VIII / Miałeś okruch
Dwa miesiące później...
Hinata wtulił się w kołdrę, kiedy coś zaczęło łaskotać nos. Otworzył oczy i ujrzał nagie, kobiece plecy. Lekko się podniósł i spojrzał na pogrążoną w śnie jego dziewczynę, której brązowe kosmyki były rozsypane po całej poduszce.
Shouyou bardzo nie lubił długich włosów. Są niewygodne i uciążliwe. Sprawiają utrudnienia w codziennym życiu, a szczególności w łóżku. Nieraz zaplątał się w nich albo jakaś dziewczyna krzyczała, kiedy pociągnął lub przycisnął przez przypadek jej włosy. Po co je zapuszczać?
Złapał swoje bokserki, które leżały na podłodze, a później spodnie i wszystko nałożył na swój tyłek. Przeciągnął się, a po chwili rozejrzał się po sypialni Akane. Nigdzie nie widać jego bluzy. Zignorował ten fakt.
Dopiął pasek i podszedł do zagraconego biurka. Leżała tam sterta otwartych książek. Wziął do ręki jedną z nich i przeczytał wielki napis Kodeks karny. Otworzył go i kilka stron przewrócił. Widział, jak niektóre linijki były pokolorowane zakreślaczem albo dopisane komentarze ołówkiem.
Po chwili wyleciała z książki kartka. Podniósł ją z ziemi i ujrzał fotografie, na której Hinata obejmował Kobayashi. Rudowłosy pamiętał doskonale ten dzień. To było pół roku temu, a dokładniej na urodzinach Kuroo, kiedy pierwszy raz się spotkali. Na imprezie przyszła Kiyoka i wzięła ze sobą przyjaciółkę z kierunku.
Od razu Akane wpadła w oko Shouyou, a on w jej. Po tym kilka razy razem wychodzili i zdecydowali na bycie w związku. Nikt z nich nie oczekiwał czegoś poważniejszego od drugiej strony. Dobrze się ze sobą dogadywali, ale to tylko tyle. Oboje po prostu pragnęli czasami czułości i obecności innej osoby, z którą można porozmawiać o normalnych sprawach albo ponarzekać. Przy okazji odstresować się poprzez seks. Stwierdziłoby się nawet, że są w relacji friends of benefits, ale oboje temu zaprzeczali. Nie kochali się, ale też nie przyjaźnili.
— Wstałeś, Hinata? — zapytał dziewczęcy głos.
Shouyou się obrócił do Akane i uśmiechnięty przytaknął. Przeleciał wzrokiem po ciele swojej dziewczynie, która starała się rozbudzić po nocy.
— Jak się spało? — zaczął rozmowę rudowłosy, który oparł się o biurko.
— Już dawno tak dobrze — mruknęła i wstała z łóżka. Pocałowała w usta Hinate, witając go. Poszła do szafy w poszukiwaniu ubrań. — Ostatnio nie mam czasu na sen przez tę naukę. Po co było mi te prawo? — Zaśmiała się, zakładając nowe figi i biustonosz. — Pomóż mi.
Rudowłosy stanął za nią i przesunął na ramię falowane włosy dziewczyny. Następnie zapiął stanik, przelotnie muskając jej kark. Po chwili objął ją od tyłu.
— Ostatnio. to ty nie masz czasu na nic, Aka-chan — wymamrotał, chowając twarz w szyi niższej dziewczyny. — Za dwa dni jest wernisaż Oikawy, o którym ci opowiadałem. Będziesz?
Kobayashi wyplątała się z uścisku w zamiarze chwycenia bluzki. Po tym wybrała spódnicę ołówkową i ją ubierała.
— Oikawa? To jakaś twoja znajoma? — zadała, zapinając guziki koszuli.
— Oikawa Tooru... Opowiadałem ci o nim... — Hinata westchnął. — Grałem z nim w siatkówkę.
Brunetka wyszła z pokoju, znikając z pola widzenia rudowłosego.
— Coś kojarzę! — krzyknęła z łazienki.
Przygaszony Shouyou podszedł do łóżka i zaścielił je, poprawiając zaplątaną kołdrę i porozrzucane poduszki. Robił to wręcz automatycznie. Zawsze to samo. Przychodzi wieczorem do Akane, oglądają jakiś film i zamawiają jedzenie, a później łóżko. Rano sprzątanie i wracają do codziennego życia. Między nimi nigdy nie było żadnych głębszych uczuć, ale ostatnio zaczęło stawać się coraz gorzej.
