Rozdział VIII

Hiroto siedział na kanapie i już prawie zasypiał, gdy usłyszał trzask szkła na górnym piętrze.

-Hej! Wszystko okej?! - krzyknął

Nie otrzymał jednak odpowiedzi, wstał niepewnie i podszedł do schodów wspinając się na górę

-Jesteś tu?!

-Kiyama-kun? - usłyszał z dołu

Zobaczył chłopaka stojącego tuż za nim i wiercącego w nim dziurę spojrzeniem

-Ale jeśli ty jesteś tu - wyjąkał Hiroto - To kto jest tam...

-To też byłem ja - uniósł brew - Stłukłem lustro ale mnie zawołałeś więc przez podłogę przeleciałem na dół - stwierdził jakby to było nic

-Ah... Jasne - mruknął patrząc ma nowy, fioletowy kolor włosów chłopaka - Nie mógłbyś zachować tej samej formy? Czuje się jakbym ciągle rozmawiał z kimś innym...

Czarnooki przechylił głowę, i wydął usta

-Masz jakiś problem?

-Nie - westchnął - Po prostu trudno ci zaufać, gdy ciągle wyglądasz inaczej

Wampir mruknął coś pod nosem, a po chwili znów jego postać zafalowała.
Przed Hiroto stał teraz mniej więcej jego wzrostu chłopak, o zielonych spiętych w kucyk włosach, i tymi samymi przenikliwymi oczkami co wcześniej

-Może być? - uśmiechnął się

-Czyja to postać? - mruknął Hiroto lekko przestraszony -...Zmień się w kogoś innego...

-To moja prawdziwa postać - mruknął chłopiec zeskakując ze schodów

-To niemożliwe...

-Kojarzysz mnie? - ucieszył się - To Transylwania - zaśmiał się chłopak - Tu raczej wszyscy się znają... Midorikawa Ryuuji - przedstawił się

-O Drakulo! - krzyknął przerażony - Kurwa Ryuuji ale ty nie żyjesz! - krzyknął przerażony cofając się

Zielonowłosy zamrugał i przechylił głowę

-W połowie...

-Nie pamiętasz mnie? - szepnął podchodząc do niego - Mnie, Reiny? Nic? Mieliśmy wtedy koło czterdziestu lat... Mido no - szepnął z zaszklonymi oczami

-Gdy siedzi się tu od dziecka, przez prawie 70 lat, ma się prawo zapomnieć - szepnął smutno i zniknął przestraszony

-Ej... Midorikawa! - krzyknął za nim - Nie bój się ! Przepraszam...

Midorikawa tymczasem rzucił się na łóżko w oddalonym pokoju i westchnął cicho.
Pomyśleć, że wszystko zaczęło  się od zwyczajnego dnia... Całe jego życie legło w gruzach...

★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★

-Ryuuji! - pisnęła niebieskowłosa czarodziejka biegając po podwórku - Nie chcę do wody!

Zielonowłosy zaśmiał się cicho, i złapał dziewczynkę upadając z nią na trawę

-Dzieciaki znów się pobrudziliście! - zamarudziła zielonowłosa wampirzyca - Już mi się ubrać!

-Mamooooo - jęknął chłopiec

-Nie ma, mamo - uśmiechnęła się - Na górę! Niedługo przyjdzie Hiroto

Dziewczyna zaśmiała się i pociągnęła przyjaciela na górę.

-Tak! - ucieszył się chłopiec

-Midori? - mruknęła niebieskowłosa

-Hmm? - westchnął omal nie przewracając się o zbroje stojące przy drzwiach

-Noooo już niedługo będę mieć urodziny, i..... Chcesz przyjść na moją straszy imprezkę?! - pisnęła

Czarnooki wzniósł oczy do nieba, ale kiwnął głową. Czego nie robi się dla przyjaciółki...

-Niech będzie...

-Dzięki, dzięki, dzięki! - pisnęła dziewczynka przytulając się do niego

-O Drakulo...

****

Przyjęcie dobiegało końca, Midorikawa w końcu wyszedł na dwór i uśmiechnął się na widok pełni.
Nagle poczuł jak ktoś na niego wpada

-Przepraszam! - usłyszał

Spojrzał na ziemię, widząc czerwonowłosego chłopca

-Nic się nie stało Hiro - zaśmiał się i podał mu rękę.

