After divorce, part 2

To był deszczowy dzień. Nic nadzwyczajnego w Londynie. Tom właśnie dowiedział się, że jego próba zdobycia roli w serialu spełzła na niczym. Zaczynał poddawać w wątpliwość swoją decyzję o przerwie w karierze. Odpoczynek był mu potrzebny, ale na zbyt długo pozwolił o sobie zapomnieć i jego kariera stanęła w miejscu. Założył kaptur i włożył ręce do kieszeni, przyśpieszając kroku, chciał szybko dotrzeć do najbliższej stacji metra, zanim rozpada się na dobre. Przechodząc przez jeden z mostów nad Tamizą, utonął w myślach do tego stopnia, że nie zauważył młodej kobiety z walizką, która śpieszyła w przeciwnym kierunku.

- I'm sorry. - odezwał się natychmiast po przypadkowym zderzeniu

- That's okay. - uśmiechnęła się i ruszyła dalej

Przez chwilę patrzył w ślad za nią, zanim nie dostrzegł książeczki, leżącej na drodze w kałuży. Podniósł ją natychmiast, gdy rozpoznał w niej paszport, a zdjęcie w środku potwierdzało, że należy do nieznajomej.

- Excuse me...! - szybko ją dogonił – You dropped something...

- Oh, thank you so much. - przejrzała książeczkę, zanim schowała ją do torebki – You're really kind.

- It's... - zaczął, ale właśnie wtedy nieznajoma uniosła wzrok, patrząc mu prosto w oczy

W gardle mu zaschło i na moment zabrakło mu tchu...

- ...nothing. - dokończył, odzyskawszy głos – I'm Tom. Can I ask for the name of such beauty?

Natychmiast mentalnie dał sobie w twarz za taki tani tekst na podryw. Nieznajoma jednak zaśmiała się lekko, a na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec.

- (Y/N).

Tak wszystko się zaczęło. Nie przeszkadzał im deszcz ani wiatr... Świat wokół jakby nie istniał. Jakby byli tylko oni, we dwoje. Tom poprosił ją o numer telefonu, gdy zdał sobie sprawę, że deszcz pada coraz bardziej. Zapisał go sobie na przedramieniu, a potem każde ruszyło w swoją stronę. W metrze nie mógł wyzbyć się wspomnienia jej oczu, blasku jaki z nich emanował, ciepłego uśmiechu, który rozświetlał całą jej twarz... Czuł, że się zakochał i ta myśl sprawiała, że mimowolnie uśmiechał się sam do siebie. Dopiero, gdy dotarł do domu wpisał jej numer w telefon i nie zastanawiając się wybrał go. Po pierwszym sygnale naszły go wątpliwości... Co jeśli to za szybko? Co jeśli ona jest w związku? Co jeśli... powie nie?

- Hello? - usłyszał po drugiej stronie słuchawki i wątpliwości na moment odebrały mu całą odwagę i pozbawiły zdolności mówienia – Yes? Hello...?

Odchrząknął.

- Hi, it's Tom speaking.

- Tom? - przez chwilę nie wiedziała o kogo chodzi, a jego serce zamarło – Oh, Tom! The man who found my passport?

- That's me.

- Hi! I'm sorry. I've just went to my flat and was a bit confused... Em... Wait, I'll just lock the door.

- Okay.

- Fine. I'm all yours right now. - roześmiała się – Telling the truth I didn't expect you to phone so soon...

- I... Um...

- No, that's fine. I mean... I'm glad that you're phoning.

- Great. - uśmiechnął się – I was thinking... Would you like to go for a walk maybe?

- Now?

Wyjrzał za okno i się roześmiał.

- The weather is not like for walking right now. - przyznał – But maybe tomorrow?

- Sure. I'll be free afterwork. At least we can go to the theatre or restaurant if it'll be still raining. I mean...

Szybko chciała cofnąć to, co powiedziała i mężczyzna zrozumiał, że nie on jeden ma problem z nerwami w tym momencie.

- Sounds like a plan. - podsumował, wybawiając ją z opresji

Następnego dnia odebrał ją spod laboratorium, w którym pracowała i wybrali się na spacer i lody, bo pogoda akurat ku temu sprzyjała.

- So, you're a lab technician? - spytał, zaczynając rozmowę

- Yes. I like this job...

Rozmowa była swobodna i naturalna. Szybko rozluźnił się w jej towarzystwie, a początkowe zdenerwowanie zniknęło. Odprowadził ją pod jej dom i spytał, czy może liczyć na kolejne spotkanie.

