Fighting for a trust. Part 3

Zaczynałaś mieć pewne podejrzenia... Ale szybko odgoniłaś tę myśl. Bałaś się jej i tego, co może oznaczać. To były dla ciebie całkiem nowe i nieznane tereny, w które niekoniecznie chciałaś się zagłębiać. Wieczorem zaczęłaś czytać książkę. Wkrótce uświadomiłaś sobie, że na jej podstawie nakręcono film „Szkoła uczuć". Znałaś ten film. Uwielbiałaś scenę z przebywaniem w dwóch miejscach naraz. Ale film to co innego niż książka, choć pokazuje tą samą historię. W książce przeżywasz ją bardziej, oczami głównego bohatera. Kiedy przeczytałaś dlaczego Jamie nosi przy sobie Biblię, poczułaś coś jakby ukłucie żalu. Jej historia była podobna do twojej, a jednak ona miała tę Biblię, małą pamiątkę po matce... Ty tego nie miałaś. Twój ojciec pozbył się wszelkich pamiątek po zmarłej żonie. Nie miałaś nawet jej zdjęcia. Kolejne strony pozornie upewniały cię w przekonaniu, że nie wolno ufać mężczyznom. Ale tylko pozornie, bo czytając potrafiłaś „wczuć" się w sytuację zawstydzonego przed kolegami nastolatka. I chociaż było ci żal Jamie i współczułaś jej naiwnemu przekonaniu, że Landon ją lubi, podczas gdy on tylko grał, to jednak nie umiałaś oprzeć się wrażeniu, że w jego „grze" było coś więcej. Że może jej przekonanie i ufność, wcale nie były naiwne... Szczególnie po wybuchu negatywnych emocji, gdy odprowadzając ją wykrzyczał, że wcale nie są przyjaciółmi i gdy następnego dnia ją za to przepraszał, poczułaś, że mężczyzna może wiedzieć, że postąpił źle. To była dziwna myśl, chyba dlatego, że nigdy nie zastanawiałaś się nad tym, jak tak naprawdę funkcjonują mężczyźni. Na jakich zasadach reagują i dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej. To było jak odkrycie, odkrycie, które znów spowodowało niepokój w dotychczas uporządkowanym świecie... Czytając dalej dostrzegłaś zmianę wewnątrz głównego bohatera, wiedziałaś jakie emocje nim kierowały. Otarłaś łzy, gdy Jamie i Landon wymienili się gwiazdkowymi prezentami. Ona podarowała mu swoją Biblię, najcenniejszą rzecz jaką miała. On jej, sweter. Z pozoru zwykła rzecz, ale... Nie potrafiłaś oprzeć się wrażeniu, że nerwowość, gdy jej go dawał oznaczała, że zależało mu na pozytywnej reakcji. To nie był zwykły prezent. Wszakże wcześniej dołożył sporą sumę pieniędzy dla sierot całkowicie bezinteresownie, po to, by sprawić jej radość. Zaczęło mu na niej naprawdę zależeć i przyznał się sam przed sobą, że się w niej zakochał. Potem wspólnie z nią przechodził przez jej chorobę, której finał znali oboje... Scena ślubu wycisnęła z twoich oczu jeszcze więcej łez... Zamknęłaś książkę i otarłaś oczy.

- Shame, that's only a story. - podsumowałaś, postanawiając twardo trzymać się tego, co znane



Tydzień później zepsuł ci się samochód. Naprawa miała potrwać do dwóch tygodni, ze względu na konieczność sprowadzenia części... Tajemniczy adorator przysłał ci płytę DVD z innym dziełem Sparksa i kolejnym bilecikiem z cytatem Szekspira, tym razem z „Henryka V".

"A good leg will fall; a straight back will stoop; a black beard will turn white; a curl'd pate will grow bald; a fair face will wither; a full eye will wax hollow: but a good heart, Kate, is the sun and the moon; or, rather, the sun, and not the moon, - for it shines bright, and never changes, but keeps his course truly."

