Fighting for a trust. Part 2
Tego dnia śpieszyłaś się do pracy. Byłaś już spóźniona, bo twój budzik nie zadzwonił. A jeszcze musiałaś jakoś dojechać na miejsce, co zazwyczaj zabierało ci około godziny.
- Snowflake! - warknęłaś na psa, który rozłożył się pod drzwiami i ani myślał się ruszyć - Move your ass!
W odpowiedzi pies jedynie mruknął, oblizał się i położył łeb z powrotem na podłodze.
- Just great! - jęknęłaś, zastanawiając się jakie masz opcje
Wyjście ogrodem odpada, za wysoki płot. No i sąsiedzi wzięliby cię za wariatkę. Pozostawał stary sprawdzony sposób.
- Do you want a tasty bite? - spytałaś zachęcającym głosem - Come on, I'll give you tasty bite!
Pies poderwał się z szybkością o jaką nikt by go nie podejrzewał patrząc na jego gabaryty i przybiegł za tobą do kuchni.
- Sit. - nakazałaś, ale w odpowiedzi suczka jedynie szczeknęła, patrząc na ciebie wzrokiem mówiącym „Po co? I tak mi go dasz..." - All right. - mruknęłaś, podając psu przysmak i gładząc go po łbie
Ruszyłaś szybko do drzwi, korzystając z faktu, że twój pupil był zajęty. W drodze do pracy przeklinałaś samą siebie. Dzisiaj mieli przywieźć do muzeum manuskrypt z Włoch. Starałaś się o to od miesięcy, a tu taka wpadka. Po przybyciu do muzeum przeprosiłaś za spóźnienie. Okazało się, że manuskrypt jeszcze nie dotarł, więc miałaś trochę szczęścia. Nie miałaś nawet czasu by zjeść śniadanie, ale nie było to dla ciebie istotne, gdy wreszcie dotarł do ciebie twój skarb. XVI-wieczny manuskrypt Voynicha. Dotychczas trwają spory czy jest autentyczny. Ostatnio botanik Arthur Tucker uznał, że jest to tekst pochodzący nie z Europy, a Ameryki Środkowej. Bardzo chciałaś być tą osobą, której uda się odszyfrować tekst i definitywnie potwierdzić lub zaprzeczyć o autentyczności manuskryptu.
- Miss (Y/L/N), a delivery for you. - oznajmiła twoja asystentka
- What? - niechętnie oderwałaś się od pracy - Just a minute... Or sign and take it, I have no time now.
- I'm afraid I can't. It's deliver to your own hands.
Mruknęłaś coś niezrozumiałego, ale zeszłaś na dół.
- Flowers? - zdziwiłaś się - From who? - spytałaś doręczyciela
- I'm only delivering. Please, sing in here.
- Thank you. - przyjęłaś kwiaty i spojrzałaś na bilecik
"Love looks not with the eyes but with the mind."
Westchnęłaś ciężko, chowając bilecik do kieszeni żakietu.
- Put them in the water, please. - poprosiłaś recepcjonistkę - I'll take them later.
Wróciłaś na górę, nie zaprzątając sobie dłużej tym głowy. Znów jakieś podchody... Miałaś ważniejsze sprawy, niż jakiś zalotnik.
Wracając z pracy uświadomiłaś sobie, że na dziś byłaś umówiona z Tomem i Benem. Ben właśnie wrócił z zagranicy i mieliście się spotkać jak zwykle by pogadać, posłuchać jego opowieści i obejrzeć zdjęcia z miejsca, w którym pracował. Nie miałaś już czasu, by wrócić do domu i się przebrać, pojechałaś więc od razu do domu Toma.
- Nice flowers. - stwierdził mężczyzna, gdy zatrzymałaś samochód na podjeździe przed jego domem
- Do you like them? - spytałaś, wyjmując nieco sfatygowany bukiet z samochodu - I just got them today... You can take them if you want. Just another suitor...
- Don't you like them? - spytał, kiedy zamknął bramę i przejął bukiet od ciebie
- You know... This trick is old as the earth. Why men think that they can win a woman buying her a flowers? - spytałaś samą siebie, kierując się do drzwi jego domu, by powitać Bobbiego
- Maybe because they are a nice way to say something important... - stwierdził Tom, patrząc na bukiet i wzdychając ciężko, zanim ruszył za tobą - You dropped something. - poinformował, gdy wszedł za tobą
- Oh, it's a note. - uświadomiłaś sobie, że bilecik wypadł ci z kieszeni gdy pochyliłaś się nad psem - It was with the flowers.