- I'll be waiting for your phone. - odpowiedziała z uśmiechem, wspinając się na palce, by szybko pocałować go w policzek, zanim zniknęła w budynku

Był wniebowzięty. Ten pocałunek znaczył dla niego więcej niż miliardy słów. Kiedy wracał do domu wydawało mu się, że unosi się nad ziemią nie dotykając podłoża...

Szybko zaprosił ją na pierwszą, poważną randkę. W dniu wyjścia przez dwie godziny wybierał garnitur, by wyglądać jak najlepiej. Randka udała się i wkrótce nastąpiła kolejna. A po miesiącu był pewien, że to ta jedyna. Jej rodzice zaakceptowali jego prośbę o rękę (Y/N), wybrał pierścionek, a potem zaprosił ją na spacer. I nad Tamizą, na moście gdzie po raz pierwszy się spotkali, poprosił ją o rękę i został przyjęty. Potem były przygotowania do ślubu, stres w jego dniu i wreszcie ujrzał ją w bieli, wkraczającą do kościoła pod rękę z ojcem, który potem mu ją przekazał. To był najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Kolejny nastąpił, gdy w Paryżu, w restauracji na Wieży Eiffla, powiedziała mu, że spodziewa się dziecka...


Te wszystkie wspomnienia przebiegły przez jego głowę właśnie teraz, gdy wpatrywał się w fotografię w połamanej ramce, ze zbitym szkłem. Ostatnie Święta... Naprawdę ostatnie. Usłyszał kroki na schodach i uniósł wzrok, widząc jak (Y/N) schodzi z góry z walizką w dłoni.

- It's broken. - poinformował cicho, mówiąc nie tylko o zdjęciu

- And there is no way to fix it, I'm afraid. - odparła zimno, odbierając mu resztki nadziei

Drzwi za nią zamknęły się, a on opadł na kolana tuląc do siebie zdjęcie i szlochając niekontrolowanie. Nie tylko zdjęcie było zniszczone... Rozpadła się jego rodzina. Na jego własne życzenie. I ta myśl sprawiała, że jeszcze bardziej czuł, jak sam rozpada się na kawałki.


Rola w serialu, o którą się ubiegał, już dawno była obsadzona, ale zaproponowano mu inną. Stwierdził, że to dobry początek odbudowywania kariery. I nie pomylił się. Wkrótce jego agentka zadzwoniła z informacją, że jeden z teatrów jest zainteresowany jego osobą. Po spektaklu na nowo zaczął otrzymywać propozycje filmowe. Początkowo każdy wyjazd, który łączył się z rozłąką z ukochaną żoną i córką, był dla niego trudny. Po powrocie starał się nadrobić stracony czas, ale wiedział, że pewnych rzeczy nie odzyska. Jak na przykład przestawienia w przedszkolu, w którym Emily grała biedronkę. Mógł je obejrzeć po powrocie, gdyż (Y/N) nagrała całość, ale to nie było to samo i zdawał sobie w pełni z tego sprawę. Starał się być jak najlepszym ojcem i mężem, okazując im zawsze, jak bardzo je kocha. Ale kochał też swoją pracę i kolejne propozycje były zbyt kuszące, by mógł odmówić. Jedną z nich była rola urzędnika, który zakochał się bez pamięci w swojej szefowej. Ona nie odwzajemniała jego uczuć, ale on był gotowy zrobić dla niej wszystko, włącznie z popełnieniem przestępstwa. Ta rola wymagała od niego większej uwagi, relacja pomiędzy jego bohaterem, a szefową była skomplikowana. To dlatego spędzał wiele czasu z Eve, omawiając sposoby gry i właściwego przedstawienia kolejnej sceny. Zaprzyjaźnili się, jak zresztą miał w zwyczaju ze wszystkimi współpracownikami. Lubił, gdy atmosfera na planie sprzyjała pracy, a dobre relacje w ekipie to była podstawa do owocnej współpracy. Nie wiedział, że Eve myśli o innej relacji niż przyjacielska...

- He's married. - przypomniała jej jedna z asystentek w czasie przerwy, gdy wodziła za nim wzrokiem

- So...?

Dziewczynie na moment zabrakło słów.

