2.

Nie jesteś dla mnie.
Choćbym bardzo tego chciał!
Nie jesteś dla mnie.
Chociaż myślę o tobie


Dźwięki gitary zgrane w cudowną harmonię wraz z głosem chłopaka ucichły. Dlaczego akurat zawsze, gdy przechodziłaś pod studiem musiał przestawać śpiewać. Jego głos był cudowny. I nie tylko ty tak uważałaś. Większość pracowników studia uwielbiała tego chłopaka. Nie tylko za jego ogromny talent, ale także za wspaniałe poczucie humoru i to, że był niezwykle towarzyski.

Zdawało ci się, że znów usłyszałaś dźwięki pociągania poszczególnych strun gitary. Już miały płynąć słowa znanej ci piosenki, gdy poczułaś jak ktoś kładzie ci dłoń na ramieniu. Jak poparzona odskoczyłaś od drzwi, do których byłaś wcześniej wręcz przyklejona.

-Pan Daniel. - rzuciłaś, szeroko się uśmiechając.

-Mogę wiedzieć co robisz skulona pod drzwiami? - zaśmiał się krótko.

-Ja... tylko... to znaczy... - jąkałaś się, ściskając w rękach końcówkę bransoletki. W końcu drobny pomysł wpadł ci do głowy. - Chciałam tylko spytać, czy nie chcieliby państwo kawy? Jestem tutaj nową stażystką. - uśmiechnęłaś się miło.

-Ja z przyjemnością. - powiedział. Chwycił za klamkę drzwi i wszedł do środka. - Kristian! Chcesz kawę? - stałaś jak wryta, patrząc jak młodszy chłopak siedzi na stołku z gitarą w ręku.

-Siedzę tu już od paru godzin. Z przyjemnością. - odpowiedział w kierunku swojego brata. - miałaś jedyną szansę. Czułaś jak serce podskakuje ci do gardła, ale nie mogłaś tam stać jak kołek.

-Jakieś specjalne życzenia? - spytałaś, czując jak dłonie ci drżą.

-Ja poprosiłbym Mocha. - rzekł Daniel, siadając na fotelu.

-A ja Latte, jeśli można. - uśmiechnął się w twoim kierunku. To było tak cudowne, że nie mogłaś powstrzymać się do rumieńca na policzkach. Energicznie przytaknęłaś, po czym jak najszybciej opuściłaś pomieszczenie.

-I w co ja się wkopałam? - spytałaś sama siebie, kierując się do kuchni. - Przynajmniej kawę umiem robić. - wzruszyłaś ramionami i zabrałaś się do roboty.

Nigdy nie sądziłaś, że kurs baristy ci się przyda, a jednak. Warto było na niego iść za licznymi przemowami twojej przyjaciółki. Tak... [I.T.P.] miała rację. Jak zwykle.

Z gotowymi napojami została ci tylko jedna rzecz do zrobienia. Dostarczyć je do chłopaków. Wraz z tacą zabrałaś się do drogi. Pokonałaś większość drogi. Zatrzymałaś się pod samymi drzwiami. Znów śpiewał. Jego głos był taki cudowny. Zupełnie jakby anioł zstąpił z nieba. Zawsze rozpływałaś się, gdy tylko go słyszałaś. Praca w studiu była jednak jednym z tych świetnych pomysłów twojego ojca.


Niekiedy chcę Cię przytulić.
Niekiedy uciekam, ale i tak się odwracam.
Marzę jak prosisz bym wrócił, ale nie ma jak.
Niekiedy chcę Cię przytulić,
Ale przecież wiem, wiem, wiem, wiem.


Tym razem nie było gitary. Jedynie sam głos. Jednakże to ci wystarczało. Przysunęłaś się bliżej drzwi by lepiej słyszeć. Było głośniej. Niczym przez przycisk na telefonie jego głos wciąż się wzmagał.

Było tak do czasu. Opierałaś się o drzwi, ale nie przyszło ci do głowy, że ktoś będzie chciał je otworzyć. Na twoje nieszczęście tak się stało. Zgodnie z wszelkimi prawami fizyki (chyba), wpadłaś do pomieszczeni jak grom z jasnego nieba. Od razu „poleciałaś" do przodu. Zdążyłaś zrobić jeden krok, ale nie pomogło ci to w odzyskaniu równowagi. Twoja ręka z tacą poszybowała w górę, przez co dwie kawy poleciały na osobę, która otwarła drzwi.

Podniosłaś wzrok. Jedynym słowem jakie przychodziło do głowy było „[CENZURA]". Miałaś ochotę uciec jak najdalej się da. Szkoda tylko, że nie mogłaś się podnieść sparaliżowana strachem i stresem. Taca leżała kilka centymetrów od twojej dłoni, a dwa szklane naczynia były roztrzaskane na małe i większe kawałeczki. Na nieszczęście cała ich wcześniejsza zawartość była właśnie na jego bluzie i spodniach.

-Przepraszam. - bąknęłaś odrywając wzrok od Kristiana, który stał z ogromna plamą na białym ubraniu. Tylko na tyle było cię stać. Chwyciłaś tacę i zaczęłaś zbierać na nią wszystkie fragmenty szkła.

-Nic ci się nie stało? - spytał kucając i zaczynając pomagać ci w pracy.

