Die Hard

Krew dudniła ci w uszach. Wstrzymałaś oddech, wpatrując się przez kratkę wentylacyjną w mężczyznę, który skierował karabin w stronę kanału wentylacyjnego. Wiedziałaś, że jedna salwa wystarczy, byś nie miała najmniejszych szans. Na szczęście mężczyzna uznał, że szkoda marnować amunicji na wąski tunel, w którym z pozoru nikt się nie zmieści. Odszedł w stronę pozostałych zakładników, a ty powoli wypuściłaś wstrzymywane powietrze. Ostrożnie i bezszelestnie ruszyłaś przed siebie. Podróż do końca tunelu wydawała się trwać wieki, ale w końcu udało ci się dotrzeć do wiatraka. Wciągnęłaś się na rękach na betonową powierzchnię, niechcący płosząc szczury. Siłą woli powstrzymałaś się od krzyknięcia, zakrywając mocno usta obiema rękami. Gryzonie pobiegły wzdłuż wąskiego tunelu, a po chwili rozległa się salwa z karabinu i głośny męski krzyk.

- No!

- What? - zarechotał jeden z napastników - Somebody was there? You daughter maybe? Shame. We could have a toy... Now get up, go!

Wyprowadzili ich z pomieszczenia, prowadząc w stronę reszty. Zakryłaś twarz dłońmi, uspokajając nerwy. To miały być wasze wymarzone wakacje. Wasz urlop, który planowaliście od miesięcy... Wynajęliście pokój w niewielkim hotelu i cieszyliście się sobą, słońcem i dobrym jedzeniem. Aż do dzisiaj, gdy w hotelu pojawiła się grupa bandytów, terroryzując gości. Boy hotelowy zebrał wszystkich gości z waszego piętra i ukrył was w jednym z pomieszczeń służbowych. Liczył na to, że pomoc przybędzie zanim bandyci zdołają tam dotrzeć. Niestety, znaleźli was przed przybyciem policji.


- Go there. - Tom oderwał kratkę wentylacyjną, podstawiając ci dłonie, byś mogła wspiąć się na górę, gdy terroryści forsowali drzwi

- What?

- Hide there. (Y/N), there is no time for arguing. Jump.

- It's too small... - stwierdziłaś, patrząc na tunel z zewnątrz

- Not for you. You are slim enough. Please, just listen to me.

Spojrzałaś na niego, a on na ciebie. A potem jego usta odnalazły twoje całując cię z pasją i zapamiętaniem.

- I love you. - wyszeptał, tuląc cię do siebie - Go.

- I love you too. - oznajmiłaś, opierając stopę o jego złączone dłonie i podskakując, wsunęłaś się w tunel


Tom był zdruzgotany. Dostrzegł ślady krwi w dziurach po kulach i był pewien, że cię stracił. Bezwolnie pozwolił się prowadzić, a potem usiadł na posadzce razem z innymi gośćmi i personelem, pchnięty tam siłą przez jednego z napastników. Ty w tym czasie myślałaś gorączkowo. Po cichu wydostałaś się z tunelu, rozglądając uważnie wokół. W pomieszczeniu nie było nic nadającego się do obrony. Na podłodze znalazłaś jednak czyjś telefon. Policja została już zawiadomiona, ale wybrałaś inny numer. Numer, którego nie używałaś od dawna... Po jednym sygnale usłyszałaś przerywany, szybki dźwięk. Nie zastanawiając się wystukałaś kod, a potem zaczęłaś wpisywać kolejne liczby, w nieprzerwanym ciągu, licząc, że ktoś je odczyta...

- We have a signal... From 88e...? - mężczyzna w bazie z niedowierzaniem zerknął w ekran

- What?! I'll inform the boss. - drugi sięgnął po krótkofalówkę

- Decrypting... I've got a message.

- Give me it. - w drzwiach stanął wysoki mężczyzna w czarnym uniformie, który szybko przejechał wzrokiem po kartce, a potem ruszył do wyjścia

Wiedział, że nie ma czasu do stracenia.