- If he's happy in his marriage he won't react. If he isn't... Good for me. - uśmiechnęła się, odchodząc w stronę planu


Tom rzadko chorował. Miał dostatecznie zahartowany organizm, by opierać się większości infekcjom. Ale grypa była zbyt podstępna, by mógł się jej oprzeć. Obudził się w środku nocy, z bólem głowy i dreszczami. Wstał i owinięty w kołdrę ruszył do kuchni, by przygotować sobie herbatę z imbirem. W międzyczasie zmierzył temperaturę i wartość na skali nieco go przeraziła. Wziął leki od gorączki, wypił herbatę i wrócił do łóżka. Ale rano doszły bóle mięśni i gardła, katar męczył go nieprzerwanie i wiedział, że nie będzie w stanie pojawić się na planie. Zawiadomił Luka, który obiecał się wszystkim zająć. Potem zadzwonił po lekarza, bo nie czuł się na siłach, by iść do przychodni. Nie chciał martwić żony, więc postanowił do niej nie dzwonić. Lekarz zalecił mu odpoczynek i przepisał leki od grypy i przeciwwirusowe. Tom czekał na Luka, który miał się pojawić popołudniu z zakupami. Ale w międzyczasie zadzwoniła Eve, z pytaniem jak się czuje. Powiedział prawdę, że fatalnie, a ona zaoferowała, że w drodze do domu wstąpi do apteki i kupi potrzebne lekarstwa. Nie zawahał się. Nie zapaliła mu się czerwona lampka z napisem niebezpieczeństwo. Nie przeczuwał, jakie mogą być skutki tej decyzji...

- Okay, thank you. You're very kind. - wychrypiał do słuchawki

Eve nie tylko przywiozła lekarstwa, ale zrobiła mu również ciepły obiad. Luke zdziwił się na jej widok w domu Toma, ale szybko się pożegnała, mówiąc, że to tylko przyjacielska wizyta i zostawia chorego pod dobrą opieką. Ale odwiedziła go już następnego dnia, bez zapowiedzi, chcąc sprawdzić jak się czuje. Widząc go przy biurku z laptopem, wycierającego czerwony nos i starającego się przygotować do roli, zagoniła go do łóżka, grożąc powikłaniami pogrypowymi. Znów przygotowała mu obiad, posprzątała w domu, a potem wyszła. Taka sytuacja powtórzyła się. Czuła się swobodnie w jego domu, a on przyzwyczajony do gościnności, nie powiedział jej, że sobie poradzi. Czuł się dobrze pod jej opieką i coraz mniej krępował się w jej obecności. W końcu byli przyjaciółmi...


Kiedy wrócił na plan, całkowicie zdrowy, czuł wdzięczność dla koleżanki z planu, że tak ofiarnie się nim zajmowała. Zaproponował przyjacielski wypad na drinka.

- What about a dinner? - spytała z uśmiechem, zbijając go na moment z tropu – What? You don't want to?

- No... It's not like that... - zaczął

- It's just a dinner. - powiedziała lekko, wciąż się uśmiechając

- Okay. - zgodził się

Po powrocie ze zdjęć wziął szybki prysznic i przebrał się. Susząc włosy i spryskując się ulubioną wodą kolońską czuł motyle w brzuchu. Coś, czego już od jakiego czasu nie odczuwał. Nie zastanawiał się nad tym, że będzie musiał wrócić do Londynu i spojrzeć w oczy swojej żony. Przecież to była tylko wspólna kolacja z przyjaciółką, nie zdrada. Kolacja upłynęła w lekkiej atmosferze. Eve była sympatyczną i inteligentną towarzyszką, z którą można było porozmawiać nie tylko o roli, ale i na szereg innych tematów, pożartować i spędzić miło czas. Rozstali się pod restauracją, każde jechało inną taksówką. Ale po tym spotkaniu nastąpiło kolejne. I kolejne... Aż pewnego dnia spacerując po kolacji znalazł się pod jej apartamentowcem.

- Would you like to come for a drink? - spytała zalotnie

- No, I shouldn't. - pokręcił głową

- Oh, come on! It's just a drink...

Przygryzł wargi zastanawiając się.

- No. - powiedział stanowczo

Ale nie dość stanowczo. Co więcej, nie ruszył się z miejsca. Gdyby powiedział nie i odszedł, pewnie nic by się nie stało. Trwał jednak w miejscu, a ona patrzyła na niego, uśmiechając się przymilnie. Mężczyzna przełknął ślinę i oblizał wargi. A potem poczuł jej dłoń w swojej. Z uśmiechem delikatnie pociągnęła go w stronę wejścia... Gdy tylko drzwi do apartamentu zamknęły się za nimi rzuciła się w jego ramiona, całując namiętnie. On nie pozostawał dłużny, zapominając o całym świecie...


Dopiero rano poczuł wyrzuty sumienia. Pierwszy raz zdradził swoją żonę i czuł się z tym podle.

- Hello, handsome. - usłyszał obok siebie i spojrzał na uśmiechniętą twarz Eve – What's wrong? - spytała, widząc, że nie odpowiada na jej uśmiech – Was it bad?

- No. - zaprzeczył – I think that it was...

