Szum drukarki i pytanie o szczęście
Jednostajny szum drukarki zaczyna mnie doprowadzać powoli do szału. A ona niewzruszona wypluwa z siebie stronę za stroną. Drukowanie dokumentu liczącego przeszło 500 kartek zapisanych dwustronnie może człowieka (używając dość mocnego eufemizmu) zirytować. Chociaż bardziej niż bieda elektroniczna niewolnica to właśnie TY mnie irytujesz, moja droga. I jednostajny szum deszczu i to jak krople uderzają o dach i jak spływają po oknie. Wszystko mnie dziś drażni...
A tak bez eufemizmu czymkolwiek to jest ? – W okienku komunikatora pojawiła się prawie natychmiastowa odpowiedź. Uśmiechnął się do ekranu widząc na oko dwie spacje przed znakiem zapytania.
Wkurwić – skrzywił się i odpisał jednym słowem. Zniecierpliwiony spojrzał na skrzynkę, która drukowała dopiero setną stronę.
- To zaledwie 50 wydrukowanych kartek, a ma być ich ponad 200 jeszcze. Chciej tu człowieku gdzieś wyjść. Nie dość, że pogoda jak pod zdechłym Azorkiem, to jeszcze nie możesz puścić muzyki, bo musisz pilnować, czy drukarka ma dość kartek do żarcia. Umrem... - jęknął odchylając się do tyłu na mało wygodnym krześle w biurze ciotki. – Dlaczego ten pokój musi być aż tak mały? Chyba nawet ciotka nie ma tu dość miejsca by wyprostować nogi i nie wystawiać ich jednocześnie na korytarz. Chociaż nie... Ta akuratna osóbka zawsze siedzi sztywno wyprostowana jakby kij połknęła. Nawet przy obiedzie - przymknął oczy i przeciągnął się, że aż wszystkie kości mu chrupnęły. Ekran tabletu błysnął dając znać o nowej wiadomości.
Btw , co drukujesz? – Tym razem spacja była przed przecinkiem.
Rozdziały. Do poprawki.
A nie możesz tego zrobić na kompie?? – dwa pytajniki też nie były mu obce.
Nie. Muszę mieć wersję papierową. Najlepsza by była pisana ręcznie, ale nawet sam nie dałbym rady odczytać, co napisałem.
Acha. – Odpowiedź na poziomie rozmówczyni stwierdził zamykając aplikację. Zniecierpliwiony postukał w urządzenie. Lubił technikę do momentu w którym zaczynały do niego pisać takie dziewczyny; średnio inteligentne, próbujące go poderwać w mało inteligentny sposób. Telefon zawibrował w kieszeni. Postanowił go zignorować, nie miał już ochoty rozmawiać z innymi. Miał w zwyczaju pochlebiać sobie, że jest inteligentniejszy niż reszta społeczeństwa, że w porównaniu z nimi jest geniuszem. Zatopił się znów w swoich marzeniach o literackim noblu otrzymanym za debiutancką powieść w wieku zaledwie lat 20. Komórka dalej jednak uparcie dzwoniła. Z miną skazańca zmierzającego na szubienicę sprawdził wyświetlany numer.
- Jasne, zastrzeżony! To pewnie operator, albo jakieś idiotyczne callcenter. No nic to! Podzwoni, podzwoni i przestanie. A tu chyba trzeba kartek dołożyć, prawda kochanie moje? – tym razem czule pogłaskał klapę urządzenia. – A jak tam poziom tuszu? Spadł ci? Chyba muszę jednak dzisiaj wyjść by kupić ci go więcej – drukarka w odpowiedzi wciągnęła kartkę i wypluła ją całkowicie białą. – To chyba znaczy, że się ze mną zgadzasz.
Świdrujący dźwięk dzwonka znów zmieszał się z mechanicznym szumem drukarki i przerwał czułą przemowę. Chłopak automatycznie odebrał połączenie i wyszedł z pokoju.
- Halo – rzucił krótko.
- Czy jesteś szczęśliwy? – przyjemny damski głos odezwał się w słuchawce.
- Co proszę?
- Pytam Cię, czy jesteś szczęśliwy.