Ty też to wiedziałaś. Musiałaś szybko zdobyć broń. Napastnicy byli zdesperowani i po przyjeździe policji nie będą mieli skrupułów by użyć zakładników jako tarczy. Tam był twój Tom, a to nie ułatwiało rzetelnej oceny sytuacji. Emocje nie są dobrym doradcą, szczególnie wtedy gdy potrzeba zimnego umysłu kalkulacyjnego. Wyślizgnęłaś się z pomieszczenia i starałaś się bezszelestnie wrócić do waszego pokoju. W sejfie miałaś swoją broń, której nie zdążyłaś wyjąć w pośpiechu. Usłyszałaś kroki i dałaś nura do najbliższego pokoju, chowając się za otwartymi drzwiami. Mężczyzna przeszedł dalej, a ty jeszcze przez chwilę stałaś nieruchomo zanim zdecydowałaś się wyjrzeć. Niestety, niefortunnie w momencie, w którym jeden z napastników zerknął w stronę korytarza. Cofnęłaś się szybko, klnąc pod nosem. Wiedziałaś, że cię zauważył. Skoczyłaś na łóżko, podkurczając nogi pod brodę w postawie ofiary zapędzonej w kozi róg.

- Please, don't hurt me... - jęknęłaś, gdy wszedł do środka zamykając za sobą drzwi

Minęło kilka lat odkąd ostatni raz przechodziłaś szkolenie. Kilka lat odkąd ostatni raz walczyłaś. Ale na szczęście podstawy znałaś, a mężczyzna nie był przygotowany na atak z twojej strony. Po chwili leżał nieprzytomny i związany, a ty sięgnęłaś po jego broń, sprawdzając stan amunicji. Skinęłaś głową, usatysfakcjonowana i upewniwszy się, że napastnik nie obudzi się zbyt szybko, wydostałaś się z pokoju.


Policja otoczyła budynek, rozpoczynając negocjacje. Napastnicy okazali się być uciekinierami, którym istotnie, było wszystko jedno. Używali miejscowego języka, którego nie wszyscy goście znali, ale ty stanowiłaś wyjątek. Słyszałaś treść rozmowy, bo cała była prowadzona w trybie głośnomówiącym. Ci ludzie byli gotowi nawet na śmierć, bo na nią zostali skazani. Nie obchodził ich również los zakładników. Postanowili zaryzykować, bo mogli jedynie zyskać. Zorganizowali ucieczkę, zdobyli broń i chcieli wydostać się za granicę. Na nieszczęście na ich drodze znajdował się wasz hotel, a policja była już na ich tropie, postawili więc wszystko na jedną kartę. Zażądali samochodu i bezpiecznej drogi do granicy. Skuliłaś się w kącie, w którym się kryłaś, trzymając broń w pogotowiu. Znalazłaś wnękę za jedną z szaf i z zewnątrz byłaś praktycznie niewidoczna.

- Can we get out of here without noticing?

- If we blow this all up... They'll think that we've died. - odparł drugi - We can hide in the basement, there is a tunnel...

- Good plan. Keep talking with them, I'll make sure that explosive charges are placed correct.

Zaklęłaś mentalnie. Czyli rozmowy były tylko dla odwrócenia uwagi... Napastnicy mieli przewagę, nie mogłaś ich rozbroić w pojedynkę. A przynajmniej nie, rzucając się na nich wszystkich od razu. Zneutralizowałaś jednego, pozostawało co najmniej pięciu... Zerknęłaś na zegar na ścianie. Jeśli dostali twój sygnał, szef powinien być już na miejscu.


- I'm taking the charge. - spokojny głos, wyrwał dowódcę policji z zamyślenie

- What? Who the hell are you?!

Mężczyzna podał mu telefon. Policjant zerknął podejrzliwie na niewielkich rozmiarów przedmiot, ale potem zbliżył go nieznacznie do ucha i jak na komendę wyprostował się jak struna na głos po drugiej stronie słuchawki.

