Epilog

Cztery lata później...

Niebieskie jaskrawe spojrzenie wędrowało po odbiciu w lustrze. Obcisłe, a zarazem z luźnymi nogawkami spodnie doskonale opinały pośladki. Zgrabne palce z elegancją zapinały guziki, a gdy doszły do dwóch ostatnich, na chwilę się zatrzymały. Zastanawiał się, czy je zostawić, ale po krótszej sekundzie namysłów, również je przerzucił przez materiał. Następnie popatrzył się na rękawy, które były odrobinę za krótkie, a spod nich wystawały skrawki tatuaży.

Wybrał tę koszulę, ponieważ jego chłopak ubłagał o to. Jednak nie podobało mu się, że jest koloru morskiej zieleni i uważał, że nie pasuje do niego. Zacisnął usta w cienką kreskę, siłując się ze swoimi myślami. Nie może tego ściągnąć, bo tamten się zezłości.

— Shou! — zawołał w stronę otwartych drzwi. Nie musiał długo czekać, aż usłyszał przyspieszone kroki po korytarzu.

Zza ściany wyszedł niższy chłopak o ognistych rudych włosach. Zaciekawiony spoglądał się na osobę, która coś od niego chciała. Kageyamy serce szybciej zaczęło bić na widok jego cudownego ukochanego.

Hinata po kilku latach zapuścił swoje loki, a aktualnie miał je uwiązane w luźniejsze kok. Niektóre kędzierzawe kosmyki uciekły znad gumki, dodając młodzieńczego blasku dwudziestopięciolatkowi. Jednak szczególnie Tobio podobało się, że w końcu jego chłopak zaakceptował okulary i coraz rzadziej zakładał soczewki. Shouyou miał na sobie luźną koszule o barwie przygaszonego różu, w której delikatnie się topił, ale to akurat było specjalnie.

— Tak? Co chcesz? — zapytał się niższy z dwójki.

— Koszula jest za mała — odpowiedział Kageyama, pokazując swoje za krótkie rękawki. — I ten kolor mi nie pasuje — dodał.

Shouyou krótko zachichotał, zanim podszedł do swojego ukochanego. Najpierw sięgnął do guzików w celu rozpięcia trzech górnych, żeby osłonić nagą skórę. Przyjrzał się tatuażu feniksa, który wychodził spod materiału i zawijał się lekko o szyje. Tobio aż nazbyt pokochał się dziarać, ponieważ już miał zapełnione ręce czarnymi wzorami, a one powoli przesuwały się w stronę klatki piersiowej. Nawet raz podsłuchał Hinata, jak Kageyama rozmawiał z Nishinoyą o jakimś tajemniczym projekcie na plecach oraz udach.

Chłopak po poprawieniu kołnierza koszuli, przeszedł w stronę rękawów. Zawinął materiał do łokci, ukazując wytatuowane ręce. Po tym podniósł wzrok i zauważył, jak Tobio go przez cały czas obserwował. Shouyou szeroko się uśmiechnął, zanim wsadził dłoń w krucze włosy, żeby je roztrzepać.

— Ta koszula perfekcyjnie się prezentuje na tobie, a twój tyłek pięknie wygląda w tych nowych spodniach — komplementował Hinata, a po chwili klepnął swojego chłopaka w jeden pośladek, sprawiając, że tamten zadrżał.

— Przestań... — Wywrócił oczami.

— Ale lepiej wyglądałbyś, jakbyś to wszystko ściągnął z siebie — dodał szybko Shouyou.

Kageyama westchnął, zanim odszedł kawałek od rudowłosego. Jego chłopak uwielbia seksualne insynuacje. Zerknął w zegarem, sprawdzając, jaką mają teraz godzinę.

— Nie mamy teraz czasu, głupku. Zaraz będziemy musieli wyjeżdżać.

— Nic się nie stanie, gdy o kilka minut się spóźnimy, Tobio. — Hinata zrobił kilka kroków do przodu i objął od tyłu ukochanego. — A może by tak szybki numerek, co?

— Shouyou, nie — rzekł twardo Kageyama, oddalając się od niższego i zostawiajac go samego.

— Jakbym nie dawał tobie dupy przez miesiąc, nie byłoby żadnego „nie".

— Jak ty tygodnia nie potrafisz wytrzymać bez seksu, więc o jakim miesiącu mówisz? — Tobio obrócił się, spoglądając się na zdenerwowanego swojego chłopaka z naburmuszonymi policzkami.

Hinata już zamierzał odpyskować, ale przerwał im dzwonek do drzwi. Czarnowłosy zdziwiony podniósł brwi i popatrzył się na Shouyou. Na pierwszy rzut oka było widać, że ten nie zamierza się ruszyć, więc Kageyama skierował się w stronę wejścia, a niższy za nim.

Gdy rudowłosy wszedł do salonu, Tobio już do niego wrócił z... bukietem. Całość kompozycji utrzymywała się w żółto-pomarańczowych odcieniach. Wiązanka miała w sobie róże, słoneczniki, tulipany, a gdzieniegdzie lilie. Dopełniona była zielonymi liści oraz trawą. Bukiet był pokaźny i prawdopodobnie wydaną sporą sumę na jego kupno.

— Zamawiałeś kwiaty? — zapytał się Kageyama Hinaty.

— Nie — zaprzeczył, ale przyjrzał się prezentowi w dłoni. — Jest wsadzona karteczka. Może będzie nadawca. — Shouyou podszedł do wyższego chłopaka w zamiarze wzięcia papierku. — Ohh... To od moich rodziców i Natsu! Napisali, że tobie gratulują i przepraszają, że się dzisiaj nie pojawią. — Obrócił mały liścik w stronę Tobio, a ten szybko przeczytał wiadomość.

— Wieczorem do nich zadzwonię i podziękuję — oświadczył z subtelnym uśmiechem. — Idę włożyć je do wody.

Shouyou obserwował, jak jego chłopak wchodzi do kuchni, a później usłyszał dźwięk obijanego szkła oraz napuszczania wody. Hinata poszedł za śladami Kageyama i oparł się o blat wyspy kuchennej. Rudowłosy bardzo lubił oglądać ukochanego w otoczeniu domowym, ponieważ jego serce rosło z czułości oraz z tego, że mieszka niezmiennie od czterech lat z Tobio.

— To miłe, że podarowali ci kwiaty. Za pewne nadal nie potrafią uwierzyć, że jestem w stałym związku — zażartował Hinata.

— A ja nadal nie potrafię uwierzyć, że wytrzymałem z tobą tyle czasu.

— Wredny — prychnął Shouyou. — Jak się czujesz z tym wszystkim?

— Z czym? — dopytał się Tobio i obrócił się w stronę rudowłosego. Skierował się do części jadalnianej i postawił na stole wazon, który ożywił (już i tak barwne przez dekoracje Hinaty) mieszkanie.

— Dzisiaj twój wielki dzień! — zawołał radośnie. — Nie stresujesz się?

— Nie jestem tobą, głupku. Mam przypomnieć, kto rzygał w kiblu w dzień premiery swojej książki?

Shouyou zagryzł policzki od wewnątrz. Ponad rok temu udało mu się wydać pierwszy kryminał, który okazał się bestsellerem. W większej mierze inspiracją powieści Hinaty był jego chłopak. Na początku fabuła wydawała się prostolinijna oraz przejrzysta, a głównego bohatera szybko się lubiło, ale co się dziwić, skoro był znanym na całym świecie malarzem z uznaniami u wszelkich krytyków. Tylko na końcu okazało się, że jest mordercą, który chował ciała swoich ofiar w obrazach, a ich krwi używał jako farb.

Hinata po napisaniu powieści sprzecznie się nastawił pod względem wysłania tego do wydawnictw. W pierwszej myśli zdecydował, że wstawi swoją pracę na Internecie. Jednak odważył się pokazać kryminał swojemu chłopakowi, a ten szybko przeczytał książkę. Kageyamie bardzo się spodobała praca, a nawet czasami porównywał głównego bohatera do siebie i coraz częściej wydawało mu się, że Shouyou pisał o nim. Przystojny czarnowłosy z intensywnym niebieskim spojrzeniem oraz wielkimi umiejętnościami artystycznymi, a z charakteru dosyć tajemniczy i niezbyt przyjaźny. W dodatku gej, ale tego już nie warto wspominać.

Nie odbiegając od tematu, Tobio namówił swojego chłopaka na chociaż spróbowanie wysłania powieści do wydawnictw. Jedna firma wyraziła chęć na publikacje. Niewiadomo jakim sposobem, ale Hinaty książka szybko zyskała rozgłos oraz pojawiała się w rankingach na wysokich miejscach. Aktualnie Shouyou współpracuje z danym wydawnictwem i za kilka miesięcy będą wydawać kolejne jego dzieło.

— Jestem ci wdzięczny, że potrafiłeś ze mną tam siedzieć — odezwał się rudowłosy.

— Od tego jestem, tak? — zapytał się Kageyama, spoglądając na niższego chłopaka.