Chciał powiedzieć a mistake. Ale patrząc na jej radosną twarz, nie potrafił jej tak zranić. Przełknął głośno ślinę, siląc się na uśmiech.

- It was amazing. - stwierdził

To była jedna noc, która nie powtórzyła się do końca jego pobytu w Los Angeles. Wylot miał kilka dni później, więc nietrudno było mu jej unikać. To też był z jego strony błąd. Nie postawił sprawy jasno. Ale wówczas chciał po prostu uciec. Zapomnieć o tym, co się wydarzyło. O tej chwili słabości, gdy poczuł się jakby ubyło mu lat, jakby znów był zakochany. W tym momencie chciał wrócić do domu, do tego co było. Liczył na to, że z czasem uda mu się zapomnieć. Powrót do domu był jakby powrotem do przeszłości. Jak dawniej został powitany na lotnisku przez (Y/N) i Emily. Jak zawsze miał prezenty, jak zawsze tego wieczoru położył córeczkę spać i przeczytał jej bajkę. Ale kiedy zszedł na dół i zobaczył swoją żonę, siedzącą jak gdyby nigdy nic na sofie... Gdy zobaczył swoją ulubioną herbatę, którą dla niego zrobiła, miskę popcornu i zestaw filmów do obejrzenia na wieczór... Jak mógł patrzeć jej w oczy po tym, co zrobił? W pierwszym odruchu chciał jej wszystko powiedzieć, wyrzucić to z siebie. Objął ją i mocno przytulił, wiedząc, że za chwilę powie coś, co być może przekreśli wszystko.

- What's wrong? - spytała, odwzajemniając uścisk, a potem spojrzała na niego uważnie

Patrzyła z taką ufnością, miłością... Nie umiał jej tak zranić. Nie potrafił wiedząc, że za chwilę te oczy wypełni ból i zawód, a potem łzy.

- I just missed you. - odparł, całując cię w czoło – I love you so much.

- I love you too, you know that.

- Yes, I know. - uśmiechnął się

I obejmując ją zamknął z bólem oczy. To było jego brzemię. Nie mógł przerzucać go na kogoś kogo kochał.


Miał jeszcze jedną szansę. Ben z Sophie i kilkoro innych przyjaciół wpadło wieczorem na przyjacielskie spotkanie. Ben przyniósł płytę DVD z filmem „Zakazane pragnienia". Terapeutka opowiedziała swojej podopiecznej chwytającą za serce historię. Mąż uratował żonę, wynosząc ją pobitą z domu kochanka, ale nie wybaczył jej zdrady. Ułożył sobie życie na nowo, ożenił się z inną kobietą, a ona została sama. Pod wpływem tej historii podopieczna decyduje się zakończyć romans i ratować małżeństwo, bo wie, że jej mąż bardzo ją kocha.

- Do you think that her husband would forgive her, if he'd find out? - spytał, mówiąc o mężu podopiecznej

- I don't know... - odparła, chowając suche naczynia do szafki

Na moment się zawahał...

- I don't think that I could. - powiedział, chcąc zbadać jej reakcję

Czy znajdzie choć jeden argument przeciw? Choć jeden mały argument, którego mógłby się chwycić jak liny ratunkowej...?

- Neither do I. - odparła, a on odwrócił wzrok - I mean... She knew what she was doing. It wasn't just a one-time thing.

Pokiwał powoli głową, nie dostrzegając, że szklanka którą myje, od kilku sekund jest czysta. Wiedział, że to co zrobił nie było jednorazowe, choć fizycznie zdradził tylko raz. Ale przedtem były spotkania, godziny rozmów, podczas których otworzył się przed Eve bardziej niż powinien. Poczuł się jak nastolatek na wagarach, który ma po raz pierwszy zapalić papierosa. Wie, że to złe, a jednak ekscytacja jest silniejsza niż zdrowy rozsądek.

- Tom!

- W-what? - spojrzał na nią wyrwany z zamyślenia

- I said that it's clean.

- Oh. - spojrzał na szklankę jakby zobaczył ją po raz pierwszy

- Give me that. - roześmiała się, przejmując gąbkę – Go to sleep, you're obviously tired.

- Thank you, darling.

Pochylił się by ją pocałować, zanim wytarł ręce i ruszył do wyjścia.

- Love you! - krzyknęła za nim, płucząc szklankę i myjąc kolejne naczynia


Miał jeszcze kilka miesięcy, by jej powiedzieć. Nie zrobił tego. Bał się jej reakcji i nie chciał jej tak zranić. Na premierze filmu przeżył szok. Zobaczył Eve po raz pierwszy od kilku miesięcy... W tym momencie cieszył się, że (Y/N) zdecydowała się zostać w domu. Nie chciał dopuścić do konfrontacji i wiedział, że jego żona nie przepada za pokazywaniem się na czerwonym dywanie, więc udało mu się przekonać ją, że tym razem pójdzie sam.

