12.
Stało się. Zakochałaś się w przestępcy. Nie mogłaś tego opanować - było to wprost nie do osiągnięcia.
Ranił cię wiele razy. Mimo tego, zawsze pragnęłaś przy nim być. Miał w sobie coś wyjątkowego, co nie pozwalało ci przestać o nim myśleć.
- Kocham cię, dziewczynko. - mruknął, opierając swoje czoło o twoje.
- Dlaczego więc ciągle mnie ranisz? To boli, Justin.
- Co mam ci powiedzieć? - wzruszył ramionami - Taki poprostu jestem. Nie potrafię się zmienić.
- W takim razie nie mogę z tobą być. - ułożyłaś swoje dłonie na jego torsie, próbując odepchnąć go na bezpieczną odległość.
- Co powiedziałaś? - przygryzł nerwowo wargę. Widziałaś, że gniew powoli zaczyna przemować nad nim kontrolę.
- Nie będę z tobą, Justin. - powtórzyłaś mniej śmiało - Nie chcę, byś któregoś dnia kompletnie mnie zniszczył.
- Cholera, kochanie. - warknął, podchodząc do ciebie i ponownie przyciskając twoje ciało do ściany- Nie pozwolę ci odejść. Jeśli ze mną zerwiesz, nie dam ci spokoju. Jeśli się przedemną ukryjesz, znajdę cię. Jeśli nie będziesz chciała ze mną przebywać, porwę cię i zmuszę do tego. - splótł wasze dłonie - A wiesz dlaczego?
- D-dlaczego?
- Ponieważ zrobiłaś ze mną coś strasznego. Zakochałem się w tobie bez pamięci i ranię cię tylko dlatego, że chcę przekonać się czy ty napewno czujesz do mnie to samo. - złożył pocałunek na twoich ustach - Nie miej mi tego za złe i spróbuj mnie zrozumieć. Nie zdołam sam siebie zmienić, ale jestem przekonany, że tobie może się to udać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top