- A dlaczego pani pyta? Ankieta? – zapytał zaintrygowany.
- A bez powodu.
- A bez powodu, to nie mówię podejrzanie zachowującym się nieznajomym przez telefon, czy jestem szczęśliwy. Mama czegoś nauczyła.
- Podoba mi się twój ton głosu i odpowiedź.
- Och, dziękuję za tak miłe słowa...
- Głos ociekający jadem nie robi na mnie wrażenia, chłopcze.
- Podziwiam panią. Ja na pani miejscu zapewne bym się rozpłakał – zamarkował pociągnięcie nosem. Rozmowa z tajemniczą kobietą coraz bardziej go bawiła i poprawiała humor.
- Nie podważę twoich słów, ale sądziłam, że jesteś już dużym chłopcem.
- Dziękuję, czuję się zaszczycony. Więc czego pani pragnie?
- Dla siebie, czy dla ciebie?
- Wysłucham wszystkiego. W końcu to pani płaci za to połączenie – odpowiedział siadając wygodnie w fotelu stojącym w korytarzu.
- Więc słuchaj uważnie. Nie obchodzą mnie frazesy typu hipisowskiego. Miłość i pokój to nie dla mnie. Pragnę zemsty.
- I dlatego pani dzwoni do mnie? Pani jest chyba nienormalna! – krzyknął zaskakując sam siebie. Kobieta roześmiała się melodyjnie w odpowiedzi. – Skąd pani ma ten numer? – zapytał twardo. Odpowiedziała mu chwila milczenia, a potem usłyszał słowa, które przejęły go dreszczem.
- Ty też nie jesteś do końca normalny skoro rozmawiasz z kimś, kogo uważasz za wariata, nieprawdaż? – zawiesiła na moment głos, ale zaraz kontynuowała. – Gdybyś był normalny zaraz po usłyszeniu tak dziwnego pytania jakie zadałam rozłączyłbyś się i uznał, że ten telefon to tylko kiepski żart kolegów lub ich młodszego rodzeństwa. Ale ty dałeś się wciągnąć w moją grę co automatycznie czyni nas podobnymi, nie sądzisz?
- Co pani chce osiągnąć?
- Chcę cię zaintrygować. Udało mi się?... – czekała na odpowiedz parę sekund. -Milczysz. Nie chcesz się przyznać, rozumiem. W takim razie spotkajmy się. Będę w centrum pod pomnikiem. Zrobisz mi ogromną przyjemność jeśli się pojawisz.
- Co?! Ty chyba sobie ze mnie kpisz! – chłopakowi całkowicie wyparowała z głowy jadowita grzeczność, którą wcześniej raczył rozmówczynię.
- Nie, nie rozumiesz. Nie mam zamiaru cię skrzywdzić, czy porwać. ALE JEŚLI NIE POJAWISZ SIĘ TU W CIĄGU GODZINY TO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE... - wysyczała dobitnie kobieta, a potem już normalnym głosem dodała. – Zapomniałam parasola. Po tym mnie poznasz.
- Co? Jak? CZEKAJ! Chciałem cię jeszcze zapytać o imię...
- Imię? Astrid.
- Jestem...
- Nie mów – przerwała ostro. – Ufam ci na tyle. Rozłączam się, do zobaczenia.
To już koniec? Borze! dlaczego ja? Ciotka wraca za tydzień, więc chyba nic nie stoi na przeszkodzie by przespacerować się w deszczu...
- Mmm... Romantycznie, pada sobie. Jak z cebra. Na co komu parasol w taką pogodę? - zatrzymał się wpół ruchu i uśmiechnął się pod nosem. – Cholera, znów gadam do siebie jak jakiś wariat. Ta szalona kobieta miała chyba rację. Chociaż... - zawahał się i wrócił do biura. pojrzał na wyświetlacz drukarki. – I tak muszę kupić tusz. Przy okazji zobaczę kto stoi pod pomnikiem.