— I jak ja mam ciebie nie kochać? — Westchnął Hinata i zbliżył się do drugiego. Założył ręce na jego kark, zanim spojrzał w głębokie morze w oczach.

— Ta... Też cię kocham — mruknął Tobio.

— Nieprzekonująco to mówisz... Powtórz.

— Nie — odparł twardo czarnowłosy.

— Czyli mnie nie kochasz, a cztery lata razem i twoje obrazy nic nie znaczą? — Shouyou podniósł brwi.

Kageyama otworzył usta, aby odpowiedzieć, ale nie potrafił wydusić ani słowa. Zamknął je i ucichł. Starał się uniknąć miodowego spojrzenia, które potrafi wszystko z niego wyciągnąć w sekundę.

Jednak Tobio nie umie długo wytrzymać, a szczególnie gdy Hinata jest tak blisko niego, więc zerknął kątem oka na ukochanego. Każdy z nich wiedział, że ta dyskusja nie jest brana na serio, ale trzeba jednak uspokoić trochę Shouyou.

— Kocham cię i widziałeś moje obrazy...  Przecież zawsze malowałem je z myślą o tobie... — fuknął zawstydzony Kageyama z zaróżowionymi policzkami.

— Wiem, wiem — zachichotał wysokim głosem Hinata. Podniósł się na pałacach i dał malutkiego całusa na ustach Tobio. — Są one piękne, a dzisiaj każdy będzie się nimi zachwycał. Chociaż tak się zastanawiać... Jestem sławniejszy od ciebie, więc co jeśli dzisiejszego wieczoru przyjdą goście dla mnie?

Czarnowłosy odsunął się delikatnie od swojego chłopaka. To nie brzmiało dobrze. Od kilku dni chodzi spięty, nie potrafiąc spać w nocy, ponieważ myślał o tym wydarzeniu, a on zaczyna mówić takie rzeczy? Popatrzył się na Hinate i głośno westchnął.

— Musisz mnie drażnić? — warknął.

— Kocham cię drażnić! — zawołał roześmianie.

— Nie denerwuj mnie — rzucił na odchodne Kageyama, a po chwili skierował się do ich sypialni.

— Ale Tobiooo... — przeciągnął z rezygnacji Shouyou, patrząc się na umięśnione plecy swojego chłopaka. Następnie Hinata poczuł wibracje na udzie, a gdy zrozumiał, ze to jego telefon, wyciągnął z kieszeni komórkę. Włączył wyświetlacz i cicho mruknął: — Oh...

Hinata poszedł do Kageyamy. W pokoju Tobio stał przed lustrem i ponownie poprawiał kołnierz koszuli. Shouyou wstrzymał chichot. Uroczy był jego chłopak, gdy się stresował i starał to ukryć. Jednak nie dziwił się gorączkowością czarnowłosowego, ponieważ każdy w dzień swojego debiutu ma tremę oraz odrobinę paniki. Sam przez to przechodził, prawda?

Kageyama zauważył rudą kępkę w lustrze. Trochę się spiął, kiedy pomyślał, że musi w końcu zacząć ten temat.

— Shou? — zapytał się z lekkim lękiem. — Czy zamiast iść na afterparty, mógłbym cię gdzieś zabrać?

— Znowu nie idziemy na afterparty? — jęknął zrezygnowanie Hinata. — Już tyle razy ciągłeś mnie na wystawy, czy inne wernisaże, a prawie nigdy nie chodzimy na afterparty, Tobio... Ugadałem się z Kuroo, że spróbujemy dzisiaj upić Kenme.

Tobio obrócił się i zrobił kilka kroków w stronę Shouyou. Chwycił jego drobniejsze dłonie w swoje, zanim spojrzał się na rudowłosego z wielkim uczuciem.

— To naprawdę jest dla mnie ważne. Chcę ci coś pokazać — powiedział cicho Kageyama. — Postaram się porozmawiać ze wszystkimi gości, a później wymkniemy się, żeby zdążyć na afterparty.

Hinata zmarszczył brwi.

— Tobio... To twój debiut, a chcesz urwać się z niego? Powinieneś zostać do końca, jak i być na afterparty.

— Proszę...? — Kageyama spojrzał się z rozczulającą nadzieją na swojego chłopaka.

— Zdecyduję się na wernisażu i dam ci znać — odpowiedział, a Tobio żałośnie westchnął. Shouyou chciał dodać coś jeszcze, ale przerwał znowu mu sygnał w telefonie. — Ahhh... Właśnie! Sakusa i Atsumu wysyłają tobie gratulacje. Przepraszają, że ich nie będzie, ale akurat mają mecz w Singapurze.

— Atsumu... — wymamrotał czarnowłosy, odrywając ich złączone dłonie i odchodząc.

Kageyama wciąż ma mały uraz do Miyi. Czasami Hinata wyciągał ich obu na jakieś drinki, więc powoli przyzwyczajał się z myślą, że jego chłopak był kiedyś z blondynem. Jednak raczej Tobio czuję wstyd do samego siebie, że oskarżył raz Shouyou o zdradę...

— Nadal jesteś o niego zazdrosny? To urocze — zachichotał rudowłosy. — Ale nie powiedziałem ci pewnej wiadomości. Sakusa oświadczył sie Atsumu!

Wyższy chłopak znieruchomiał.

— Co?

— Dwa dni temu była ich rocznica i Sakusa się oświadczył Atsumu — powtórzył Hinata.

— I co z tego? — wypluł subtelnie zdenerwowany Tobio.

— Noooo... — przeciągnął Shouyou, unikając granatowego spojrzenia. — Też byś mi się oświadczył...

Kageyama zacisnął dłonie w pięści, czego akurat rudowłosy nie zauważył.

— Dlaczego ja mam się tobie oświadczyć?

— A dlaczego nie? — Wzruszył ramionami. — Jesteśmy ze sobą cztery lat, więc też by się przydało, abyśmy w końcu zostali narzeczeństwem.

— Jeśli tego chcesz, ty mi się oświadcz — odparł niechętnie.

— Ale ja chcę dostać pierścionek! — zawołał Hinata.

— To kup sobie pierścionek, a ja powiem wszystkim, że się tobie oświadczyłem.

— Nie masz ani grama romantyzmu, Bakageyama. — Wywrócił czekoladowymi oczami.

Czarnowłosy zerknął na godzinę na swoim telefonie. Pragnął uniknąć tematu, który zaczął niższy chłopak.

— Chodźmy już, bo się zaraz spóźnimy — powiedział Tobio, zanim wyszedł z pomieszczenia.

Hinata zagryzł policzki, czując napiętą atmosferę u ukochanego. Popatrzył się na zegarek stojący na szafce nocnej po jego stronie łóżka.

— Ale jeszcze mamy czas! Po co się tak spieszysz? — zawołał rudowłosy, kiedy podążył za Kageyamą.

— Muszę się upewnić, że w galerii wszystko jest na miejscu!

***

Lampy słabo się świeciły w celu przyciemnienia pomieszczenia, aby główny reflektor leciał w stronę osoby na podwyższeniu. Absolutna cisza nastała, a jedynie było słychać płytkie oddechy i prace klimatyzacji w tle. Niebieskie oczy tkwiły tylko w jednym miejscu, starając uspokoić i się zrelaksować. Przynajmniej miał pewność, że ktoś jest przy nim, nawet gdy samotnie znajduje się w centrum.

— Na początku chciałem podziękować wszystkim za uczestnictwie na mojej pierwszej wystawie — zaczął drżącym głosem. — Nie będę ukrywać, że jestem strasznie spięty, ale — zatrzymał się, wpatrując się w rudą kępkę włosów — na sali znajduje się bliska dla mnie osoba i wierzę, że z duchem ona stoi obok mnie. — Głęboki wdech. — Nie pamiętam, kiedy namalowałem swój pierwszy obraz. Odkąd mogłem trzymać w ręce pędzel i ołówek, malowałem lub rysowałem. Jednak od zawsze moje obrazy przedstawiały żywe sceny z mojego życia. Wiem, że życie jest ulotną chwilą i nigdy niewiadomo, gdy wspomnienia nas odpuszczą. Kilka lat temu znajdowałem się w jednym z gorszych chwili w moim życiu, ale... pojawiła się osoba, która wyciągła mnie z tej otchłani. Jednak do dzisiaj pojawiają się wątpliwości, że to wszystko jest nikłe. Piękne wspomnienia są impresjonistyczne. Z tego całego powodu znajdujemy się dzisiaj tutaj i... — Uśmiechnął się, kiedy patrzył się na chłopaka ukrytego w tłumie. — Przedstawiam wam Impresje, czyli najważniejsze chwile w moim życiu — zakończył i zamknął oczy.

Gdy Kageyama umilkł, nadal na sali była sama cicha. Trochę się stresował, kiedy nic się nie stało, bojąc się, że powiedział coś źle i się gościom nie spodobało. Aczkolwiek po kilku sekundach w jego sercu zelżało, kiedy rozległ się donośny dźwięk oklasków. Otworzył oczy, żeby spojrzeć się na publiczność i rozpoznając wiele znanych twarzy, widział szeroki uśmiech u prawie wszystkich. Szczególnie u Hinaty, który prawdopodobnie był najgłośniejszy.

