A mother. Part 1
Uwaga! Wulgaryzmy.
- You'll do an abortion.
- What?! - myślałaś, że się przesłyszałaś
Właśnie poinformowałaś swojego chłopaka, z którym spotykałaś się od trzech lat, że spodziewasz się dziecka. Nie takiej reakcji się spodziewałaś...
- I'm too young to be a father! You are not going to give a birth.
- This is my decision.
- (Y/N), stop kidding right now. We are happy together, we don't need a baby! It cries, eats and sleeps. And costs a lot of money.
- You know what? Just forget that you ever knew me. Go away and never come back!
- Fine. But remeber: if you are going to ask for a maintenance, I'll never let you go back to your country with a child. I'll accuse you of kidnapping. Is that clear?
- Don't worry. For me, you don't exist.
- I hope so. - oznajmił, wychodząc
Opadłaś na kanapę, szlochając. Wiedziałaś, że twój obecnie już były chłopak jest niebieskim ptakiem. Utrzymywali go rodzice, którzy prowadzili nieźle prosperującą firmę. On nigdy nie musiał się martwić o pieniądze i najwyraźniej jeszcze nie dorósł. Miałaś nadzieję, że kiedy dowie się o dziecku, zachowa się odpowiedzialnie. Skończy z imprezami, zaczniecie myśleć o rodzinie... Pomyliłaś się.
W tym samym czasie kilka przecznic dalej, Tom odbierał wyniki badań swojego kilkumiesięcznego synka. To były standardowe badania ogólne.
- Thank you. - uśmiechnął się do recepcjonistki i otworzył szarą kopertę
W pierwszej chwili nie dostrzegł nic podejrzanego. Wyniki wskazywały, że chłopczyk rozwija się prawidłowo i ma dobre wyniki krwi. Po chwili mężczyzna znieruchomiał i ponownie przeczytał początek dokumentu. A potem zbladł.
- It's impossible. - stwierdził szeptem
W salonie pojawił się Jack i bez słowa usiadł obok ciebie, obejmując cię. Wtuliłaś się w niego, szlochając.
- Did you hear that? - wykrztusiłaś
- Yes. He's a jerk. Don't worry, we will help you. We'll be uncles, right?
Pokiwałaś głową bez słowa. Jacka i Grega znałaś od prawie pięciu lat. Greg był twoim szefem, właścicielem salonu kosmetycznego i kiedy twoja przyjaciółka wyszła za mąż i musiałaś się od niej wyprowadzić, zaproponował ci zamieszkanie z nim i jego partnerem. Tym bardziej że Jack, zawodowy aktor, nie miał ostatnio pracy i dokładając się do czynszu i opłat wspomogłabyś ich w sposób dość znaczący.
- Hey. What's going on in here? - do mieszkania wszedł Greg
Zerknęłaś w jego stronę, a jego żartobliwy nastrój zmienił się diametralnie.
- What happened? - usiadł po twojej drugiej stronie
Pokręciłaś tylko głową i ukryłaś twarz w dłoniach.
- She's pregnant and that dick left her. - oznajmił Jack, nie przebierając w słowach
- What? - spytał, jakby się przesłyszał - Hey, don't worry. - teraz to on cię objął - First of all, I'll move you to the office. You shouldn't work with chemicals right now. And second... We will help you with everything. You're not alone.
- Thank you. - wyszlochałaś, starając się uspokoić - Thank you both. Guys, I'm so happy to have you.
- We're happy to have you. Who prepare better pancakes than you? - zażartował Jack
- And salads. - dodał Greg
Roześmiałaś się przez łzy.
- You hate salads. - zauważyłaś
- But yours are eatable.
Musiałaś znów się roześmiać. Dzięki nim udało ci się szybko pozbierać. Musiałaś być silna. Dla dziecka.
Tom wszedł do domu i rzucił na stolik kluczyki od samochodu.
- Darling? - zawołał, starając się stłumić emocje
- Upstairs.
Wbiegł na górę i znalazł swoją narzeczoną w pokoju dziecinnym.
- Do you have results? - spytała z uśmiechem, składając ubranka
- Yes. They are good. - odparł z kamienną twarzą
- Fine. Tom... What's wrong?
Mężczyzna podszedł do łóżeczka i przez chwilę w milczeniu patrzył na śpiące dziecko.
- Why? - spytał
- I'm sorry?
- Why you did this to us? - spytał odwracając się w jej stronę
- I don't understand. - pokręciła głową
- Here are the results. - podał jej kopertę - Look at his blood type. According to my knowledge... it's impossible that he's mine.
Cały czas powstrzymywał swoje emocje, choć wewnątrz wszystko w nim wrzało. Kobieta zbladła.
- I... - zaczęła cicho - I was sure that... I'm sorry.
Tom odwrócił się, zamykając oczy. Jeszcze się łudził, że to błąd w wynikach... Teraz nie było już złudzeń.