Anulował drukowanie, chwycił kurtkę, zbiegł po schodach, złapał parasol i wyszedł. Do centrum miał 10 minut spokojnym krokiem, ale tym razem wlókł się powoli. Szedł po krawężniku, nie następował na linie, przeskakiwał kałuże. Zachowanie siedmiolatka zupełnie nie odpowiadało jego wyglądowi – poważnego, młodego mężczyzny. Był średniego wzrostu, szczupły, miał blond włosy i zielone oczy. Dziewczęta i kobiety w sumie od zawsze się za nim oglądały. W zamyśleniu kręcił parasolem, a krople wybijały swoją smętną melodię o napięty materiał. Dotarł na miejsce. Pod pomnikiem stała tylko jedna osoba bez parasola zakrywająca blond włosy starą gazetą. Wyglądała na całkiem zwyczajną licealistkę. Dostrzegła go i pomachała uśmiechnięta.
- Skąd masz mój numer? – zapytał pochylając się nad nią z parasolem.
- Mi także miło cię poznać. Jestem Astrid.
- Adam. To powiesz mi, czy mam cię zgłosić na policję?
- Policja nie może nic mi zrobić, bo numer jest zapisany tutaj – pokazała miejsce na cokole pomnika. Faktycznie – znajdował się tam numer telefonu i podpis: Szukam szczęścia mocno już wyblakły od słońca i deszczu. Chłopak w zdumieniu wytrzeszczył oczy.
- To to dalej tu jeszcze jest? Myślałem, że już dawno zostało zamalowane.
- Jak widzisz jest. A ja stwierdziłam, iż nie mam nic do stracenia zadzwoniłam. Nie sądziłam, że wdasz się ze mną w dyskusję i przyjdziesz. To chyba przeznaczenie.
- Albo moja głupota.
- Przeznaczenie czasem...
- Daruj sobie Astrid te głupie, babskie frazesy – przerwał jej z niesmakiem.
- Podoba mi się twój sposób myślenia. A teraz zaproś mnie do kawiarni.
- Co?!
- Nie jestem wystarczająco ładna? – spojrzała na niego z dołu z udawaną słodko-smutną minką. Widząc jak się zmieszał wybuchnęła śmiechem. – Och, Adamie! Chodź ze mną, nauczę Cię jak postępować z kobietami – powiedziała biorąc go pod ramie i prowadząc do najbliższej kawiarni.
- Kobietami? Dobrze Astrid, czekam z niecierpliwością na pierwszą lekcję obchodzenia się z kobietami udzieloną przez podlotka – odgryzł się dziewczynie i pociągnął ją tak, że przeszli przez sam środek ogromnej kałuży. Przeszła z radością rozbryzgując wodę, a im dalej chlapała, tym większy był uśmiech na jej twarzy.
- Podlotka? Kto tak jeszcze mówi w tych czasach? Czy to już nie jest archaizm?
- Czyli w takim razie dziewica to historyzm?
- Nie wiem. Ale możesz sprawdzić przeprowadzając badania statystyczne w gimnazjum – odparowała.
- Średnio zgrabna odpowiedź.
- Bo taka tez była twoja riposta.
- Że co?! Podważasz moją inteligencję?
- A gdzieżbym śmiała! – zatrzymała się nagle i spojrzała mu głęboko w oczy. – Adamie, mam do ciebie prośbę.
- Tak?
- Nie skręć karku skacząc z poziomu ego na poziom inteligencji. To może boleć.
- Ha, ha, ha... Bardzoś dowcipna...
- Talent – odpowiedziała wykonując wdzięcznie parodię ukłonu. – Czy bardzo ci przeszkadza jeśli ludzie się na ciebie gapią?
~*~
Zauważyłam, że dawno już nie było niczego w Poczcie, więc przybywam do Was z tym tworem. Dawnym tworem, który znalazłam pod ciekawym tytułem. Podoba Wam się tytuł? A jak treść?
Poleciało bez najmniejszych poprawek. Macie pełen wgląd jak kiedyś wyglądał mój styl, ortografia i interpunkcja ;)
Zainteresowanych moją współczesną twórczością "długodystansową" pragnę zachęcić do zajrzenia do "Astrid | Marvel ff". Potrzebna jest jedynie podstawowa znajomość universum. Akcja może nie powala szybkością, a bohaterowie głębią, ale lubię to pisać, więc chciałam się tym z Wami podzielić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top