- Yes, sir! - zakomunikował, a potem oddał telefon tajemniczemu nieznajomemu - They are only a simply criminals. Why they send US Force?

Mężczyzna nie odpowiedział, sięgając po słuchawkę. Od teraz on rozpoczynał negocjacje.

- Listen to me! I can shoot them all. Do you want that?! Do you really want that?! - krzyczał jeden z napastników

Kiedy usłyszałaś spokojny głos z głośnika telefonu, poczułaś częściową ulgę.

- I need to talk with hostages.

- You got to be kidding!

- If they are British citizens I suggest you to let me talk to them now.

Dlaczego on zwraca uwagę napastników na Brytyjczyków? Po co?

- British citizens! - krzyknął w stronę gości

Wyjrzałaś zza swojej kryjówki, ale Tom był jak ogłuszony i nie reagował na nic.

- There is no British citizens. - zakomunikował napastnik

- Americans?

W ten sposób po kilku chwilach twój były szef znał liczbę i narodowość zakładników. Wiedział, że to nie wszyscy obecni w budynku ludzie. Uznał, że ty i twój mąż ukryliście się gdzieś i zakładał, że jesteście w miarę bezpieczni. Lub martwi. Taką opcję również brał pod uwagę, choć wolał by była to jedynie myśl, nie fakt. Korzystając z faktu, że napastnicy się rozdzielili, wyczołgałaś się ze swojej kryjówki, ruszając w ślad za jednym z nich...


- Nice. - podsumowałaś, patrząc na domowej roboty ładunek wybuchowy, gotowy do odpalenia

Zerknęłaś na leżącego u twoich stóp mężczyznę. Byłaś zmuszona go zabić, ale na szczęście miał nóż, dzięki czemu zrobiłaś to cicho, nie wzbudzając podejrzeń jego kumpli. Strzały były niewskazane. Przyjrzałaś się bliżej ładunkowi. Należało go rozbroić, bo stanowił niemałe zagrożenie. Wzięłaś głęboki wdech. Z saperstwa zawsze miałaś najniższe oceny. Nie zliczysz ile razy w laboratorium bomba szkoleniowa wybuchła w twoich rękach, gdy zdecydowałaś się na niewłaściwy kabelek, albo zbyt długo zwlekałaś z przecięciem któregoś z nich... Teraz nie mogłaś sobie pozwolić na błąd.

- Ene due rabe... - zaczęłaś, wyliczając kabelki, a potem westchnęłaś - Dobra, pomyślmy...

Nie ułatwiał ci sprawy fakt, że wszystkie były w jednym kolorze. Sprawdziłaś, gdzie który został podłączony, usiłując przypomnieć sobie zajęcia teoretyczne.

- Tom, I love you... - wyszeptałaś, przejeżdżając nożem po jednym z nich i przecinając go

Wypuściłaś wstrzymywane powietrze, gdy lampka przestała świecić. Spakowałaś ładunek do torby znalezionej przy mężczyźnie.

- This way or that? - spytałaś, rozglądając się po korytarzu - What do you suggest?

Mężczyzna z oczywistych względów nie odpowiedział, ale i tak na niego spojrzałaś.

- Okay... If you say so. - mruknęłaś, kierując się w stronę, gdzie według twojego zdania mógł być kolejny ładunek


Dotarłaś na basen, rozglądając się uważnie i trzymając broń w pogotowiu. W pomieszczeniu było cicho. Słońce wpadające przez oszklony dach odbijało się od tafli wody, tworząc refleksy na ścianie. Rozejrzałaś się uważnie wokół... Impuls nakazał ci skoczyć w bok i chwilę po tym gdy schowałaś się za filarem, w ścianie pojawił się pocisk. Dokładnie w miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej była twoja głowa.