Chłopak usiadł na materacu i położył się na nim. Popatrzył się chwilę na białawy sufit, ale zdecydował, że może powinien coś w końcu na siebie ubrać. Otworzył drzwi szafy i zobaczył naszykowaną półkę, na której znajdowało się parę jego ciuchów. Złapał jednolity, zielony T-shirt i go założył. Jest już początek czerwca, więc uznał, że nie musi nic więcej nosić. Bluzę kiedyś odbierze stąd.
Wyszedł z pokoju i podążył korytarzem do Akane. Brunetka związała swoje długie włosy w wysokiego kucyka i właśnie kończyła makijaż.
— Coś zrobić na śniadanie? Może tosty? — zaproponował Hinata przyglądając się, jak Kobayashi malowała rzęsy.
— Nie trzeba, zjem na mieście. A ty zaraz masz zmianę, prawda? Więc chyba tam też coś zjesz? — zapytała, ignorując swojego chłopaka.
— A ten wernisaż...
Akane warknęła, co zdziwiło Shouyou.
— Upaprałam się tuszem, cholera — przeklęła, biorąc patyczki higieniczne do poprawy. — Poczekaj chwilę, Hinata. Zaraz skończę.
Rudowłosy wywrócił oczami i odszedł od dziewczyny. Znalazł się w salonie i poszukał swoich rzeczy, które wczoraj gdzieś położył. Plecak był oparty o ścianę obok telewizora. Sprawdził jego zawartość. Laptop, portfel, zeszyt i kluczyki, czyli wszystko na miejscu. Nie musiał przed pracą lecieć do swojego mieszkania, aby wziąć coś na uczelnię.
Zajął miejsce na kanapie i wyciągnął telefon w celu sprawdzenia wiadomości, które nagromadziły się przez noc. Szczególnie Oikawa wystawiał posty na swojej tablicy na Twitterze, będąc podekscytowany swoją wystawą. Na pewno to wielkie wydarzenie dla niego. Tooru intensywnie uczestniczył w społeczności, pokazując wręcz całe swoje życie. Jego tablica to totalny śmietnik. Co myślał, to udostępniał. Jakieś śniadanie, zaspany Iwaizumi, selfie w lustrze, wkurzony Iwaizumi, nowy obraz, obrażony Iwaizumi i tak dalej...
— To kiedy jest wernisaż?
Kobayashi pośpiesznie weszła do pomieszczenie, trzymając swoją torbę do pracy. Położyła ją na ziemi, a sama zaczęła zakładać szpilki.
— W ten czwartek — odpowiedział Hinata, przesuwając nadal palcem po ekranie.
Akane zmarszczyła brwi, słysząc to. Podeszła do kalendarza, który wisiał na ścianie kuchni, sprawdzając datę.
— Piątego czerwca? — krzyknęła z następnego pokoju.
— Chyba tak! — zawołał Shouyou.
Kobayashi usiadła na kanapie i wyciągał z rąk rudowłosego telefon, aby skupił się na niej.
— Nie mogę. Umówiłam się z Takahashi-kun na naukę z postępowania cywilnego — poinformowała, smutno spoglądając na swojego chłopaka.
— Okay, pójdę sam — oznajmił obojętnie. Nawet nie zwrócił uwagi na fakt, że Akane spotyka się z innym chłopakiem. Co więcej, nie był zazdrosny o to.
Brunetka wtuliła się w klatkę rudowłosego, a Shouyou odwzajemnił uścisk.
— Przepraszam, Hinata. — Trwali w krótkiej chwili w swoich objęciach. — A teraz wybacz, ale musze już iść do kancelarii.
***
Czarnowłosy zadowolony siedział przy stoliku przed kawiarnią. Z zaangażowaniem bazgrał coś w swoim szkicowniku, odcinając się od śpiewów rannych ptaszków. Nie usłyszał skradających kroków za sobą.
— Kageyama! — wykrzyczał Hinata do ucha, zakładając swoje ręce na jego szyi.
Tobio się wzdrygnął, wybudzając się z transu. Ze strachu zeszyt spadł na ziemię. Nie spodziewał się tego ataku.