Już pewniejszy siebie Tobio, zszedł z podwyższenia, a goście powoli zaczynali się rozchodzić w celu zachwycenia się pracami. Teraz najbardziej pragnął podejść do swojego chłopaka, żeby usłyszeć jego opinie.

— Wzruszyłem się — powiedział pierwszy Shouyou, udając, że wyciera łezkę z oka. — Nawet nie masz pojęcia, jaki jestem dumny z ciebie i z całej twojej wystawy.

— Publiczne wyjścia są najgorsze... — odezwał się Kageyama, ale już spokojniejszy.

— Ale wyszło perfekcyjne! Widziałem, jak powstaje twój każdy obraz do tej wystawy, więc wiedziałem, że nie było trzeba czym się przejmować.

Tobio podniósł subtelnie kąciki ust do góry, zanim sięgnął dłonią w stronę Shouyou, żeby roztrzepać jego miedziane loki. Szczęśliwy jest, będąc z tym głupkiem.

— A czy teraz chciałbyś przejść się i ponownie przyjrzeć się moim pracom? — zaproponował Kageyama, wystawiając rękę dla Hinaty.

— Bardzo chętnie — odpowiedział radośnie rudowłosy, przyjmując zaproszenie i przytulając się do przedramienia wyższego chłopaka.

Po kilku krokach zatrzymali się przed pierwszym obrazem Tobio. Nie był on jakiś wyróżniający się na tle innych, ale dla Kageyamy jeden z najważniejszych, ponieważ przedstawiał kawiarnie, w której się poznali.

Namalowane zostało wejście do lokalu z kawałkiem widoku na budynki obok oraz ogródek. Uchwycił barwne kwiaty i inne rośliny, o które właściciel zadbał, jak i drewniane krzesła z stolikami, gdzie w ciepłą pogodą można było usiąść. Zza przejrzystej szyby ujawniały się zarysy środka lokalu. Hinata rozpoznał kształt baru, ale również półki oraz resztę dekoracji.

Obok dzieła wisiała tabliczka z nieambitnym tytułem: Pierwsze.

— Czy mogę nazwać to reklamą mojej kawiarni? — Usłyszeli głos, a następnie kroki.

Hinata obrócił się i zauważył, że podchodzi do nich Koushi z Daichim. Promiennym uśmiechem przywitał znajomych.

— Wtedy prawdopodobnie musiałbyś zapłacić Kageyamie — stwierdził brunet obok szarowłosego. — Bardzo dziękujemy za zaproszenie — powiedział w stronę Tobio i Shouyou.

— To ja dziękuję za przyjście — odrzekł artysta. — Obejrzeliście już obrazy? Jak wam się podobają? — zapytał się z odrobiną niepewności.

Pierwszy jest moim faworytem! — zawołał zadowolony Koushi. — Czy to nie jest cudowne, że poznali się w mojej kawiarni, Daichi? — Spojrzał się bursztynowym spojrzeniem na swojego ukochanego.

— I to był jeszcze mój pierwszy dzień w pracy — wtrącił się radośny Hinata.

— Byliście takimi głupkami, że pokryjomu pomagałem wam się zejść... — Wywrócił oczami szarowłosy. — A później, gdy się zaczęliście spotykać, Hinata był takim nieopłacalnym pracownie. Tylko Kageyama się pojawiał, a ty do niego leciałeś i zapominałeś o zamówieniach oraz innych klientach.

Shouyou uciekł ze wstydu spojrzeniem. Faktycznie kiedy już się bardziej zbliżył się z Tobią, zaczął obijać się w kawiarni, a przy tym wielokrotnie dostawał opiernicz od Sugawary. Jednak był wdzięczny Koushiemu, że pozwolił mu tam pracować i często udawał, że nie widział różnych rzeczy. Warto wspomnieć, że zawsze bez problemu pozwalał mu wybierać godziny na zmianę.

— Ostatnio mówiłeś, że kawiarnia chyba przynosi więcej zysków, odkąd Hinata odszedł — oznajmił Daichi, żartując.

— Teraz nie mam kogoś, komu muszę za darmo płacić i nie marnują się żadne składniki — odpowiedział z delikatnym chichotem szarowłosy.

— Byłem takim złym pracownikiem? — zapytał się zawiedziony Shouyou.

— Wydaje mi się, że Lev był gorszy, bo częściej opuszczał zmiany, żeby spotykać się ze swoim chłopakiem — poinformował Hinate. — Ale przecież wiesz, że się spoufalam... Czuję się zaszczycony, że ci mogłem pomóc w okresie studiów, jak i z Kageyamą. Tylko spójrzcie, gdzie teraz jesteście! — krzyknął podekscytowany, wpatrując się w dwójkę zakochanych.

— Przepraszamy za wszelkie problemy... — wymruczał onieśmielony Tobio.

— Niczym się nie martwcie, chłopaki. — Położył w akcie pocieszenia dłoń na ramieniu czarnowłosego. — Idziemy dalej i widzimy się później — pożegnał się Sugawara, ciągnąć za sobą Daichiego, który pomachał im na końcu.

Kageyama nadal za rękę prowadził Hinatę do kolejnego obrazu. Tobio długo rozmyślał, czy malować te scenę, bo już wcześniej miął okazje przedstawić pamiętliwą chwilę, ale musiało to pojawić się na tej wystawie. Wiązał najskrytsze uczucia z dziełem. Shouyou też był zadowolony, że jego chłopak zdecydował się ponownie odtworzyć przywołane wspomnienie. Sam nie pamiętał tego momentu z powodu rozemocjonowania.

Osoby, które śledziły twórczość Kageyamy, potrafiliby powiązać obecny obraz z jego inną pracą. Solidnie tkwiło w głowie namalowany rudowłosy chłopak na tle zachodzącego słońca z szerokim i wspaniałym uśmiechem na twarzy. Jednak na tym płótnie zabrakło tego, ponieważ artysta skupił się na otoczeniu.

Autor obrazu uwzględnił przepływającą rzekę pod jasnym słońcem z niebem migającym się na różne kolory. Nad ogrodzeniem oddzielający skrawek zieleni połączony z wodą od chodnika oraz miasta przelatywały ptaki. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że obraz jest nudny, ale zgłębiając się, pojawia się tajemnicze ciepło na sercu, którym prawdopodobnie chciał się podzielić artysta.

Drugi obraz w Impresji nazywał się Uczucie.

— Lubię ten obraz — odezwał się Kageyama, przypatrując się swojej pracy.

— To ten dzień, gdy przyznałeś się przez sobą, że coś do mnie czujesz? — upewnił się Hinata.

— Yhym... — Na twarzy czarnowłosego wyszedł malutki rumieniec. — Od zerwania z Oikawą wmawiałem, że się nigdy nie zakocham, ale nie potrafiłem już dłużej okłamywać samego siebie. — Westchnął Tobio i zerknął w stronę swojego chłopaka.

Shouyou złapał kontakt z niebieskimi oczami i aż nabrał ochoty na podzieleniem się pocałunkiem z artystą. Z ledwością się
powstrzymywał, ponieważ miał świadomość, że są w miejscu publicznym.

— Cześć! — przerwał im inny głos.

Kageyama obrócił głowę w stronę nowego dźwięku, a później rozpoznał znaną twarz.

— Hej, Yamaguchi — przywitał się Hinata, a po chwili zauważył za przyjacielem drugą sylwetkę. — Tsukishima, też przyszedłeś? — zawołał zaskoczony, widząc blondyna.

— Oh... Tak. Zaciągnąłem go ze sobą, aby nie siedział sam w domu — odpowiedział zadowolony Tadashi, łapiąc za ramie swojego partnera.

— Nie chcę tu być — mruknął znudzony Kei. Na Tobio nie zrobiło wrażenia słowa Tskishimy, ponieważ znając się od kilku lat, przywyknął do jego komentarzy.

— Zacznij był w końcu miły... — Westchnął Tadashi. — Przepraszam za niego, ale wiecie, jaki jest Kei. Chciałem tylko się przywitać i powiedzieć tobie, Kageyama, że obrazy mi się bardzo podobają. Widać włożone w nie serce i staranność. Czuć przy nich spokój oraz jakby zrozumienie? Kei, może teraz ty coś powiesz? — skierował pytanie do blondyna. 

— Tak, ładne są. Kiedy wychodzimy? — Tsukishima wywrócił oczami.

Yamaguchi zmarszczył brwi. Czasami nie miał siły do nietaktowności partnera.

— Nie obrażę się, że wyjdziesz szybciej — dogryzł Tobio, pragnąć trochę podrażnić blondyna.

Kei wyczuł podchwytliwość czarnowłosego. Prychnął, zanim skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.

— Wiesz co, Tadashi? Chyba chcę jeszcze raz obejrzeć obrazy. Idziemy?

Szatyn nie miał siły komentować małej „rywalizacji" tej dwójki. Uznał, że jednak ją zignoruje i poudaje, że nie działa mu to na nerwy. W domu porozmawia z Tsukishimą.