- You were abroad. And... I don't know how it happened. I was drunk. Tom... Tom, please.
Mężczyzna ponownie spojrzał na chłopczyka, którego tulił w ramionach zaraz po porodzie. Którego przewijał, karmił. Którego kochał...
- Who is he? - spytał cicho
Kobieta przez chwilę milczała, a potem westchnęła.
- My ex-boyfriend.
- Do you love him?
Odpowiedziała mu cisza.
- Now, when you know that he is his father... Who you are going to choose? - zmusił się, by na nią spojrzeć
Kobieta spuściła wzrok.
- I'm sorry. - wyszeptała
Tom zrozumiał. W jego oczach pojawiły się łzy. Zamknął oczy, by je powstrzymać. Coś w nim pękało z bólu...
- Okay. - wykrztusił
Spojrzał po raz ostatni na maleństwo, które mimo wszystko uważał za swoje dziecko... Które wychowywałby jak własne, na jedno jej słowo... Pocałował chłopczyka w czółko i szybko wyszedł z pokoju, a potem z domu. Tego dnia upił się prawie do nieprzytomności. W pubie znalazł go Ben, który zabrał go do swojego domu.
Minęło kilka miesięcy. Radziłaś sobie. Twoi współlokatorzy pomagali ci we wszystkim, czasem nawet za bardzo cię odciążali. Twoja przyjaciółka, mama z dwuletnim stażem, pożyczyła ci książki o opiece nad niemowlęciem i poradziła dobrą szkołę rodzenia. Ciąża rozwijała się prawidłowo i cieszyłaś się, że będziesz mamą. Twoi rodzice, gdy poinformowałaś ich o swoim stanie, początkowo nalegali na ślub nie wiedząc o tym, jak zachował się twój ex. Dopiero, gdy wyjaśniłaś im całą sytuację przestali robić ci wyrzuty. Twoja mama chciała żebyś przyleciała do Polski i tam urodziła, ale zapewniłaś ją, że masz najlepszą opiekę, zarówno medyczną, jak i ze strony przyjaciół, więc nie nalegała. Zgodnie z tym, co zapowiedział wcześniej Greg, pracowałaś w biurze po kilka godzin dziennie i głównie zajmowałaś się zamówieniami towaru, szczególnie kosmetyków do pielęgnacji włosów, które zdawały się zużywać w ilościach hurtowych. Czułaś się znakomicie, więc po pracy często zaglądałaś do marketu, wracając z zakupami.
- (Y/N)! You shouldn't carry shopping. - Jack wyjrzał ze swojej sypialni i natychmiast przejął od ciebie siatki
- Hey, I'm pregnant not invalid, I can do this myself. - oznajmiłaś, gdy zaczął wypakowywać je w kuchni
- You should take care of yourself right now. It's about my nephew or niece so I'm not going to let it go.
Pokręciłaś głową ze śmiechem. Już dawno twoi współlokatorzy zaczęli określać cię mianem siostry i jak dotąd nie przestali. Zawsze mogłaś na nich polegać. I byłaś im za to bardzo wdzięczna. Wspólnie z Jackiem przygotowaliście kolację, którą jak się okazało, musiałaś zjeść sama. Greg zaprosił go bowiem na kolację do restauracji. Życzyłaś im dobrej zabawy i usiadłaś przed telewizorem włączając ulubiony film.
W tym samym czasie Tom wrócił z zakupami do domu, który kupił zaledwie kilka tygodni wcześniej, gdy Ben stwierdził, że można go zostawić samego. Rozłożył zawartość torby do lodówki i szafek, a potem włożył do mikrofali mrożoną lazanię. Wyjął z lodówki piwo i usiadł z gotowym posiłkiem na kanapie w salonie. Włączył telewizor, wyszukując dokładnie ten sam kanał, który ty oglądałaś.
- Oh, it's already begun. - stwierdził z rozczarowaniem, nalewając piwo do kufla
Sięgnął po talerz z gorącym daniem, wygodnie usadawiając się na kanapie i ciesząc się filmem.
Byłaś już w dziewiątym miesiącu ciąży. Greg już kilka tygodni wcześniej nakazał ci siedzenie w domu i odpoczywanie, a Jack, który wciąż bezskutecznie szukał angażu, skutecznie pilnował cię byś odpoczywała. Róża odwiedzała cię dość często ze swoim szkrabem i zaproponowała, że pomoże ci w pierwszych tygodniach po porodzie odnaleźć się w nowej sytuacji. Przygotowała też już dla ciebie sporo ubranek, nadających się zarówno dla chłopca, jak i dziewczynki, bo nie znałaś płci dziecka. Chciałaś by to była niespodzianka. Różę znałaś od dawna, chodziłyście razem do podstawówki, zanim jej rodzice nie zabrali jej do Londynu. Dlatego gdy postanowiłaś spełnić marzenia o własnym salonie kosmetycznym, to właśnie ona zaproponowała ci mieszkanie i pomoc na starcie w obcym kraju. Znalazłaś pracę u Grega i po dwóch latach mogłaś wrócić do Polski, by założyć własny biznes. Ale właśnie wtedy poznałaś swojego ex, którego teraz nawet nie chciałaś wspominać i zostałaś. Potem Róża wyszła za mąż i musiałaś poszukać innego kąta... Zamieszkałaś z Gregiem i Jackiem i nigdy nie żałowałaś swojej decyzji. Choć momentami miałaś dość ich nadopiekuńczości...