- You didn't answer my phone calls. - mruknęła Eve , gdy znaleźli się sam na sam z dala od paparazzi

- You're pregnant.

- Indeed. And it's your baby.

Przerażenie chwyciło go za gardło. (Y/N) nie może się o tym dowiedzieć...

- Look, I'll pay maintenance. But I won't give the name to that baby. Do you understand?

Prychnęła.

- Oh, so wonderful Tom Hiddleston is ashamed of his own child?!

- I said, I won't give the name to that baby. I won't leave my wife and my daughter. Is that clear?

Dopiero teraz znalazł w sobie dość siły, by być stanowczym. Eve spojrzała na niego uważnie, a potem pokiwała powoli głową, jakby dając za wygraną.

- We will see. - mruknęła, gdy mężczyzna zniknął jej z oczu


Kiedy następnego dnia wrócił do domu po wywiadzie, scena, którą zastał w salonie jeszcze bardziej go przeraziła.

- I guess, you should talk. - stwierdziła Eve z delikatnym uśmieszkiem, kierując się do drzwi

Tom odprowadził ją wzrokiem, a potem spojrzał w twarz swojej żony. Twarz pełną łez i bólu w oczach. Dokładnie taką, jaką sobie wyobrażał i jakiej nie chciał zobaczyć.

- (Y/N)... - zaczął cicho, nie ruszając się z miejsca

- Why? - spytała, patrząc na niego oczami pełnymi łez

Ale choć starał się, nie umiał znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Przed nim stała kobieta, którą kochał najbardziej na świecie i w tym momencie cierpiała przez niego. Chciał do niej podejść, objąć ją, zabrać w jakiś sposób ten cały ból z powrotem... Ale gdy zrobił krok w jej stronę uniosła rękę powstrzymując go i bez słowa pobiegła na górę, tłumiąc szloch. Mężczyzna zawahał się niepewny, czy powinien iść za nią, czy dać jej chwilę dla siebie. W końcu jednak ruszył na górę i znalazł ją w sypialni, pakującą rzeczy do walizki.

- (Y/N), please, stop. - rzucił się, by ją zatrzymać – Let me explain!

- Explain what?!

Zniknęła w garderobie, a jemu zabrakło słów. Jak miał to wyjaśnić? Czy w ogóle potrafił to jakoś wytłumaczyć?

- I... - zaczął cicho, a potem w akcie desperacji zaczął wyrzucać jej rzeczy z walizki, w infantylnej próbie powstrzymania jej przed odejściem

- Stop it! - warknęła stając w drzwiach i wyszarpnęła walizkę, przesuwając ją po łóżku w swoją stronę i wrzucając rzeczy z powrotem

- Please...

Złapał za walizkę, chcąc ją powstrzymać. Przez chwilę trwała próba sił, ale ponieważ był silniejszy, jej uścisk na materiale zelżał i dała za wygraną, sprawiając, że niemal upadł, gdy wypuściła walizkę z rąk. Nie czekając wyszła z sypialni wracając na dół. Tom zostawił walizkę i ruszył za nią.

- It was a mistake! - krzyknął zbiegając po schodach

- A mistake?! You bastard!

W jego stronę poleciała figurka, którą kupili w czasie podróży poślubnej. Zbiła się w drobny mak na ścianie, gdy w porę się uchylił. Ledwo zdążył się wyprostować, gdy znów musiał się pochylić, tym razem uciekając przed wazonem.

- You cheated me! - krzyknęła rzucając kolejnym przedmiotem w jego stronę – She was here today! - tym razem w jego stronę poleciała jedna z książek – At our house! - jedna z nagród, z której był dumny pozostała wspomnieniem, gdy rozbiła się o ścianę – She was asking me for giving you a freedom! - kubek, który lubiła wkrótce leżał rozbity na podłodze – She's pregnant! - tym razem w jej dłoni znalazło się rodzinne zdjęcie – With you! - rozległ się głośny huk, gdy o ścianę rozbiły się drogie perfumy

Ale choć niszczyła rzeczy cenne nie tylko materialnie, dla niego liczył się tylko fakt, że doprowadził ją aż do takiego stanu. (Y/N) zniknęła w łazience, a on ruszył za nią, stukając do drzwi.

- Darling, please. Please, forgive me...

Łzy płynęły po jego policzkach. Oparł głowę o zamknięte drzwi, za którymi była ona. Błagał o choć odrobinę nadziei, że kiedyś będzie w stanie mu wybaczyć.

