Weekend integracyjny. Część 1

Zachowanie aktorów może odbiegać od rzeczywistego ich zachowania. Opowiadanie napisane na prośbę mojej przyjaciółki .


Klara i Angelika, przez wszystkich nazywana Angie, znały się ze studiów polonistycznych. Miały problem ze znalezieniem pracy w zawodzie i przez kilka lat pracowały dorywczo, w różnych miejscach w Warszawie. W jednej z restauracji, w której Klara była kelnerką, pracowała Laura jako pomocnica kucharza. Laura pochodziła z bogatego domu, jej marzeniem było założenie własnej restauracji, ale jej rodzice mieli wobec niej inne plany. Na drugim roku studiów prawniczych zbuntowała się jednak i przerwała studia, by spełnić swoje marzenia. Po dwóch latach pracy jako pomocnica kuchenna, zaczęła piąć się w górę aż została szefem kuchni, odnoszącym niemałe sukcesy. W tym czasie jej ojciec podupadł na zdrowiu i postanowił pogodzić się z jedyną córką. W ramach przeprosin i by pokazać, że akceptuje jej wybór, kupił dla niej lokal w centrum stolicy, idealnie nadający się na restaurację. Marzenia Laury zaczęły się spełniać. Zaprosiła do współpracy Klarę, z którą się zaprzyjaźniła, a ona poradziła Angie, jako menedżera. Dania Laury i ciasta Klary cieszyły się dużą popularnością, a uprzejma Monika, która od początku była kelnerką, przyciągała klientów. Biznes rozkręcił się bardzo szybko, także dzięki zdolnościom Angie, której kreatywność wydawała się nie mieć granic. Wkrótce w restauracji pracował zespół kucharzy, kilka kelnerów i kelnerek, a lokal był czynny od rana do późnego wieczoru.


Cztery przyjaciółki od zawsze spotykały się w tym samym klubie, by świętować swoje imieniny. Tym razem wypadło na Angie.

- To co pijemy? - spytała Laura, gdy kelnerka weszła do ich boksu

- Ja za alkohol dziękuję. - odparła Angie

- No, co ty? Przecież trzeba uczcić twoje święto! - oburzyła się Klara - Toast musi być! Wrócimy taksówką.

- Nie, nie. Ja poproszę sok jabłkowy.

- A może ty w ciąży jesteś? - spytała Monika z uśmiechem

- A to się Patryk ucieszy! - podchwyciła Laura ze śmiechem

- Nie, w ciąży nie jestem. - zaprzeczyła Angie gwałtownie - Jakoś nie mam ochoty po prostu. Odwiozę was.

- Niech ci będzie. - Klara wzruszyła ramionami - A z podwózki chętnie skorzystamy. - uśmiechnęła się

Dziewczyny złożyły zamówienia na drinki i po chwili pogrążyły się w dyskusji o wszystkim i o niczym. Tłum w klubie bawił się przy głośniej, dyskotekowej muzyce, a dziewczyny śmiały się i przekrzykiwały wzajemnie, jedna przez drugą. Angie upiła łyk soku i odstawiła szklankę na stolik, biorąc głęboki wdech, zanim wysiliła się na pozornie beztroski uśmiech.

- Słuchajcie! Ponieważ to moja impreza, a mamy ostatnio mało okazji, by odpocząć, pomyślałam, że mogłybyśmy wybrać się na weekend do Londynu. Co wy na to?

- Ja muszę męża spytać. - rzuciła Monika - Ale sądzę, że się zgodzi.

- Weekend...? - zastanowiła się Laura - A co z restauracją?

- Poradzą sobie bez nas nawet przez kilka dni, nie tylko przez weekend. - stwierdziła Angie - W razie czego będę pod telefonem, więc wszystko ogarniemy.

- Ja jestem za. - bez namysłu stwierdziła Klara - Już dawno chciałam się tam wybrać.

- No, to ja wszystko zorganizuję. Mamy trochę firmowych oszczędności, które możemy wykorzystać na tzw. imprezę integracyjną, więc nie ma się nad czym zastanawiać. W przyszłym tygodniu lecimy.



- Dlaczego Angie siedzi dwa rzędy za nami? - spytała Klara w samolocie, usiłując zerknąć na tyły do koleżanki

- Nie mam pojęcia. - odparła Laura - Można było zarezerwować bilet w rzędzie obok. Chyba, że były zajęte.

- Nie wydaje wam się, że ostatnio Angie dziwnie się zachowuje? - wtrąciła Monika

- Nie. Dlaczego tak sądzisz? - spytała Laura

- Niemal bez przerwy siedzi w telefonie. Momentami jest jakby nieobecna duchem... Coś ją gnębi.

