Three weddings: First wedding
Dla Ani :)
Uwaga! Przekleństwa po włosku.
Rachel i Sophie poznałaś na studiach w Nowym Jorku na American Musical and Dramatic Academy. Ty i Rachel pochodzicie z Wielkiej Brytanii, Sophie jest Amerykanką o włoskich korzeniach i temperamencie. Wynajmowałyście wspólnie mieszkanie, a po studiach utrzymywałyście kontakt. Pomimo tego, że ty i Rachel wróciłyście do Wielkiej Brytanii, a Sophie zaczęła robić karierę w Hollywood.
Rachel miała szczęście. Została szybko dostrzeżona i dostała rolę w serialu BBC, a potem posypały się kolejne propozycje. Ty miałaś mniej szczęścia. Dostałaś angaż w podrzędnym teatrze. I chociaż nie zarabiałaś wiele, to jednak byłaś szczęśliwa, że możesz utrzymać się robiąc to, co kochasz. Tym niemniej niemal słyszałaś głos swojego ojca: „A nie mówiłem?". Twój ojciec był znanym lekarzem, prowadzącym własną klinikę i uważał, że jego dzieci muszą iść w jego ślady. Twój straszy brat posłuchał. Ty się zbuntowałaś. I tylko dzięki wsparciu ze strony brata i mamy udało ci się skończyć studia. Oficjalnie jednak nie mogłaś liczyć na słowa wsparcia. Wynajmowałaś kawalerkę i starałaś się zyskać jakąś rolę, która pozwoliłaby ci udowodnić ojcu, że się mylił.
Jak co roku zdecydowałyście się zrobić „babską imprezę". Tym razem Sophie przyleciała ze Stanów i spotkałyście się we trzy w domu Rachel. Bawiłyście się przednie, dopóki nie pojawił się brat Rachel, Nathaniel, ze swoim wspólnikiem, Stevem. Kiedy Steve się przedstawił, w Sophie jakby piorun trafił. Wiedziałyście już, że przepadła...
Niecały rok później miał się odbyć ich ślub. To miało być wielkie wydarzenie. Sophie chciała by ten dzień był wyjątkowy i długo komentowany. Ponieważ jej rodzice rozwiedli się, gdy była dzieckiem i jej ojciec wrócił do Włoch, całkowicie zrywając kontakt, postanowiła wynająć kogoś, kto poprowadzi ją do ołtarza. Jej wybór padł na Nathaniela.
- Tall, handsome, good-looking. Perfect.
- Are you sure? - upewniła się Rachel – I don't want to say bad about my family, but... he is rather hot-headed. If you know what I mean...
- Don't worry. We will watch him. - roześmiała się – (Y/N), it's yours responsibilty to take care of that.
- Many thanks. - podsumowałaś
Wszystko było gotowe. Panna młoda czekała w bocznym pokoju. Pan młody przed ołtarzem, ze swoim świadkiem. A Nate'a jak nie było, tak nie ma...
- Where the hell are you? - mruknęłaś pod nosem, usiłując po raz kolejny, bezskutecznie się z nim połączyć – Just a minute. - starałaś się uspokoić wyglądającą z pokoju Sophie – I'm gonna kill you, Nate, I swear.
Chodziłaś nerwowo po korytarzu. W końcu postanowiłaś jeszcze raz spróbować dodzwonić się do Rachel, która z powodu choroby, nie mogła się pojawić na ślubie. Niemal podskoczyłaś, gdy usłyszałaś sygnał połączenia.
- Rach, finally!
- What's up? - wychrypiała
- Do you know where is Nate?
- Here, on the couch next to me.
- Seriously? Don't you think that he should be somewhere else istead? For example... IN THE CHURCH!
- What? - zaczęła kaszleć – What are you talking about?
- About the wedding, sniffle-girl. Today. About an half hour ago...
- Oh my God! I was sure it's tomorrow! I'm sorry (Y/N), but Nate has a day off and... he's indisposed.
- WHAT?!
- He got drunk. I was sleeping after pills and woke up only about an hour ago. I'm sorry.
- You are sorry? Great, just great. No, look. You... Are you listening to me? I don't care how, but you have to find a man, who can walk Sophie to the altar. He has to be tall, handsome, in a suit made to measure and with a captivating smile. You have a fifteen minutes otherwise there is no wedding but furneral, because she's going to kill me, and then you and Nate. Is that clear?!
- How am I supposed to find a handsome and good-looking man in fifteen minutes? I couldn't find him in all my life...
- Have no idea. Better think. Hurry up. - rozłączyłaś się
Nie zaglądając do Sophie, która zapewne przypominała już rozwścieczonego lwa, ruszyłaś przed kościół. Większość gości była już wewnątrz. Przed kościołem czekali goście na kolejną uroczystość. Starałaś się nie zwracać uwagi na głupie komentarze na temat swojego wyglądu. Miałaś na sobie długą, czerwoną suknię odsłaniającą ramiona, z rozcięciem do połowy uda. Nie miałaś problemu ze zwracaniem na siebie uwagi. Jednak w tym momencie, irytowało cię wszystko. Przed kościołem zatrzymał się samochód i wysiadł z niego mężczyzna, którego kojarzyłaś z filmów. Pomyślałaś, że to może być jeden ze znajomych Rachel i szybko ruszyłaś w jego stronę. Jednak zanim podeszłaś, mężczyzna przywitał się z grupką osób, wśród których rozpoznałaś także kilku innych aktorów.