- Darling... - wyszeptał, przez łzy

I wydawało mu się, że usłyszała w jego głosie rozpacz, że postanowiła z nim porozmawiać. Że może... ale tylko może... Da mu jeszcze jedną szansę.

- (Y/N), I'm sorry. - zaczął, gdy tylko opuściła łazienkę

- Stop. It's over.

Zabrakło mu tchu. Tym jednym zdaniem przekreśliła wszystko. Wiedział, że to się stanie, a jednak do końca trzymał gdzieś w głębi duszy nadzieję, że jednak jest jakaś szansa. W tym momencie tracił wszystko. Ukochaną żonę, córkę, rodzinę.

- (Y/N)... Please, don't. We have a child...

- You're going to have anther one as well. And you didn't tell me. She did. Emily and I will be living at my parents. My lawyer will contact you soon. That's all.

Z tym chłodem i dystansem nie mógł walczyć. Wiedział, że poślubił silną kobietę i właśnie teraz mu to udowodniła. Podszedł do bałaganu na podłodze i podniósł fotografię.

- What have I done? - spytał, nie powstrzymując łez



- Good Lord. - usłyszał od strony drzwi znajomy głos – Did you have burglary?

Benedict ostrożnie przechodził przez kawałki szkła aż dotarł do miejsca, z którego dostrzegł Toma, siedzącego pośród największego bałaganu, ze zdjęciem przy piersi.

- What happened?

- She left. - odparł, nawet nie wycierając już łez, które płynęły

- Alright. - Ben westchnął, a potem skierował się w stronę barku, skąd wyjął butelkę whisky i dwie szklanki

Postawił je na stoliku i podszedł do przyjaciela.

- Stand up. - nakazał, podnosząc go siłą i prowadząc do sofy – Drink that. - podał mu szklankę z alkoholem

Tom wychylił całość niemal jednym haustem, wciąż trzymając w drugiej ręce zniszczoną fotografię.

- Now tell me, what happened? - odezwał się Ben, gdy Tom wychylił kolejną szklankę

- I've told you... She left. - wyszeptał – I lost everything.

- Why did she left? She met someone?

- I cheated on her. - odparł Tom patrząc przed siebie

- Excuse me?

Tom opowiedział mu jak poznał Eve, jak się do siebie zbliżyli, jak zdradził żonę w chwili całkowitego zapomnienia.

- And now she's pregnant...

- Are you sure that it's yours? - spytał Ben upijając łyk whisky

- What do you mean?

- Oh, come on, Tom. I don't believe that you're so naive. She was trying with everyone, even with me! I've told her that I'm married and she gave up. But, as I can see, you let her play her little games...


To dzięki Benowi Tom zaczął nalegać na badania DNA. Eve zgodziła się na nie bez trudu i któregoś dnia przyszła do jego domu z wynikami.

- As you can see... I said the truth.

- Indeed. - Tom wsunął wyniki z powrotem do koperty – And what's that?

- A suitcase. Staying in the hotel is unhealthy for the baby so I'm moving in.

- I beg your pardon?

- You don't want me to say to all world how bad I was treated by Tom Hiddleston, such beloved by his fans... I think that it might ruin your career, don't you think? - uśmiechnęła się z triumfem, ruszając na górę z walizką

Tom jedynie westchnął, starając się utrzymać nerwy na wodzy. Czuł się jak w pułapce.


Pomimo wszystko nie chciał stracić kontaktu z córką. Odbierał ją ze szkoły, korzystając z faktu, że (Y/N) pozwalała mu się z nią widywać bez ograniczeń.

- Daddy, why you don't live with us anymore?

- You see, princess... - zaczął, z trudem pozbywając się guli w gardle – Sometimes the adults arguing too much and...

- Don't you love mummy anymore?

- I love her. I love her and you the most in the world.

- So why? - nalegała

- It's too complicated, princess.


Rozwód nastąpił bez udziału stron, jedynie w obecności adwokatów. Tom w dalszym ciągu spotykał się z Emily, zabierając ją w weekendy, a nieraz na tygodniu. Widząc byłą żonę tak spokojną i zdystansowaną, czuł jakby jego serce po raz kolejny pękało z bólu i bezsilności...

- Why you can't eat a chocolate? - spytał Emily jadąc do domu

- Constipation.

- I see... But can you eat a pizza?

- Sure, daddy!

Emily była jego jedynym promyczkiem w tym ciemnym okresie. Wciąż tak samo kochająca, tak samo akceptująca go jak dawniej...


