Rozdział 1
Wstałem rano przeklinając w myślach tego co wymyślił szkołę.
Usiadłem na skraju mojego małego łóżka i przyciągnąłem do niego mój stary i podniszczony wózek, na którego chwilę później przeniosłem się podpierając rękoma.
Podjechałem pod szafę z ubraniami wyciągając z niej czarną bluzkę na krótki rękaw i tego samego koloru obcisłe spodnie, następnie udałem się do łazienki.
Po wykonaniu wszystkich podstawowych czynności które w moim stanie zajmują mi ok. 30 minut, już ubrany siedziałem przed lodówką w której znajdowała się tylko do połowy pusta butelka mleka, dżem i jakiś stary ser.
Postanowiłem, że zjem dzisiaj tylko jabłko, które leżało na kuchennym blacie i wcześniej go nie zauważyłem.
Po zjedzeniu mojego jakże "wykwintnego" śniadania wjechałem do salonu, aby obudzić śpiącą na kanapie kobietę, "zwaną" moją matką.
W pomieszczeniu prawie wszędzie walały się puste butelki po piwie i innych alkoholach.
Kiedy znalazłem się koło niej ta nagle usiadła obudzona przez dźwiek jaki wydawały koła mojego wózka i jak tylko mnie zauważyła odrazu wzieła najbliższą rzecz czym była butelka po wódce i rzuciła nią w moją stronę, naszczęście była pijana i butelka trafiła w ścianę po mojej prawej stronie rozbijając się tuż koło naszego starego rodzinnego zdjecia zrobionego kilka dni przed wypadkiem.
-Co ty tu jeszcze robisz gówniarzu?! Wypierdalaj do szkoły kaleko i tak nie jesteś tu do niczego potrzebny!- po tych słowach wypowiedzianych przez moją rodzicielkę szybko skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych nie chcąc dłużej patrzeć na stan w którym prawie codziennie znajduje się moja mama od 11 lat.
Do szkoły miałem ok. 20 minut drogi, więc na miejscu znalazłem się bardzo szybko.
Będąc już pod budynkiem nie mogłem nic poradzić na oceniające spojrzenia innych uczniów.
Chociaż chodzę do tej szkoły już od paru miesięcy prawie ciągle jestem w centrum uwagi i to w złym znaczeniu tego słowa.
Chcąc udać się już na lekcje stanąłem przy podjeździe dla wózków, zwykle przy wejściu do szkoły czekał pan woźny i wtedy pomagał mi wjechać.
'Czemu tu jest do cholery tak stromo?!'- pomyślałem.
Czekałem jeszcze 5 minut, ale nikt nie zjawił się, aby mi pomóc, więc spróbowałem się tam dostać sam nie chcąc się spóźnić na zajęcia z Panią Edwards.
Kiedy byłem już prawie na końcu moje ręce postanowiły odmówić posłuszeństwa i już zacząłem się zsuwać z podjazdu lecz nagle poczułem jak ktoś zaczyna pchać mnie spowrotem na górę.
Zdezorientowany spojrzałem do tyłu, a tam zobaczyłem wysokiego, lekko umięśnionego, przystojnego blondyna z pięknymi niebieskimi oczami... czekaj..
CO KURWA?! Jakie znowu piękne?! To tylko zwyczajne niebieskie oczy.. nie, nie jestem gejem.. tak tylko mi się pomyślało..
Tajemniczy chłopak zauważył, że mu się przyglądam bo spojrzał na mnie i uśmiechnął się chytrze, a ja wtedy szybko odwróciłem twarz, rumieniąc się, on chyba to zobaczył bo chwilę później mogłem usłyszeć jego cichy śmiech.
- Gdzie masz teraz zajęcia?- głos blondyna wyrwał mnie z zamyśleń.
-Hm?- moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej szkarłatne.
- Pytałem się gdzie masz lekcje Buraczku- uśmiechnął się szeroko pokazując rząd białych i równych zębów.
- W-w sali 209- kurde czemu się jąkam?!
- Oh, czyli będę z tobą w klasie - powiedział i zanim mogłem zaprotestować zaczął mnie pchać przez korytarze - tak wogóle to Luke jestem.
- Michael. Jesteś nowy?- zapytałem bo wolałem się upewnić.
- Taa, mój ociec dostał tu pracę i musieliśmy się przeprowadzić- zatrzymał się i w tej samej chwili rozbrzmiał dzwonek głoszący rozpoczęcie zajęć.
-Cholera... - przekląłem pod nosem i popatrzyłem wymownie na Luke'a
-No co?- spojrzał na mnie nie rozumiejąc.
-Może byś się ruszył bo i tak jesteśmy spóźnieni na lekcje?!- powiedziałem zdenerwowany.
- A może jaśnie książę powiedział by gdzie jest ta cholerna klasa 209?!-no tak..
Nagle zrobiło mi się wstyd za wcześniejszy wybuch.
- Przepraszam. Prosto i w prawo- poinstruowałem go i po chwili ruszyła za moimi wskazówkami.
Kiedy byliśmy już pod drzwiami odpowiedniej sali, Luke zapukał lekko i otworzył je przepuszczając mnie.
- No proszę pan Clifford zaszczycił nas swoją obecnością- powiedziała sarkastycznie nauczycielka.
Pani Edwards była wysoką kobietą po czterdziestce w zaciasnym koku i okularach na łańcuszku, to była taka typowa nauczycielka której żaden uczeń nie lubił.
- O i pan Hemmings! Michael na miejsce, a ty Luke zostań- po tych słowach tak jak kazała skierowałem się do ostatniej ławki gdzie jak zawsze nie było jednego krzesła żebym mógł ze spokojem przy niej usiąść.
- A więc to jest Luke Hemmings i od dzisiaj będzie chodzić z wami do klasy- powiedziała do klasy, a następnie szepnęła coś do Luka i wskazała na wolne miejsce po drugiej stronie sali co pewnie miało znaczyć, że ma tam usiąść.
Kiedy Luke usiadł już na swoim miejscu Pani Edwards zaczęła prowadzić lekcje nie zwracając uwagi na większość dziewczyn rozmawiających o blondynie.
Na przerwach jak i na lekcjach nie działo się nic ciekawego, a z Lukiem (?) dzisiaj już nie rozmawiałem.
·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.
Kiedy wróciłem do domu po lekcjach mojej matki nie było w domu co pewnie oznaczało, że wyszła do sklepu lub baru co mnie zdziwiło gdyż o ile pamiętam zasiłek dostać powinniśmy dostać dopiero za tydzień.
Z tą myślą skierowałem się do swojego pokoju a to co tam sobaczyłem sprawiło, że łzy zaczęły spływać mi po policzkach...
Na podłodze leżał pusty rozbity słoik i nie było by w tym nic smutnego gdyby nie był to ten słoik w którym zbierałem od 11 lat pieniądze na moją protezę, a teraz nie zostało nic ani grosza, ukradła je moja własna matka.
·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.·.
Słowa: 876
No i jest rozdział 1 😊
Następne rozdziały będą pewnie krótsze, no ale cóż...
A tak wgl to podoba się? 😂
~Doniczka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top