- Piękny dziś mamy księżyc co nie? - uśmiechnął się do niego zielonooki

-Wilkołaki pewnie mają niezłą zabawę - westchnął Ryuuji - Chciałbym już mieć odblokowane wszystkie moce...

- Jeszcze kilka dekad i rozniesiemy klasę wampirów w Immortal! - zaśmiał się jego przyjaciel

-Hiroto! - usłyszał krzyk opiekuna

-Heh...muszę już iść... Pa Midori-chan!

Czarnooki zaśmiał się cicho i poprawił pelerynę ruszając w kierunku swojej rezydencji.
Gdy tylko przekroczył próg, od razu poczuł, że coś jest nie tak...

-Mamo!? - krzyknął

Zaniepokojony odłożył kamizelkę i od razu poczuł otępiający smród.
Zamknął oczy i złapał się za głowę

-Gdzie jesteś mój nietoperku... Gdzie - usłyszał

Próbował wstać, ale jęknął łapiąc się za głowę.

-Tato... Mamo - szepnął

Zobaczył przed oczami rozmazany obraz postaci, i dobrze znany kształt kołka

-Jesteś jeszcze dzieckiem... - usłyszał niepewny głos - Ale z wami nigdy nie wiadomo...

Ryuuji zacisnął rękę, i krzyknął ostatkiem sił.
Po pokoju przeszła fala niekontrolowanej energii, odrzucając mężczyznę na ścianę.
Wstał powoli i na drżących nogach, szedł w stronę Łowcy... Drzwi zatrzasnęły się, a on uniósł rozpaloną ogniem rękę.

-Kto tu jest mordercą? - szepnął - Zabiłeś ich? Nie musisz odpowiadać... Czuję to...

Ryuuji mówił mimo, że w środku cierpiał. Każdy krok pełen był nienawiści do mężczyzny.

-Powiedz to... - szepnął - No dalej...

Łowca spojrzał na niego z przestrachem.

-Ile masz lat? 15? 16? - wydukał

-Co cię to obchodzi - zaśmiał się - Celujesz za nisko... A teraz...

Spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się czując jak jego moce się ujawniają

-Czego się najbardziej boisz... Kasoto Yuki?

-Ja...ja... Ś-śmierci

-Cudownie - szepnął wstając i kierując na niego rękę - Wedle życzenia...

Łowca zaczął tarzać się po ziemi, a Midorikawa skierował się w stronę schodów. Nie spodziewał się ataku...
W jednej chwili szedł spokojnie, a w drugiej czuł otępiający ból w klatce piersiowej. Drżącą ręką dotknął jej, czując czubek kółka przebijającego go na wskroś...

-Giń razem ze mną - wywarczał mężczyzna niż trupem opadł na ziemię

Midorikawa opadł razem z nim, a z ust pociekła mu krew.
Chciał zamknąć oczy, ale po chwili ból ustał... Otworzył je zdziwiony widząc swoje dziwnie blade ręce...

-Midorikawa Ryuuji - usłyszał

Spojrzał w przód, widząc przed sobą unoszącą się kobietę

-Jesteś silny, i nie zasługujesz na śmierć... Minie wiele lat, ale ty wciąż będziesz nawiedzać ten dom, Aż ktoś cię nie uwolni. Jesteś jego strażnikiem - odpowiedziała znikając

Midorikawa szybko zacisnął oczy, i już po chwili znów był w swoim ciele drżąc lekko.
Spojrzał na ciało Łowcy leżące obok i opadł na ziemię, wydając z siebie krzyk bólu.
To nie był dobry dzień dla rodu Midorikawa.
☼ ☼ ☼ ☼ ☼
Następnego dnia wieść o strasznym wydarzeniu obiegła całą Transylwanię.
Hiroto już o świcie, chroniąc się przed słońcem chciał wejść do domu przyjaciela.

-Przykro mi Hiroto... Dom jest zamknięty - usłyszał od ojca

Kątem oka widział Reinę skuloną na ziemi, i tępym wzrokiem wpatrzoną w ziemię.
Od tej pory starał się zastąpić jej zielonowłosego, ale po kilku latach ich drogi się rozeszły.
Każdy zapomniał, i aż do tej nocy nie próbował zbeszcześcić Rezydencji.
Nie spodziewając się co kryje w środku...
_________________________
No dobra
To było proste
To do następnego
Bay
Buziaki
~Rei ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top