Eve nie zajęła miejsca (Y/N). Nie chciał i nie potrafił jej nikim zastąpić. Choć mieszkali razem, troszczył się o nią i mające się wkrótce urodzić dziecko, to jednak jej nie kochał. Gdy zaczął się poród odwiózł ją do szpitala ale nie wszedł na salę porodową.

- Sir, your wife needs you. - powiedziała jedna z położnych

- She's not my wife. - odparł i ruszył do wyjścia

Odebrał potem ze szpitala ją i dziecko. Ale płacz niemowlęcia go irytował. Dał dziewczynce nazwisko, ale nie czuł się ojcem. Nie umiał zaakceptować tego dziecka. I choć nienawidził siebie za to, nic nie mógł na to poradzić. Tymczasem jego ukochana układała sobie życie na nowo. Z innym mężczyzną. Wiedział, że Patrick to dobry człowiek i że nie skrzywdzi (Y/N). Czuł się przegrany. W dzień ich ślubu poszedł do pubu, zamawiając whisky.

- I'll pay for all bottle. - oznajmił, wyjmując portfel – Just refill the glass.

- Okay. Bad day? - spytał barman, przyjmując pieniądze

Tom spojrzał na zdjęcie, które nosił w portfelu. To samo, które tamtego dnia wylądowało z rozbitą ramką na podłodze...

- The woman of my life is getting married. Obviously not with me. - uśmiechnął się smutno, wypijając alkohol

Nie pamiętał kiedy podjął decyzję, by pójść na ślub, by życzyć jej szczęścia. Bo wiedział, że zasługuje jedynie na miłość i szczęście. Nie pamiętał jak się tam znalazł, ani co mówił. Wiedział, że następnego dnia obudził się z potwornym bólem głowy. Jęknął, nie otwierając oczu. Nie chciał znowu słuchać narzekań Eve, że wrócił do domu pijany. Nie chciał jej utyskiwań i pretensji, że myślała, że wiąże się z aktorem, a nie pijakiem. Usłyszał damskie kroki i westchnął, postanawiając skonfrontować się z rzeczywistością. I w pierwszej chwili pomyślał, że śni.

- (Y/N)...? What...? Where am I?

Rozejrzał się wokół, ale nie rozpoznawał sypialni.

- In my house. You were completely drunk and fell asleep, so Patrick and my dad put you into car and later in here.

- Okay...

Że był pijany mógł przypuszczać. Ale dlaczego miałaby go zabierać do siebie? Dlaczego nie kazała go odwieźć taksówką do jego domu?

- Why? - spytał zdezorientowany

- Fine. - usiadła obok niego na łóżku, z westchnieniem – Now explain me something...

Przypuszczenia sprawiły, że poczuł niepokój. Jeśli był pijany mógł zachować się nieprzyzwoicie, niszcząc jej marzenia o pięknym ślubie, na który zasługiwała.

- I'm sorry. Did I ruined your wedding? I didn't mean to, really. I... I just wanted to wish you happiness and probably drunk more than I was thinking. I...

- Stop. - nakazała stanowczo, jak przed paroma miesiącami

I jak przed paroma miesiącami czekał na ciąg dalszy. Na kolejne słowa, które sprawią, że tylko pogrąży się bardziej w ciemności i beznadziei...

- Was you really afraid of loosing me? Was that the only reason why you didn't tell me?

Czy to nie było oczywiste? Skoro zapytała, to najwyraźniej dla niej nie...

- Yes. I didn't want to hurt you. I didn't know that she was pregnant... - pokręcił głową – Now, it's unimportant.

Sięgnął po jej dłoń, spodziewając się wyczuć zimny metal, ale go nie znalazł na jej palcu.

- You didn't... Where is Patrick? And Emily?

Zdał sobie sprawę, że w domu jest zbyt cicho.

- Emily at my parents. I was sleeping in her room. And Patrick... He's in his house. He'll come to take his things next week.

- What?! What did I do? I don't remember... - złapał się za głowę zastanawiając co takiego mógł zrobić. Przerwał ceremonię? W jaki sposób?

- Nothing this time. You were just talking...

Co w takim razie mógł powiedzieć?

- About what? - spytał ostrożnie

I wtedy zdarzył się cud. (Y/N) pochyliła się, łącząc swoje usta z jego. Jak bardzo brakowało mu jej ciepła, smaku jej ust... Jak powietrza, jak wody... Wplótł palce wolnej ręki w jej włosy, znów czując ich miękkość. Cała ciemność zniknęła, znów dostrzegł blask wokół siebie. Blask słońca, blask jej oczu...

- You said that you love me. - wyszeptała – That it was a mistake... That you were afraid that I won't forgive you and that's why you didn't tell me.