— Idioto, co ty zrobiłeś? — warknął czarnowłosy i podniósł swój notatnik.
Shouyou się głośno roześmiał.
Przez te dwa miesiące Hinata z Kageyamą coraz bardziej się poznawali. Często ze sobą się kłócili albo dogryzali, ale nikomu to nie przeszkadzało.. Ich relacja polegała głównie na spotykaniu się w kawiarni, kiedy rudowłosy pracował, i ucinaniu króciutkich pogawędek. Jednak później przez cały dzień oboje mieli zaciesz z powody tych rozmów.
Ale Shouyou w niektórych momentach odczuwał, jakby Tobio trzymał go na dystans.
— Chciałem się tylko przywitać — burknął Hinata, udając obrazę. Przyjrzał się stoliku przed czarnowłosym. — Jeszcze nie dostałeś zamówienia?
— Sugawara-san mówił, że macie jakiś problem z ekspresem i trzeba poczekać — mruknął, ponownie zaczynając szkicować na papierze.
— Zaraz tobie przyniosę — zawołał Shouyou, radosnym krokiem wchodząc do środka kawiarni.
Kageyama odprowadził go wzrokiem. Miedziane włosy przepięknie odbijały się w promieniach słonecznym. Szczęśliwa aura Hinaty też go powoli otaczała i ostatnio sam był mniej marudny.
Nawet jego matka czasami widując syna, zadziwiała się zmianą charakteru. Oczywiście, że od razu uznała, że zaczął się z kimś spotykać i chciała już poznać przyszłego zięcia. Jednak nadal między nimi nie zadziało się coś romantycznego.
— Hejka, Suga! — przywitał szarowłosego Shouyou, podchodząc do lady. — Co się stało?
Koushi stał przy maszynie do robienia kawy i zdenerwowany kombinował coś przy niej. Najchętniej, to teraz walnąłby ekspres ze złości.
— Nie mieli ziaren i przez to, się zapycha. Zaraz chyba zadzwonię do fachowca, aby coś z tym załatwił — westchnął, kończąc cackanie się z urządzeniem. — Kageyama jest na dwo-
— Wiem, zaraz będzie — przerwał, przygotowując tak, jak zawsze koktajl mleczny i sernik.
Sugawara uśmiechnął się, widząc całego w skowronkach niższego. Wiedział, że ich relacja idzie już w dobrym kierunku i szarowłosy tylko czeka, kiedy Shouyou potwierdzi ich związek. Hinata zasługuje na miłość.
Chłopak położył na tacę zamówienie i skocznym krokiem skierował się do drzwi.
— Proszę, Kags! — oznajmił, kładąc na stolik szklankę i talerzyk.
— Powtarzałem, abyś tak mnie nie nazywał, idioto — odparł, odkładając szkicownik. Te przezwisko przywodzi mu nadal wieczór, kiedy Hinata go pocałował. Nie potrafił wymazać z tego z pamięci.
— A jak ty mówisz „idioto", to jest w porządku, Bakageyama? — odpyskował, zajmując miejsce obok.
— Tak — uciął, zajmując się ciastem.
Shouyou przyjrzał się Tobio, który rozkoszował się jedzeniem. Za każdym razem bawił go ten widok, kiedy Kageyama zatracał się w jego smaku.
— Dlaczego nasza kawiarnia? — zadał bezmyślnie pytanie rudowłosy, kiedy wyższy chłopak wziął łyk koktajlu.
Tobio badawczym wzrokiem obrzucił Hinate. Doskonale znał powód, ale nie chciał się dzielić prawdą. Jeszcze nie teraz.
— Lubię sernik stąd — okłamał, wymyślając wymówkę na poczekaniu.
Rudowłosy wykrzywił usta w uśmiechu, słysząc tą wiadomość.
— Sernik jest z pobliskiej cukierni, w której zawsze zamawiamy. Moglibyśmy do niej pójść wieczorem i tobie pokażę.
Hinata dopiero teraz zdał sobie sprawę, że to zabrzmiało, jak zaproszenie na randkę. Zniżył głowę, starając się ukryć rumieńce. Kageyama od razu znał swoją odpowiedź.