—Tak, pragnąłbym drugi raz zobaczyć ten obok którego przechodziliśmy przed chwilą — przytaknął Yamaguchi, zanim zaczęli odchodzić od pary. — Do zobaczenia później, Kageyama i Hinata — powiedział na pożegnanie.

— Cześć — mruknął cicho Tobio.

Shouyou poczekaj kilka sekund, żeby Tadashi i Kei znikli horyzontu. Sami poszli w inną stronę, wiedząc, jaki będzie kolejny obraz.

— Dlaczego udajecie z Tsukishimą, że się nie lubicie, skoro doskonale wiem, że często ze sobą piszecie? — zapytał wprost Hinata swojego chłopaka.

— Mamy specyficzną relacje — odparł unikająco Kageyama.

— Bardzo. — Chichot. — Oh... — westchnął, kiedy stanęli przed pracą Tobio. — Trochę dziwnie się czuję, gdy się patrzę na ten obraz.

— Mi to mówisz? — Wzdychnął czarnowłosy.

Przez wspomnienia wyższemu chłopakowi niezbyt podobał się ten malunek. Na płótnie zostało przedstawione akurat wejście do galerii sztuki, w której zorganizowano aktualną wystawę. Farby kształtowały gustowną ścieżkę z kilkoma ławkami, a obok znajdowały się kwietniki z kolorowymi roślinami. Ciemne barwy oraz noc dodawały trochę tajemniczości, ale przytłoczenia dla odbiorcy.

Kageyama nawet nie zauważył, że przestał oddychać z powodu oglądania obrazu. Mimo że się pogodził z przeszłością, nadal czuł się zmieszany z całą sytuacją. Nie chciał wtedy pokazywać przez Hinatą taką wersje ciebie.

— Tego dnia płakałeś w moich ramionach — zaczął rudowłosy.

— Shou... — Westchnął. — To ciężki temat dla mnie.

— Wiem — odpowiedział, wsuwając swoją dłoń w dłoń wyższego chłopaka. Tobio obserwował ich połączone ręce, a gdy podniósł oczy, napotkał rozczulający uśmiech Hinaty. — Nie musisz się wstydzić siebie. Nawet było miłe ujrzeć ciebie w takim wydaniu... Też wiele razy płakałem przy tobie, a ty przy mnie. Uczucia ludzkie są normalne, głuptasie. Tylko żałuję, że tego dnia mnie nie pocałowałeś...

— To była wina Iwa-

— W końcu znalazłem Tobio-chan! — wtrącił się nowy głos,  a Kageyama głośno westchnął niezadowolony z pojawienia tej osoby.

Dwójka poczekała, zanim podszedł do nich Oikawa oraz Iwaizumi. Czarnowłosy zaczął się zastanawiać, jak dał się namówić, żeby zaprosić ich na swoją wystawę.

— Musisz tak krzyczeć? — skarcił Hajime swojego partnera.

— Chciałem tak bardzo pogratulować mojemu kohaiowi sukcesu! Nawet nie wiedziałem, że twoja wystawa będzie aż tak osobista — powiedział do Kageyamy Oikawa z figlarnym głosem.

— Ta... Dziękuję — odparł z nutą zmuszenia czarnowłosy.

— Jakie masz przyszłościowe plany? Zauważyłem, że...

Hinata nie słuchał Tooru oraz jego artystycznego ględzenia. Za to przyglądał się błyszczącym pierścieniom na palcach przyjaciół. Z Oikawą utrzymywał od dłuższego czasu kontakt, a kiedy szatyn zdecydował wyznać prawdę o sobie i Kageyamie swojemu chłopakowi. na bieżąco informował Shouyou o tym. O dziwo, Iwaizumi mniej emocjonalnie przyjął do wiadomości były związek jego ukochanego, nie robiąc takiej dramy, jak Hinata. Chociaż dzisiaj rudowłosy już wiedział, że przesadził ze swoją reakcją.

Shouyou podniósł wzrok na Tobio i z delikatnym uśmiechem bardziej ścisnął większą dłoń. Nadal nie potrafiłby wyobrazić sobie ich rozstania. Przyzwyczaił się do Kageyamy w swoim życiu.

— ...jeszcze wziąć pod uwagę postęp twojego warsztatu artystycznego, spora zmiana zaszła w twoich pracach. Czuć w nich wetkniętego ducha oraz życie — zakończył Oikawa.

— Jako osoba nieznająca się sztuce uważam, że twoja wystawa jest na wysokim poziomie, Kageyama. Nie umiem mówić o technice, czy jakiś innych barwach, ale całokształt zawartości oraz wyglądu prezentuje się znakomicie. Do tego dodać Hinate myślę, że to romantyczne, co namalowałeś.

— Jestem z ciebie taki dumny, Tobio-chan! Z ciebie też, Shou-chan! — zawołał radośnie oraz szczęśliwie Tooru. —Kto by spodziewał, że w takim wieku tyle osiągnięcie. Pierwsza profesjonalna wystawa, jak i bestseller. Chociaż jestem pewny, że Enji był wzorowany na Tobio — odparł, wchodząc w temat historii książki Hinaty. — Życzę wam samych sukcesów. — Oikawa spojrzał się na Kageyame.

Biorąc pod uwagę ich połączony wzrok, można wyczuć niesłyszalną rozmowę między byłymi kochankami. Na przestrzeni lat ich relacja się zmieniła i teraz głównie polegała jako przyjacielska rywalizacja dwóch artystów w podobnym środowisku. Tobio, jak i Tooru pogodzili się ze sobą, mogąc zapomnieć o burzliwej przeszłości.

Czarnowłosy podniósł kąciki ust, a szatyn również zmienił swój uśmiechem na bardziej bliższy. Niesłownie wymienili się kolejnymi zdaniami, a Hinata wyczuł, jakby przeszkadzał w czymś prywatnym.

— Dziękuję, Oikawa-san — powiedział Kageyama, jakby to nie było skierowane do wcześniej wypowiedzi. Oderwał kontakt wzrokowy z czekoladowym spojrzeniem, żeby popatrzeć się na drugiego gościa. — Tobie też dziękuję, Iwaizumi-san. Zachęcam do poczęstunku i zapraszam później na afterparty.

— Na pewno przyjdziemy! — krzyknął szatyn, odchodząc wraz ze swoim partnerem.

Hinata szedł przy Kageyamie i nadal wydawało się, że coś się zmieniło w atmosferze. Chociaż wcześniej, jak spotykali się z Oikawą po ich „problemie", Tobio i Tooru zachowywali się wobec siebie przyjaźnie oraz opuścili przeszłościowe nieporozumienie.

— Czy coś nie tak, Shou? — zapytał się zmartwiony czarnowłosy.

— Co? Nie. Oczywiście, że nie — zaprzeczył.

— Nie oszukasz mnie, głupku.

Niższy chłopak westchnął. Złapał rękę Tobio w zamiarze się do niej przytulanie. Pojawiła się niezmiennie woń wanilii, ale jedynie zmarszczył piegowatym nosem. Przyzwyczaił się do tego zapachu.

— Czasami dziwnie się zachowujecie z Oikawą. Nie podoba mi się to — wyjawił zgodnie z prawdą.

— To ty z Atsumu ciągle flirtujesz i nic nie mówię.

— To przyjacielski flirt. — Tobio westchnął

— Z Oikawą mam długą historię, o której łatwo nie da się zapomnieć. — Zerknął w stronę rudowłosego i zauważył, że Hinata robi swoją naburmuszoną minę. — Hej... W mojej głowie jesteś tylko ty, Shou — powiedział, a po chwili pociągnął za nos swojego chłopaka, a ten bezdźwięcznie jęknął.

— Wiem o tym, Bakageyama. Jakby nie ja, nadal siedziałbyś ze złamanym sercem, a nie z tą cudowną wystawą. — Uśmiechnął się dyskretnie, widząc kolejną pracę. — Każdy obraz jest taka piękny, że nie mam pojęcia, który wybrać jako najlepszy. 

Dwudzieste pierwsze urodziny Hinaty szybko nie odejdą z pamięci. Szczególnie, gdy tego dnia pierwszy raz pocałował Kageyame, a raczej on jego. Zaplanował, że wieczorem będzie świętować przy alkoholu i małej zabawie, a zamiast tego Tobio wyciągnął go z kawiarnii na randkę (jeśli można to tak nazwać). Shouyou przyjrzał się namalowanemu przystanku autobusowemu, za którym świeciły się iskry fajerwerków. Żadna żywa dusza na horyzoncie dodawała tej zwykłej scenie odrobinę dyskrecji. Ciche oraz spokojnie miejsce sprawiały, że cały stres ulatywał od widza, a pojawiało się zrelakstowanie i rozluźnienie.