- Myślisz? - Klara się zamyśliła - Rzeczywiście ostatnio jest jakaś inna. Może to przez Patryka?

- Myślisz, że znowu ma kogoś?

- Ten facet na nią nie zasługuje. - podsumowała Monika, kręcąc głową - Trzeba jej znaleźć kogoś innego.

- Tak jakby normalni faceci rośli na drzewach na wyciągnięcie ręki. - prychnęła Laura - Nie każda ma takie szczęście jak ty. A jak Robert zareagował na twój wyjazd?

- Robert wyjechał na weekend do mamusi. - uśmiechnęła się krzywo - Ja nie wiem... Ostatnio odnoszę wrażenie, że gram w jakimś trio, a nie duecie.

- Nie przesadzaj... - Laura pokręciła głową - Chwali mu się, że opiekuje się swoją mamą.

- Ja tego absolutnie nie neguję. Tylko dlaczego on nasze sprawy omawia z mamusią? Ostatnio teściowa poradziła mi żebym jadła jajka, bo pomagają na płodność... - przewróciła oczami, a dziewczyny wybuchnęły śmiechem - Do śmiechu mi nie było jak zadzwoniła w niedzielę o świcie, bo była pewna, że idę na siódmą do kościoła. A było to w zeszłym tygodniu, gdy odsypiałam po weselu w naszej restauracji.

- Oł, ła. - mruknęła Laura

- Ouć. - dodała Klara

- To sobie wyobraźcie, że to nie pierwszy raz... - westchnęła

- Wiesz... W takich chwilach cieszę się, że jestem sama. - stwierdziła Laura z uśmiechem

- Dziewczyny, znajdźcie takich facetów, dla których wy będziecie najważniejsze. A teściowe lepiej niech mieszkają na drugim końcu świata, bo inna miejscowość to zbyt blisko. - westchnęła


Po wylądowaniu wszystkie spotkały się przy odbiorze bagaży.

- Dobrze. To teraz jedziemy do hotelu. - zarządziła Angie, gdy każda miała swój bagaż - Zobaczycie jaki... Oj, przepraszam. - sięgnęła do kieszeni, gdy zadzwonił jej telefon i odeszła na bok

- Wyłączyłyście tryb samolotowy? - spytała Monika, sięgając po swój telefon

- Nie. - odparła Laura, a Klara jedynie pokręciła głową, patrząc podejrzliwie w stronę Angie, która rozmawiała, żywo gestykulując, jakby coś komuś tłumaczyła

- Słuchaj, muszę kończyć. - rzuciła do słuchawki, gdy Klara do niej podeszła - Patryk, ja zdania nie zmienię, pogódź się z tym. Cześć. - westchnęła, kręcąc głową i schowała telefon z powrotem do kieszeni kurtki - To co? Idziemy? - spytała z uśmiechem

- Co się dzieje?

- Nic. A co ma się dziać?

- Przecież widzę.

- Wszystko jest okay. Dobra, drużyna zbiórka! - wróciła do reszty - Meldujemy się w hotelu, zostawiamy bagaże i jedziemy do klubu. Na jutro zaplanowałam kilka atrakcji. Wszystko mamy? No, to świetnie. - stwierdziła z uśmiechem, wskazując drogę do wyjścia

Klara westchnęła ciężko, zarzucając plecak na plecy i sięgając po walizkę ruszyła za koleżankami.


W klubie Angie ponownie zamówiła napój bezalkoholowy, czym zarobiła kolejne podejrzliwe spojrzenie Klary. Dziewczyny bawiły się świetnie, tańcząc i rozprawiając przy drinkach, a Angie co jakiś czas wychodziła na zewnątrz by zadzwonić, lub odebrać telefon. Wkrótce samotne dziewczyny przy barze zauważyło dwóch mężczyzn, którzy zaproponowali im drinki. Kiedy Angie wróciła do lokalu, rozmowa trwała w najlepsze.

- Hi Angie! - powitała ją lekko wstawiona Monika - Meet Ben and Jamie!

- Benedict Cumberbatch and Jamie Campbell Bower. - Angie natychmiast ich rozpoznała - It's a pleasure to meet you. - podała rękę na powitanie - I'm Angelika Mazur, but you can call me Angie.

- The pleasure is mine. - Ben się uśmiechnął podając jej rękę

- Wait... - Laura zmarszczyła brwi - How do you know who they are?