***
Piegowaty chłopak właśnie wyciągał z szklanej witryny puste tacki po ciastach, które wykupili klienci przez cały dzień. Zaraz zamknie sklep i bierze się za lekcje. Cukiernia jest rodzinnych biznesem, ale Tadashi nie chciał pracować tutaj całe życie. I tak rodzice się z nim pokłócili, kiedy oświadczył, że zapisał się zaocznie na psychologię.
Poczuł, jak ktoś złapał go za talię i ucałował jego policzek.
— Zaraz idę, Yama — wyszeptał blondyn do ucha chłopaka.
Tadashi odstawił talerze na blat, a sam się obrócił do swojego ukochanego.
— Tak późno? — Popatrzył się na zegarek, który wisiał na ścianie. — Dochodzi dziewiętnasta, Tsukki.
— Powtarzałem ci wielokrotnie, że we wtorki mam wieczorem osteologię. — Zaśmiał się z zapominalstwa chłopaka.
— Co to osteologia? — ciągnął temat.
Kei westchnął z głupawości Tadash'ego. Za każdym razem, jak Kei mówił słowa związane z archeologią, to ten dopytywał się o to. Tsukishimie nigdy nie przeszkadzała ciekawość Yamaguchi'ego. Z tego powodu też się w nim zakochał.
Blondyn zawsze był chętny dzielić się swoją wiedzą z niższym. Przecież związek opierał się na interesowaniu się swoją drugą połówką.
— Nauka o kościach. Jak wykopię kiedyś kość, to muszę rozpoznać z jakich czasów pochodzi — wytłumaczył. — Co zamierzasz później robić?
— Będę się uczyć z psychopatologii. W sobotę mam z egzamin, to porządnie do tego usiądę. Mam problem z zapamiętaniem tych wszystkich objawów chorób, ponie- — przerwał dźwięk dzwonka przy drzwiach. Zerknął w tę stronę. — Hej, Hinata!
Rudowłosy od razu pomachał uśmiechnięty, a za nim wszedł wyższy chłopak. Tsukishima badawczo przejrzał się nieznajomemu. Nie wyglądał przyjaźnie. Oboje zmierzyli się wzrokiem, wiedząc już, że się nie dogadają.
— Hejka! — rozpoczął rozmowę Shouyou. — Jest coś jeszcze do kupienia?
Hinata patrzył się z rozjaśnionymi oczami na witrynę, szukając dobrej słodkości.
— A kto to jest? — Kei wskazał głową na czarnowłosego.
— Kageyama, mój... — Zastanowił się, lekko się rumieniąc. — znajomy! Bardzo polubił w naszej kawiarni sernik, więc go tutaj przyprowadziłem.
Oboje zabolało trochę serce na te określenie. Nie chcieli być tylko w takiej relacji.
— Cześć — przywitał się spokojnym głosem, delikatnie się kłaniając. Nie lubił poznawać nowych ludzi.
— Co polecasz, Yama? — spytał się Hinata, nadal przyglądając się ciastom.
Kei skrzywił się na takie nazwanie jego chłopaka. Tylko on mógł. Z trudnością powstrzymywał się od odpyskowania rudowłosemu. Obiecał Tadashi'emu, że nie będzie już niemiły. W przeszłości często zdarzały się takie nieprzyjazne sytuacje, a później piegowaty denerwował się na niego, a wtedy ciężko wybłagać o przebaczenie.
Yamaguchi nie lubił obrażania, ani poniżania kogokolwiek, ponieważ w dzieciństwie sam był prześladowany przez osoby z osiedla. Jednak Tsukishima uratował go od nich i od tego czasu podkochiwał się w blondynie.
— Większości już nie ma, ale ostały się andruty. — Pokazał na wafelki przekładane masą na górnej półce. — Są śmietankowe, krówkowe i czekoladowe.
— To poprosimy po cztery smaki każdego. Może być, Kags?
Tobio zmarszczył brwi na swoje przezwisko. Chciał się odezwać, ale uznał, że nie warto się kłócić wśród innych ludzi. Słodycze wyglądały smakowicie, więc na potwierdzenie tylko przytaknął.
Yamaguchi nakładał do papierowego woreczka andruty, a przy tym rozmawiał z Hinatą o studiach. Oboje narzekali na swoje kierunki i martwili się tym, czy uda im się zdać w semestrze. Tsukishima tylko czasami się wtrącał, dogryzając dwójcę. Natomiast Kageyama rozglądał się po lokalu, mając nadzieję, że coś go zainspiruje do malowania obrazu na wystawę. Niestety, ale nadal nie miał pomysłu na niego.