Hinata doskonale pamiętał cały dzień. Od wizyty w sklepie malarskim do pokazu ogni. Nie można pominąć spontaniczności, a dokładniej skromnego tatuażu na jego i Kageyamy nadgarstku. Zerknął w stronę ich połączonych dłoni i ujrzał wzór księżyca na swojej skórze, a na ręce Tobio słońca. Shouyou czasami się zamartwiał, że może czarnowłosy przykryje dziare czymś bardziej kreatywnym, ale zostawił ją. Hinata wspominał, że jeśli przeszkadza słońce w jakiś innych projektach, ma pozwolenie na jego zmodyfikowanie. Jednak Kageyama nie połączył wzoru z innymi swoimi tatuażmami, a zostawił ją, żeby dziara wychodziła jak najlepiej na wierzch.

— Nadal nie rozumie, dlaczego mnie unikałeś po tym dniu — zaczął rudowłosy, wracając ze swoich rozmyśleń.

— Bo pocałowałem ciebie bez pozwolenia — mruknął nieśmiało.

— Jeśli odwzajemniłem pocałunek, oznacza, że miałeś moją zgodę... — Wywrócił czekoladowymi oczami. — Teraz mnie całujesz, kiedy tylko chcesz i nawet nie pytasz się o żadną zgodę.

Tobio zesztywniał z nowego odkrycia.

— Czyli nie mogę ciebie całować? — zapytał z nutą spięcia.

Hinata spojrzał się na swojego chłopaka. Nie wierzył w to, że Kageyama wziął jego słowa na serio.

— Nawet tego nie skomentuję... — Westchnął rudowłosy. — Przecież to normalne, że się cału-

— Widzę mojego ulubionego klienta na horyzoncie! — powiedział kolejny głos.

Shouyou słysząc głos Yuu, obrócił się i zapomniał już o ich rozmowie. Ujrzał za przyjacielem jego wysokiego i ciut przerażającego partnera.

— Noya-san! — krzyknął Hinata. — I Asahi-san!

— Cześć — odezwał się Tobio..

— Musiałem normalnie was zatrzymać, bo Kageyama, twoje prace są zajebiste. Aż zaczynam tęsknić za malowaniem — roześmiał się najniższy chłopak.

— Tak, wspaniałe są one — zgodził się Asahi ze swoim partnerem.

— Dziękuję, doceniam wszystkie słowa — odpowiedział Tobio.

— Ah... I chciałem też ciebie powiadomić, że skończyłem już projekt tatuażu. Kiedy się spotykamy? — zapytał się Nishinoya, a po chwili polizał z ekscytacji dolną wargę, dotykając srebrnego kolczyka.

— To jeszcze jest do uzgodnienia.

Hinata zagryzł policzki. Rzadko wiedział, jakie Kageyama ma plany na kolejne ozdabianie swojego ciała i zazwyczaj dopiero po fakcie się dowiadywał. Chociaż zdarzało się już nieraz, że siedział ze swoim chłopakiem na sesjach, żeby potrzymać go za rączkę. Tobio posiadał wysoki próg bólu, ale tatuowanie na szyi niezbyt przyjemnie wspominał.

— Gdzie tym razem będzie? — wtrącił się zaciekawiony Shouyou.

— Plecy — powiedzieli w tym samym czasie Kageyama z Nishinoyą. Popatrzyli się na siebie i Tobio przytaknął krótką głową, pozwaląc dalej mówić Yuu. — Potężny wzór w stylu japońskim, który pokryje całe plecy z ramionami. W przyszłości jeszcze coś wymyślimy na brzuch.

— Ile to będzie sesji? A będzie bolało? — dopytał się zmartwiony Hinata. Zauważył, że Asahi się zniesmaczył o wzmiance o cierpieniu.

— Cztery, pięć? — Wzruszył ramionami Noya. — Najgorszy będzie kręgosłup. Nadal pamiętam ten pieprzony ból, gdy tatuowałem sobie plecy. Ale Shouyou się nie martw! Twój chłop jest w dobrych rękach.

Hinata podejrzliwie spojrzał się na nich.

— Nawet nie myśl, że tyle czasu będę przy tobie siedział. Mam pracę — odparł wrednie rudowłosy.

— Nie będę ciebie potrzebować.

— A mam przypomnieć, kiedy wydzwaniałeś do mnie, bo nie potrafiłeś wytrzy-

— Dobra, chłopaki, nie będziemy przeszkadzać wam w kłótni — wziął ponownie głos Noya. — My już lecimy, a na dniach prześlę ci projekt, Kageyama.

— Do zobaczenia — odezwał się Asahi z delikatnym uśmiechem.

— Do później! — krzyknął Hinata, odmachując.

Kiedy przyjaciele odeszli kilka metrów od nich, Shouyou również poprowadził Tobio do kolejnego obrazu. Szybko na horyzoncie ujrzeli jeden z potężniejszych prac na tej wystawie. Większość dzieł Kageyamy były identycznej wielkości, ale pozwolił zmienić rozmiar dwóm, czy trzem malunkom.

Następny obraz przywowywał przyjemnie wspomnienia u obu. Przedstawiał on dach z wschodzącą panaronamą Sendai. Tobio zapisał na płótnie ich wyjazd na wesele jego ojca. Na początku zdecydował, że namaluje sale, w której zostało zorganizowane przyjęcie, ale jednak lepiej spodobała mu się myśl odtworzenia dachu, gdzie późną nocą pił szampana z Hinatą.

Kageyama dumny był z tego, jak postarał się z światłami migającymi od innych budynków i z zmieszanymi kolorami. Patrząc się na tą pracę, nadal czuł ciężał Shouyou na swoich kolanach, kiedy w romantycznej scenerii rozpływali się w swoim towarzystwie. W nosie aż pojawił się zapach taniego szamponu, który rudowłosy w tamtym czasie używał.

— Tobio-nii!

Czarnowłosy spojrzał się w stronę dźwięku i ujrzał małą dziewczynkę biegnąca do niego. Dwa brązowe warkoczyki unosiły się na wietrze, a frędzle od błękitnych kokardek ciągły się za nimi. Na pulchnej twarzyczce dziecka pojawiły się zdrowe rumieńce, a usta rozszerzyły się w uśmiechu, a jasnoniebieskie oczy świeciły się radośnie.

Artysta kucnął na ziemi, aż dziewczynka wpadła w jego ramiona Ciężkie lata na siłowni umożliwiły podniesienie solidnych piętnastu kilogramów na rękach.

— A kogo my tu mamy... Czyżby nasza Kasu-chan? — przywitał się Hinata, przybierając przyjaźną postawę dla dziecka. — A gdzie twoi rodzice?

Brunetka otworzyła szeroko oczy, rozumiejąc, że zostawiła w tyle mamę i tatę. Rozejrzała się gwałtownie po otoczeniu, a jej serce się uspokoiło, gdy ujrzała dwójkę dorosłych.

— Tam są, Shouyou-nii! — Wskazała palcem na Yukihiro i Tatiane. Poczekali kilka chwil, zanim dotarło do nich małżeństwo.

— Kasumi, mówiłam, abyś tak się nam nie wyrywała... — zganiła swoją córkę Rosjanka.

— Chciałam być przy Tobio-nii — jęknęła żałośnie, wtulają się w klatce piersiową swojego brata.

— Aby to było ostatni raz, bo cię czeka kara. — Wywróciła oczami, żeby następnie zerknąć na chłopaków. — Miło was ponownie widzieć, Tobio i Shouyou.

—Ciebie też, Tatiana — odpowiedział szcześliwie Hinata. — I nie zapomniałbym o Yukihiro-san!

Kageyama spostrzegł, jak mężczyzna się wyprostowuje. Już kilka tygodni temu poprosił Shouyou, żeby nazywać go ojcem, ale rudowłosy się z tym nie zgodził. Tłumaczył się z tym, że nadal nie są rodziną, więc nie będzie tak wołać przyszłego teścia.

— Witajcie — odparł spokojnym i znudzonym głosem. — Twoje obrazy są bardzo ładne, Tobio. Gratuluję sukcesu.

— Tak, olśniewające są one! — wzięła głoś Tatiana. — Kocham je wszystkie. Każde przekazują inną historię, ale uważam, że cudownie się postarałeś. A ty, Kasumi? Co powiesz? — zapytała się córki kobieta.

Brunetka zacisnęła usta. Dziewczynka podzielona była osobowością równo pod względem ojca, jak i matki. Czasami się rozgadywała oraz nie mogła przestać mówić, ale pojawiały się też chwilę, że milkła, bojąc się odezwać.

— Lubię je — mruknęła, spoglądając w górę na twarz swojego brata. — Czy mogłabym zostać malarką? — zapytała się wstydliwie, zanim ukryła znowu twarz w szyi Kageyamy, a ten popatrzył się na nią rozczulająco.

Hinataz zachichotał z tej słodyczy. Kiedyś nie potrafił wyobrazić ukochanego z dzieckiem, a teraz jest bardzo blisko z przyrodnią siostrą.

— Możesz być, kim chcesz, Kasu-chan! Tobio na pewno pomoże w malowaniu — powiedział Shouyou, mając już w głowie widok, jak czarnowłosy wydaje wszystkie oszczędności na farbki albo kredki dla dziewczyny. Za pewne na początku krzyczałby, że źle rysuje, aby kolejno się uspokoić i na wolno jej tłumaczyć podstawy.