- „The Notebook"? - spytał Tom, podnosząc płytę ze stolika przy drzwiach

Zaplanowaliście wspólny spacer z psami. Snowflake była zawsze obojętnie nastawiona do obcych psów. Nie atakowała ich, ani się z nimi nie witała. Raczej wolała utrzymać dystans, obserwując ich zachowanie, jakby zastanawiając się dlaczego są tak podekscytowane i czego od niej chcą. Dopiero, gdy bliżej je poznała, rozpoczynała zabawę. Nie przeczuwałaś więc kłopotów z Bobbim, który był zazwyczaj przyjaźnie nastawiony. Spaniel powitał cię radośnie, a potem zaczął biegać po domu, w którym jeszcze nie miał okazji być. Snowflake obserwowała go uważnie, ze swojego fotela.

- Yes. I've got this today. Haven't see yet.

- You should. It's worth it.

- I will. - zapewniłaś, rozglądając się za szelkami Snowflake

W tym czasie Bobby podbiegł do fotela twojej suczki i zaczął ją z daleka obwąchiwać.

- Maybe we could see it together? - zasugerował Tom - After walk?

- Sure. Why no...

W tym momencie usłyszeliście szczek Bobbiego. Spaniel wskoczył na fotel i przeszedł za Snowflake, zbliżając się do jej pyszczka. Zaczął ją „atakować" łapką, a potem gryźć w pyszczek, chcąc zapewne, jak to szczeniak, sprowokować ją do wspólnej zabawy. Chow chow pozostała jednak niewzruszona i jedynie „kłapnęła" raz pyskiem. Spaniel po raz kolejny usiłował ją „ugryźć", a następnie zdenerwował się i zaczął głośno szczekać.

- Bobby, stop! - krzyknął Tom

W tym momencie Snowflake zdecydowała się zeskoczyć z fotela i już po chwili oba psy zaczęły się „atakować" na podłodze. Na ten widok oboje z Tomem roześmialiście się. W tym momencie odezwał się twój telefon.

- Excuse me.

- That's ok. - Tom skinął głową i podszedł bliżej psów - Bobby, I'm sorry buddy, but she's bigger, you can't win. - roześmiał się

- Oh my God! - krzyknęłaś i odwrócił się natychmiast w twoją stronę, zaniepokojony - I'm on my way.

Nerwowo starałaś się wystukać numer swojej asystentki.

- What happened? - spytał Tom

- My father lost his consciousness. The doctor suspects a heart attack.

- Oh, Lord. Where are you phoning?

- To Alice. I need to cancel all meetings, get free days and go to my hometown.

W tym momencie zdałaś sobie sprawę, że jest jeszcze pies.

- Oh, no. What about Snowflake? I can't take her to the train!

- The train?

- My car is broken down.

- I can drive you. We will take dogs or leave them with my mum.

- Tom, it's seven hours drive in one way! - przypomniałaś

- I'm on my break, I'm free. I have nothing better to do. I'll drive you.

- Okay, fine, thanks. - w końcu udało ci się wybrać numer Alice i poinformować ją o swoim wyjeździe

Wspólnie z Tomem uznaliście, że dwa podekscytowane psy w jednym samochodzie, przez siedem godzin, to jednak zadanie ponad wasze możliwości. Tom zabrał Bobbiego do swojej mamy, a potem pojechał spakować kilka rzeczy, bo zaproponowałaś mu, by został przez kilka dni. Ty w tym czasie spakowałaś swoje rzeczy i wysłałaś faksem wniosek o urlop do pracy.


Podróż upłynęła w ciszy. Jedynie radio grało w tle. W czasie jazdy zamieniliście się przy kierownicy, zatrzymaliście się na posiłek i wyprowadzenie psa na zewnątrz. Po ponad siedmiu godzinach dotarliście na miejsce. Przez cały czas byłaś w kontakcie z Anthonym, waszym majordomusem, który zajął się wszystkim i był teraz w szpitalu. Trwały badania. Po wstępnych badaniach wykluczono atak serca, co powitałaś z ulgą. Nie było jednak wiadomo co było przyczyną utraty przytomności, a to mogło być jeszcze bardziej niebezpieczne.