To była cała prawda. Gdyby tylko pozwoliła mu to powiedzieć wcześniej... Wypuścił trzymaną dłoń i objął ją w pasie, drugą rękę wciąż trzymając w jej włosach. Chciał by była blisko, jak najbliżej. Nie chciał jej już wypuszczać nigdy więcej ze swoich ramion, bojąc się, że znów mu zniknie. Jedyna radość jego życia... Oparł swoje czoło o jej, przymknął oczy z błogością, czując jak mieszają się ich oddechy.

- I love you. I love you so much, that loosing you was excruciating. - wyznał, czując łzy wzbierające po raz kolejny w jego oczach - The knowledge of what have I done was my burden and I didn't want to give it on to your shoulders as well. I... I didn't want to lose you. You're the love of my life. No one can replace you, (Y/N), no one.

Poczuł jej dłonie, delikatnie ocierające łzy z jego policzków. Chciał by ta chwila trwała wiecznie, tylko oni we dwoje, ich miłość i nic więcej...

- It's alright now. - usłyszał jej szept – It's the past.

I po raz pierwszy od bardzo dawna naprawdę szczerze się uśmiechnął.



Telefon zbudził ich w środku nocy. Tom zerknął na zegarek i jęknął.

- If it's Luke... - mruknął, sięgając po telefon – It's Eve. - zmarszczył brwi

(Y/N) uniosła się do pozycji siedzącej.

- At this time? Answer.

- Yes? - odebrał na głośnomówiący

- Tom, thank God! Lisa has a fever. I don't know what to do.

- Do you have any antipyretics for babies? - spytała (Y/N), a Eve na moment zamilkła

- Tom, are yout there? - spytała niepewnie

- And where am I supposed to be than with my wife? - mruknął

- Please, come here. I really don't know what to do.

- Fine. - westchnął, poddając się – I'm on my way.

Rozłączył się i wybrał kolejny numer.

- George? I'm sorry for phoning at this uncivilized hour, but Eve was calling that Lisa has a fever. She's totally hysterical and I'll be there in about half an hour. Can you come there?

Przez chwilę słuchał.

- I get it, fine, thank you. See you there then. I'm sorry, darling. - pochylił się, całując żonę słodko – I need to go.

- It's your child, go.

- I love you. Only you. - wyszeptał

- I know. Now go.

Pocałował ją jeszcze raz i ruszył, by się szybko przebrać. Lekarza spotkał pod bramą domu, nie mógł dotrzeć tutaj wcześniej, był u innego pacjenta na drugim końcu miasta.

- It's an epidemic. - skomentował George, gdy kierowali się do drzwi wejściowych

- Tom you're finally here! - krzyknęła Eve – And who are you?

- This is a paediatrician, you said that Lisa is ill.

Weszli do środka i Tom wskazał lekarzowi drogę do pokoju dziecinnego.

- But... The doctor? She's feeling better. - wydukała Eve

- What? - Tom odwrócił się w jej stronę w korytarzu, gdy lekarz wszedł do środka zbadać dziecko

- I mean... She...

- What do you want to say?

- I was thinking that... We can talk. You know... Like in old times...?

Tom westchnął zamykając oczy.

- The toddler is perfectly fine. - oznajmił lekarz, wychodząc z pokoju – She's healthy. Just a bit scared because I woke her up.

- What are you playing with?! - warknął Tom

- Maybe I should... - zaczął George

- No, stay, please. We will go out together. Eve, I've told you and I'll tell you once again: Everything which was between us, it's now over. I have a wife and a daughter. We're expecting the second child. I'll take care of Lisa, but I'm not going to be with you. Is that clear? Stop messing with my life, for goodness sake!

Wyszedł z domu razem z lekarzem.

- I'm sorry. - odezwał się gdy stanęli przy samochodach – You were a witness of something...

- I'm a doctor. And you can trust me, I won't tell anybody. Just make sure that she won't hurt the toddler. She seems to be... a bit crazy.

- I know, but she won't. She's a good mother after all. Thank you. - pożegnał się z nim uściskiem dłoni i wsiadł do samochodu

Wrócił do domu, zdejmując dżinsy i bluzę i wsuwając się pod kołdrę. Objął swoją żonę, ukrywając twarz w zagłębieniu na jej szyi i wdychając zapach jej perfum.

- How's Lisa?

- Healthy. Just games, nothing to be worried about, darling.

Przesunął dłoń w dół, gładząc ją po brzuchu.

- Sleep. - wyszeptał – I love you.

- We love you too. - odparła z uśmiechem, a on pocałował ją w usta

Wszystko znów się układało. Znów trzymał w ramionach swój cały świat. I znów czuł to samo szczęście, co pierwszego dnia gdy ją spotkał.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top