[ umberto ]
Umberto usiadł na krańcu świata, na samym brzegu. Był szczęśliwy, że w końcu go odnalazł. Zakochał się w miejscu, którego od zamierzchłych czasów się obawiano.
Patrzyły na niego gwiazdy, które zdobiły niebo, patrzył na niego świat, który chciał zostawić, ale patrzyła też otchłań, czekająca pod stopami nie czującymi dna.
To co było za krańcem świata kusiło. Nie słyszał tam ludzi, nie słyszał nawet zwierząt. Cywilizacja bała się zagłębiać tam swą niszczycielską siłę.
Pewnego dnia kraniec świata zniknie, bo ludzie przestaną w niego wierzyć.
- Ja również wtedy zniknę - pomyślał, wychylając się w dół. - I już nigdy nie będę.
Skoczył w otchłań.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top