sam nie wiedział, dlaczego tak się stało. Jednakże, od dziecka lekarze mu powtarzali, że ma niską odporność. Mimo tego, że przeszedł operację, to powinien się pilnować, aby nic nie zaszkodziło nic jemu sercu.

— Nie marudź, Bakageyama — prychnął, biorąc pierwszą łyżkę owsianki. — Ale pyszna! Z czym ona jest?

Tobio się uśmiechnął pod nosem. Miał wielką nadzieję, że mu się spodoba. To nie tak, że przedtem stał pół godziny w restauracji, próbując się zdecydować nad smakiem.

Nalał ze szklanej butelki mleko i wziął kilka łyków.

— Nasiona chia, karmelizowane gruszki i syrop z agawy — poinformował. — Sądziłem, że to będzie dobre.

— Masz rację, Kageyama! — wykrzyczał, a po chwili pożałował, czując ból w gardle. — Możesz kiedyś sam mi coś takiego ugotować.

Shouyou się zaczerwienił, kiedy zdał sobie sprawę, co zaproponował Tobio. Za bardzo odważnie, nawet jak na niego.

— Jasne. — Sam się zarumienił. — Pewnego dnia — wyszeptał, aby na tyle cicho, że Hinata nie usłyszał.

— Naprawdę ci dziękuję, Kageyama. — Wyszczerzył się rudowłosy, cały pobrudzony jedzeniem. Tobio pomyślał, że jest jak dziecko. — Rano nie miałem siły, aby coś zjeść, więc mnie uratowałeś od wygłodzenia. — Zachichotał, co już totalnie roztopiło serce wyższego.

Nastała między nimi cisza i jedynie w mieszkaniu można usłyszeć ciche odgłosy mlaskania Hinaty. Czarnowłosy jedynie obserwował, jak uroczo ten się zajada. Nie żałował decyzji, że go dzisiaj odwiedził. Każda chwila spędzona z Shouyou jest dla niego ważna. Sądził, że po rozstaniu z Oikawą, to już nigdy sobie nikogo nie znajdzie.

A tutaj jednak pojawił się ten chłopak, którego aktualnie obdarza czułym wzrokiem.

— Kageyama? — zaczął ostrożnie Hinata.

— Hmmm? — wymruczał, oglądając Shouyou jak jakieś arcydzieło.

Rudowłosy zagryzł wargę i uciekł wzrokiem. Nadal pamiętał wczorajszą sytuację z Tobio na dworze. Zastanawiał się, czy powinien się odezwać w tej sprawie. Ciągle w głowie krążyły mu pytania, co zaszło między Oikawą a Kageyamą, ale wiedział, że to nie jest lekkie. A poza tym, nie mógł pozwolić na to, żeby sytuacja na wernisażu obyła się bez echa.

— Jeśli chodzi o wczoraj... — Wyższy się wzdrygnął na ten początek. — Gdybyś potrzebował z kimś porozmawiać, to zawsze mogę ciebie wysłuchać. Właściwie, to jestem bardzo ciekawy, jaki masz związek z Oikawą, ale rozumiem, że jest to ciężki temat dla ciebie. Po prostu musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć — Złapał kontakt wzrokowy z granatowymi oczami. — i mi zaufać.

Kageyamie na ostatnie słowo szybciej zabiło serce. W prawdzie, w głębi pragnął właśnie to usłyszeć. Jakby przestał się teraz zastanawiać i zrozumiał, że może polegać na chłopaku. Nie żałuję, że go poznał. Na początku wydawał się (nadal jest) irytujący, ale na swój sposób pocieszny i kochany.

— Jak będę gotowy, to obiecuję, że tobie wszystko opowiem.

Shouyou podarował swój szczery uśmiech, który Tobio najbardziej uwielbiał. Sam niezauważalnie podniósł kąciki ust, aby odwzajemnić gest. Niestety, ale czarnowłosy nie jest dobry w ukazywaniu uczuć.