- We have a problem... - usłyszałaś męski głos

- Shit. - mruknęłaś cicho

- There is a woman.

- A woman? - mruknął szef bandy do krótkofalówki

Tom uniósł głowę, rejestrując uważnie każde jego słowo. W jego oczach pojawiła się nadzieja.

- Finish playing with her and go back here. - nakazał szef

- Copied.

Mężczyzna schował krótkofalówkę i strzelił w ścianę obok filaru. Krzyknęłaś z zaskoczenia i przerażenia. Takie rzeczy potrafiłaś grać na zawołanie w razie potrzeby. W końcu wyglądałaś na słabą i bezbronną kobietkę...

- I'll get you. - stwierdził ze śmiechem

Schowałaś broń za pasek spodni na plecach i zakryłaś ją bluzą.

- Please... - jęknęłaś - I'm unarmed...

- Get out of there.

Wysunęłaś się z kryjówki, z dłońmi w górze i przerażeniem w oczach.

- You look good. - stwierdził, skanując cię wzrokiem - Shame that I'm a gay... - stwierdził, celując w ciebie

Rozległ się strzał. Mężczyzna zachwiał się i poleciał bezwładnie do przodu, prosto do basenu.

- You looked good as well... - mruknęłaś - Shame that I'm a soldier. Or I was. Whatever.

Szybkim ruchem schowałaś broń z powrotem, rozglądając się wokół z westchnieniem. Ten przystojniaczek nie był tu bez powodu. Musiał już zostawić ładunek. Tylko gdzie? Cofnęłaś się za filar po torbę i zarzuciłaś ją przez ramię. Podeszłaś do pływającego po powierzchni wody mężczyzny.

- You came from there. - wskazałaś w kierunku jednego z wyjść, a potem się rozejrzałaś - Okay, let's go check this out.

Wspięłaś się po drabince na dach przebieralni a potem przeszłaś przez barierkę na trybuny. Rozejrzałaś się po całym pomieszczeniu, zwracając uwagę na rzędy krzesełek.

- Nah... - mruknęłaś - It's good for a movie, but in reality you'd looking for filars and supporting walls.

Przerzuciłaś nogi przez barierkę i zsunęłaś się na dół, lądując z powrotem obok basenu.

- That looks quite interesting, handsome... - wskazałaś na wnękę pomiędzy przebieralnią, a boczną ścianą - Don't you think? Yeah, I think that you like that wall too.

Znalazłaś ładunek przytwierdzony do ściany, tuż nad podłogą.

- Twice in one day? - pokręciłaś głową - I might be a lucky woman, but I'm not sure that to that point...

Wyjęłaś nóż zerkając na ładunek. Na twoje nieszczęście ten ładunek przygotował ktoś inny i kable zostały rozmieszczone inaczej niż w poprzednim.

- Hey, I want to give a birth... Cooperate, please.

Położyłaś się na podłodze, uważnie przyglądając się bombie.

- Tom, our baby will be an agent gaining so much adrenaline already, believe me.

Wzięłaś głęboki wdech, przecinając jeden z kabelków. Niestety, niewłaściwy.

- Holy shit! - krzyknęłaś, biegnąc w stronę wyjścia

Prześlizgnęłaś się po podłodze, kryjąc za najbliższym rogiem gdy za tobą rozległ się wybuch.

- Phew! - westchnęłaś, patrząc na zdartą skórę na dłoniach - It was close... Enough adrenaline, darling? - spytałaś, dotykając wciąż płaskiego brzucha - I hope that it was the last for today.


- What the hell was that?! - spytał policjant, a twój były szef sięgnął po słuchawkę, ale napastnicy nie podjęli rozmów - We are getting in.

- I'm in charge in here. - odparł spokojnie, jak zawsze - Nick, what do you think?

- She's doing her best. - odparł jeden z mężczyzn w uniformach

- Let's her do her job, then. Nick, go from the backside.

- Yes, sir.


