Dzień 16-wieczór
Nawet nie wiem jak długo siedziałem sam pod tym budynkiem. Czy naprawdę Neil tak szybko musiał zepsuć magię naszego związku? Zaczęło mi się wydawać, że chłopakowi zależało tylko i wyłącznie na sławie. Jako skrzypek sam nie zaistniałby w show biznesie, więc potrzebował kogoś do pomocy. Jako, że spodobał mu się mój wokal, Neil wybrał mnie na swojego chłopaka, abym mu pomógł zyskać sławę i uznanie.
To była oczywiście tylko moja teoria i nie wiedziałem w jakim stopniu jest ona prawdziwa, jeśli w ogóle coś się zgadzało z rzeczywistością. Dzisiaj po raz pierwszy od czasu bycia z Neilem poczułem się jak nikt. Dawno już się tak nie czułem, więc myślałem, że już nigdy tego nie zaznam. Jaki ja byłem głupi. Dlaczego miłość do Neila mnie tak oślepiła? Byłem w stanie zrobić dla niego absolutnie wszystko, a dzisiaj magia pękła i pokazała mi się tak znienawidzona rzeczywistość, w której byłem nic nie wartą częścią społeczeństwa.
Chciałem, aby to wszystko okazało się być snem. Niestety, ale było to tak rzeczywiste i realne, że to nie mógł być sen. Tak bardzo chciałem być teraz z mamą, ale nie mógłbym tak nagle wsiąść do pociągu i pojechać do domu. Wcześniej musiałbym spakować swoje rzeczy z domu Neila i na pewno musiałbym odbyć z nim nie za przyjemną rozmowę. Nie miałem na to ochoty.
Może istniała jeszcze jakaś szansa, aby uratować ten związek? Może to ja nie miałem racji i się myliłem, myśląc, że Neil chce mnie wykorzystać dla sławy?
Sam się już pogubiłem. Moje myśli brnęły w różne strony, a ja czułem, że żadna z tych stron nie jest tą właściwą.
- Człowieku, tutaj jesteś! - usłyszałem głos Neila dochodzący z boku. Jak on mnie tutaj znalazł? - Ty płaczesz? - spytał zaskoczony, pospiesznie siadając tuż obok mnie. Chciałem się od niego odsunąć, aby mnie nie dotykał, jednak coś wewnątrz mnie nie pozwoliło mi tego uczynić.
- Nie, Neil. Oczy mi się pocą. - zadrwiłem, śmiejąc się pod nosem.
- Przepraszam cię za ten dzień. Naprawdę nie chciałem, aby tak to wyglądało. Myślałem, że jesteś na to gotowy, ale widzę, że za wcześnie z tym wypaliłem. Przepraszam cię, Olly. Obiecuję, że już nigdy więcej nie zrobię ci żadnych niespodzianek. - powiedział. Chciałem odpowiedzieć : "Masz rację. Już nigdy nie będziesz miał okazji, aby zrobić mi niespodziankę, bo od ciebie odchodzę." Nie umiało mi to jednak przejść przez gardło. Jak na zawołanie przypomniały mi się wszystkie wspaniałe chwile, które spędziłem z tym chłopakiem. Tylko ode mnie zależało to, jak będzie wyglądać nasza przyszłość.
- Wybaczysz mi? Proszę cię, Olly. Nie mogę cię stracić. - rzekł brunet. Spojrzałem mu się w oczy. On nie kłamał. Jemu naprawdę na mnie zależało.
Nie odpowiedziałem chłopakowi. Zamiast tego objąłem go, mocno się do niego przytulając. Neil odetchnął. Ja natomiast nie mogłem go puścić. Musiałem mieć go blisko siebie, aby przetrwać. Kochałem go. Nie mogłem siebie okłamywać. Potrzebowałem go.
- Dziękuję, Olly. Dziękuję. - powtarzał Neil, w dalszym ciągu się do mnie przytulając.
Nie mogłem wypuścić z objęć swojego chłopaka. Neil chciał dobrze, a ja zrobiłem z tej sprawy nie wiadomo jakiej wagi problem. Neil nie wiedział, jak na to wszystko zareaguję. Mogłem winić tylko siebie za to, jak się zachowałem. Źle myślałem o swoim chłopaku bez powodu.
- Wrócimy do studia? - spytałem w końcu, odrywając się od niego tylko po to, aby spojrzeć mu się w oczy.