Hinara wziął kilka ostatnich kęsów owsianki, a po tym wstał, biorąc śmieci z sobą. Poszedł do kuchni i wyrzucił opakowanie jednorazowe, a łyżeczkę i szklankę włożył do zmywarki. W momencie, kiedy wychodził z pomieszczenie, zaczęło mu się kręcić w głowie i nie potrafił utrzymywać równowaga. Na szczęście, Kageyama ma dobry refleks i natychmiastowo podszedł do Hinaty, łapiąc go za ramię.

— Wszystko w porządku? — spytał zmartwionym głosem.

Shouyou położył swoją dłoń na jego ramieniu, starając się opanować. Po chwili wspólnie pokonali kilka kroków do łóżka. Mniejszy chłopak usiadł, nadal trzymając się czarnowłosego.

— Taaak... — rzekł, a po chwili kichnął i zasłonił swój nos. Tobio wziął pudełko chusteczek z ławy i podał. — Dzięki.

Hinata wykorzystał pomoc, a Kageyama położył dłoń na jego czole. Wyczuł pod swoją skórą, że Shouyou jest cały rozpalony.

— Nadal masz gorączkę. Gdzie są jakieś ręczniki?

Rudowłosy ułożył się na łóżku, wciąż opierając się na chłopaku, a przy tym wymówił ciche: „łazienka". Wyższy upewniając się, że Hinata leży, poszedł do danego pomieszczenia. Pośpieszając się, grzebał w szafkach. Znalazł daną rzecz i zamoczył materiał w zimnej wodzie z kranu. Następnie wrócił do Shouyou. Delikatnie dodał na czoło ręcznik i sprawdził, czy wszystko jest w porządku. Hinata teraz jedynie miał zamknięte oczy i głęboko brał powietrze, starając się uspokoić.

Kageyama dotknął rozgrzanego policzka chłopaka dłonią. Wpatrywał się w twarz rudowłosego. Wsłuchiwał się w jego płynny oddech i przyglądał się kroplom potu na skórze.

— Potrzebujesz czegoś? Może zrobić herbaty? — zaproponował. Obawiał się, że się zagubi w kuchni, ale wiedział, że musi o zadbać o Shouyou

Chłopak opornie podniósł swoją rękę i złapał nią czarnowłosego dłoń. Zaplątał ich palce. Po chwili położył je obok siebie na kanapie, czując ciepło Tobio.

— Nie, jest w porządku — wychrypiał. — Ale nie odchodź jeszcze, Kageyama.

Czarnowłosy uśmiechnął się subtelnie i ścisnął bardziej połączone ich dłonie. Przypomniało mu się, jak Hinata pijany był w jego dom w podobnej pozycji. Jednakże nie chciał znowu zasnąć przy nim i narzekać na ból kręgosłupa.

Tobio masował wierzch ręki Shouyou, skupiając całą uwagę na zmęczonym chłopaku. Rude włosy rozrzucane były po całej poduszce. Oczy zaszklone i błyszczące. Usta lekko zwilżone i nabrzmiałe, jakby oczekiwały na coś. A twarz cała zarumieniona, a wręcz zaczerwieniona.

— Kageyama? Czy mogę zadać tobie pytanie? — majaczył prawie śpiący Hinata.

— Oczywiście — odpowiedział od razu, nadal rozkoszując się widokiem ukochanej osoby.

— Czy wczoraj... na dworze mówiłeś o mnie?

Rudowłosy szerzej podniósł powieki i spojrzał się intensywnie swoimi czekoladowymi oczami na chłopaka. Wyższy przełknął ślinę, ale wybrał prawdę.

— A jeśli tak?

— To teraz jestem pewny, że moje serce podarowałem właściwej osobie — wyszeptał, patrząc się głęboko w granatowe tęczówki.

Tobio nie zdawał sobie sprawy z wagi tych słów. Za to obserwował tylko, jak Shouyou nieśpiesznie odpływał.

Kiedy Kageyama był pewny, że Hinata śpi i nic nie poczuje, to złożył pocałunek pełnego miłości na jego ustach. Następnie opuścił mieszkanie rudowłosego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top