Weekend integracyjny. Część 7

Kilka miesięcy później...

Klara wraca do domu. Otwiera bramę, a potem drzwi i zdejmuje płaszcz, poprawiając włosy. Wchodzi do salonu i uruchamia laptopa. Idzie do kuchni zaparzyć herbatę i wraca na sofę, łącząc się przez skype'a.

- Hi, honey. - Jamie uśmiechnął się na jej widok

- Hello. How are you?

- A bit tired, but it's fine. And... I've already booked a tickets for us. It's only three weeks left.

- I can't wait. - uśmiechnęła się

- Believe me, me too. What do you think about the weather in London?

Klara roześmiała się.

- Let's say, that I could get used to that.

- Excellent. Because after the trip to Paris we are going to London. I saw some houses for a sale in the Internet. They are perfect for us.

- Great.

- Wait, I'll send you the pictures. I'm sure that we will find the best.


Restauracja. Kelner przyjmuje zamówienie i kieruje się na zaplecze.

- Tea sandwiches z pastą jajeczną i pork pie. - rzucił podając karteczkę, którą Laura przypięła nad blatem

- Bill, honey, prepare tea sandwiches with eggs and I'll make a pork pie, okay?

- Sure. Pasta jajeczna, right?

- Perfect.

- You see? I'll learn someday. - uśmiechnął się

- I'm sure of that.

Pocałował ją i oboje wrócili do pracy. Jeden z kuchcików odstawił czysty rondel do szafki i ruszył do bocznych drzwi. Szedł korytarzem do drzwi z napisem „Manager". Zastukał i wszedł do środka. Monika siedziała przy biurku, rozmawiając przez telefon.

- Przepraszam na chwilę. Tak? - oderwała się od rozmowy, zakrywając słuchawkę dłonią

- Trzeba zwiększyć zamówienie na marchew. Już się skończyła.

- Jasne. - skinęła głową, notując to w zeszycie i wracając do rozmowy - Przepraszam, już jestem. Tak, oczywiście, jesteśmy w stanie przygotować je w typowo brytyjskim stylu. Nie tylko potrawy ale całość może być zorganizowana na wzór typowego brytyjskiego wesela. Naszym szefem kuchni jest rodowity Brytyjczyk. Oczywiście. Zapraszam do podpisania umowy. Do zobaczenia.

Z uśmiechem wydrukowała jakiś dokument i wstała, by wpiąć go do segregatora. W eleganckiej i nieco obcisłej sukience, wyraźnie można dostrzec zaokrąglony brzuszek.


Londyn. Restauracja w centrum miasta. Przez okno widać parę siedzącą przy stoliku nad posiłkiem. Rozmawiają i śmieją się. Jakaś klientka wchodzi do środka i wchodzimy za nią zbliżając się do stolika.

- He said that he wants to go for skiing. For skiing! Do you believe that?!

- So, he's getting better.

- For sure. I hardly keep him away from working. He has a new heart from just a few months and he's acting like nothing happened.

- It's good to hear that. - Tom uśmiechnął się, upijając łyk soku - Angie... I've just realized something.

- What? - spytała, patrząc na niego uważnie

- In Poland... The ring on a right hand means... - zerknął na pierścionek, a dziewczyna się zarumieniła

- But we are in England. - stwierdziła szybko, unikając jego wzroku

- I know. That's why I know that I should buy, one day, another one. Especially for you. - sięgnął po jej dłoń, a ona zerknęła na niego, uśmiechając się nieśmiało


The End

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top