- Nie musimy tego robić. Jeśli ty tego nie chcesz, ja też nie chcę. Ty decydujesz, Olly. - powiedział. Uśmiechnąłem się do niego.
- Zależy ci na tym, prawda? - spytałem bruneta, na co on twierdząco pokiwał głową. - To w takim razie tam chodźmy. - powiedziałem, po czym wstałem, podając mu rękę. Neil spojrzał się na mnie nieufnie.
- Naprawdę to dla mnie zrobisz? - spytał chłopak.
- Oczywiście, że tak. Po prostu myślałem, że masz wobec mnie złe intencje, więc tak mi odbiło. Usprawiedliwiam się, Neil. Chodź już, musimy to naprawić. - odparłem.
Neil podał mi rękę, po czym ja pociągnąłem go w górę, aby ten mógł stanąć na nogi.
- Kocham cię, Olly. I jeszcze raz przepraszam. - rzekł, po czym szybko mnie pocałował.
Po kilkunastu minutach byliśmy z powrotem w studiu nagraniowym w White City. Przeprosiłem Lisę i George'a za swoje wcześniejsze zachowanie, po czym jakby nic się nie stało przystąpiliśmy do pracy.
Negatywne emocje opadły, a ja spokojnie mogłem śpiewać przy akompaniamencie Neila.
Po kilku godzinach wszystko było skończone i dopracowane. Do studia przyjechał sam Dave Berry, po tym jak Lisa do niego zadzwoniła. Bałem się jednego. Sądziłem, że Dave będzie chciał wypuścić "Stronger" do radia. Może i po części tego chciałem, ale bałem się. Nie chciałem stać się obiektem negatywnych komentarzy ludzi. Mogło też być wręcz przeciwnie. Słuchacze Capital FM mogli nas polubić, a my moglibyśmy z dnia na dzień stać się sławni. Nie lubiłem zmian, więc nie byłem gotowy na tak wielki krok. Choć sam się ze sobą spierałem. Pięćdziesiąt procent mnie widziało siebie w roli światowej sławy piosenkarza, a pozostałe pięćdziesiąt procent chciało tradycyjnego rodzinnego ciepła z Neilem u boku.
Siedzieliśmy wszyscy przy stole w biurze Lisy. Zacząłem się znowu denerwować. Wiedziałem, co się święci. Znałem się trochę na branży muzycznej i miałem pojęcie, że za chwilę stanę przed decyzją, od której zależało będzie moje dalsze życie.
- Wykonaliście dzisiaj kawał dobrej roboty, chłopaki. - zaczął Dave, a ja przełknąłem ślinę, szykując się na najgorsze. - Wiecie, że macie talent, prawda? - spytał?
- Przy takim człowieku jakim jest Olly, każdy staje się chodzącym talentem. - zaśmiał się Neil. po czym pod stołem chwycił mnie za rękę, tak, aby nikt tego nie widział.
- Dzisiaj się o tym przekonaliśmy. - rzekł Dave, uśmiechając się do naszej dwójki. Czułem się trochę niekomfortowo, zważywszy na to, że wczoraj jeszcze nie sądziłem, iż dzisiaj spotkam swoich idoli, których podziwiałem od dzieciństwa.
- Mamy dla was pewną propozycję. - powiedziała Lisa, która siedziała po naszej prawej stronie, na fotelu prezesa. - Chcemy wypuścić waszą piosenkę do naszego radia. Sami wiecie, że nie puszczamy tam byle czego, ale wasza piosenka jest inna i pasuje tam idealnie. Co wy na to? - spytała Lisa. Spojrzałem się zszokowany w oczy Neila, choć byłem przygotowany na taki obrót spraw.
- Możemy się nad tym trochę zastanowić? - spytał Neil Lisy, dalej trzymając mnie za rękę.
Odetchnąłem z ulgą. Potrzebowałem czasu, aby podjąć odpowiednią decyzję, której później nie będę żałował. Nienawidziłem podejmować decyzji pod presją, więc propozycja Neila była dla mnie idealna. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że Lisa na to przystanie.
- Zgoda. Do jutra musicie dać mi znać. - oznajmiła, a moje emocje momentalnie opadły, przez co poczułem się o wiele lżej. - Musicie wiedzieć jedno. Od tej decyzji zależy wasza przyszłość, chłopcy. Możecie zyskać wiele, ale musicie też być przygotowani na całkowicie inne życie. Jeśli tylko się zgodzicie, zadbamy o waszą promocję i mogę wam obiecać, że ludzie was pokochają. - powiedziała Lisa, uśmiechając się do nas. Niestety, ale nie mogłem odwzajemnić jej gestu. Dzisiejszy dzień był dla mnie jak zimny prysznic, który pozwolił spojrzeć inaczej na różne sprawy.