- Go to check that. - szef napastników odesłał jednego ze swoich ludzi - You! - wskazał na
drugiego - Check the garden. There must be some agents. Kill them.

Tom przenosił wzrok od jednego do drugiego. Modlił się, by agenci rzeczywiście tu byli i zadbali byś trafiła w bezpieczne miejsce. Miał nadzieję, że ten wybuch oznaczał, że pomoc dotarła na czas i zostałaś ocalona.


Cofnęłaś się po torbę, którą zsunęłaś w czasie biegu. Niebezpiecznie jest nosić na sobie ładunek wybuchowy, nawet rozbrojony, w czasie ucieczki przed wybuchem. Sprawdziłaś, czy broń jest na miejscu i zastanowiłaś się co dalej. Przydałby się plan budynku.

- An office. - zdecydowałaś, ostrożnie kierując się w stronę biura

Napastników nie było wielu i to działało na twoją korzyść. Nie byli w stanie zabezpieczać każdego korytarza. Poruszałaś się ostrożnie, zerkając za każdy róg. Wiedzieli już o twojej obecności, ten wybuch był raczej wystarczający, by zwrócić na siebie uwagę, co odbierało ci element zaskoczenia. Nagle kula przeleciała centymetr od ciebie, lądując w stojącej nieopodal rzeźbie. Uskoczyłaś za róg i wychyliłaś się, prawie nie mierząc i strzelając.

- Fuck! - dobiegł do ciebie głos i zrozumiałaś, że trafiłaś

Wychyliłaś się ponownie, ale facet odpowiedział ogniem. Sprawdziłaś magazynek, zostało ci niewiele amunicji.

- If you really want to play like that... - warknęłaś, biorąc głęboki wdech i wychylając się w chwili, gdy ogień na moment ustał

Tym razem wymierzyłaś celnie i wystarczył jeden strzał. Otrzepałaś ubranie, wstając i mijając mężczyznę, po drodze sprawdzając, czy nie miał przy sobie czegoś interesującego. Zabrałaś jedynie krótkofalówkę, na wszelki wypadek. Dotarłaś do biura, klucząc korytarzami i nie wybierając oczywistej drogi. Otworzyłaś drzwi pierścionkiem i wślizgnęłaś się do środka. Tom zapytał na początku waszej znajomości skąd tak oryginalny pierścionek, ale powiedziałaś mu tylko, że lubisz oryginalne ozdoby. W rzeczywistości jeden z końców dziwnej ozdoby był wytrychem, ale o tym wiedziałaś tylko ty.

- Shit. - warknęłaś, chowając się za biurko

Biuro miało duże okna na ogród, niczym nie przysłonięte. Mężczyzna bez trudu dostrzegł cię jak wchodzisz do środka. Mógł cofnąć się do głównego hallu i użyć tego samego wejścia co ty, lub wskoczyć na taras i wejść przez drzwi stamtąd. Na szczęście dla ciebie, wykorzystał drugą opcję. Ledwo przekroczył próg i skierował broń w miejsce, gdzie jeszcze chwilę wcześniej kryłaś się za biurkiem, gdy poczuł ostrze na swojej szyi.

- Ah-ah... - pokręciłaś głową - Drop the gun.

Mężczyzna posłuchał, licząc na to, że rozluźnisz się, gdy to uczyni. Daremne jego nadzieje, nie rozluźniłaś uścisku nawet na milimetr.

- Where are the bombs? - spytałaś, kierując go w stronę zawieszonego na ścianie planu budynku - Show me

- You got to be kid... - zaczął, ale przerwał, czując jak kropelka krwi spływa po jego szyi

- If I start to kidding you'll get your pants dirty. And I don't think that from laugh. Show me. - nakazałaś spokojnym głosem

Mężczyzna uniósł dłoń, wskazując basen.

- I think that you really must be bored with your life... - stwierdziłaś

- There is no more. - zapewnił

- I can make your agony really long and painful, believe me. I'm not in a mood for jokes.