- And what was written on it? - spytał, wstawiając bukiet do wazonu i udając obojętność
- Look by yourself. - podałaś mu karteczkę - Isn't it funny?
- Funny? - zmarszczył brwi, starając się ukryć urażenie - Why?
- He's writing about love. He even doesn't know me. - prychnęłaś, zawracając do salonu
Tom wziął głęboki wdech, zanim ruszył za tobą.
- It's a quote from Shakespeare. - oznajmił, oddając ci karteczkę, na którą nawet nie spojrzał - „A Midsummer Night's Dream". Love doesn't look by the eyes, with the reason, but with the mind which means with the imagination. It's irrational and looking deep inside. Into soul...
- A Shakespeare's lover. So this is true about you. - stwierdziłaś - When Ben will come?
- Soon. - stwierdził, z westchnieniem - He should be here any moment.
- Great. I'm interesting if he had a time to go to the museum which I was talking about...
- I don't know. I haven't ask him yet.
Zmiana tematu szybko przerodziła się w dyskusję o manuskrypcie, który dzisiaj dostałaś. Wkrótce dołączył do was Ben. Byłaś tak zajęta rozmową z nim, że nie zauważyłaś momentu, w którym Tom na chwilę odpuścił, posyłając ci spojrzenie pełne tęsknoty i bólu. Szybko jednak je zamaskował, uśmiechając się i robiąc dobrą minę do złej gry. Tak jak to robił od lat...
- Maybe you should just tell her? - zasugerował Ben, gdy pomagał mu sprzątać, po twoim wyjściu
- You know what she thinks about men...
- Maybe you'll be an exception?
- Or she will think that I'm making fun of her and quit all contacts. No, thank you.
- So, you have to try to forget about her... Yeah, right. - przypomniał sobie, gdy Tom posłał mu znaczące spojrzenie - You were trying,
- She sees a friend in me. And it hurts. Because I love her from the first day... You should see her, sitting on the grass with her hair tanned by the wind... With her dreamy eyes... Oh, Lord. I wish I could be close to her. - zamknął oczy z westchnieniem wyrażającym tęsknotę
- I don't have any advice. I'm sorry.
- I know. - pokiwał głową - I need to figured out that by myself. There must be the way to her heart... It impossible that she doesn't need love.
- Hi, (Y/N)! - usłyszałaś znajomy głos po drugiej stronie słuchawki, zaledwie chwilę po tym jak wjechałaś do garażu
- Hello Tom. Is something wrong?
- No. I've just wonedering if you have a free time tomorrow during lunch?
Zamilkłaś na chwilę, zaskoczona.
- What are you up to? - spytałaś ostrożnie
Westchnął.
- Nothing. Just a friendly proposition.
- Okay. We can meet in Subway near Museum. That on Shaftesbury Ave.
- Sure.
- Great. So till tomorrow.
- Bye.
Rozłączyłaś się zastanawiając o co może chodzić... W progu powitałaś radosną kulkę białego futra, która niemal od razu chciała wspiąć się na twoje ręce. Co było proste, gdy była szczenięciem, teraz, gdy ważyła ponad 18 kg było nieco utrudnione...
- Calm down, calm down. - powitałaś ją ze śmiechem, pochylając się i pozwalając polizać swoje ręce, a potem również twarz jej niebieskim językiem - Okay, come on... Come on...
Ruszyłaś na kanapę i już po chwili suczka wskoczyła na twoje kolana, opierając łapy o twoje ramiona. Najpierw polizała cię po twarzy, a potem wtuliła się w twoje ramię. Roześmiałaś się. Tak, jakby dokładnie słuchała poleceń Toma. Kilka lat wcześniej, gdy rozmawialiście o twoim dzieciństwie, przypadkowo wyszło na jaw, że jako dziecko nie miałaś nikogo, kto by cię przytulał. Twój ojciec był zbyt zapracowany i zajęty podbojami, a opiekunki zmieniały się zbyt szybko, byś była w stanie przywiązać się do nich na tyle, by pozwalać na takie czułości. Kilka dni później Tom pojawił się w twoim domu z białą kulką, przypominającą misia. Pokochałaś suczkę od razu, a ona była zawsze ochotna do przytulania. Innych pieszczot nie uznawała, ale przytulać się mogła bezustannie. Podobnie jak „całować" cię przy każdej możliwej okazji. Kiedy była mniejsza, brałaś ją często na ręce i przyzwyczaiła się do tego. Teraz była zbyt ciężka byś mogła ją unieść, więc to był jedyny sposób na przytulanie, poza wtulaniem się w twoje plecy podczas snu.