- Zgoda. Skontaktuję się z wami jutro. - rzekł Neil. Podaliśmy Lisie, Dave'owi i George'owi rękę, po czym wyszliśmy ze studia.
Czym prędzej usiadłem na pierwszej lepszej ławce, jaką dostrzegłem. Musiałem odpocząć i zrozumieć, co właśnie się stało.
- Wszystko dobrze? - spytał mnie troskliwie Neil, siadając obok mnie. Chłopak objął mnie ramieniem, czule wpatrując mi się w oczy.
- Mam ci powiedzieć prawdę? - odpowiedziałem pytaniem, szukając odpowiedzi na swoje pytania w jego oczach.
- Oczywiście. Prawda i tylko prawda. - rzekł.
- Nie wiem, co mam robić, Neil. Chciałbym być znany, ale nie wiem, jak to wpłynie na moje życie. Mam ataki paniki i boję się, że tego nie wytrzymam. Sława to ogromna presja. Bycie w światłach reflektorów, koncert, fani. Nie wiem, czy chcę, aby tak wyglądała moja przyszłość. Boję się, że nasze drogi się rozejdą i już nie będziemy razem, a ja wcale tego nie chcę...
Neil patrzył się na mnie lekko zszokowany. Chyba nie spodziewał się tego po mnie.
- Chodzi o mnie, Olly? - spytał. Twierdząco pokiwałem głową.
- Po części chodzi właśnie o ciebie, Neil. Nie wiem, jakie masz wobec mnie intencje. - wyznałem, patrząc mu się w oczy. Czułem się dziwnie, mówiąc mu to prosto w oczy. Kochałem go i wiedziałem, że on też mnie kocha, ale nie znałem szczegółów.
- Myślisz, że chcę cię wykorzystać, mam rację? - spytał brunet.
- Tak. - odparłem, odwracając wzrok.
Neil cicho się zaśmiał. Nie szyderczo. Normalnie.
- Naprawdę myślisz, że taki jestem? - spytał, nie czekając na odpowiedź. - Nie jestem, Olly. Kocham cię, ale chciałbym też spełniać marzenia. Jeśli nie zgodzisz się na to, aby Capital FM kupiło naszą piosenkę, zrozumiem to. Jeśli nie chcesz sławy, nagram coś sam. Może mi się uda, a może nie. Rozumiem twoje obawy, jeśli chodzi o sławę, ale nie musisz bać się, że cię oszukuję albo wykorzystuję, bo to nie jest prawda. - oznajmił, chwytając mnie za rękę.
Siedzieliśmy w ciszy. Nawet nie wiem kiedy na zewnątrz zrobiło się ciemno. Cały dzień poza domem, wspaniale.
Zastanawiałem się nad tym, co robić. Sam nie umiałem podjąć właściwej decyzji. Pozostało mi tylko jedno. Zadzwonić do mamy i zapytać się jej o to, co powinienem zrobić.
- Możemy iść do domu? Przemyślę to, Neil. Rano dam ci znać. - powiedziałem.
Po kolacji poszedłem do swojego pokoju i zadzwoniłem do mamy.
- Cześć, skarbie. - usłyszałem po drugiej stronie jej głos, przez co momentalnie zrobiło mi się cieplnej na sercu.
- Cześć, mamo. - odparłem.
- Co u ciebie słychać, Olly? - spytała mnie.
Opowiedziałem jej o wszystkim, co się dzisiaj stało. Mama też nie wiedziała, co mi poradzić. Mówiła, że mam iść za głosem serca. To moja decyzja i ja wiem, co dla mnie będzie najlepsze. Mama nie rozjaśniła mi ani trochę wyboru, ale byłem jej wdzięczny za rozmowę. Na koniec wyznała, że każda decyzja, którą podejmę będzie tą właściwą i wszystko na pewno się ułoży.
Z mętlikiem w głowie poszedłem spać. Może właśnie dzisiaj miało mi się przyśnić coś, co odmieniłoby moje spojrzenie na sprawę i ułatwiłoby podjęcie dobrej decyzji? Mogłem tylko o to prosić, ale nadziej zawsze robiła swoje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top