Korzystając z okazji, że Jack był na castingu, wyszłaś na spacer sama. Od rana maleństwo dokazywało. Czułaś dziwny niepokój i właśnie dlatego musiałaś się przejść. Idąc chodnikiem zastanawiałaś się jak będzie wyglądało twoje życie, gdy dziecko przyjdzie wreszcie na świat. Jak to będzie po raz pierwszy wziąć je w ramiona, zobaczyć pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek, usłyszeć pierwsze „mama"... Zatopiona w marzeniach nie zauważyłaś, że idziesz zbyt blisko mijanych sklepów. Większość z nich miała rozsuwane drzwi, ale gdy mijałaś Starbucksa, ktoś właśnie z niego wychodził. Poczułaś uderzenie i odruchowo odskoczyłaś, osłaniając dłońmi brzuch.
- I'm sorry! I didn't see... Oh, my God, you're pregnant. Are you alright? I'm so sorry.
Stojący przed tobą mężczyzna wyglądał dziwnie znajomo i pewnie gdyby nie ból, który się pojawił, byłabyś mile zaskoczona tym spotkaniem. Nie potrafiłaś jednak na niczym się skupić, starając się zachować spokój.
- I guess it's begun. - wykrztusiłaś
Jego oczy rozszerzyły się.
- Is it because of me? I'm deeply sorry. Look, my car is over there, I'll drive you to the hospital. Please, give me a hand.
Podałaś mu dłoń, a on cię objął i podprowadził do samochodu, w ekspresowym tempie jadąc do szpitala.
- Everything will be alright. - uspokajał cię
W szpitalu natychmiast trafiłaś na porodówkę. A Tom razem z tobą. Czuł się winny tego, że zaczęłaś rodzić. Bał się, że z dzieckiem może coś się stać. Nikogo nie zdziwiła jego obecność, na sali porodowej mogą być dwie osoby przy rodzącej. Mężczyzna trzymał cię za rękę i wspierał.
- Tom? - do sali weszła położna i stanęła jak wryta - What are you doing in here?
- A bit long story. Could you? - wskazał gestem na ciebie
- Oh, yes of course.
Ból był potworny i czułaś, że nie masz już siły...
- I can't... - wykrztusiłaś
- Yes, you can. - zapewniał Tom
Zaprzeczyłaś ruchem głowy.
- I'm afraid, she can't. - oznajmiła Emma - We need to make a C-section. Tom, you have to leave.
- Okay... I'm sorry, do you want to inform someone? - spytał cię - I have your cell phone, I can phone somebody if you'd like.
- Roza. My friend.
- Okay.
Tom wyszedł na korytarz i gdy ciebie przewożono na salę operacyjną, wyjął twój telefon. Pierwsze co zobaczył, to swoje zdjęcie i zamrugał oczami zaskoczony. Telefon miał numeryczną blokadę ekranu. Rozejrzał się wokół, czując się dziwnie... Teoretycznie miał się włamać do twojego telefonu. Przez chwilę się zastanawiał.
- Why not? - stwierdził, wpisując swój dzień i miesiąc urodzin
Hasło było błędne. Spróbował więc ponownie, wpisując tym razem rok... I roześmiał się, kiedy ekran się odblokował. Szybko wyszukał numer o nazwie „Roza" i zadzwonił informując ją, że jesteś w szpitalu.
Róża zareagowała błyskawicznie, dzwoniąc do swojego męża i Grega. Greg zawiadomił Jacka i to oni jako pierwsi pojawili się w szpitalu, gdy Róża czekała na męża by zostawić z nim synka.
- Tom?
- Jack?
- Do you know each other? - zdziwił się Greg
- We were studying together. - wyjaśnił Tom, co Jack potwierdził skinieniem głowy - It's been a long time. - stwierdził z uśmiechem
- True. Where is (Y/N)?
- On C-section. So, who's the lucky father?
- None of us. - odparł Greg - We are lucky uncles.
- That dick shouldn't be a father at all. - mruknął Jack
- What do you mean? - zdziwił się Tom
Jack wyjaśnił mu twoją sytuację. Tom słuchał tego zszokowany.
- How is she? - w szpitalu pojawiła się zaaferowana Róża - Oh, you must be Tom. Than you for calling.
- Any time. - odparł Tom
- We still don't know antything... - oznajmił Greg
I tak czekali wspólnie pod salą operacyjną, rozmawiając i z napięciem czekając na wiadomości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top