— Też mi się podoba ten pomysł — odezwała się Tatiana. — A wy jak się czujecie, chłopcy? Tobio przestałeś się  stresować?

— Jest dobrze — rzekł Kageyama z udawanym uśmiechem.

Shouyou podejrzliwie podniósł brew. Wyczuł jakąś tajemnicę, o której wiedzieli jedynie Rosjanka z jego chłopakiem. Już planował się odezwać, ale wyprzedził go Yukihiro.

— A Noriko jest tutaj? Nie widziałem jej — wtrącił się brunet.

— Mama jest... ale nie wiem gdzie. Prawdopodobnie oprowadza jakiś gości.

— Ty nie powinieneś tego robić? — dopytał się ojciec.

— Nie jestem organizatorem imprezy. Większość rzeczy zrobiła mama wraz z Kuroo-san. Zaraz też pójdę porozmawiać z gośćmi — wyjaśnił Kageyama.

— A później... — przeciągła Tatiana z nadzieją w głosie.

Tobio zakaszlał, żeby zagłuszyć macochę. Szybko zerknął w stronę Shouyou, a następnie na kobietę, a ta przypominając, że nie mówić na głos, umilkła.

— Później zobaczymy, co będzie — odpowiedział czarnowłosy omijająco. — My już musimy iść — oświadczył, zanim kucnął i opuścił z rąk Kasumi. Dziewczynka burknęła pod nosem.

— Nie bądź dociekliwa, kochanie —  rzekł Yukihiro. — Nie będziemy zawracać wam dłużej głowy, więc się żegnamy.

— Daj znać, jak poszło! — krzyknęła blondynka, oddalając się od chłopaków, a Kageyama w duszy błagał, żeby nie powiedziała nic więcej. Hinacie nie podobało, że nie wiedział, o co chodzi chodzi. Nie lubił, gdy się coś przed nim ukrywa. Kiedyś indziej wyciągnie od Tobio wszystkie tajemnice.

Kiedy rodzina się pożegnała (ku niechęcią Kasumi), Kageyama ze swoim chłopakiem przeszedł do kolejnego obrazu.

Wydarzenie ukazane na płótnie wydarzyło się niecałe dwa dni po weselu. Czarnowłosemu na sam widok krew wrzała, gdy przypominał sobie, jak go Shouyou obudził o trzeciej nocy, aby wyjechać w celu... obejrzenia wschodu słońca. Zamysł brzmi dobrze, ale gorsze jego wykonanie.

Niebo miał w sobie prawie wszystkie kolory. Autor postarał sie, aby zawrzeć subtelniejsze ciemną barwę pozostawioną z nocy i która przechodziła na pomarańczowo-żółtawe tony. Słońce wychodzi znad granicy oddzielające atmosferę z ziemią, oświetlając na nowo skrawek plaży. Małe fale dryfowały i się nie wyróżniały na tle całego obrazu, a muszelki na piasku odbijały promienie.

Hinata podniósł kąciki ust do góry. Jego pomysł był szalony, lecz bardzo mu się podobało. Później siedzieli razem na plaży oraz jedli śniadanie. Przy okazji, jak drażnił Kageyame, ten rzucał w niego piaskiem, a w domu musiał pomagać w wyciąganiu drobinek z rudych loków.

— Pod względem kadru, doskonały kąt wybrałeś — odezwał się obcy głos.

Tobio tak zatapiał się w oglądaniu obrazu, że aż nie zauważył, że podszedł do nich jego bliski przyjaciel. Akaashi również był zapatrzony w obraz, a czasami poprawiał okulary opadające z nosa.

— A dziękuję — powiedział Kageyama do czarnowłosego.

— Koutarou prosił, aby przekazać jego przeprosiny. Możliwe, że za tydzień będzie w Tokio, więc jest szansa, że zajrzy — poinformował Keiji. — Do kiedy jest wystawa?

— Do połowy sierpnia — dołączyła nowa osoba.

— O, Kuroo! I Kenma — zawołał Hinata.

Kageyama nie spodziewał się, że ich teraz spotka. Spojrzał się na wyższego chłopaka, który był ubrany w eleganckie spodnie oraz białą koszulę. Na ramieniu miał przewieszoną granatową marynarkę. Oczywiście, krucze włosy nadal nie zostały okrzesane, ukrywając jedno oko. Za Tetsurou wyjawiała się sylwetka Kenmy.

— Cześć, Shouyou i Kageyama — przywitał się cicho Kozume. Wyglądał trochę zagubiony, ale to chyba przez to, że nie miał w ręce konsoli. CIekawe, czy sam ją zostawił w domu, czy Kuroo zabrał.

— Kageyama, pytają się o ciebie jacyś goście z Sapporo — wytłumaczył Tetsurou. — Podejdziesz do nich? Stoją teraz z twoją mamą.

Tobio wychylił się, aż ujrzał ciemne włosy swojej rodzicielki, która rozmawiała z jakimiś nieznajomymi. Powinien do nich iść, skoro go proszą. Spojrzał się z pytającym spojrzeniem na Shouyou.

— Idziesz ze mną, czy zostajesz? — skierował do Hinaty.

— Hmmm.. — Zamyślił się rudowłosy. — Zostanę z Kenmą, a wy idźcie. Pośpiesznie sie, bo to może jakaś okazja.

Kageyama przytaknął zrozumiale. Z niechęcią puścił dłoń Hinaty i planował zostawić przyjaciół, ale Akaashi złapał go za ramię.

— Poczekaj — wyszeptał, nie pragnąc, aby go usłyszał Shouyou, ale ten akurat zajął się rozmową z Kenmą. Wyciągnął z kieszeni żakietu pewien obiekt. — Później pojedziesz i zapomnisz klucza ode mnie odebrać. To klucz od głównej bramy, a do reszty ma ochroniarz. Powiedz, że jesteś ode mnie i ci otworzy resztę. On wszystko wie. Powodzenia. — Keiji uśmiechnął się i mrugnął krótko lewym okiem.

— Dzięki, Akaashi.

— Boisz się? — dopytał się czarnowłosy.

— Nie... — Tobio poprawił kołnierz swojej koszuli. — Gdybym nie był pewny, nie planowałbym tego. Teraz przepraszam, ale czekają na mnie.

— Trzymam kciuki.

Kageyama z Kuroo odszedł, a Akaashi dołączył do Hinaty i Kenmy oraz ich dyskusji na temat gier.

Po spacerze po wystawie i napiciu się kilku kieliszków wina oraz poczęstowaniu małymi przekąskami, Keiji z Kozume zostawili Shouyou. Aktualnie rudowłosy stał przy obrazie, który sprawiał natychmiastowo rumieńce na jego policzkach. Otóż na płótnie przedstawiono sypialnie Tobio (która teraz jest ich) z rozwalonym w artystycznym bałaganie kołdrą. Ciepłe słońce wychodziło zza okna, oświetlając o poranku pomieszczenie i kontrastując z zimnym kolorem ścian oraz pościeli. Obok malunku na tabliczce widniał tytuł Bliskość.

Nikt (chyba) nie domyśli się, ze ten obraz był nawiązaniem do ich pierwszego razu. Hinata z charakteru jest dosyć chętny do seksu, nawet rzecz można, że napalony dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale specjalnie z Kageyamą postawił granicę, żeby nie pójść za szybko do łóżka. Shouyou wspomnienie ich pierwszego kochania cudownie pamiętał i nawet nie sądził wcześniej, że przeżyje taką cudowną miłość. Nigdy nie spodziewał się, że znajdzie kogoś, komu ofiaruje całe serce ze wzajemnością.

Akurat na horyzoncie pojawił się Kageyama, którego Hinata zauważył. Uśmiech na twarzy rudowłosego sam się rozszerzał, że aż nie potrafił zapanować nad tym. Po prostu nie potrafi ukryć tego, że jest w takim szczęśliwym związku z chłopakiem marzeń.

— Co się szczerzysz? — prychnął Tobio, widząc, jak Shouyou czule się w niego wpatrując.

— Bo chcę. — Hinata wziął ręke Kageyamy w swoją dłoń. — Skończyłeś?

— Tak — odpowiedział. — Prawdopodobnie już nie będą mnie potrzebować, więc zdecydowałeś się, żebyśmy teraz wyszli? — dopytał sie z nadzieją czarnowłosy.

Rudowłosy zagryzł dolną wargę. Jeszcze o tym nie myślał.

— A jeśli coś się stanie?

— Mama lub Kuroo do mnie zadzwoni i wrócimy. Jeśli teraz wyjdziemy, możliwe, że zdążymy na afterparty.

— A gdzie? — Hinata położył drugą dłoń na biodrze swojego chłopaka.

— Niespodzianka. Proszę, Shou, chodźmy. Nie będziesz żałować... — mówił Kageyama z delikatnym błaganiem w głosie.

