2.Stefan Kraft
Jestem instruktorką tańca HIP-HOP.Mam 3 grupy,między innymi dzieci od 7 do 10 lat,11-17 lat oraz 18-23 lat.Dzisiaj miałam zajęcia z pierwszą grupą.Rozgrzewałam się,kiedy zaczęli się schodzić moi uczniowie.W pewnym momencie spostrzegłam przystojnego bruneta.Przyprowadził Zoey,moją najlepszą uczennicę z tej grupy.
-O której kończysz?-spytał ją.
-O 20.
-Ok. Przyjadę po ciebie. Pa.-przytulili się na pożegnanie. Chłopak skierował się do wyjścia. Spojrzał na mnie i z uśmiechem na ustach,puścił mi oczko. Dopiero teraz zorientowałam się,że cały czas na niego patrzę. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i zauważyłam rumieńce na policzkach. Zerknęłam jeszcze raz w stronę,gdzie widziałam go ostatni raz,ale już go nie było.
-Dobra,sprawdzamy obecność.- przeczytałam listę i zaznaczyłam nieobecnych. Zaczęliśmy od rozgrzewki,później pokazałam im pierwszą 8 choreografii. Najpierw ćwiczyłam z nimi,a potem mówiłam co robią źle i co mają poprawić. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Rose.
-No hej!
-Cześć. Co robisz?-przewróciłam oczami.
-Mam tańce.
-A no tak. Zapomniałam.-zaśmiała się.-Masz czas jutro po 10?
-Ta,chyba mam. A co?
-Musimy się w końcu spotkać.
-No trzebaby było. Dawno się nie widziałyśmy. Wszystko przez twoje studia-tym razem to ja się zaśmiałam.
-Ta,zwalaj wszystko na moje studia.
-No a nie? Dobrauszę kończyć. Pa.-rozłączyłam się,zanim zdążyła coś powiedzieć. -Dobra,dzieci! Przerwa!
***
Zajęcia skończyły się o 20.
-Do widzenia!
-Do widzenia!-uczniowie zaczęli po kolei wychodzić. Została tylko Zoey.
-Po ciebie ktoś przyjdzie?-zapytałam.
-Tak. Brat za chwilę powinien być.
-Okey.-czekałyśmy ok.15 minut.
-Przepraszam za spóźnienie-do sali wszedł brunet,którego widziałam przed zajęciami.-Dziękuję,że została pani z moją siostrą.
-Nie zostawiłabym jej samej-uśmiechnęłam się.
-Stefan jestem.-wyciągnął rękę w moim koerunku.
-Grace.-odwzajemniłam gest.
-Miło cię poznać-uśniechnął się. Miał cudowny uśmiech.
-Ciebie również-czułam jak moje policzki zaczynają się rumienić. Stefan musiał to zauważyć,bo zaśmiał się cicho.
-Do widzenia!-pożegnała się ze mną Zoey. Pomachałam jej i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Ubrałam swoją bluzę i kurtkę,zamknęłam drzwi sali na klucz i skierowałam się w stronę parkingu. Wsiadłam do mojego Range Rovera i pojechałam do domu. Byłam strasznie zmęczona. Jedyne o czym teraz myślałam to sen. Kiedy byłam już w domu,rzuciłam się na łóżko i momentalnie zasnęłam.
***
Obudziła mnie Rose,która wydzwaniała do mnie chyba z 10 razy.
-Czego?!-warknęłam do słuchawki.
-Pamiętaj,dzisiaj o 11 w "Free Time"
-I dzwonisz tylko po to,żeby mi to powiedzieć?
-Tak.-nic już nie mówiąc,rozłączyłam się. Poleżałam jeszcze z jakieś 10 monut i spojrzałam na zegarek. 10:34.
-Zarąbiście-pomyślałam. Wstałam i powlokłam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w ręczniku przeszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i zastanawiałam się co ubrać. Zdecydowałam się na białą bluzę z nadrukiem oraz czarne,luźne spodnie. Ubrałam białe air force oraz kurtkę i wyszłam z domu,zamykając drzwi na klucz. Do kawiarni miałam 20 minut. Rose już na mnie czekała.
-Hej!
-Cześć!-przywitałyśmy się i usiadłam na przeciw niej.-I jak na tańcach?
-Jak zwykle. Ćwiczymy choreografię.-wzruszyłam ramionami.
-I żadne z twoich uczniów nie ma przystojnego brata?-poruszyła zabawnie brwiami.
-Taa... Ty i te twoje pytania.-zaśmiałam się.
-No co?
-Zoey ma.-powiedziałam szeptem,ale przyjaciółka mnie usłyszała.
-Czyli jednak. Gracey się zakochała.
-E tam. Od razu zakochała.
-Znasz chociaż jego imię?
-Stefan.
-Jak wygląda?
-Brunet,oczy jak czekolada i ma śliczny uśmiech-podniosłam lekko kąciki ust.
-Śliczny uśmiech,tak?-Rose śmiesznie poruszyła brwiami.
-Weź się!-zaśmiałam się.
