Sylwester nowego tysiąclecia
Z pociągu relacji Oksford – Londyn wysiadło pięć rozchichotanych dziewczyn planujących spędzić ostatnią noc roku 1999 na szampańskiej zabawie w stolicy Zjednoczonego Królestwa. Nie miały konkretnych pomysłów gdzie pójść, co zjeść, ani tym bardziej gdzie ewentualnie będą spać. Ba! One nie były nawet przygotowane na to, że chociaż na chwilę przytulą głowy do poduszek – w ich torebkach grzechotało tyle butelek z alkoholem, że nie znalazły w nich miejsca na zmianę ubrań i podstawowe kosmetyki; nawet portfele z trudem się mieściły. Raźnym krokiem wyruszyły z dworca przed siebie, na spotkanie przygodzie.
– Jestem Szkotką! – oznajmiła rudowłosa dziewczyna w spódnicy w kratę. – I całą noc będę pić szkocką whisky!
– Jestem Francuzką – odezwała się śliczna brunetka o jasnej cerze. – I mam dla was szampana prosto z Szampanii! – jej oświadczenie wywołało podekscytowany pisk u jej towarzyszek. – Będzie idealny na powitanie nowego tysiąclecia!
– Jestem z Karaibów – powiedziała piękność o czarnych oczach i tajemniczym uśmiechu błąkającym się po twarzy. – Moi przodkowie pływali po turkusowych wodach pod piracką banderą, a na złocistych plażach popijali rum w cieniu palm kokosowych. Ten sam rum mam teraz dla was! – rozmarzone westchnienia porwał zimny wiatr, ale wizja przytoczona przez piracką dziedziczkę rozgrzała dziewczęta i rozpaliła ich wyobraźnię.
– A ja jestem stąd, z Londynu. Niestety nie mam alkoholu, bo jestem na antybiotyku – wysoka blondynka została wybuczana, ale już po sekundzie znowu wszystkie radośnie się śmiały. – W razie gdybyśmy nie znalazły nic ciekawego w plenerze lub było nam za zimno, to możemy iść do domu moich rodziców. Mój pokój jest mały, ale zmieścimy się.
– Niech żyje Amanda, która udzieli nam schronienia w razie deszczu! – zawołała Szkotka, a wszystkie powtórzyły jej radosny okrzyk. Druga rudowłosa dziewczyna stała spokojnie i czekała, aż będzie mogła dokończyć alkoholowo-sylwestrowo wyliczankę.
– A ja jestem z Polski i mam ze sobą napój bogów zwany czystą wódką!
– To super, Kasandra, ale może ni idź tyłem, bo jeszcze się przewrócisz i potłuczesz butelki. Albo na kogoś wpadniesz i też potłuczesz butelki. Tak, czy inaczej w obu przypadkach szkoda butelek – powiedziała Szkotka, a Kasandra pokazała jej język. W tym samym momencie odwróciła się i wpadła prosto w ramiona czarnowłosego mężczyzny. – A nie mówiłam? Butelki całe? – zapytała złośliwie.
– Uch, przepraszam pana najmocniej – powiedziała dziewczyna oswabadzając się z objęć nieznajomego. Spojrzała w górę i zaprało jej dech; miał niesamowite zielone oczy, które hipnotyzowały i odbierały zdolność logicznego myślenia.
– Na przyszłość proszę bardziej uważać – odpowiedział wyniośle.
– Tak, tak. Oczywiście – Kasandra nadal wpatrywała się w te niesamowite oczy. – Kasandra Hoffmann – przedstawiła się i wyciągnęła rękę. Mężczyzna widocznie zawahał się na chwilę, ale zapanował nad sobą i jego twarz wyrażał jedynie chłodny dystans.
– Lars Larsen – odpowiedział, a rozbawiony błysk w oku zdradził, że celowo wprowadza rudowłosą w błąd. Przyjrzał się jej i zdecydowanie spodobało mu się to, co zobaczył. Dziewczyna nie podążała ślepo za modą, miała swój własny styl, który niekoniecznie pasował do trendów lansowanych przez londyńskich kreatorów mody.
– Och, pan z Norwegii? Zawsze chciałam tam pojechać – zarumieniona i zdenerwowana Kasandra zaczęła mówić, co jej ślina na język przyniesie. Larsen odgarnął opadające na czoło włosy i podał dziewczynie ramię, które ona przyjęła. Jej przyjaciółki zbiorowo westchnęły zdumione i ulotniły się zanim rudowłosa zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
– Pani koleżanki zniknęły, pani Kasandro – zielonooki pochylił się nad niską dziewczyną i szepnął jej wprost do ucha. – Czy spędzi pani ze mną ten wieczór?
– Tak – wyksztusiła z trudem. – I proszę mi mówić po imieniu.
– Wspaniale, Kasandro. Zatem ruszajmy na podbój miasta – uśmiechnął się drapieżnie i objął ją ramieniem.
~*~
Ci, którzy czytają (lub zaczęli) "Księżniczkę Asów" pewnie rozpoznają ten tekst. Jest to prolog, który postanowiłam wycofać z "Księżniczki", ponieważ kiedy dostawałam komentarze z Winnego Klubu, to wszyscy się skupiali na nim, a nie na właściwym tekście, przez co czytali tylko dwa rozdziały (notabene - nie będę rozwijać opisów szkoły, bo każdy wie jak wygląda szkoła, heloł!), co mijało się z celem. Jednak lubię ten tekst i uważam go za udany, więc postanowiłam przenieść go tutaj. Co o nim sądzicie? Już w całkowitym oderwaniu od fabuły "Księżniczki"?
Z innych ogłoszeń - crossover "Zakazany temat na M" jest na moim profilu, serdecznie do niego zapraszam. Jest tam Astrid ("osobista porażka Lokiego"), Hania ("studentka ekonomii") oraz Amelia ("dziewczyna z mat-infu"). Więc ten, mnie i NikodemJez bawi xD Można czytać bez znajomości innych naszych prac.
Imperialna vel Rina
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top