Mężczyzna się nie poruszył. Nie zmniejszając ucisku noża na jego gardle, przesunęłaś drugą dłoń w dół sięgając na biurko po nóż do papieru, a potem kierując go w stronę jego krocza.

- Do you really want me to make some fun? - spytałaś, a mężczyzna przełknął głośno ślinę

Zbliżyłaś ostrze niebezpiecznie do jego najczulszego miejsca...

- Stop! Please! - uniósł dłoń, szybkim ruchem wskazując jeszcze trzy miejsca

- Good boy. - skonstatowałaś, rzucając nóż do papieru i uderzając go w szyję, by go ogłuszyć, a potem szybko przywiązałaś go do rury grzewczej sznurem od zasłon - Two goes, two left. We are in a half...


Wyszłaś na taras decydując, że na piętro równie dobrze można się dostać balkonem, jak każdą inną drogą. Złapałaś mocno pręty barierki podciągając się na rękach do góry i z lekkim trudem lądując na piętrze. W tym momencie żałowałaś, że nie obwiązałaś czymś dłoni. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Weszłaś do pokoju i z zaskoczeniem stwierdziłaś, że to pokój twój i Toma. Nie namyślając się doskoczyłaś do sejfu wyjmując ukryty tam pistolet. Był niewielkich rozmiarów, z łatwością mogłaś go ukryć w biustonoszu czy skarpetce. Skarpetka wydawała się lepszym rozwiązaniem w tej sytuacji. Mając w głowie plan całego budynku wyjrzałaś na zewnątrz i ruszyłaś wzdłuż korytarza, gdy zza rogu wyszedł jeden z napastników. Bez namysłu zaczął strzelać, ale udało ci się uskoczyć i skryć w najbliższym pokoju. Wychyliłaś się, odpowiadając ogniem. Szybko skończyła ci się amunicja, ale twojemu przeciwnikowi również. Pozostawała walka wręcz, gdy facet przekroczył próg pokoju. Po wymianie kilku ciosów, gdy starałaś się jak najbardziej chronić brzuch, mężczyzna jednak uderzył cię w tak chronione przez ciebie miejsce.

- Hey! Don't hit my baby! - warknęłaś, wykonując wykop z półobrotu i sprawiając, że mężczyzna poleciał prosto na okno, a potem przez szyby na zewnątrz

Wyjrzałaś za nim, ale leżał na dole w ogrodzie i nic nie wskazywało na to, by szybko miałby się podnieść.

- That teach you to not hit the children. - mruknęłaś, kierując się do wyjścia

Przy drzwiach znalazłaś torbę podobną do tej, którą zostawiłaś w sejfie. Na twoje szczęście ładunek nie został jeszcze podłożony i odbezpieczony.

- One left. - podsumowałaś, przekładając torbę przez ramię, ale potem stwierdziłaś, że bezpieczniej będzie zostawić ją w pokoju

Napastników było coraz mniej, twoja drużyna była na miejscu. Mogłaś spokojnie zostawić torbę w szafie. Miałaś jednak amunicję jedynie w swoim pistolecie, a potrzebowałaś czegoś większego. Zbadałaś torbę w poszukiwaniu broni lub amunicji.

- You did your homework. - stwierdziłaś w stronę okna, gdy znalazłaś magazynek pasujący do twojej broni - Shame that you choosed not the right for your gun. Shame for you.

Szybko przeładowałaś broń i ruszyłaś dalej. Ostatni ładunek powinien znajdować się centralnie nad głównym hallem, na drugim piętrze. Rozsądniej było użyć schodów niż windy. Weszłaś na górę, sprawdzając dokładnie, czy teren jest czysty. Wyjrzałaś na korytarz, czysto. Ruszyłaś przed siebie, słysząc nagle dźwięk windy. Drzwi rozsunęły się i w jej wnętrzu dostrzegłaś jednego z mężczyzn. Sięgnął po karabin, ale uniosłaś broń szybciej, strzelając bez namysłu.