Kiedy Shouyou wyciągnął portfel w celu zapłacenia, to wyprzedził go Tobio z gotówką. Rudowłosy jedynie pogniewany się na jego popatrzył.
Po pożegnaniu, Hinata z Kageyamą zostawili kochanków w cukierni.
— Ja bym zapłacił — mruknął Shouyou, kiedy kawałek odeszli od budynku. Poczęstował wyższego słodyczami.
— To było przecież niecałe pięćset jenów (ok. 18zł). Nie przesadzaj — odpowiedział, biorąc kęs wafla. — Nawet dobre.
Mniejszy chłopak ucieszył się na te stwierdzenie.
— Wiedziałem, że tobie posmakuje!
— A skąd znasz tę dwójkę? — zapytał zainteresowany Kageyama.
Oboje znaleźni się obok rzeki. Zajęli miejsce na ławce, zajadając się andrutami.
— Tsukishime spotkałem w Karasuno, kiedy grał w drużynie siatkarskiej. Yamaguchi mieszkał w Tokio, ale od dziecka przyjaźnił z Tsukishimą i czasami wpadał do niego do Miyagi. Zdarzało się, że przychodził na treningi, więc z nim wtedy rozmawiałem, jak obserwowałem ich grę — powiedział, wspominając czasy licealnie.
Czarnowłosy podniósł brew zaintrygowany. Wiedział, że Hinata lubił siatkówkę i często zastanawiał się, dlaczego nie rozwijał się w tym kierunku. Jego charakter bardziej pasował do sportu niż do literatury.
— Czemu nie grasz zawodowo w siatkówkę?
Shouyou trochę posmutniał, co nie uszło uwadze Tobio. Jednak zmienił swój wyraz twarzy i popatrzył się wprost na wyższego chłopaka.
— Wolę książki — odpowiedział zgodnie z prawdą. Może i w przeszłości marzył, aby być w reprezentacji Japonii, ale to już minęło.
Kageyama głęboko wpatrzył się w czekoladowe oczy, sprawdzając, czy go okłamał. Nie oszukał. Zniżył wzrok na różowe usta, które z chęcią by posmakował bardziej niż tych wafli. Odruchowo podniósł rękę i przyłożył ją do policzka Hinaty. Lekko przesunął kciukiem po gładkiej skórze obok kącików warg rudowłosego.
W tym czasie, Shouyou zaniemówił. Sam zatopił się w granatowych tęczówkach. Oczywiście, że poczuł ciepłe mrowienie dłoni chłopaka na swojej twarzy, ale teraz ważniejszy był Kageyama i jego zakochany wzrok skierowany na Hinate.
— Miałeś okruch — odchrząknął czarnowłosy, uciekając ręką. Dopiero do niego dotarło, co właśnie zrobił.
Nastała między nimi niezręczna cisza. Oboje nie wiedzieli, jak się zachować w takiej krępującej sytuacji.
Hinata skończył swojego andruta i rozejrzał się, szukając ratunku. Odłożył papierową torbę na ławce, a sam stał z niej. Biegł w stronę wody, jakby chciał się do niej rzucić.
— Ej, idioto! Co robisz? — usłyszał głos Kageyamy za sobą, ale tym się nie przejmował.
Shouyou chwycił barierkę, a przy tym rozejrzał po widoku przed sobą.
— Piękny dzisiaj wieczór. Prawda, Kags? Patrz, jeszcze gołębie latają! — Zachichotał się uroczo, wskazując palcami. — A w dodatku, to zobacz, że...
Czarnowłosy poszedł za nim. Oparł się o ogrodzenie. Nie zauważył przepływającej rzeki, ani ptaków, ani wszystkiego innego, co opisywał Hinata. Natomiast skupił się na pomarańczowym niebu. Na miedzianych włosach, które na wietrze tańczyły w powietrzu. Na czekoladowych, migoczących oczach, w których odbijało się zachodzące słońce. Na zarumienioną twarz z powodu chłodu, którą zdobił szczery uśmiech.
Chłopak nie potrafił już dłużej zaprzeczać swoim uczuciom.
Kageyama Tobio kocha Hinate Shouyou.
***
Dziękuję za wszystkie zostawione gwiazdki i komentarze w "Impresji"! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top