Hinata westchnął. Rozejrzał się po sali, aż złapał kontakt wzrokowy z Noriko. Matka Tobio jak na kobietę sukcesu przystało ubrana była w ektrawagancki damski garnitur. Na widok rudowłosego się uśmiechnęła i mu pomachała. Shouyou nie powinien się martwić, że coś pójdzie nie tak, skoro tutaj spraw pilnuje ona. Mogą sobie pozwolić na krótki wyjazd.

***

Chodząc po wydeptanej śnieżnie, słyszano świerk ptaków oraz szelest liści drzew. Hinata uważnie obserwował otoczenie, kiedy zastanawiał się, dlaczego jego chłopak przyprowadził go do jakiegoś ogrodu botanicznego. Spojrzał się na plecy Kageyamy, gdzie koszula napinała się na barkach. Tobio sprawiał, jakby był rozluźniony, ale Shouyou zna ukochanego, więc przed nim łatwo nie jest ukryć stresu.

— Dlaczego nikogo tu nie ma? — zaczął rudowłosy rozmowę, chcąc przerwać niecierpliwe oczekiwanie. — Już tyle przeszliśmy po tym ogrodzie, a nikogo nie widzieliśmy.

— Teren jest zamknięty, ponieważ Akaashi tutaj kręci film — wytłumaczył Kageyama.

Hinata podbiegł do swojego chłopaka, żeby iść równocześnie. Nie będzie chodził za nim, jak jakiś sługa. Odważył się wśliznąć ręke w rękę Tobio, a czarnowłosy automatycznie zacisnął mocniej ich dłonie. Shouyou ciepło się uśmiechnął. Miłe.

— Więc... czemu tutaj jesteśmy? — próbował wyciągnąć ze swojego chłopaka prawdę.

— Przestań być taki nachalny, głupku. Zaraz wszystkiego się dowiesz. — Wywrócił oczami Kageyama, przyspieszając kroki.

Shouyou prychnął pod nosem, ale dalej szedł za Tobio. Zauważył w oddali, że im się ścieżka kończy, ponieważ widział jakąś otwartą przestrzeń. Jednak kiedy dotarli tam, aż zaniemów z widoku.

Stali przed wielkim placem wyłożonym kostką, a na środku stała potężna i bogato zdobiona fontanna z kilkoma wypuszczonymi strumieniami. Otoczona została doniczkami z różnorodnymi kwiatami, a w niektórych miejscach pojawiły się drewniane ławki. Cała sceneria otoczona była niskim, metalowym płotem, za którymi rosły kolejne rośliny, krzewa, czy małe drzewka. Rozpoznał róże, słoneczniki i inne kamelie.

Hinata puścił dłoń Kageyamy, zanim podszedł bliżej. Kucnął przy rozstawionych kwietnikach. Dotknął białych płatków pewnej rośliny.

— Mówiłem ci, że Natsu zaczęła się spotykać z jakimś gościem, co ma obsesje na punkcie ogrodnictwa? — zapytał się Shouyou swojego chłopaka, nadal bawiąc się kwiatkiem.

— Nie. — Tobio dołączył do rudowłosego.

— Ostatnio opowiadał jej o liliach. Powiedział, że lilie podarowuje się osobie, którą chcesz chronić.

— Jest zakaz zrywania tutaj kwiatów — odpowiedzią szybko Kageyama.

Shouyou spojrzał się zdegustowany na swojego chłopaka.

— To wcale nie tak, że chciałem zerwać ci lilie — prychnął obrażony Hinata, ubolewając, że znowu czarnowłosy zniszczył romantyczny nastrój.

— W drodze powrotem kupię ci bukiet i będziesz zadowolony?

— Może... — Shouyou wstał, kiedy zauważył, że jego chłopak poszedł gdzieś dalej, i podążył za nim. — A gdybym napisał romans związany z kwiatami? Że jedna osoba drugiej podarowuje lilie, a później w wypadku samochodowym ratuje ją?

— Przecież nie chcesz być rozpoznawalny z romansów. — Kageyama podniósł brew intrygująco.

— Ale przyjemnie się pisze romanse. — Wzruszył ramionami HInata. — A w końcu się dowiem, czemu mnie tutaj przyprowadziłeś?

— Tak — odpowiedział, zatrzymując się w miejscu. Spojrzał się na rudowłosego, który przez cały czas trwał przy jego boku. — Odsłoń obraz.

Shouyou zmrużył oczy, spoglądając się na Tobio. Dopiero, gdy ten wskazał głową na przód, Hinaty wzrok skierował w stronę fontanny. Znajdowali się teraz po drugiej stronie placu, a przed wodą stała najzwyklejsza drewniania sztaluga z zasłoniętym materiałem płótnem.

Rudowłosy nie spodziewał sę tego widoki. Często towarzyszył Kageyamie, gdy malował w pracowni i znał każdy jego obraz. Widział, jak powstało każde dzieło na wystawę, ale również na inne okoliczności, a w obecnej chwili reszta prac jest niedokończona. Nie pamiętał, że Tobio malował coś jeszcze.

— Co to za obraz? Przecież wszystkie są w pra-

— Wiem — przerwał Kageyama Hinacie. — Namalowałem go w sekrecie przed tobą i chciałem, abyś teraz go zobaczył, Shou.

Chłopak nadymał policzki. Spojrzał się na Tobio, a jego okulary osunęły się z nosa. Natychmiast je poprawił, zanim głośno westchnął.

— Co ty kombinujesz... — fuknął, podchodząc do sztalugi i za jednym zamachem usuwając materiał.

Pierwsze, co ujrzały czekoladowe oczy, to drzewa. Dużo drzew. Były one tłem, kontrastując z  skrawkiem pomarańczowego nieba. Przyjrzał się każdej plamie, która miała na celu wyglądać jak liść. Później strukturze drewna oraz gałęzi. Pod wysokimi pniami rosły krzaki hortensji, a całe otoczenie nieprawdopodobnie przypominało coś Hinacie.

Shouyou zagryzł dolną wargę, zwracając teraz uwagę na fontannę. Krystaliczna woda rozpryskiwała się na kwiaty ułożone w doniczkach obok. Szczególnie rudowłosego podobało się, że obraz utrzymany był w ciepłych kolorach. Wolał takie, niż zimne, bo chłodne barwy sprawiały, że mu się robiło smutno. Jednak nie rozwodził się nad tym dłużej, kiedy zrozumiał, że namalowane zostało to, co przed nim jest.

Tak, na płótnie znajdowała się identyczna fontanna, drzewa, czy inne busz. Nawet jednakowe kolor nieba, ponieważ powoli zachodziło słońce, tworząc pomarańczowe smugi łączące się z małymi chmurkami. Ale najwięcej emocji poczuł, gdy dojrzał dwie osoby stojące przed fontanną.

Hinata wstrzymał oddech, gdy zrozumiał, że to on jest na płótnie. Rozpoznał swoje miedziane loki, jak i okulary (jedynie koszula odbiegała barwą). Aczkolwiek, kiedy popatrzył się na drugiego chłopaka, nie wiedział, co już powiedzieć. Nie mógł się mylić w tym, że to Kageyama, ale... dlaczego Kageyama klęka i pokazuje Hinacie otwarty jakiś pojemnik, które trzyma w dłoni?

— Tobi- — zawołał, obracając się do swojego chłopaka. Zamilkł, gdy zobaczył swojego chłopaka w identycznej pozycji, a w pudełku tkwił klasyczny złoty pierścionek z głęboko granatowym kamieniem. — Nie mów...

Niebieskie oczy utrzymywały kontakt z czekoladowymi odpowiednikami. Czarnowłosego oddech zauważajaco stał się płytki prawdopodobnie z stresu aktualną sceną.

— Shouyou — zaczął, nabierając głęboko powietrza — wiem, że nie jestem idealnym chłopakiem. Pod wieloma względami się różnimy i nie znajdujemy nici porozumienia, ale... jestem szczęśliwy, gdy jestem z tobą. Jesteś moją muzą pod względem sztuki i poza nią. Moim natchnieniem. Uwielbiam, jak się budzę rano, a ty mnie witasz swoim cudownym uśmiechem. Uwielbiam też noce, kiedy zasypiasz w moich ramionach, a na dobranoc mogę cię pocałować w czoło. Uwielbiam każdy dzień, jeśli tylko ty w nim jesteś. Czasami obawiam się, że zostaniesz moim ulotnym wspomnieniem, ale zdecydowałem, że spróbuję cię zatrzymać... — Przełknięcie śliny. — Shou, czy zostaniesz moją wieczną inspiracją i wyjdziesz za mnie? — Gdy Kageyama zakończył swoje przemówienie, Hinata nadal wpatrywał sie w niego z szokiem. Ukrył usta w dłoni, nie chcąc wydać żadnego dziwnego dźwięku, który przerwie tę chwilę.

— Kurwa... — zaszlochał cicho rudowłosy.

— Kurwa? — powtórzył za nim głupio Kageyama. — Czy ty płaczesz, Shou? — zapytał się podenerwowany Tobio.

Hinata aż zastygł. Dotknął twarzy palcami i wyczuł coś mokrego pod opuszkami. 