- How is he? - spytałaś, gdy dotarłaś do szpitala

Wcześniej dałaś Tomowi klucze od domu i poprosiłaś o odwiezienie tam Snowflake. Podałaś mu nawet hasło do alarmu, który z pewnością był uruchomiony.

- Better. - zapewnił Anthony - He wants to go home, even without the rest of results. Still saying that he's fine.

- Of course. - mruknęłaś

Twój ojciec był jednak uparty i kilkanaście minut później wyszedł z sali, w pełni ubrany i gotowy do wyjścia.

- What are you doing in here? - zdziwił się na powitanie - You had to phone her?! - warknął na pracownika

- He didn't. - oznajmiłaś - The doctor phoned me. You choose me as a person to inform in case.

- And you came from London? You didn't have to. I'm perfectly fine. I'm going back to home.

- Why are you so stubborn?! You sholud let them make all tests before you get out of here.

- Stop, please. I'm healthy.

- Right. - warknęłaś

Kierowca odwiózł was do domu, gdzie czekał Tom. Zauważyłaś, że sięgnął jedynie po szklankę wody i siedział poddenerwowany w salonie.

- This is my friend, Tom. And this is my dad.

- It's an honor to meet you. - Tom wspiął się na szczyt kurtuazji

Przez chwilę rozmawiali i Tom robił wszystko, by zrobić dobre wrażenie. Trochę cię to dziwiło, bo chociaż zawsze był kulturalny i łatwo nawiązywał przyjacielskie kontakty, to teraz zachowywał się szczególnie uprzejmie i sympatycznie, elokwentnie odpowiadając na pytania twojego ojca.

- Dad, I think that you should get some rest. - przypomniałaś, gdy skierował się w stronę barku

- Only one glass of whiskey...

- You wanna bet? - mruknęłaś, zamykając mu drzwiczki przed nosem

- Young lady, how are you acting in front of a guest?

- You just came out of the hospital. No alcohol! - warknęłaś

- She might be not easy to cooperate, but she's really a great woman. - zapewnił twój tata Toma

- DAD! - warknęłaś, a Snowflake podbiegła do was, gotowa cię bronić w razie potrzeby

- Fine. - twój ojciec uniósł dłonie w poddańczym geście - You and the dog? Indeed I have no chance with the two of you. It was a pleasure to meet you. - skinął głową w stronę Toma - But now I'm afraid I need to leave you. Excuse me.

- Does your dad have a lord title? - spytał Tom, gdy zostaliście sami i rozglądając się wokół

- No. But he's acting like he has, I know. Are you hungry? - spytałaś, kierując się w stronę kuchni

- Just a bit.

- Come on, we will get a bite of something.

Wyjęłaś z lodówki lazanię, którą kucharka przygotowała na kolację. Teraz był środek nocy i oprócz majordomusa nikogo ze służby nie było. Podgrzałaś ją w mikrofali i wyłożyłaś na talerze. Podałaś też sok pomarańczowy.

- So, that's how your house looks like. - uśmiechnął się, sięgając po widelec

- Yeah.

- I knew that you are rich, but I didn't expect something like that, telling the truth.

- It's all thanks to my grandfather. He created the company. He was a wonderful person. So wise... He told me many stories about the past. That's why I choose my studies.

- What about your grandma?

- Well... She died when I was too young to remember her. My grandad died when I was at primary school.

- How about your mother's family?

- I have no contact with them. I never had.

- Strange. - podsumował, marszcząc brwi - I mean... I'm sorry. I probably shouldn't even ask.