- Excuse me? - postanowiłaś ich zaczepić – Is it a possibility that someone of you is send by Rachel?
- No, I'm sorry. - odezwał się Benedict Cumberbatch
- Fine, thanks. - odparłaś zawiedziona
- But maybe we can help somehow? - spytał Tom Felton
Był tak odmienny od potterowskiego charakteru, w który wcielał się kilka lat temu, że na moment się zawiesiłaś.
- No, I guess... - zawahałaś się na moment
A potem pomyślałaś o awanturze, którą Sophie zrobiłaby ci, gdybyś poprosiła któregoś z nich o przysługę.
- No, thank you. - oznajmiłaś
W tym momencie przed kościołem pojawił się kolejny samochód i wysiadł z niego wysoki mężczyzna, który nieco nerwowo rozejrzał się wokół, poprawiając krawat. Patrzyłaś na niego z nadzieją.
- Tom, in here! - zawołał go Ben
Mężczyzna skierował wzrok w waszą stronę i uśmiechnął na widok znajomych twarzy. Westchnęłaś zawiedziona i zrezygnowana. Powoli kierowałaś się z powrotem do kościoła.
- I didn't know that you are going to be on Kate's wedding... - kontynuował Ben
- No, actually I'm not invited. I'm here in some kind of... a special mission I suppose?
- Are you from Rachel? - spytałaś, błyskawicznie odwracając się w jego stronę
- Yes... - wyciągnął rękę, prawdopodobnie by się przedstawić
- Thank Lord! - bez zastanowienia złapałaś go za rękę – Let's go.
- Em... Sorry guys. - mężczyzna poddał się i ruszył za tobą
- Wow, a concrete girl. - skomentował jeden z pozostałych mężczyzn
- Straight to the altar. - dodał drugi
- You are not going to refuse this time. - roześmiał się Ben
- It's not funny. - krzyknął do nich twój towarzysz – I'm sorry, miss...
- Look. - zatrzymałaś się gwałtownie – The wedding should start in about an hour ago, so we really don't have time for conventions.
- Fine. - westchnął
- Follow me, please.
Niemal wbiegłaś do środka i ruszyłaś w stronę drzwi do pokoju, w którym czekała Sophie.
- Better wait a minute in here. - poprosiłaś, stukając do drzwi – Sophie... - zaczęłaś, otwierając drzwi i w porę uchylając się przed nadlatującym, miedzianym pucharkiem
- Vaffanculo!
- Oops. - powoli zamknęłaś drzwi – If she's using an Italian, we should wait a while.
Słyszeliście, jak wewnątrz lecą różne przedmioty. Kiedy zapanowała chwila ciszy, spróbowałaś ponownie.
- Sophie, there is...
- Caccare!
Znów w twoja stronę poleciał jakiś przedmiot, ale odbił się od drzwi, które zamknęłaś.
- She's a bit nervous, you know? - wyjaśniłaś z przepraszającym uśmiechem
- A bit? Well, in that case I don't want to know what she is doing when she's fully nervous.
- Yeah. That's a good point.
Po drugiej stronie zapanowała cisza. Uniosłaś palec w geście „daj mi chwilę" i weszłaś do środka. Sophie siedziała na jedynym całym krześle i szlochała.
- There is somebody, who can walk you...
- Vai a quel paese. It's too late.
- No, it isn't. Steve is still waiting for you.
- I'm going to kill Rachel's brother, you know that?
- I can help you, if you want. - uśmiechnęłaś się
Uśmiechnęła się nieco, biorąc głębokie oddechy, by się uspokoić.
- Alright. Let's do this. - otarła łzy, uspokajając się – So, where is that guy?
- He's waiting right there. I'm going to call him. Everything will be fine.
- Ok.
Wyszłaś na korytarz.
- I'm sorry, what's your name? - spytałaś
- Tom. Tom Hiddleston.
- Nice to meet you, Tom, I'm (Y/N). She's waiting for you.
- Fine. - westchnął i się uśmiechnął, wchodząc do pokoju, który przed chwilą opuściłaś
Sophie wyglądała bajecznie, gdy powoli wchodziła do kościoła. Tom przekazał jej dłoń Steve'owi, z uśmiechem. Potem jednak rozejrzał się po kościele, nieco zagubiony. Przesunęłaś się w ławce, wskazując mu miejsce obok. Uśmiechnął się i usiadł obok ciebie. Przysięgi zostały wymienione i odetchnęłaś.
- Tom, you just saved our lives. - wyszeptałaś – Thank you.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top