Angie miała ochotę roześmiać się, albo strzelić facepalma, ale jedynie uprzejmie się uśmiechnęła do koleżanki, po powitaniu z Jamie'm.

- They are actors. - wyjaśniła, lekko zniżając głos

- Riighht! - mruknęła Monika - You're Sherlock! I knew I know you!

- Sure. - poparła ją Klara - But I have no idea where you were acting. - szczerze wyznała Jamie'mu

- Well... „The Mortal Instruments: City of Bones", „The Twillight Saga"...

- Right! Aro. - Klara wskazała na niego palcem, zadowolona z siebie

Angie nie wytrzymała parskając lekko śmiechem. Ben zakamuflował parsknięcie chrząknięciem.

- Sorry. - mruknął, zerkając na Jamiego

- Technically Caius, but also Volturi, so let's say that you were close. - podsumował Jamie z uśmiechem, a w jego oku pojawił się błysk, niekoniecznie związany z rozbawieniem i nieświadomie nieznacznie zmniejszył odległość pomiędzy sobą, a Klarą

- Are you playing together? - spytała Monika

- Yes. We have some shots in Aroundel Castle not far away from here. - wyjaśnił Jamie

- Wait... Aroundel Castle and Gardens? - podchwyciła Klara, tym razem bezbłędnie - I've heard that it's amazing.

- It is. - potwierdził Jamie - The Castle is beautiful but gardens are magical.

- I wish I could see them. - westchnęła

- You can go with us. - podchwycił - We are leaving in the morning.

- We are going to work. - przypomniał Benedict

- Besides we wanted to see Madame Tussauds tomorrow. - przypomniała Angie nieco sugestywnie

- Yes! To take pictures with queen! - poparła ją Monika

- But that gardens sounds great. - stwierdziła Laura, a Angie się na moment skrzywiła, ale szybko na jej twarz powrócił uśmiech

- So... We can always go there later. Guys will make their job and later maybe they could show us the gardens? - spojrzała na nich wyczekująco

- Yes, that sounds reasonable. - Ben skinął głową - We can meet in there in the afternoon.

- Great. - Angie uśmiechnęła się - I'll just make some calls. Excuse me.

Szybko ruszyła w stronę wyjścia.

- Would you like to dance? - spytał Jamie Klarę

- Sure. - odparła i oboje ruszyli na parkiet

- And it's starting again. - westchnął Ben patrząc za nimi, a po chwili spojrzał na siebie i sięgnął po telefon, by przeczytać wiadomość - I'm sorry, I need to phone. - skierował się w ślad za Angie, wybierając numer w komórce - We are in the club. Yes, the same as always. - poinformował osobę po drugiej stronie słuchawki - Really? He got drunk? - zerknął w bok na pogrążoną w rozmowie Angie w nieznacznej odległości od niego - It's okay, see you tomorrow on the set. Bye. - schował telefon i podszedł w stronę dziewczyny

- But it's really important for me. It's just a few more days... Yes, I'll get them tomorrow. Okay, thank you professor, we are in touch. Goodbye. - westchnęła ciężko, rozłączając się i odwróciła się, dostrzegając Bena - Oh, hi! - uśmiechnęła się - We have a transport for tomorrow.

- You seems to be stressed.

- Really? Well... Maybe a bit. Stressfull times.

Ben pokiwał głową, zrozumiawszy, że nie chce o tym rozmawiać.

- Are we going back?

- Sure. - uśmiechnęła się i razem wrócili do środka



- Patrzcie! Wygląda jak żywy! - Laura wskazała na woskową figurę Bena

- Tak, faktycznie. - Angie pokiwała głową i dyskretnie zerknęła na zegarek - Słuchajcie, ja zaraz wracam.

Zanim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, zniknęła z pola widzenia.

- Co się z nią dzieje? - Klara spojrzała w ślad za nią

- Wczoraj w nocy płakała... - oznajmiła Monika - Obudził mnie kac i słyszałam jak szlocha w poduszkę.

- Jeśli to znowu ten typek ją skrzywdził, to nie ręczę za siebie. - mruknęła mściwie Klara

- Nie podoba mi się to wszystko... - Laura pokręciła głową - Wydaje się, jakby cały czas była mentalnie gdzie indziej. Nie rozstaje się z telefonem. Coś ewidentnie jest nie tak.

- Trzeba to z niej wyciągnąć. - postanowiła Monika

Wszystkie zgodziły się z nią i ruszyły zwiedzać dalej. W tym samym czasie, kilka ulic dalej, Angie weszła do jednej z kamienic i podeszła do kontuaru.

- Good morning. My name is Angelika Mazur, I would like to receive the test results.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top