-Ja ci mówię. Coś się tu kroi.-przewróciłam oczami. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie,które Rose zamówiła zanim tu przyszłam. Upiłam łyk czekolady,kiedy zadzwonił mój telefon.
-Kto dzwoni?
-Nieznany numer. Hallo?
-Cześć,Grace. Tu Stefan. Mam nadzieję,że nie gniewasz się,że wziąłem twój numer od siostry?
-Hej. Nie,nie gniewam się-powiedziałam z lekkim rozbawieniem.
-Chciałem zapytać czy nie poszła byś ze mną na skoki naciarskie?
-Jasne. Tylko gdzie i o której?
-Przyjadę po ciebie jutro o 9. Tylko podaj mi twój adres.
-Okay. Wyślę ci SMS'em.
-Okay. To do jutra.
-Pa.-rozłączyłam się i zapisałam jego numer. Wysłałam mu adres i zauważyłam,że Rose patrzy na mnie z ciekawością.
-Co?
-Nic. Kto dzwonił?
-Stefan. Zaprosił mnie na skoki.
-Ale super! Zawsze chciałaś iść.
-Wiem,dlatego się zgodziłam.-zaśmiałyśmy się.
-Kiedy idziecie?
-Jutro o 9 po mnie przyjedzie.
-Zna twój adres?-spytała zdziwiona.
-Już tak.-zaśmiałam się z jej miny. Dopiłyśmy nasze czekolady i wróciłyśmy do swoich domów. Była już 19. Postanowiłam wziąść prysznic i przy okazji umyłam włosy. Kiedy już ubrałam piżamę i wysuszyłam włosy,zaburczało mi w brzuchu. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Zjadłam je,oglądając TV. Po skończonym posiłku odniosłam talerz do zmywarki i wróciłam do oglądania "Piratów z Karaibów". Skończyło się o 23:40. Skierowałam się do sypialni,nastawiłam budzik na 8 i zasnęłam.
***
Obudziłam się przed usłyszeniem alarmu. Spojrzałam na zegarek. 7:20. Wstałam i wykonałam swoją dzienną rutynę. Włączyłam swojego laptopa i przejrzałam wszystkie portale społecznościowe,na których mam konto. Kiedy skończyłam, była już 8:40,więc ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania i czekałam na Stefana. Równo o 9 usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O cześć-przytuliłam go na przywitanie.-Punktualny jesteś.
-Jak widać-zaśmialiśmy się. Ubrałam buty oraz kurtkę. Zakluczyłam drzwi i pojechaliśmy na skocznię. Na miejscu nie było jeszcze tłumu,jakiego się spodziewałam. Zajęliśmy miejsca przy barierce,przy której skoczkowie przechodzili po oddanym skoku. Był tam też dobry widok na skocznię. Po ok.30 minutach zaczęły się schodzić tłumy.
-Zaraz wrócę. Poczekaj tu.
-Nigdzie się nie wybieram-zaśmiałam się.
-Okay.-powiedział i zniknął w tłumie. Kiedy zaczynały się skoki,Stefana nadal nie było. Zaczynałam się martwić czy nic mu się nie stało. Przez głośniki usłyszałam imię i nazwisko Stefana. Wydało mi się to dziwne. Kiedy skoczek oddał swój skok i przechodził obok barierki,zobaczyłam Stefana. Nie mogłam w to uwierzyć. Stefan uśmiechnął się i podszedł do mnie. Wziął mój zeszyt na autografy oraz długopis i podpisał mi się. Patrzyłam za nim dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Popatrzyłam do zeszytu.
Wytłumaczę ci później :*
Stefan
***
Po ok.3 fodzinach miałam już autografy wszystkich skoczków,którzy buli dzisiaj obecni.
-Grace?-spytał mnie wysoki,dobrze zbudowany mężczyzna.
-Tak.
-Chodź ze mną.-nie wiem dlaczego,ale poszłam. Mężczyzna zaprowadził mnie w miejsce,gdzie znajdowały się domki skoczków. Spotkałam między innymi: Schlierenzauera,Stocha,Żyłę,Ammanna i wielu innych,z którymi zrobiłam sobie zdjęcie. W końcu spotkałam chłopaka,z którym tu przyszłam.
-Stefan!
-Grace! Wszystko ci wytłumaczę. Dowiedziałem doę od Zoey,że uwielbiasz skoki,więc postanowiłem cię na nie zaprosić. Powinienem powiedzieć ci prędzej,że skaczę,ale to miała być niespodzianka.-cały czas patrzył mi w oczy.
-Mogłeś powiedzieć. Martwiłam się, że coś ci się stało.
-Ale widzisz,jestem cały i zdrowy.
-Dziękuję,że mnie tu zabrałeś.-przytuliłam go.
-Grace.
-Hm...-spojrzałam na niego.
-Wiem,że znamy się krótko,ale...-popatrzył mi głęboko w oczy.-Kocham cię-przywarł swoimi ustami do moich. Oddałam pocałunek. Na początku był delikatny,ale z czasem przerodził się w bardziej namiętny. Usłyszałam oklaski i gwizania. Oderwaliśmy się od siebie. Oboje mieliśmy nie równe oddechy.
-Też cię kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top