- I'm sorry. That was a really long day. I'm tired, I'm hungry and it supposed to be my holidays, you know? - spytałaś, gdy osunął się bez życia na podłogę

A potem pozwoliłaś windzie jechać dalej, kierując się do swojego celu.

- Of course... - westchnęłaś, patrząc na czerwoną lampkę mrugającą miarowo na środku hallu

Musiałaś ją rozbroić i tu nie mogłaś pozwolić sobie na błąd. Nawet jeśli udałoby ci się znowu uciec, co wcale nie było takie pewne, bo byłaś już mocno zmęczona, to cały beton z tego hallu wylądowałby na dole. A na dole był Tom. Nie mówiąc o innych zakładnikach. Tym razem zastanawiałaś się wystarczająco długo, rozważając wszelkie opcje. Na koniec przecięłaś jeden z kabli, mocno zaciskając powieki. Kiedy je otworzyłaś stwierdziłaś, że wciąż żyjesz, a ładunek jest rozbrojony. Odetchnęłaś przesuwając się pod ścianę i opierając o nią. Ale zerwałaś się na równe nogi słysząc strzał z dołu.


I tym razem użyłaś schodów, zbiegając na dół i kierując się do głównego hallu. Odetchnęłaś z ulgą, gdy ukryta za jednym z kwiatów dostrzegłaś Toma wśród innych zakładników. Mężczyzna patrzył przed siebie zaciskając dłonie w pięści. Powtórzyłaś mimowolnie jego gest, gdy niedaleko niego dostrzegłaś ciało młodego chłopaka. Należał do obsługi hotelu. Dorabiał na wymarzone studia za granicą. Znaliście go zaledwie od kilku dni, ale czułaś jakbyś znała go znacznie dłużej. Cicho zbliżyłaś się bardziej do hallu, kryjąc się za filarem. Szef bandy bezskutecznie usiłował skontaktować się ze swoimi ludźmi.

- What the hell...! - warknął

W tym momencie Tom cię dostrzegł. Pokazałaś mu by był cicho, ale jego mimowolną ekspresję dostrzegł bandyta, który szybko podążył za jego wzrokiem. Byłaś już skryta za filarem, ale domyślił się twojej obecności.

- Get out of there or I'll kill him!

- Holy shit. - mruknęłaś, ale powoli wychyliłaś się zza filaru mentalnie przygotowując się na to, co zobaczysz

Oczywiście, że trzymał twojego ukochanego jako zakładnika z bronią przytkniętą do jego skroni. Musiałaś zachować zimny umysł, nawet wobec takiej sytuacji.

- Drop the gun! - nakazał - Or I'll kill him.

- Fine. - rzuciłaś broń i kopnęłaś ją w jego stronę, unosząc dłonie

- A woman... - zaśmiał się - Do you really think that you have a chance in compare with me and my men?

- Do I really have to answer? - mruknęłaś cicho pod nosem

- Do you know what it is? - spytał, unosząc rękę z zapalnikiem

- Radio detonator. Homemade. Short range.

Mężczyzna przechylił lekko głowę, zaskoczony. Ale wciąż celował w Toma i teraz twoim głównym celem było, by przestał.

- But I think that you might have a problem with use it. - dodałaś

- Really? - roześmiał się

- Well... I had a small-chat with some of you people. One on that floor, decided to take a nap in the hall, but he gave me an explosive surprise before... - uśmiechnęłaś się delikatnie - Second one decided to go to swim. Indeed, he needed to take a bath... His surprise unfortunately became fireworks, but what a view was that! On the first floor one of your men decided to jump from a window... or rather fall... unimportant. He did that before he could put his surprise in it's destiny... You know what happened with it next, I don't have to say that... So... It's useless.

- You didn't mention about one more... - uśmiechnął się wrednie - If I push the button ceiling will fall down here. I'll die. But with all that people including you.

- Push that button, then. - odparłaś spokojnie - I have incendiary mechanism from there in my pocket.