- I love you too. - pogładziłaś ją po gęstej i puszystej sierści - Now, can I get to change?
Suczka polizała cie po twarzy i znów się wtuliła.
- I know, I was longer out than usually. But I'm home now. Come on, we need to go for a walk as well.
Na słowo „walk" suczka poderwała się, zeskakując z kanapy. A potem nie opuszczała cię ani na krok, dopóki się nie przebrałaś i nie założyłaś jej specjalnych szelek i smyczy. Zabrałaś jeszcze telefon i ruszyłaś na spacer ze swoją ukochaną psiną. Po powrocie dokładnie ją wyszczotkowałaś i dopiero wtedy mogłaś usiąść, by w spokoju napić się herbaty i obejrzeć ulubiony talk-show w telewizji.
Następnego dnia prawie zapomniałaś o tym, że masz umówione spotkanie w czasie lunchu, skupiona na pracy nad manuskryptem. Na szczęście miałaś asystentkę, która pilnowała twojego kalendarza.
- Miss (Y/L/N), you have an appointment in about half an hour.
- Really? Oh, Lord. Right. Okay. Em... - oderwałaś się od lupy i wstałaś od biurka - Thank you, Alice.
Kiedy dotarłaś na miejsce, Tom zajmował już jeden ze stolików. Uniósł dłoń, by wskazać ci, gdzie siedzi, a ty szybko do niego podeszłaś.
- Hi! - pochyliłaś się w tradycyjnym uścisku na powitanie - Have you already make an order?
- No, I was waiting for you.
- So, I can... - wskazałaś w stronę lady
- No, take a sit please. I'll make an order. As usually?
- Yes, please. Thanks. - usiadłaś
W oczekiwaniu, gdy Tom stał w dość długiej kolejce, przejrzałaś swoje portale społecznościowe. Zalajkowałaś zdjęcia synka przyjaciółki z dzieciństwa, przejrzałaś wiadomości...
- Here you are. - Tom postawił na stoliku tacę
- Thank you. - natychmiast schowałaś telefon - So... Why did you want to see me? - spytałaś z uśmiechem
- Just like that. - stwierdził, gdy położył kanapki na blacie i postawił kubki z napojami, a potem odstawił tacę na bok
- We saw each other yesterday... And you phoned me just after the meeting... So it's not just like that.
- I just wanted to see you.
- Because...?
Wzruszył lekko ramionami, sięgając po kubek z kawą.
- To spend some time... - stwierdził - Oh, come on. - westchnął pod twoim spojrzeniem - We know each other so long. Do you think that I'm not worthy your trust?
- Well... Em... - poruszyłaś się niespokojnie, a on posłał ci spojrzenie „serio?" - It's not that I don't trust you. But... It's rather unusual to meet just like that. Usually there is a reason...
- Okay. - westchnął - It becomes awkward. - stwierdził - Can we just eat pretending like nothing happened?
- And what happened? Tom, you're not yourself. - podsumowałaś, obserwując go uważnie
- Yeah. I'm wondering why... - westchnął pod nosem - Fine. Let's talk about your work maybe? How's the manuscript?
Sięgnęłaś po kanapkę, rozpakowując ją.
- It such a great feeling to see something so old... - uśmiechnęłaś się
- So, you are sure that it's not fake?
- Not yet. I need to make some more tests. But as so far, it seems that it's not fake.
- Great. - pokiwał głową, jedząc
Po powrocie do pracy dowiedziałaś się, że przyszła kolejna przesyłka. Tym razem była to książka Nicholasa Sparks „Jesienna miłość". Zapakowana w elegancki papier, pod którym znajdował się bilecik, który upadł na podłogę, gdy rozpakowałaś paczkę. Podniosłaś go widząc ten sam charakter pisma, co ostatnio.
"Day serves not light more faithful than I'll be."
Wróciłaś do swojego gabinetu, wpisując cytat w wyszukiwarkę internetową. Szekspir, „Perykles, książę Tyru". Spojrzałaś na książkę leżącą na blacie biurka. Poczułaś niepewność i to uczucie wcale ci się nie spodobało...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top