Rozdział 8 [+18]

Dziękuję całym moim serduszkiem za napisanie tego rozdziału mojej kochanej, najwspanialszej i prze cudownej Erin10969

Ocknąłem się wciąż czując pulsujący ból z tyłu mojej czaszki.
Po chwili zdałem sobie jednak sprawę z wielu znacznie dziwniejszych uczuć, których nie sposób było jednoznacznie zlokalizować.

Oddychałem z ledwością. Unoszące się w powietrzu drobinki kurzu drażniły moje nozdrza.

Uczucie bólu skierowało mój wzrok na nadgarski. Dostrzegłem sznurówki oplatające je tak ciasno, że niemalże wżynały się w moją skórę. Dłonie były starannie związane ze sobą.
Siedziałem skulony i przyciśnięty do ściany, czułem chłód przenikający moje nagie plecy.
Wokół mnie panowała ciemność, mimo tego mogłem dostrzec swój wózek stojący w kącie.
Nie był wcale tak daleko, ale i tak moje szanse na sięgnięcie go były zerowe.

Nagle poczułem dłoń Zayna na swoim ramieniu i znieruchomiałem. Przypomniałem sobie, jak znalazłem się w tej sytuacji. Nienawidzi mnie i na pewno mnie skrzywdzi. Kurwa, zabije mnie. Zdechnę tutaj, pozbędzie się mojego ciała i nikt nawet nie zauważy mojego zniknięcia.

- Czyżbyś się bał?- odezwał się nagle. Dało się usłyszeć, że bawi go rola oprawcy.

Zacząłem szukać w swojej głowie słów, z których mógłbym ułożyć odpowiedź. Mógłbym, gdyby nie materiał, który wciąż znajdował się w moich ustach.
Ręka chłopaka powędrowała niżej i spoczęła na jednym z moich sutków. Wydobyłem z siebie ciche piśnięcie.

Żałosne.

Zaczynam brzydzić się samego siebie. Bawił się nim, z początku tylko muskając go opuszkami palców. Szybko przeszedł jednak do ściskania, szczypania go, ranienia go swoimi paznokciami, planowanego sprawiania bólu. Następnie chwycił mnie za szyję i zaczął podduszać, etapowo, z dokładnym przemyśleniem. Najpierw mocno, brutalnie, po którkiej chwili przerwy na oddech znowu. Przygryzłem mocno materiał znajdujący się w moich ustach i próbowałem powstrzymać łzy. To był dopiero początek.

Zacząłem szamotać się i wyrywać, kiedy położył dłoń na pasku od moich spodni.

- Nawet, kurwa, nie piśnij- wyszeptał prosto do mojego ucha.

Podczas gdy zsuwał mi spodnie z bioder, miałem okazję przyjrzeć się jego nadgarstkom.
Nosił zegarek, który aktualnie wskazywał godzinę 23.45. Naprawdę leżałem tutaj tak długo? To znaczy, że wszyscy śpią i nie ma już nikogo poza nami w tej części budynku. Nie ma nikogo, kto mógłby mnie ocalić.

Zrobił kilka kroków w tył i z szyderczym uśmiechem na ustach obserwował moje całkowicie nagie ciało. Kopnął mnie z całej siły w żebra i wypowiedział pare zdań. O tym, jakim bezużytecznym śmieciem jestem. Że nikt mnie nie potrzebuje. Że jedyne do czego się nadaję, to przysłużenie mu się jako zabawka.
Uwierzyłem mu.

Następnie również on się rozebrał i zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie. Przyłożył swojego penisa do mojego policzka, drugą ręką mocno chwytając mnie za włosy, gdy próbowałem odwrócić głowę. Spoliczkował mnie kilkukrotnie i zmusił, bym wziął go do ust.

Postanowiłem poddać się i robić co mi każe, zanim postanowi użyć siły.
Na początku lizałem jego końcówkę. Ułyszałem pomruki zadowolenia Zayna. Nie wiem jak to mogło się stać, ale poczułem uścisk w swoim kroczu. Spojrzałem w i zobaczyłem jak mój członek stoi na baczność. Oczywiście Zayn również to zauważył.

- Podoba ci się to, mała dziwko? Widzę, że jesteś już na mnie gotowy-powiedział, wpychając penisa prosto w moje gardło.

Gdy skończył,  postanowił przejść do konkretów. Wszedł we mnie, bez uprzedniego przygotowania. Poczułem ból jakiego nigdy nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić. Piekące uczucie szło w górę mojego ciała, atakowało całe podbrzusze, sprawiało, że miałem ochotę zwymiotować.
Gwałcił mnie tak nieprzerwanie przez jakąś godzinę, co chwila bijąc i przyciskając do ściany. Nie obchodziło go, że płaczę.
Boże
Ktokolwiek
Błagam o śmierć.

Wspominałam już, że kocham ten rozdział? Nie? To teraz to mówię... KOCHAM GO! ❤❤❤

~Doniczka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top