— Tak — zaśmiał się przez łzy. — Płaczę, kurwa, ze szczęścia, Tobio — odpowiedział, a następnie niespodziewanie skoczył w ramiona Kageyamy, przewracając ich na ziemie.

— Oi, co ty robisz?! — krzyknął czarnowłosy, ale bez złości.

Shouyou ponownie zachichotał. Uniósł się nad swoim chłopakiem, który opierał się na łokciach, zanim połączył ich usta w płomiennym pocałunku. Jednak Tobio coś mruknął, odrywając się od ukochanego.

— Czekaj. — Spojrzał się na radosną twarz Hinaty. — Czy to znaczy „tak"?

— A co innego, głupku? — Znowu wydał krótki śmiech. — Tobio, kocham cię, więc czemu miałbym się nie zgodzić? Ja pierdole, rano powiedziałem, abyś mi się oświadczył, a ty się jeszcze zastanawiasz nad moją odpowiedzią. — Rudowłosy chwycił twarz Kageyamy w swoje dłonie w zamiarze posmakowania jego ust.

— Jeszcze nie — odparł Tobio, odsuwając się od Shouyou. Obrócił głowę w poszukiwaniu pudełka, które opuścił, gdy chłopak wcześniej na niego skoczył. Było one zamknięte, więc na szczęście nic się nie stało pierścionkowi. — Podaj rękę.

— Ty wiesz, na który palec zakłada się? — zażartował Hinata, ale pozwolił wziąć Kageyamie lewą dłoń. — Co to za kamień? Ty wybierałeś pierscionek?

— Szafir — odpowiedział, unikając pierwszego pytania. Wsunął bizuterie na palec serdeczny, a po chwili przyglądał się, jak kamień błyszczy się na drobnej dłoni. — Pomogła mi Tatiana i Natsu.

— Natsu? Ona też była w to zamieszana? A kto jeszcze?

Kageyama brechnął z powodu dociekliwości Hinaty.

— Tatiana rozpoczęła temat, żebym to w końcu zrobił, ale... pomysł na oświadczyny jest mój. Akaashi rownież wiedział i dlatego udostępnił mi te miejsce, a mama sama się domyśliła, ponieważ byłem niespokojny na dniach. — Spojrzał się wprost w czekoladowe oczy. — Czy mogę wreszcie cię pocałować?

— Tak, możesz pocałować swojego narzeczonego — oznajmił Shouyou, a na policzkach pojawił się rumieniec z powodu nowego określenia.

Tobio pochylił się w stronę rudowłosego, zanim złączył ich usta. Położył dłonie na biodrach mniejszego chłopaka, a ten zarzucił ręce na kark Kageyamy. Nie zawracali sobie uwagi tym, że siedzieli na ziemi, a Hinata znajdował się na kolanach ukochanego. Kąciki ust Shouyou same się unosiły ze szczęścia.

Czarnowłosy zbliżył się jeszcze bardziej, aż dotknęli się swoimi klatkami piersiowymi. Wymruczał cicho, gdy jego chłopak żartobliwie zagryzł nieswoją wargę. Nie chcąc był gorszy, również pozwolił na zaczepienie ust Shouyou zębami. Zabawiająco oboje przez chwile się drażnili, sprawiając sobie mały, lecz przyjemny ból. Kageyama przesunął językiem po dolnej wardze Hinata, ale rudowłosy specjalnie nie pozwolił na więcej.

Tobio z delikatnym żalem wbił się głębiej, żeby posmakować lepiej swojego ukochanego. Shouyou zamruczał nieświadomie, przyciągając artyste jeszcze bliżej. Finezyjność w tym pocałunki biła na odległość, jak i sama miłość świeżego narzeczeństwa. Czarnowłosy z prawdziwą szczerością mógłby stwierdzić, że to jego szczęśliwy dzień, który zapamięta na długo.

Kiedy Hinata poczuł, że przydałoby się nabrać powietrza, z rezygnacją przerwał pieszczotę. Odsunął się od Kageyamy i przymknął oczy, opierając się o czoło. Płytki oddech Tobio pieścił cerę Shouyou. Astysta nie mógł się powstrzymać, więc na krótko ponownie przycisnął swoje usta do ust Hinaty, a ten szeptanie jęknął. Następnie Kageyama rozczulająco spojrzał się na ukochanego.

Ciepłe promienie zachodzącego słońca wybijały piegi na nosie oraz policzkach rudowłosego. Z porannego koka uciekło więcej miedzianych loków, tworząc mini aureolę na głowie Shouyou. Chłopak odważył się otworzyć oczy i natychmiastowo napotkał granatowe odpowiedniki. Tobio nie potrafił się napatrzeć na te piękne, czekoladowe spojrzenie. Uwielbiał dostrzegać w tęczówkach Hinaty jaśniejszą otoczkę wokół czarnej źrenicy, która zatapiała się w ciemny dalszy brąz.

— Chcesz wracać na afterparty? — zapytał się szeptem Kageyama, obawiając się, ze głośniejsze słowa zniszczą atmosferę.

— Chyba wolałbym świętować nasze narzeczeństwo w inny sposób... — odpowiedział figlarnie Shouyou z małym, kuszącym uśmiechem.

Tak, Tobio kochał tego chłopaka.

***

Proszę o każdą osobę, która to przeczytała, o zostawienie gwiazdki lub/i komentarza. Może być komentarz „PRZECZYTANE!". Nawet jeśli czytasz to 2/3 lata później, proszę, pozostaw po sobie jakiś znak. Chcę zobaczyć, ile osób to przeczytało.

teraz się rozpiszę i mam nadzieje, że to nikomu nie będzie przeszkadzać lmao

Przepraszam, że epilog tak późno, ale nie potrafiłam się za niego zabrać. Bliska osoba wspomniała, że to może dlatego, bo nie chciałam się żegnać z Impresją i... ma rację.
Pisanie Impresji zajęło mi dziesięć miesięcy, co jest dla mnie nie małym szokiem. Było wiele chwil zwątpienia, ale dotrwałam. Już nigdy nie biorę się za coś takiego długiego do pisania hahah

Jeśli chodzi o samą genezę Impresji, nie pamiętam, jak ją wymyśliłam. Wiem tylko, że chciałam zawrzeć trzy aspekty.
Pierwszy – Hinata nie jest pizdą, który nie wie, co to seks. Powiedzmy szczerze, Hinata jest infaltywny, ale w chuj odważny (wyjechał samotnie do obcego kraju, czy postawił się Ushijimie). Czytałam wiele ff, gdzie Hinata był jakimś wstydziochem, ale ja właśnie chciałam ukazać go jako osobę śmiałą, lecz jednak trochę strachliwą (idk, czy dobrze to opisałam tą myśl)
Drugi – nie pieprzą się w pierwszym rozdziale
Trzeci – to nie ich pierwszy związek. Po prostu chciałam pokazać, że prawie nigdy pierwszy związek jest do końca życia i istnieje cos takiego, jak zerwanie. Złączając pierwszy i trzeci aspekt, zdecydowałam, że Hinata będzie w kilku związkach, aby pokazać jego lekki charakter, a Kags i Oikawa wyszedł przypadkiem. Oikawa na początku nie był planowany w Impresji.

Od prologu wiedziałam, że epilog miał taki być i wszystko w epilogu odbyło się zgodnie z planem.

Również chciałam napisać, że lilie w końcówkę nie są przypadkiem. Akurat dzisiaj jest rocznica pierwszego rozdziału Pokocham Ciebie ponownie, więc dałam taki smaczek.

Jest planowany „mały bonus". Bonus będzie opowiadać o miesiącu miodowym we Francji Shou i Tobio, ale nie wiem, kiedy się pojawi. Mam go już zaplanowany i będzie dosyć długi (obstawiam 15k słów, ale ja nie umiem w obstawianie i zazwyczaj wychodzi więcej hahah). Teraz zajmuję się czymś innym, więc bonus może się pojawić za trzy miesiące, jak i za pół roku.

Dostawałam kilka komentarzy na ten temat, że w Impresji jest za dużo seksu, a Kags i Hinata ciągle są napaleni. Co ja mam na to odpowiedzieć?
Książka jest zaznaczona, że dla dorosłych, a porno lubię pisać i w Impresji jest motyw seksu. Seks w związku jest ważnym aspektem i chciałam też to zawszeć. Hinaty przeszłe związku opierały się na seksie, a sam się bał, że znowu będzie miał seksualny związek z Kagsem, więc pojawił się kolejny problem seksu. A to że są napaleni? W moich powieściach nie chcę robić seksu jako temat tabu, więc otwarcie pisze o seksie. Seks jest naturą ludzką, wiec czemu mam to omijać.

Zapraszam na inne moje prace. Aktualnie jestem zajęta BakuTodo, ale mam kilka innych zakończyć prac na koncie. W opisie mojego profilu są wypisane przyszłe projekty, więc zachęcam się z nimi zapoznać i liczę, że zostaniecie dłużej!

Dziękuję każdej osobie, która towarzyszyła i wspierała mnie przy Impresji. Dziękuję za każdy komentarz i gwiazdki. Mam nadzieję, że się jeszcze nie rozstajemy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top