Mężczyzna zaniemówił, a potem przycisnął przycisk szybkim ruchem. Nic się nie wydarzyło.

- You see? I've told you. - wzruszyłaś ramionami

Zadrżałaś lekko widząc, że z nerwów minimalnie nacisnął spust. Trzeba było działaś szybciej. Mężczyzna zaczął wołać swoich ludzi.

- Easy. They are a bit... attached. Or tired... Wait, let me think. One of your men is taking a nap in a room, second is swimming in the pool, third is enjoying using an elevator... Enjoying it to the eternity, I suppose. Up and down... One was flying and now is smelling the flowers in the garden... One is sleeping in an office and two in the halls... It give us... seven?

Spojrzałaś na niego uważnie. Nie zerkając nawet na Toma. Nie chciałaś... naprawdę nie chciałaś żeby kiedykolwiek widział cię w takiej sytuacji...

- You son of the...- mężczyzna skierował wycelowaną dotychczas w Toma broń w twoją stronę, a ty szybko opadłaś na podłogę, wyjmując ukrytą broń i strzelając

Nie byłaś jednak dość szybka. Mężczyzna dostał, ale ty też. Na szczęście jedynie w ramię.

- That give us eight. - stwierdziłaś, podnosząc się z lekkim trudem - And I'm still a woman, jerk.

Podbiegłaś do Toma, który w tej chwili siedział na podłodze, starając się uspokoić oddech.

- It's fine. - zapewniłaś, uspokajając go - It's nothing.

- Oh, Lord. - spojrzał na ciebie - You got shot.

- It's nothing. - wtuliłaś się w niego

W tym momencie drzwi zostały sforsowane przez wojsko.

- What a sense of time... - mruknęłaś - What took you so long? - spytałaś, wstając, a Tom poszedł twoim śladem

- I didn't want to ruin you a fun.

Przewróciłaś oczami, a potem mimowolnie stanęłaś na baczność.

- Two left. Unarmed and not dangerous. One in an office and one in the room. Six down. We have one victim. Disarmed bombs are on the second floor and first floor. One in the safe in my room, second in the wardrobe in the next room. One blew up accidentally in swimming room.

- Not so bad. - podsumował - You got.

- Nothing serious.

- Like usually. - uśmiechnął się lekko


Tom był cały czas przy tobie, gdy trafiłaś do ambulansu. Po wstępnym opatrzeniu rany, ratownik zaczął szykować się do odtransportowania cię do najbliższego szpitala.

- Give us a minute. - poprosił twój były szef - Nice work. Only one victim... Congratulations 88e.

- Thank you, sir. - skinęłaś głową - But one victim is still one too much.

- Can you rethink your decision?

- No, sir.

- Understand and agree. Good luck.

Pożegnaliście się uściskiem dłoni, a potem wróciłaś do ambulansu, siadając obok Toma.

- Darling, is there anything that you'd like to tell me? Because it's the right moment, you know?

- Okay. - poddałaś się z westchnieniem - I wasn't working on the desk.

- Why you didn't tell me?

- That was the order.

- I see... Any more surprises for me?

- Maybe...

Zerknął na ciebie zaskoczony.

- ...One more... - kontynuowałaś, sięgając po jego dłoń i umieszczając ją na swoim brzuchu

- Really? - spytał z radością, nie do końca wierząc, że to prawda

Pokiwałaś twierdząco głową.

- But... You could get hurt... They have to check if everything is fine...

- Tom. - przerwałaś mu - It is. She's tough like mummy.

Westchnął, obejmując cię z uśmiechem i przymknął oczy.

- What if it's a boy? - spytał po chwili

- Then he's even tougher. - podsumowałaś

- I love you. - powiedział cicho, nie przestając cię obejmować

- And I love you.

- But next time you are going to choose the place to which we will go for a holidays. - zastrzegł

- I have nothing against that. - westchnęłaś ukontentowana

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top