- No, it's fine, I guess... - oznajmiłaś, wstając od blatu i chowając talerz i szklankę do zmywarki

- So, you don't know anything about your mum. You don't know her part of the family... Don't you feel like you miss a part of yourself somehow?

Podszedł do ciebie, podając ci swój talerz i szklankę.

- Thank you. - uśmiechnęłaś się do niego, sprzątając naczynia - Well... You know, when I was a little girl once we've accidentally met my mum's cousin. She said that I look like her... Then she asked if my dad was good at me. My dad got angry. He said that I am his daughter and he's not going to give me to anyone. So I suspect that my grandparents wanted to take care of me after my mum's death. And probably that's why I have no contact with them...

- I see.

- Okay. Come on, I'll show you your room, you must be exhausted.

- I am. - przyznał


Nie mogłaś usnąć, przewracając się z boku na bok. Coś nie dawało ci spokoju i sama nie wiedziałaś, co. Cytat z „Jesiennej miłości" brzmiał ci nieustannie w uszach. „Nie powinniśmy sądzić innych po myślach i intencjach, ale po uczynkach." przewijało się przez twoją głową i nie chciało zniknąć. W końcu wyczerpana usiłowaniem uśnięcia, wstałaś. Za oknem rozpoczynał się nowy dzień, gdy zabrałaś Snowflake na dłuższy spacer.

- There you are! - usłyszałaś, gdy siedziałaś na trawie

- Do you want to visit a castle? - spytałaś, uśmiechając się

Tom przez chwilę przytulał Snowflake, pochylając się nad nią i pozwalając lizać się po twarzy. Dopiero, gdy pies się uspokoił, podszedł bliżej.

- I'd rather sit next to you, if you don't mind. - uśmiechnął się, siadając obok - Look, so many years and nothing have changed.

- Trees are a bit bigger. - zauważyłaś

- Yeah. There I've got a shot. - wskazał na granicę lasu - And there I was laying waiting for „Cut!".

- That was a huge scene. - przyznałaś - You were laying there much longer than it was showed in the movie.

- True. - skinął głową, a potem zamyślił się na dłużej - (Y/N)... Do you think that, maybe, someday you'll create your own family?

Zerknęłaś na niego. Siedział dość blisko i patrzył na ciebie uważnie.

- I don't know. - przyznałaś, odwracając wzrok na krajobraz - I've never thought about that

- Don't you want to have a family?

Jego głos budził w tobie coś nowego, nieznanego. Coś, czego się bałaś. Zerwałaś się z miejsca, powiększając odległość między wami.

- Family doesn't work. - stwierdziłaś - Sooner or later it'll end with a heartbreak.

- Not always... - zaczął, ale mu przerwałaś

- Even your parents got a divorce.

- You don't know anything about that. - warknął

- And I don't have to. The point is, that even after many years relationship can break.

Tom wziął głęboki wdech, a potem wstał.

- All right. My parents got a divorce. But before that, they gave a life to me and my sisters. They created a warm home, full of love. And still I can always count on them whenever I need them. You don't know how it is, I can see that. - powiedział miękko, podchodząc powoli do ciebie - But I can show you... Together... - jego ramiona powoli owinęły się wokół ciebie - ...we can create a family. I won't hurt you, I swear. Please, just trust me.

Po raz pierwszy ktoś trzymał cię tak w ramionach. Po raz pierwszy pozwoliłaś mężczyźnie cię tak trzymać. Poczułaś przyjemne ciepło... Ale zaraz potem przypomniałaś sobie, jak twoje opiekunki wypłakiwały oczy po tym, jak zaufały twojemu ojcu.

- No, Tom. - odsunęłaś się od niego stanowczo - It will end with tears. I saw that too many times before. I can't. - pokręciłaś głową - I just can't.

Zawołałaś Snowflake i ruszyłaś przed siebie, nie oglądając się na Toma. Mężczyzna przez dłuższą chwilę stał bez ruchu, usiłując poradzić sobie z emocjami, zanim ruszył w kierunku twojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top