-To ja powinnam się o to zapytać. - odpowiedziałaś. - Za żadne skarby nie zbiorę tego rękami. - mruknęłaś, po chwili usiłowania chwycenia najmniejszych kawałków bez skaleczenia się.

Wstałaś z zamiarem wyjścia. Musiałaś znaleźć jakąś zmiotkę. Odszukałaś ją dopiero w kuchni. Miałaś jeszcze mniejszą ochotę wracać do nich. To jak się wygłupiłaś było największą karą za wszystkie przewinienia. Największym wstydem. Gdy wróciłaś chłopaków nie było, ale szkło wciąż leżało na ziemi. Wszystko posprzątałaś i wyrzuciłaś do pobliskiego kosza.

Zabrałaś tacę z podłogi i już miałaś wychodzić, gdy ktoś zablokował cię w drzwiach. Kristian i jego brat stali w futrynie i miło się do ciebie uśmiechali. Chłopak miał na sobie inną bluzę. W ręku trzymali kawy. Kostov podał ci jedną z nich, po czym minął cię, kierując się do swojej gitary.

-Dziękuje. - mruknęłaś do nich. Uśmiechnęłaś się słabo, po czym zabrałaś się do wyjścia.

-No chyba nie masz zamiaru teraz sobie odejść. - usłyszałaś za plecami.

-Właśnie to zamierzałam. - przyznałaś. - Z reszta mam już chyba dość kawy jak na jeden dzień.

-Jeden kubek jeszcze nikomu nie zaszkodził. - uśmiechnął się. - Poza tym nie przejmuj się tą sytuacją. Każdemu może się zdarzyć.

-Tak. Każdemu. - mruknęłaś, bawiąc się wieczkiem kubka.

-Bardziej mnie ciekawi co robiłaś wtedy pod drzwiami. - na jego słowa zamarłaś.

-Ja... No wiesz... Szłam tutaj z kawą... i usłyszałam jak śpiewasz... A gdy chciałam otworzyć drzwi, one nagle ustąpiły i poleciałam do przodu. - wyjąkałaś, starając się pominąć moment, jak to o nim marzyłaś.

-Rumienisz się. - odwrócił wzrok, ukrywając uśmiech. Napił się kawy z kubka. Ty zrobiłaś to samo, starając się opanować ciepło jakie ogarnęło twoją twarz. - A więc jesteś tutaj pracownicą, tak? - spytał po krótkiej chwili.

-Tak. - skłamałaś gładko. W rzeczywistości to twój ojciec zmusił cię do pracy w jego studiu, zaraz po tym jak wydałaś całe kieszonkowe na nowe buty. - Pracuję tutaj od niedawna.

-Naprawdę? - udał sztuczne zaciekawienie. Coś ci w tym nie grało. - A myślałem, że jesteś córką jednego z właścicieli tego studia. Jesteś strasznie podobna, wiesz? - spojrzał na ciebie przenikliwie.

-No musiałam coś wymyślić, jak twój brat znalazł mnie skuloną pod drzwiami, gdy ja zafascynowana słuchałam twojego śpiewu. - paplałaś bez namysłu. To o czym mówiłaś dotarło do ciebie dopiero wtedy, gdy skończyłaś. Zakryłaś usta dłonią. - Nie powinnam była tego mówić. - dodałaś po chwili patrząc na jego reakcję. Ten wraz ze swoim bratem wybuchł głośnym śmiechem. - No i po coś to mówiła, głupia. - uderzyłaś się w czoło.

-Jak chciałaś się ze mną poznać to trzeba było podejść i powiedzieć zwykłe „cześć". - opanował śmiech. Szkoda tylko, że tobie było strasznie głupio.

-Łatwiej powiedzieć. Trudniej zrobić. - bąknęłaś, wzruszając ramionami.

-Naprawdę? - zdziwił się, tym razem naprawdę. Odłożył kubek na stolik. Podniósł się i podszedł do ciebie. Wyciągnął w twoim kierunku dłoń. - Cześć. Jestem Kristian. - rzekł z szerokim uśmiechem. Przez chwile wpatrywałaś się w niego oszołomiona. Jednakże podałaś mu dłoń i odpowiedziałaś z równie szerokim uśmiechem.

-A ja [T.I.].

-Miło mi cię poznać [T.I.]. I widzisz. Nie było tak źle. - wzruszył delikatnie ramionami. - Teraz chodź i trochę się rozluźnij.

-Pamiętaj, że musisz skończyć piosenkę. - wtrącił się Daniel.

-Siedzę tu od rana. Dałbyś mi parę minut spokoju. - młodszy brat zmrużył na niego złowrogo oczy. Usiadłaś na krześle tuż obok konsoli. - Zaciąłem się na pierwszej zwrotce. - wymamrotał, chwytając gitarę.

Nigdy nie sądziłaś, że spotka cię zaszczyt pomocy przy pisaniu jakiejkolwiek piosenki. A wtedy dodatkowo była to piosenka osoby, którą szczerze lubiłaś. I to w ten inny sposób... To był początek nowej przyjaźni, a kto wie? Może i czegoś więcej?


Chcesz zwiedzać galaktykę,
Ale nie ma jak, no, nie ma jak.
Pływamy sami w oceanie,
I nie ma jak i nie ma jak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top